piątek, 6 grudnia 2013

13. Francja, Warszawa - wysztko jedno.

Wstałam wczesnym rankiem gotowa walczyć o miejsce w drużynie. Ciocia Iwona ucieszyła się kiedy mnie zobaczyła, a dzieciaki jeszcze bardziej. Nie widzieliśmy się od świąt, a ja tak bardzo się za nimi stęskniłam. Wczoraj jeszcze młodzi tak mnie wymęczyli, że padłam jak mucha, ale teraz najważniejsze jest pokazać się z dobrej strony. Wszystko spakowałam do sportowej torby, związałam kucyka i ruszyłam w stronę hali. W głowie miałam milion myśli, że sobie nie poradzę, że będę tam niepotrzebna, że mnie wyśmieją. Milion najgorszych scenariuszy dzisiejszego "castingu". Chciałam jak najszybciej tam dojść. W słuchawkach słyszałam Małpę i Pezeta. Zatapiałam się w tekście uciekając od myśli. Weszłam na halę. Okazałam legitymacje i miła pani pokierowała mnie do szatni. W środku usłyszałam gwar rozmów. Nie skupiałam się na pojedynczych słowach. Skupiałam się na tym co będę musiała zrobić. jednak dziewczyny w szatni znały się, każda miała przynajmniej jedną znajomą, tylko ja jak ta sierota siedziałam sama. Szybko się przebrałam i poszłam wypełnić formularz. podałam tam wszystkie moje dane. Później dostałam przykaz udania się na swoją samodzielną rozgrzewkę. Zrobiłam wszystko co mi przykazali siatkarze i wszystko czego nauczyły mnie poprzednie doświadczenia. Czułam, że moje mięśnie są zdolne dokonać wielkich rzeczy.
Zanim skończyłam robić podstawowe czynności na sali zjawiły się także inne zawodniczki. Jedna szczególnie nie przypadła mi do gustu. Tleniona blondyna z dwoma przyjaciółkami po bokach jak straż przyboczna. Trzeba było jej przyznać, że wzrost miała odpowiedni do bycia siatkarka bo chyba 185cm. Na razie nie mogę jej ocenić siatkarsko, ale z charakteru się wywyższała.
Po dziesięciu minutach na boisko weszły trzy zawodniczki DevelopRes-u: kapitan zespołu, libero i atakująca. Przywitały nas bardzo serdecznie i chciały żebyśmy pokazały na co nas stać na zagrywce. Treningi z siatkarzami jednak się na coś przydały. Moja torpeda wpadła w narożnik boiska. Atakująca podeszła do mnie:
- Nieźle. - powiedziała. - Paula jestem. - przedstawiła się.
- Alicja. - odparłam.
- Na jakiej pozycji grasz? Atakująca? - zapytała. Pokręciłam przecząco głową.
- Przyjmująca. - uśmiechnęłam się.
- To będziesz rywalizowała z pięcioma dziewczynami. mamy tylko jedno miejsce. Chcesz tu być to się postaraj. - powiedziała rzeczowym tonem, a później mrugnęła do mnie przyjaźnie. Następnie Karolina - pani kapitan poprosiła, abyśmy zaprezentowały nasze przyjęcie. Paula zagrywała z przeciwległego końca boiska, a my, każda po kolei, musiałyśmy przyjąć tak, aby Karolina mogła rozegrać piłkę. Blondyna dobrze sobie radziła, powiedziałabym świetnie. Konkurencja, ale nie wiem na jaka pozycję startuje.
- Dobrze Sylwia. - pochwaliła blondynkę libero zespołu Paulina. Kiedy nadeszła moja kolej przyjęłam w punkt, aż Paula krzyknęła przez całe boisko:
- Dobrze Ala. - zarumieniłam się. Krew Ignaczaków w żyłach. Między mną a blondynka było napięcie. Widać było, że rywalizowałyśmy w tym treningu, szczególnie, że dowiedziałam się, że ona także chce być przyjmującą.Trening zakończył się po 1,5 godzinie. Zmęczone zagrywkami, rozegraniami, serwisami, atakami padłyśmy an podłogę. Dziewczyny z drużyny przyniosły nam wody.
- Do drużyny kwalifikuje się: jedna atakująca, jedna przyjmująca i jedna rozgrywająca. Do dziewczyn, które się nam najbardziej spodobały zadzwonimy w okolicach sierpnia. Dziękujemy wam za zaangażowanie. - powiedziała Karolina. Wszystkie dziewczyny z castingu zwinęły się do szatni tylko ja się wlekłam. nie wiedziałam czy wygrałam z blondynką tą potyczkę.
- Ala! - usłyszałam za sobą. - Poszło ci świetnie. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - powiedziała Paula i poszła za koleżankami z DevelopRes, a ja powlekłam do szatni.

~*~

-I jak było? I jak było? I jak było? - usłyszałam od progu zanim jeszcze weszłam do recepcji. To te kochane mordki już na mnie czekały.
- A dacie mi w ogóle wejść? - zapytałam. Wrona wziął moją torbę i zaniósł ją do pokoju zanim zdążyłam zaprotestować. Sama powlekłam się za nim do mojej miejscówy. Oczywiście władował się cały tabun siatkarzy.
- Nie za dużo was tutaj? - kolejny raz zadałam pytanie kiedy już każdy znalazł sobie miejsce do siedzenia.
- Opowiadaj! - ponaglił mnie Kubiak.
- Ale nie ma czego opowiadać. Byłam, zaliczyłam trening i na odpowiedź będę czekała w okolicach sierpnia. Tyle. - odparłam i usiadłam na łóżku pomiędzy Wujkiem, a Drzyzgą.
- Musiało się coś ciekawego dziać. - Fabian namawiał do dalszego mówienia.
- Walczyłam o miejsce z Sylwią, taka tleniona blondyną, strasznie pewna siebie. Jestem prawie pewna, że ona dostanie miejsce w drużynie. - wyraziłam swoje obawy.
- Na pewno nie! - sprzeciwił się Kubiak.
- Jeszcze wszyscy przyjedziemy na twój mecz do Rzeszowa! - zapewnił Andrzej.
- Jesteś zdolna i masz to coś. Już widzę Cie w DevelopRes z nr 16 na plecach i nazwiskiem Ignaczak. - powiedział wujek. Oczy mi się zaszkliły. Czym sobie zasłużyłam na nich?

~*~

- Nie zdążymy na samolot! - gwar na korytarzu w hotelu "Champion" trwał. To dziś wylatywaliśmy do Francji na mecze z żabojadami. Przez ten czas starałam się zaliczać z chłopakami każdy trening, żeby utrzymać formę. Andrea był bardzo wyrozumiały w stosunku do mnie. Trzymał nawet kciuki za to, żebym się dostała do drużyny. To bardzo miłe z jego strony.
W końcu ruszyliśmy do Warszawy ze Spały. Wrona usiadł obok mnie. Dużo żartowaliśmy, ale w pewnym momencie jego twarz zaćmiła powaga.
- Co się stało Wronek? - zapytałam zaniepokojona.
- Musze ci coś powiedzieć. - powiedział. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- No to mów. - ponagliłam go.
- Tutaj jest za dużo ludzi. - odparł, a ja obejrzałam się po całym autokarze. Miał rację trochę ich było.
- Okey, to jak na lotnisku będzie chwila czasu to pogadamy. - zapewniłam. Znowu mu wrócił humor. Szybko jednak dojechaliśmy na lotnisko i ta rozmowa musiała zostać dokończona. odeszliśmy na bok tak, żeby nikt nas nie widział i nie słyszał.
- O co chodzi Andrzej? - po raz kolejny zapytałam. Niepokoiłam się o przyjaciela.
- Lubię jak do mnie mówisz Andrzej. - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- Do rzeczy Wronek. 
- Jak mówisz "Wronek" też lubię, lubię jak się uśmiechasz, jak się rumienisz, jak robisz wielkie oczy ze zdziwienia. Lubie jak grasz w siatkówkę, jak skupiasz się na każdym najmniejszym szczególe. Lubię twoje oczy, twoje włosy i perfumy. Lubię kiedy śpiewasz pod prysznicem, a nawet nie wiesz, że ktoś za ścianą cię może słyszeć. Lubię gdy się złościsz, krzyczysz, albo denerwujesz się na nas. Jesteś wtedy taka urocza. - Oczy mi wyszły z orbit.
- Andrzej o co ci chodzi? - nie usłyszałam odpowiedzi poczułam tylko jego miękkie usta na moich i jego silne ramiona oplatające mnie w pasie. Później jego dłoń w moich włosach. pod wpływem impulsu sama chwyciłam go za jego czuprynę, ale szybko się opamiętałam. Odsunęłam się od mojego przyjaciela patrząc zdziwiona w jego oczy. Ja rozumiem, że Francja, Paryż, miasto miłości, ale nadal jestesmy w Warszawie! Gdy odwróciłam wzrok, kątem oka zauważyłam Fabiana oddalającego sie szybko w przeciwnym kierunku.
O kurwa.



*
Dzień Dobry! Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek! taki oto prezent dla Was mam :D
Liczę na to, że się cieszycie :) W tamtym tygodniu nie dodałam rozdziału, bo nie miałam czasu. ciesze się, że się do tego nie zadeklarowałam, bo mogłabym Was zawieść :) Ciekawa jestem Waszych opinii :) Czekam na komentarze, bo strasznie się za Wami stęskniłam.
Czy Wy tu jesteście?! :D
Irish Girl

PS Może z kimś się widziałam w sobotę (30.11) w Klubie Studio w Krakowie na koncercie? Jeśli tak to proszę o odzew :D