czwartek, 19 lutego 2015

Epilog.

Piłka wpadła w boisko przeciwnika. Mój pierwszy mecz w barwach Developresu. Piłka meczowa przy stanie 23:24. Moja zagrywka. Słyszałam doping publiczności i głos komentatora niewyraźnie. Za to serce chyba biło w mojej głowie. Stanęłam w miejscu na zagrywkę i spojrzałam na publikę po lewej stronie. Siedzieli oni. Moi, najukochańsi. Może nie wszyscy w komplecie ale moi.
Mój Wujek. Tyle razy mnie wspierał, ćwiczył ze mną grę, przytulał, ocierał łzy, bawił się ze mną, drażnił. Jest moim największym autorytetem do dziś. I patrzył na mnie z miłością.
Kubi. Pomyśleć, że była afera ze zdjęciami, kiedy tylko dobrze się bawiliśmy, ale dzięki temu poznałam jego przemiłą narzeczoną Monikę. była teraz razem z nim. Oboje patrzyli na mnie, z dumą.
Fabian. Mimo tych wszystkich zakrętów wyszliśmy na prostą. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. Zrozumiał wszystko. Bardzo wyrozumiały. I poznał dziewczynę, z którą teraz oglądał mój pierwszy mecz. I patrzył z wyczekiwaniem.
Andrea. Tak! Sam trener Anastasi zaszczycił mnie swoją obecnością. Ile ja zawdzięczam temu człowiekowi to głowa mała. Patrzył w moją stronę z kamiennym skupieniem, wiarą i lekkim, zachęcającym uśmiechem.
Kurek, Nowakowski, Bartman, Żygadło, Jarosz. Wszyscy patrzyli, aż zaserwuje.

Wrona. No tak, ta osoba patrzyła na mnie jednocześnie z miłością, dumą, wyczekiwaniem, wiarą i niezaburzonym spokojem. Wiedział, że mi się uda. Co ja bym bez niego zrobiła. Takie wsparcie, prawie jak mój wujek. Stał się jeszcze ważniejszy. Myślę, że moglibyśmy spróbować więcej. Zaproponuje to niedługo. Wiem, że czeka na moją odpowiedź, a teraz czeka na moją zagrywkę wraz z innymi.

Jakimś cudem usłyszałam gwizdek, który przebił się przez moje myśli. Odwróciłam wzrok od najważniejszych osób.
Podrzut.
Wyskok.
Uderzenie.
- AS SERWISOWY ALICJI IGNACZAK NASZEGO NOWEGO NABYTKU! I WYGRYWAMY MECZ 3:0! - usłyszałam krzyk spikara. W jednym momencie podbiegły do mnie wszystkie dziewczyny, wszystko działo się tak szybko. Podbiegłam do siatkarzy, którzy już stali przy bandach. Wrona przeskoczył je i wtargnął na boisko biorąc mnie w objęcia i kręcąc wokół własnej osi.
Byłam szczęśliwa.
BO PRZECIEŻ SZCZĘŚCIE SPOTYKA KAŻDEGO!

Koniec.



*
Ta dam. To koniec przygód Alicji Ignaczak.
Na samym początku chciałabym przeprosić Was wszystkich. Za to, że ta historia tak długo się ciągnęła. Miałam wzloty i upadki. Nie wiem ilu z Was wytrzymało z tą historią i nie zapomniało o niej, ale chciałabym przeprosić wszystkich, że kazałam Wam czekać tak długo na rozdziały.
Postanowiłam zakończyć to opowiadanie troszeczkę inaczej niż zaplanowałam.
Ala miała się nigdy nie zakochać, ale życie pisze różne scenariusze. Historia zakończyła się jednak tak jak to planowałam od samego początku. Taki epilog miałam w głowie od pierwszych rozdziałów.
Chciałabym podziękować za każdy komentarz i za każde odwiedzenie tego bloga.
Dziękuję za to wsparcie, że postanowiliście znowu czytać moje wypociny.

Żegnam się teraz z Wami. Nie wiem czy na zawsze czy jeszcze się tutaj pojawię. Może kiedyś zobaczycie jeszcze moje historie. Wątpię jednak, że będę je pisała o siatkarzach. Chyba z tego wyrosłam. Jednak dziękuję Wam bardzo za poświęcony czas.

Do zobaczenia! Irish Girl <3