piątek, 6 grudnia 2013

13. Francja, Warszawa - wysztko jedno.

Wstałam wczesnym rankiem gotowa walczyć o miejsce w drużynie. Ciocia Iwona ucieszyła się kiedy mnie zobaczyła, a dzieciaki jeszcze bardziej. Nie widzieliśmy się od świąt, a ja tak bardzo się za nimi stęskniłam. Wczoraj jeszcze młodzi tak mnie wymęczyli, że padłam jak mucha, ale teraz najważniejsze jest pokazać się z dobrej strony. Wszystko spakowałam do sportowej torby, związałam kucyka i ruszyłam w stronę hali. W głowie miałam milion myśli, że sobie nie poradzę, że będę tam niepotrzebna, że mnie wyśmieją. Milion najgorszych scenariuszy dzisiejszego "castingu". Chciałam jak najszybciej tam dojść. W słuchawkach słyszałam Małpę i Pezeta. Zatapiałam się w tekście uciekając od myśli. Weszłam na halę. Okazałam legitymacje i miła pani pokierowała mnie do szatni. W środku usłyszałam gwar rozmów. Nie skupiałam się na pojedynczych słowach. Skupiałam się na tym co będę musiała zrobić. jednak dziewczyny w szatni znały się, każda miała przynajmniej jedną znajomą, tylko ja jak ta sierota siedziałam sama. Szybko się przebrałam i poszłam wypełnić formularz. podałam tam wszystkie moje dane. Później dostałam przykaz udania się na swoją samodzielną rozgrzewkę. Zrobiłam wszystko co mi przykazali siatkarze i wszystko czego nauczyły mnie poprzednie doświadczenia. Czułam, że moje mięśnie są zdolne dokonać wielkich rzeczy.
Zanim skończyłam robić podstawowe czynności na sali zjawiły się także inne zawodniczki. Jedna szczególnie nie przypadła mi do gustu. Tleniona blondyna z dwoma przyjaciółkami po bokach jak straż przyboczna. Trzeba było jej przyznać, że wzrost miała odpowiedni do bycia siatkarka bo chyba 185cm. Na razie nie mogę jej ocenić siatkarsko, ale z charakteru się wywyższała.
Po dziesięciu minutach na boisko weszły trzy zawodniczki DevelopRes-u: kapitan zespołu, libero i atakująca. Przywitały nas bardzo serdecznie i chciały żebyśmy pokazały na co nas stać na zagrywce. Treningi z siatkarzami jednak się na coś przydały. Moja torpeda wpadła w narożnik boiska. Atakująca podeszła do mnie:
- Nieźle. - powiedziała. - Paula jestem. - przedstawiła się.
- Alicja. - odparłam.
- Na jakiej pozycji grasz? Atakująca? - zapytała. Pokręciłam przecząco głową.
- Przyjmująca. - uśmiechnęłam się.
- To będziesz rywalizowała z pięcioma dziewczynami. mamy tylko jedno miejsce. Chcesz tu być to się postaraj. - powiedziała rzeczowym tonem, a później mrugnęła do mnie przyjaźnie. Następnie Karolina - pani kapitan poprosiła, abyśmy zaprezentowały nasze przyjęcie. Paula zagrywała z przeciwległego końca boiska, a my, każda po kolei, musiałyśmy przyjąć tak, aby Karolina mogła rozegrać piłkę. Blondyna dobrze sobie radziła, powiedziałabym świetnie. Konkurencja, ale nie wiem na jaka pozycję startuje.
- Dobrze Sylwia. - pochwaliła blondynkę libero zespołu Paulina. Kiedy nadeszła moja kolej przyjęłam w punkt, aż Paula krzyknęła przez całe boisko:
- Dobrze Ala. - zarumieniłam się. Krew Ignaczaków w żyłach. Między mną a blondynka było napięcie. Widać było, że rywalizowałyśmy w tym treningu, szczególnie, że dowiedziałam się, że ona także chce być przyjmującą.Trening zakończył się po 1,5 godzinie. Zmęczone zagrywkami, rozegraniami, serwisami, atakami padłyśmy an podłogę. Dziewczyny z drużyny przyniosły nam wody.
- Do drużyny kwalifikuje się: jedna atakująca, jedna przyjmująca i jedna rozgrywająca. Do dziewczyn, które się nam najbardziej spodobały zadzwonimy w okolicach sierpnia. Dziękujemy wam za zaangażowanie. - powiedziała Karolina. Wszystkie dziewczyny z castingu zwinęły się do szatni tylko ja się wlekłam. nie wiedziałam czy wygrałam z blondynką tą potyczkę.
- Ala! - usłyszałam za sobą. - Poszło ci świetnie. Mam nadzieję, że jeszcze się zobaczymy. - powiedziała Paula i poszła za koleżankami z DevelopRes, a ja powlekłam do szatni.

~*~

-I jak było? I jak było? I jak było? - usłyszałam od progu zanim jeszcze weszłam do recepcji. To te kochane mordki już na mnie czekały.
- A dacie mi w ogóle wejść? - zapytałam. Wrona wziął moją torbę i zaniósł ją do pokoju zanim zdążyłam zaprotestować. Sama powlekłam się za nim do mojej miejscówy. Oczywiście władował się cały tabun siatkarzy.
- Nie za dużo was tutaj? - kolejny raz zadałam pytanie kiedy już każdy znalazł sobie miejsce do siedzenia.
- Opowiadaj! - ponaglił mnie Kubiak.
- Ale nie ma czego opowiadać. Byłam, zaliczyłam trening i na odpowiedź będę czekała w okolicach sierpnia. Tyle. - odparłam i usiadłam na łóżku pomiędzy Wujkiem, a Drzyzgą.
- Musiało się coś ciekawego dziać. - Fabian namawiał do dalszego mówienia.
- Walczyłam o miejsce z Sylwią, taka tleniona blondyną, strasznie pewna siebie. Jestem prawie pewna, że ona dostanie miejsce w drużynie. - wyraziłam swoje obawy.
- Na pewno nie! - sprzeciwił się Kubiak.
- Jeszcze wszyscy przyjedziemy na twój mecz do Rzeszowa! - zapewnił Andrzej.
- Jesteś zdolna i masz to coś. Już widzę Cie w DevelopRes z nr 16 na plecach i nazwiskiem Ignaczak. - powiedział wujek. Oczy mi się zaszkliły. Czym sobie zasłużyłam na nich?

~*~

- Nie zdążymy na samolot! - gwar na korytarzu w hotelu "Champion" trwał. To dziś wylatywaliśmy do Francji na mecze z żabojadami. Przez ten czas starałam się zaliczać z chłopakami każdy trening, żeby utrzymać formę. Andrea był bardzo wyrozumiały w stosunku do mnie. Trzymał nawet kciuki za to, żebym się dostała do drużyny. To bardzo miłe z jego strony.
W końcu ruszyliśmy do Warszawy ze Spały. Wrona usiadł obok mnie. Dużo żartowaliśmy, ale w pewnym momencie jego twarz zaćmiła powaga.
- Co się stało Wronek? - zapytałam zaniepokojona.
- Musze ci coś powiedzieć. - powiedział. Popatrzyłam na niego zdziwiona.
- No to mów. - ponagliłam go.
- Tutaj jest za dużo ludzi. - odparł, a ja obejrzałam się po całym autokarze. Miał rację trochę ich było.
- Okey, to jak na lotnisku będzie chwila czasu to pogadamy. - zapewniłam. Znowu mu wrócił humor. Szybko jednak dojechaliśmy na lotnisko i ta rozmowa musiała zostać dokończona. odeszliśmy na bok tak, żeby nikt nas nie widział i nie słyszał.
- O co chodzi Andrzej? - po raz kolejny zapytałam. Niepokoiłam się o przyjaciela.
- Lubię jak do mnie mówisz Andrzej. - powiedział, a ja przewróciłam oczami.
- Do rzeczy Wronek. 
- Jak mówisz "Wronek" też lubię, lubię jak się uśmiechasz, jak się rumienisz, jak robisz wielkie oczy ze zdziwienia. Lubie jak grasz w siatkówkę, jak skupiasz się na każdym najmniejszym szczególe. Lubię twoje oczy, twoje włosy i perfumy. Lubię kiedy śpiewasz pod prysznicem, a nawet nie wiesz, że ktoś za ścianą cię może słyszeć. Lubię gdy się złościsz, krzyczysz, albo denerwujesz się na nas. Jesteś wtedy taka urocza. - Oczy mi wyszły z orbit.
- Andrzej o co ci chodzi? - nie usłyszałam odpowiedzi poczułam tylko jego miękkie usta na moich i jego silne ramiona oplatające mnie w pasie. Później jego dłoń w moich włosach. pod wpływem impulsu sama chwyciłam go za jego czuprynę, ale szybko się opamiętałam. Odsunęłam się od mojego przyjaciela patrząc zdziwiona w jego oczy. Ja rozumiem, że Francja, Paryż, miasto miłości, ale nadal jestesmy w Warszawie! Gdy odwróciłam wzrok, kątem oka zauważyłam Fabiana oddalającego sie szybko w przeciwnym kierunku.
O kurwa.



*
Dzień Dobry! Wszystkiego najlepszego z okazji Mikołajek! taki oto prezent dla Was mam :D
Liczę na to, że się cieszycie :) W tamtym tygodniu nie dodałam rozdziału, bo nie miałam czasu. ciesze się, że się do tego nie zadeklarowałam, bo mogłabym Was zawieść :) Ciekawa jestem Waszych opinii :) Czekam na komentarze, bo strasznie się za Wami stęskniłam.
Czy Wy tu jesteście?! :D
Irish Girl

PS Może z kimś się widziałam w sobotę (30.11) w Klubie Studio w Krakowie na koncercie? Jeśli tak to proszę o odzew :D

niedziela, 24 listopada 2013

12. W pogoni za marzeniami.

Powoli odzyskiwałam świadomość. Nie wiedziałam co się ze mną stało. Normalnie pomyślałabym, że obudziłam się ze snu, jednak ból głowy podpowiedział mi, że to nie w tym tkwi problem. Chciałam otworzyć oczy, ale było zbyt jasno. Czyli jest już poranek, a może nawet jeszcze później. Teraz dopiero zaczęły do mnie docierać głosy.
- Chyba zaczyna wracać do naszego świata. - nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał ten głos.
- Nie odzywaj się już lepiej, ok? - ten głos był ostrzejszy, wyraźnie podburzony całą sytuacją.
- Ale to nie moja wina! Ona z Fabianem... - chciał coś wyjaśnić pierwszy głos.
- Już to przerabialiśmy dzisiaj. Zamknij się. - powiedział już spokojniej drugi głos i poczułam, że ktoś przykłada mi do czoła zimny okład. Aż tak było ze mną źle?
I właśnie przypomniałam sobie. Wszystkie przebłyski. "Paranormal activity" u Andrzeja, Fabian w moim pokoju i zabawa w duchy. Wronka dostał opieprz od wujka, bo oberwałam od środkowego czymś po głowie. Swoją droga to ciekawe czym oberwałam. Przemogłam się o otworzyłam w końcu oczy. Ujrzałam Wronę, Ignaczaka, Zatorskiego i Drzyzgę nade mną. Przewróciłam oczami i chciałam się podnieść, ale powstrzymał mnie ból. Jęknęłam.
- Aż tak cię boli? - zapytał z troską Wrona.
- Nie widzisz gamoniu?! - krzyknął wujek, ale gdy syknęłam dodał. - Przepraszam Słoneczko. Już ci zmienię okład.
- Wronek, czym ty mnie uderzyłeś? - zapytałam cicho, a środkowy spuścił głowę. Nie chciał mi powiedzieć.
- Uderzył cię pełną butelką wody. Konkretnie "kropli Beskidu". - odpowiedział za niego Zati. Znowu przewróciłam oczami, bo przy każdym innym ruchu przeszywał mnie ból.
- Dajcie mi jakiś przeciwbólowy środek. - poprosiłam. Wrócił wujek.
- Kochanie już ci daję. - powiedział i podał mi typowo apap. Podniosłam się. - Dzisiaj odpoczywasz. - oznajmił. Teraz dopiero zauważyłam, że jestem w pokoju fizjoterapeutów.
- Mogę już iść do siebie? - zapytałam. Dziwnie się tutaj czułam.
- Odprowadzę cię. - zaoferował się Wrona.
- Nie. Nie zostawię cię z nią sam na sam. - ostro zareagował wujek. Zmierzyłam go wzrokiem. - No co? - zapytał i odprowadził mnie. Położył mnie do łóżka, zostawił na stoliku sok pomarańczowy, wodę i ciasteczka.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Masz odpoczywać. Będę zaglądał co jakiś czas. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie zdążyłam nic zrobić, bo odpłynęłam w krainę Morfeusza.

~*~

Kilka razy budziłam się, żeby załatwić podstawowe potrzeby, ale zaraz po tym znowu zasypiałam, bo ból mnie nie opuszczał, choć był coraz mniejszy. Na dobre opuściła mnie bolączka po 18:00. Otworzyłam szeroko okno żeby wpuścić powietrze do pokoju i poszłam pod prysznic. Długi, relaksujący. Podśpiewywałam sobie pod nosem. Już nigdy więcej nie będę słuchała pomysłów Fabiana. Wrony z resztą też. ta dwójka źle na mnie wpływa, ale nie wyobrażam sobie bez nich życia. tacy są przyjaciele, prawda? Wpadają na głupie pomysły, a później są tego konsekwencje? No cóż. Ubrałam się w szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Przejrzałam się w lustrze. Nie ma guza, nie jest źle. Włosy zostawiłam, żeby wyschły naturalnym sposobem. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam jednego osobnika.
- Cześć Fabian. - przywitałam się z rozgrywającym, który siedział na podłodze. - Nie masz gdzie siedzieć? - zapytałam uśmiechając się. On wstał i bez niczego przytulił mnie. Nie zważając na to, że teraz będzie cały mokry od moich włosów ścisnął mnie jeszcze mocniej. - Fabian, udusisz mnie. - poluzował uścisk, ale nadal trzymał mnie w swoich ramionach. W końcu wyszeptał jedno słowo.
- Przepraszam. - powiedział to głosem pełnym żalu. Odsunęłam się od niego.
- Za co ty mnie przepraszasz? - zapytałam. Dobrze wiedział, że nie miał za co, a ten głupek...
- No bo to przez moje głupie pomysły cały dzień dziś spałaś. Byłaś słaba. - spuścił głowę.
- Skąd wiesz, że spałam? Może czytałam książkę albo oglądałam film? - zaśmiałam się.
- Jestem tutaj już chyba siódmy raz. Kiedy byłem ostatnimi razami spałaś. - wyjaśnił. No nie powiem, ciekawe ile jeszcze osób było tutaj kiedy spałam.
- Ale Fabian nie przepraszaj mnie, ani ty, ani Wrona. Bo to był nasz wspólny pomysł. Stało się, a teraz już się dobrze czuję i jutro nie odpuszczę treningu. Będę razem z wami. - ucieszyłam się.
- Nie będziesz. - powiedział.
- Co?! - wykrzyknęłam w stronę rozgrywającego.
- Igła ci wszystko wyjaśni. Pójdę po niego. - odparł i już go nie było.
- Fabian! - krzyknęłam za nim, ale nie zareagował. Zostałam sama.

 ~*~
Gdybym dostrzegł Cie u mego boku wcześniej, wtedy czułbym, że nie jestem sam.
Siedzę w pociągu i słucham LemOn. Ruszam w pogoń za marzeniami. Do Rzeszowa. Wujek przyszedł wczoraj wieczorem i powiedział mi o "castingu" do drużyny siatkówki w Rzeszowie, o której już mi kiedyś wspominał. Załatwił u Andrei przepustkę. Odwiózł mnie na dworzec do Łodzi. Jadę na trening do DevelopRes. Jutro muszę dać z siebie wszystko, żeby dostać się do drużyny. Jeżeli mnie przyjmą to będę musiała zerwać kontrakt z reprezentacją po lidze światowej. Zaczną się wtedy treningi. Na razie muszę zatrzymać się u cioci Iwony i przygotować choć trochę do wysiłku. Jutro przesłuchania i mogę wracać do Spały. Odezwą się czy jestem dobra do ich drużyny. To, że teraz tyłek strasznie mnie boli, bo cała drużyną razem ze sztabem i trenerami skopali mi dupę na szczęście to nic. Łza pociekła po policzku. Oni we mnie wierzyli, że dostanę się do drużyny i będą mogli przychodzić na moje mecze. Za dwie godziny będę w Rzeszowie. Więc LET'S DO IT.

Potrafimy kochać i marzyć, dlatego wszyscy jesteśmy ZWYCIĘZCAMI.

*
Nie wiem czy Wam się podoba czy nie. Jeżeli liczyliście tylko i wyłącznie na siatkarzy to mówię, że to będzie zupełnie inny blog. czekam na Wasze opinie.
UWAGA! W przyszłym tygodniu nie pojawi się rozdział bo w sobotę (30.11) jadę na koncert, a w niedziele będę nadrabiać zadanie itd., więc widzimy się za dwa tygodnie 6 GRUDNIA w piątek :)
Całuję, Irish Girl

niedziela, 17 listopada 2013

11. Paranormal activity.

- Dobra, to włącz to "Paranormal activity". - powiedziałam, kiedy usadowiłam się na łóżku Andrzeja, przykryta kocem z miska popcornu na kolanach i szklanką soku pomarańczowego na stoliku obok. Niezdrowe jedzenie, oj niezdrowe. Andrea nie byłby zadowolony. Z pokoju ulotnił się wcześniej Zatorski i poszedł na karty.
- Nie niecierpliw się tak jeszcze zdążysz się trząść ze strachu. - zaśmiał się i majstrował z pendrivem przy telewizorze.
- Żebyś to ty nie musiał się chować pod kołdrą. - zaszydziłam z środkowego. Szczerze, nienawidziłam horrorów, to okropny gatunek filmowy. Zawsze jak jakiś obejrzałam później nie mogłam zasnąć przez kilka nocy, bo wydawało mi się, że coś na mnie patrzy albo się rusza i dobrze wiedziałam, że dzisiaj w nocy będę miała podobne schizy jeśli obejrzę choć fragment.
- No nareszcie. - powiedział kiedy w końcu udało mu się podłączyć do odpowiedniego wejścia. "O Jezu" pomyślałam. Przyjdzie mi się zmierzyć ze strachem, ale nie mogę okazać mojej słabości. Nie mogę pokazać Wronce, że się boję, bo mnie wyśmieje. Usiadł obok mnie i zaczął wyjadać popcorn. Odsunęłam miskę. Popatrzył na mnie z miną zbitego psa.
- Brzuch ci urośnie jak będziesz jadł tyle kalorii. - zaśmiałam się. On tylko wyciągnął rękę i sam zabrał miskę z uśmiechem.
- Przecież to tylko kukurydza, a tego nam nie zabraniają jeść. - zaśmiał się i zaczęło się. Film jak film. Horror.

~*~

- Kurwa! - krzyknęłam po raz kolejny tego wieczoru kiedy znowu coś śmignęło na ekranie z niewyjaśnionych przyczyn. Pomińmy fakt, że to dopiero trzydziesta minuta filmu, a ja znowu chowam się pod kocem. Wronek próbował mnie już kilka razy objąć ramieniem, ale za każdym razem mówiłam, że nie trzeba. Tym razem jednak nie popuścił i objął mnie a ja się w niego wtuliłam. NIGDY WIĘCEJ Z NIM HORRORÓW! Pomijam także fakt, że cały popcorn wraz z miską wylądował na podłodze gdy oglądaliśmy pierwsza scenę. Teraz do pokoju Andrzeja wpadł współlokator PeZet i mój wujek oczywiście. Wyjaśnij teraz jednemu i drugiemu, że ze sobą "nie kręcimy".
- Co tutaj się dzieje? - zapytał Paweł z uniesiona brwią.
- Ten idiota wymyślił horrory! - pokazałam palcem na Wronę, który już mnie nie obejmował. Niestety reakcja nie była taka jaką bym sobie życzyła. Po prostu oni zaczęli się ze mnie śmiać!
- Boisz się horrorów? - zapytał Paweł nadal dławiąc się śmiechem. Mój wujek zamiast mnie bronić sam prawie płakał ze śmiechu. Czułam się nieswojo, a nie jak ze swoją drużyną. Zabrałam koc i wyszłam obrażona z pokoju wracając do mojej ciemnej jedynki. Zamknęłam się na klucz i oświetliłam cały pokój. Od razu krzyknęłam. Zjechałam po drzwiach i usiadłam na podłodze uspokajając serce.
- Co się stało? - zapytał Fabian kucając obok mnie. Ledwo opanowałam łzy przerażenia. Prawie dostałam przez niego zawału, a on się pyta co się stało!
- Już nie żyjesz Drzyzga. - powiedziałam szeptem. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że ten facet potrafi mnie tak przerazić, ale nie ma co się dziwić. Co byście zrobili gdybyście zobaczyli osobę, której się nie spodziewacie w pustym pokoju, jeszcze po obejrzeniu połowy horroru. Automatycznie do moich drzwi zaczęli dobijać się siatkarze, których przed chwilą zostawiłam w pokoju Zatiego i Wronka.
- Ala co się dzieje? - zapytał mój wujek zmartwionym głosem.
- Nic, prawie zeszłam na zawał, ale już dobrze. Możecie iść! - odkrzyknęłam w stronę drzwi.
- Aluś, ale ja nie wiedziałem, że nie lubisz horrorów. - powiedział Andrzej.
- Wrona ja z tobą nawet komedii już nie będę oglądała. - odpowiedziałam środkowemu.
- Alaaa... - skomlał pod tymi drzwiami jak pies.
- Idź już! - zdenerwowałam się i aż wstałam, ale siatkarz nie miał zamiaru się już dobijać. Odetchnęłam i usiadłam na łóżku, zaprosiłam tez Fabiana i wyciągnęłam z torby puszkę coca coli. Musiałam uzupełnić cukier.
- Co się właściwie stało? Dlaczego się tak przestraszyłaś? - zapytał.
- Pomijając fakt, że jest 21:30 i ty już dawno powinieneś być w łóżku grzecznie śpiąc to tylko to, że Wrona namówił mnie na horror, a ja głupia się zgodziłam. - odparłam.
- Boisz się horrorów? - zapytał niedowierzając.
- Tak, boję się! Ty też się ze mnie pośmiej. - powiedziałam i włączyłam ESKA TV. Akurat leciała piosenka Enej "Tak smakuje życie". Lubię ten zespół. Fajnie byłoby się przejść na ich koncert.
- Ale ja nie mam zamiaru się z ciebie śmiać, bo ja tez się boję. - powiedział. Zadziwiło mnie to. - To znaczy nie samego horroru tylko nocy kiedy go obejrzę. Cały czas wydaje mi się że mnie ktoś obserwuje.
- No to witaj w klubie. - podsumowałam. Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Skoro masz tak jak ja to będzie dla ciebie ciężka ta noc, nieprawdaż? - zapytał. Czytał ze mnie jak z książki. Bałam się gasić światła i patrzeć w okno.
- No jakoś przeżyje. Najwyżej zobaczycie mnie martwą rano, a wtedy chcę mieć na nagrobku napis: "umarła ze strachu przez głupią Wronę". - zaśmiałam się, a Fabian razem ze mną. Czułam, że młody rozgrywający coś kombinuje i nie myliłam się.
- Mam pomysł. - usłyszałam z jego ust i zobaczyłam, że na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.

~*~

- A to nie będzie zbyt chamskie? - zapytałam. Fabian tylko wzruszył ramionami. - On może naprawdę dostać zawału i jeszcze Zati ucierpi.
- Nic im nie będzie. Trochę strachu im nie zaszkodzi. - przekonał mnie. - No jazda. Ubieraj to prześcieradło. - pospieszał mnie. Naszym planem było urządzenie prawdziwego paranormal activity. No może trochę przebieranego.
- Jesteś pewny, że już śpią? - wyraziłam swoją wątpliwość zanim wyszliśmy z pokoju.
- Tak. Wrona śpi kiedy tylko może, a noc to jego ulubiona pora dnia. - zapewnił. - Pamiętasz plan? Ja pierwszy. - pokiwałam głową, że pamiętam i ruszyliśmy na podbój krzyku środkowego.
Wyszliśmy na korytarz po cichu zmierzając tylko parę metrów w stronę pokoju Andrzeja i Pawła. Ubrałam prześcieradło, przez które ledwo cokolwiek widziałam. Fabian wszedł pierwszy i rozpoznał teren. Później wrócił po mnie. Weszliśmy oboje do ich pokoju. Usłyszałam że Drzyzga włączył trzymająca w napięciu muzykę. Miał położyć telefon tuż przy głowie naszego środkowego. Gdy tylko odbył się gwałtowniejszy dźwięk Fabian porwał kołdrę z ciała Wrony i sam padł na ziemię. Usłyszałam, że Andrzej się obudził wciągając gwałtownie powietrze. Fabiana nie mógł zauważyć, bo przylgnął do podłogi. Teraz chyba usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z podłogi. To muzyka robiła swoje. Teraz czas było kolejny punkt. Fabian wziął pilot z mojego telewizora i włączył go. Wrona pisnął. Chwycił pilot, który leżał obok niego i czym prędzej wyłączył telewizję. Zatorski nawet się nie obudził. Teraz czekał go szok. Wiedziałam, że przerażony prawie nie może się ruszyć. Pod prześcieradłem włączyłam latarkę i oświetliłam swoja twarz od spodu. Wyszłam zza wnęki. Usłyszałam tylko krzyk. Najpierw jeden, później drugi. A później oberwałam czymś w głowę. Upadłam na ziemię. Ktoś zaświecił światło, a później Andrzej odsłonił prześcieradło. Widząc, że to ja chciał mnie przepraszać, ale ja mu przerwałam.
- Masz za swoje. - powiedziałam cicho i zemdlałam.

*
Nie wierzę... Odzyskałam wenę! jak Wam się podoba rozdział, w którym troszeczkę zachowałam się nie fair wobec Wrony? Nie miejcie do mnie pretensji :) Czekam na komentarze i widzimy się za tydzień (prawdopodobnie w sobotę). Naprawdę ciekawią mnie Wasze opinie i każdy komentarz czytam. Bardzo mnie motywują. 
Gorąco pozdrawiam, Irish Girl

sobota, 9 listopada 2013

10. Spała, Spała wioska nie mała...

Nie mam pojęcia co się stało ze mną
Coś zamieniło światło w ciemność - Negatyw
Ostatni rok, dwa, miałem ciężko.

Słuchałam sobie Zeusa. Ten kawałek wiecznie żywy. Dziewczyna i rap, dziwne nie? Wcale nie! U nas w drużynie prawie każda słuchała rapu, hip-hopu, r'n'b. Znowu to samo. Wspominki. Każdy mecz był wyjątkowy. Wygrany, przegrany. Byłyśmy najlepsze w województwie. Zanim wyjechałam przygotowywałyśmy się do starcia z najlepszą szkolną drużyną z Podkarpacia. Wyjechałam z dnia na dzień, porzucając przyjaciół i treningi...
- Cześć! - ktoś obok mnie usiadł. Znowu się wystraszyłam. Otworzyłam oczy i ściągnęłam słuchawki. Mogłam się domyślić.
- Drzyzga. - westchnęłam. - Czy ty potrafisz się normalnie zachowywać?
- Tak, ale musiałem się podrażnić z tobą. No już taki mam charakter. Cóż. Wybaczysz? - zapytał szczerząc się.
- No dobra. - podałam mu rękę.
- To co? Buzi na zgodę?
- Drzyzga! - pisnęłam, a on się zaczął śmiać, po chwili oboje się zwijaliśmy ze śmiechu.
- Za chwilę będziemy w Spale, szykuj się. To jest dom dzikusów. Serio. - powiedział i sobie poszedł. Rzeczywiście, po chwili zobaczyłam zielony znak z napisem "Spała". Lasy, wszędzie lasy. Podjechaliśmy pod hotel CHAMPION. Przy mnie pojawił się Ignaczak.
- Najbliżej stąd na halę. - wyjaśnił. Wysiedliśmy. Ukazał mi się nowoczesny budynek. Szklane okna robiły wrażenie, ale jeszcze większe robił posąg człowieka ze zniczem olimpijskim. Nowoczesny budynek.
- No zapraszam. - powiedział Wronek chwytając mnie pod ramię, kiedy już wzięliśmy bagaże. Weszliśmy po chodach do przestronnego pomieszczenia. Ukazała nam się recepcja utrzymana w ciepłych barwach. Na środku była zielona wysepka na której można było usiąść. Na prawdę wyglądała jak wyspa, bo w środku kanapy, która była okręgiem znajdowała się palma. Ogółem to byłam pod wrażeniem.
- Ful wypas, nie? - powiedział Zati siadając na wysepce, której się przyglądałam. - Siadaj, bo zanim nam wydadzą klucze od pokoi to trochę minie. - poklepał miejsce obok siebie. Ściągnęłam plecak i torbę, usiadłam obok młodego libero.
- Co tam słychać Pawełku? - zapytałam. Uśmiechnął się.
- Humor mi wrócił. - pochwalił się. - Między innymi dzięki tobie. - dodał.
- A co ja takiego zrobiłam? - wzruszyłam ramionami. - To tylko muzyka. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Obok mnie zaraz pojawili się inni siatkarze. Kurek zajął miejsce obok mnie, a obok niego Pit, Jarosz, Bartman, a Kubiak zaczął się ryć. Zostałabym zgnieciona wolałam się usunąć. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, a Dziku mógł się w końcu rozsiąść. Podeszłam do wujka.
- Jak tam mała? Dobrze spisują się ci moi koledzy? Nie spouchwalają się? - zapytał śmiejąc się. Nie odpowiedziałam. Spoważniał. - Czyli się spouchwalają. Który, co ci zrobił i kiedy? - tym razem to ja się roześmiałam i przytuliłam wujka.
- Nic się nie stało. Nikt mi nie zrobił nic złego. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy, takie same jak moje.
- Jak dostaniemy pokoje, umawiam się z tobą na sesje, a wtedy chcę się wszystkiego dowiedzieć. - puścił mi oczko i uśmiechnął się.
- Ok, będę czekać. - puściłam mu oczko i cierpliwie czekałam.
Kiedy w końcu doczekaliśmy się kluczy do pokoi wszyscy udaliśmy się na drugie piętro, korytarz B. Zajęliśmy wszystkie pokoje w korytarzu. Moja kochana jedynka. Kolejny raz się rozgościłam. Tym razem na półtora tygodnia. Już po chwili usłyszałam gwar na korytarzu. Wystawiłam łepek przez drzwi. Piotrek z Bartkiem wybiegli z korytarza a za nimi siatkarze klaskali i gwizdali. Ktoś wepchnął mnie do mojego własnego pokoju. Mogłam się domyślić, że to któryś z nich.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam Wronka. On się tylko uśmiechnął i rozłożył się na moim łóżku.
- Obiecałaś mi sesje. - kolejny raz się wyszczerzył. Przewróciłam oczami. Zajął całe moje łóżko. - Chodź się połóż koło mnie. - powiedział i przesunął się robiąc troszkę więcej miejsca. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Czy ty widziałeś żeby terapeuta leżał z pacjentem? - zapytałam. Poddał się i znowu rozwalił się na łóżku. - Co znaczyły te gwizdy na korytarzu? - zapytałam siadając obok łóżka i opierając się o nie plecami. Andrzej usiadł na łóżku i po chwili już leżałam obok niego. Uśmiechnął się tylko, a ja znowu przewróciłam oczami.
- Bartek i Piotrek dostali łóżko małżeńskie i śmiali się z nich, że są parą. - wytłumaczył. Dziwnie tak było koło niego leżeć. Ale cóż.
- Czemu porwałeś swoją panią psycholog na kozetkę? - zapytałam śmiejąc się.
- Moją panią psycholog? - charakterystycznie poruszył brwiami.
- Źle się wyraziłam. Waszą panią psycholog. - uśmiechnęłam się.
- Bo byś wilka dostała siedząc na podłodze. - zaśmiał się, a ja wstałam z łóżka.
- Jesteś nienormalny, szalony, nieprzewidywalny, stuknięty... - wyliczałam z zamkniętymi oczami, a on podsunął sugestię.
- Przystojny?
- Też. - powiedziałam zanim ugryzłam się w język. Otworzyłam oczy, a on siedział na łóżku i uśmiechał się. - Znaczy...
- Nie wykręcaj się. - uśmiechnął się. - Jestem przystojnym dziadkiem, wiem. - roześmiał się.
-Oj Wronek, Wronek. Jesteś inny. - pokazałam mu język, a on mi został mi dłużny.
- Dobra zawijam do Olka, bo czuję, że moja noga musi być sprawna. - powiedział. Pomachał mi i wyszedł. Długo nie zostałam sama, bo przyszedł mój wujek i też rozwalił się na łóżku. Ci siatkarze. Westchnęłam.
- O czym ty chcesz w ogóle ze mną porozmawiać wujaszku?- zapytałam libero, który poprawiał poduszkę pod głową.
-Chciałbym się tylko dowiedzieć, który z tych moich kolegów myśli, że ma u ciebie szanse. - zaśmiał się. - A tak na serio to chcę wiedzieć co się dzieję, bo chyba mnie dużo ominęło. - powiedział poważnie. Usiadłam na stołeczku i opowiedziałam mu historie z Fabianem. Niestety mój wujek przyjął to nie tak jak chciałam.
- No chyba mu po prostu szczękę wybije. - aż usiadł na łóżku ze złości.
- Uspokój się. To było dziwne, ale z Fabianem wszystko sobie wyjaśniliśmy i rzekłam mu, że to jest niewykonalne. Rozumiesz? - Uśmiechnęłam się. Chyba odetchnął, bo oparł się o ścianę.
- A co z Andrzejem? - zapytał. No nie powiem wścibski był, jednak jest moim wujkiem, jedynym człowiekiem, któremu mogłam powiedzieć wszystko.
- A co by z nim miało być? Niezły jajcarz z niego, fajnie się z nim gada i tyle. A ty co myślałeś? - zapytałam podejrzliwie. Ten się tylko lekko zarumienił.
- Myślałem, że z nim kręcisz. - odpowiedział. Najpierw byłam spokojna, zaskoczona, a później wybuchnęłam śmiechem. Śmiałam się tak długo, że łzy zaczęły mi płynąć z oczu. kiedy w końcu się uspokoiłam zostałam zbesztana przez chrzestnego.
- Bardzo śmieszne, a ja się o ciebie martwię! - strzelił focha. Usiadłam obok niego i przytuliłam się.
- Oni są wszyscy dużo starsi ode mnie. Czy ty uważasz, że mogłabym tym wszystkim hotkom zabrać takie ciasteczka? - kolejny raz zaśmiałam się, tym razem wujek mi zawtórował. Rozładował napięcie i pozostawił uśmiech na twarzy. Co ja z tymi siatkarzami mam...
Jednak gdyby nie oni nadal byłabym przybita, przejmowałabym się wszystkim, a teraz? Chyba odzyskuje siły. Odzyskuję wiarę w siebie i w ludzi. Zyskałam tyle życzliwych ludzi po tym jak uciekłam z domu. Opłacało się.

~*~

Jak ja za tym tęskniłam. Padłam zmęczona na parkiet, prawie jak nieżywa. Przebiegłam z nimi całe 50 okrążeń boiska. Koszulka i dres mokre od potu, ale ta satysfakcja. Jutro zapewne będą niemiłosierne zakwasy, ale kocham to co robię. Podniosłam się z parkietu i poszłam do "wodopoju", przy którym już byli siatkarze.
- Kondycji brakuje naszej Ali. - powiedział Fabian. Pokazałam mu język.
- Fabian, ty tak nie galopuj. Jedynym, który może powiedzieć, że Ala jest jego jestem ja. Jako wujek. - oburzył się Ignaczak, a ja i tak wiedziałam, że chodzi o naszą ostatnią rozmowę. Był to dzisiejszy pierwszy i ostatni trening. W końcu pierwszy dzień w Spale. Wszyscy wyszliśmy z hali i udaliśmy się do pokoi. Wzięłam długi relaksujący prysznic. Kiedy już grzecznie układałam się w łóżku, żeby obejrzeć film albo poczytać książkę wpadł Wrona.
- Ala, chodź oglądamy horror. - powiedział rozentuzjazmowany.
- Jaki? - zapytałam. Nienawidziłam tego gatunku filmów, później zawsze strasznie się bałam w nocy spać.
- Paranormal Activity 4. Chodź, będzie fajnie. - chyba nie miałam wyjścia, bo wiedziałam, że i tak zaciągnie mnie siłą. Zawinęłam koc i poszłam za nim. Nie przypuszczałam, że tak to się skończy, ale mogłam się tego po nim spodziewać.

*
Proszę, moja próba napisania rozdziału zakończyła się tak. Sami oceńcie czy mi się udało czy nie :)
Całusy, Irish Girl

sobota, 2 listopada 2013

9. Historia "jedenastki".

Obudziłam się, bo czułam, że ktoś mnie obserwuje. Podniosłam się i rozejrzałam w półmroku. Odskoczyłam gwałtownie. Z ciemności wynurzyła się postać. O mało zawału nie dostałam, kiedy jednak zaświecił światło odetchnęłam z ulgą.
- Fabian! Prawie na zawał zeszłam. - oddychałam ciężko. Czemu on tu był i patrzył jak śpię?
- Nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział szczerze i usiadł obok mnie na łóżku. Westchnęłam. Popatrzyłam na godzinę. 2:30, no pięknie.
- Długo tu siedzisz? - zapytałam.
- Słodko wyglądasz jak mówisz przez sen. - powiedział, oblałam się rumieńcem. - Jak się rumienisz wyglądasz jeszcze bardziej słodko.
- Fabian. - powiedziałam i popatrzyłam na rozgrywającego.
- Przepraszam. Przyszedłem... - zaciął się. - Sam nie wiem po co... Nie wiem co ci mam powiedzieć. Przecież nie będę cię zanudzał. - popatrzył mi w oczy.
- Nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz. Możemy po prostu posiedzieć. - rzekłam. Pokiwał głową. Siedzieliśmy w ciszy patrząc się przed siebie. Nie wiedziałam o co chodzi i kto go zranił, ale bardzo szkoda było mi tego chłopaka. Na prawdę był miły, uprzejmy i uroczy. Jak można ranić taką osobę? Trzeba nie mieć serca.
- Wiesz... - szepnął. Popatrzyłam na niego, a on nadal wpatrywał się w okno i uśpione miasto za nim. Nie poganiałam go. - Miała na imię Daria. Poznałem ją jeszcze w Częstochowie. Często widziałem ją na meczach. Pewnego razu odważyła się podejść i nieśmiało poprosiła o autograf. Zapytałem o jej imię i strzeliłem z dedykacją. Na kolejnych meczach także podchodziła po autograf, gratulowała wygranych, pocieszała po przegranych. Nie zachowywała się jak hotka. Ona tylko szukała powodu żeby porozmawiać. Z biegiem czasu zaczęła mi się podobać. Jej uśmiech, oczy. Pewnego razu napisałem zamiast autografu dwa słowa. "Umówimy się?" Nawet wtedy na niego nie spojrzała. Podsunąłem jej myśl. "Prosto napisałem? Jak nie to poprawie" powiedziałem i dopisałem. "Kawa, jutro, 14:00, Magnolia". Rzuciłem tylko "Do zobaczenia". Następnego dnia czekałem w 'Magnolii'. Przyszła. Ucieszyłem się. Wtedy poznawałem ją bliżej. Spotykaliśmy się miesiąc i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Kiedy przeniosłem się do Warszawy to ona razem ze mną. Dobrze nam się układało. Tak przynajmniej myślałem. - ukrył twarz w dłoniach. Nie chciałam mu przerywać. - Któregoś dnia wróciłem wcześniej z treningu. Nakryłem ją. Zdradzała mnie od miesiąca. - popatrzył mi w oczy i dodał. - Z moim najlepszym przyjacielem. - Widziałam łzy w jego oczach. Chwyciłam go za rękę. Uśmiechnął się lekko. - To wtedy zdecydowałem, ze kolejny sezon spędzę w Rzeszowie. Minęły już ponad dwa miesiące, a ja nadal widzę ją i Kajtka w naszym łóżku. I to jej : "To nie tak jak myślisz, kochanie". Załamałem się. Chciałem się upić, ale zamiast tego postanowiłem się wyżyć na treningach. Ostatnich treningach. Teraz nie za bardzo mogę się skupić poza treningami i meczami. Cały czas o niej myślę i o tym co ja jej takiego zrobiłem, że mnie zdradziła. Z Przyjacielem z podwórka. I dlaczego on mi to zrobił? Wiedział jak bardzo ją kochałem. - skończył. Przytuliłam go jak przyjaciółka. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Został zraniony, podwójnie. Stracić dziewczynę i przyjaciela jednocześnie. Okropne uczucie.
- Nie była ciebie warta Fabian. - powiedziałam wciąż przytulając go. - Nie zasługiwała na takiego faceta jak ty. - poczułam, że po policzku spływa mi łza. Jego historia nie przypominała w prawie niczym mojej, ale oboje straciliśmy przyjaciół. Usiadłam na dawnym miejscu. Przyglądał mi się.
- Ciebie też coś gryzie. - stwierdził. - Opowiedz, będzie lżej. - przekonał mnie. Opowiedziałam mu całą sytuację. O moim tacie, matce i jej kochankach, o przyjaciołach i chłopaku którego zostawiłam w Krakowie. O mojej samotności i o bezradności w sprawie siatkówki. Wysłuchał mnie. Nie przerywał. Był dobrym słuchaczem.
- Ty nadal robisz to co kochasz, a ja? Nie mogę. - powiedziałam, a kolejna łza wyrwała się spod mojej powieki.
- Płacz. To pomoże. - przytulił mnie do siebie. Niby już dawno się z tym pogodziłam, ale nadal mnie to raniło. Nadal bolało w środku, że nie mogę zaserwować, zaatakować, przyjąć, zablokować. Bolało, cholernie bolało. Kiedy już brakło łez Fabian się odezwał.
- Dziękuje, że mnie wysłuchałaś. Zrzuciłem ten bagaż. Może łatwiej będzie mi zapomnieć. - szepnął w moje włosy. Popatrzyłam w jego oczy, nadal wtulona.
- Ja też dziękuję. - powiedziałam. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. To stało się tak nagle. Poczułam jego ciepłe wargi na moich. To był krótki, ale pełen czułości pocałunek.
- Fabian... - szepnęłam.
- Przepraszam. - powiedział i wypuścił mnie z objęć. - Będę się już zbierał. - powiedział i już wychodził. Spojrzałam na łóżko.
- Fabian! - zawołałam. Wrócił i popatrzył na mnie wyczekująco. - Zostawiłeś telefon. - szepnęłam, speszona całą sytuacją. Odebrał swój sprzęt.
- Dzięki. Dobranoc. - pożegnał się i szybko wyszedł.
Co to miało być? Położyłam się na plecach gapiąc się w sufit. Czy dałam mu jakieś cholerne znaki, że coś do niego czuję? Nic do niego nie czuje prócz tego, że go lubię. Będę musiała to z nim wyjaśnić. Nie mogę tego tak zostawić. Biłam się z myślami. Nie mogłam z nim być, nie chciałam. Szukałam przyjaciela, nie chłopaka. Spojrzałam na komórkę. 3:50! Cholera, a o siódmej pobudka. Nie dam rady zasnąć dopóki z nim nie pogadam. Wyskoczyłam z pokoju i zapukałam do drzwi Fabiana i Wrony. Otworzył mi ten, którego szukałam. Czyżby też nie mógł spać?
- Ala? - zapytał zdziwiony.
- Chodź na chwilkę. Nie budźmy Wronka. - powiedziałam i pociągnęłam go na korytarz.
- Wiem Ala, przepraszam. Nie wiem co mnie podkusiło... - zaczął mówi, ale mu przerwałam.
- Fabian, nie chcę ci robić wyrzutów. - uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że dostrzegł to w półmroku.
- To o co chodzi? - zapytał.
- Chciałabym, żebyśmy o tym zapomnieli. - powiedziałam.
- Nie wiem czy chcę. - szepnął. Serce zaczęło mi bić szybciej. Że co?!
- Nie żartuj. - żachnęłam się. - To tylko zmęczenie i tak dalej, prawda? - zapytałam z nadzieją.
- Jesteś ekstra laską nie tylko mi się podobasz. - powiedział, a mnie zamurowało. Stałam pod ścianą patrząc na niego ze zdziwieniem. - Nie miej takiej miny i zamknij buzię. - uśmiechnął się i podniósł mój podbródek do góry.
- Fabian, to nie miałoby najmniejszego sensu. - powiedziałam. Miałam sucho w gardle.
- Zapomnę o tym, nie martw się. Nikt się nie dowie. - powiedział i przybliżył się do mnie tak, że przyparł mnie do ściany. - Ale pamiętaj, że jestem jako jeden z nielicznych wolny. - roześmiał mi się prosto do ucha. Odetchnęłam i sama się uśmiechnęłam.
- Jesteś nieobliczalny. - traciłam go w ramię i weszłam do pokoju.
- Ał! - usłyszałam na korytarzu. Położyłam się z zamiarem zapadnięcia w krainę Morfeusza. Zanim jednak to uczyniłam jedno pytanie zostało mi w głowie. Serio jestem super laską?

~*~

- Wstawaj księżniczko. - usłyszałam w uchu.
- Jeszcze chwila, mamo. - wybełkotałam do poduszki. Usłyszałam śmiechy.
- Widzisz Wrona, jesteś tak stary, że bierze cię za swoją mamę. - usłyszałam głos Fabiana. Otworzyłam oczy. Wrona stał nade mną, a Fabian obok niego. Kiedy zobaczył, że na niego patrzę puścił mi oko. Usiadłam na łóżku.
- Co wy tu robicie? - zapytałam zaspana.
- Śniadanie za pięć minut. Ogarnij się. Czekamy przy windzie. - oznajmił Wrona i wyszedł. Szybko poranna toaleta (bez makijażu), włosy związane w niedbałego kucyka, ubrana w dresowe spodnie, koszulkę z napisem "I <3 volleyball" i adidasy poszłam na śniadanie z wielkoludami. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku. Długo nie musieliśmy czekać, aż ktoś się przysiądzie. Tym razem padło na Piotrka.
- Siemano, jak tam? Nadal mam w głowie tą piosenkę "To my Polacy". - powiedział kładąc talerz z górą jedzenia.
- Spoko. - powiedzieli chłopcy.
- Spodobała ci się pioseneczka. Alusia wie co wybrać, żeby się kolegom podobało. - uśmiechnęłam się.
- Oj wiesz, wiesz. - powiedział Drzyzga. popatrzyłam mu w oczy i zarumieniłam się, a ten się jeszcze bardziej wyszczerzył. Co on sobie myśli?
- Mam więcej piosenek... - powiedziałam z głową zwróconą w stronę naleśników znajdujących się na moim talerzu.
- Co tu się dzieje? - zapytał Wronek i popatrzył to na mnie to na Fabiana.
- Ala jest niezwykłą panią psycholog. - wyjaśnił Fabian. Odetchnęłam.
- Ej! To ja miałem mieć pierwszą sesję z tobą. - wypomniał Andrzej. Wzruszyłam ramionami.
- Wy się tu umawiacie. Wszystko powiem Andrei, bo do Pita to już nic nie dotrze. - zabuczał się. - Od kiedy jesteś panią psycholog? - zapytał mnie.
- Od wczoraj. Przecież trener wam mówił. - wytłumaczyłam. A on zamyślił się.
- No mi nie powiedział i Kurek też nie, ja mu dam. To, że nie było mnie na końcówce treningu to nie moja wina. - powiedział.
- Oj Pit, nic nie przegapiłeś. - poklepałam go po ramieniu, a pod stolikiem poczułam nogi kogoś. - Sorki. - powiedziałam. Uśmiechnął się.
- Nie szkodzi. - odparł Fabian i jeszcze bardziej się wyszczerzył widząc mój rumieniec. Przecież nigdy się nie peszyłam! Cholera jasna nie wytrzymam z nim.
- Dobra ja już skończyłam. Zawijam do pokoju pakować się. - powiedziałam i poszłam do pokoju. Dzisiaj zmierzamy do Spały przygotować się, a 19 czerwca rano mamy wylot do Francji. Nie mam pojęcia jak wytrzymam z tym rozgrywającym. Jeśli nadal będzie się tak zachowywał to siatkarze zaczną coś podejrzewać. Miał zapomnieć. Nigdy nie wierzyć rozgrywającym - zakodowane. Wrzucałam moje rzeczy do torby i plecaka. Ostatnia wylądowała tam kosmetyczka. Wyjazd o 8:30, więc do Spały powinniśmy dotrzeć około 10:00. Daleko nie było. Kiedy wszyscy się zebrali w autokarze usiadłam sobie na przodzie autokaru, bez żadnego giganta. Przed wyjazdem fizjoterapeuta Bielecki dał mi cały zestaw dresów dla mnie i musiałam upchnąć jeszcze bardziej w walizce, ale od razu ubrałam bluzę reprezentacyjną. Musze powiedzieć, że była troszeczkę za duża, ale to dobrze. Będzie się fajnie biegało w niej. Założyłam słuchawki na uszy i zamknęłam oczy zatapiając się w myślach.

*
 UWAGA! PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE!
Cześć. Kolejny rozdział. Dziewiąty. Przyrzekłam sobie, że będę dodawała rozdziały raz na tydzień. Było mi łatwo. Bo miałam je napisane od lipca. Musze się Wam do czegoś przyznać...
Kiedy zaczęłam publikować rozdziały miałam napisany prolog + 9 rozdziałów i 10 zaczęty. Wszystko to co jest opublikowane na tym blogu napisałam w ok. 2 tygodnie... w LIPCU.
Niestety, przez sprawy rodzinne moja wena została zablokowana i od 30 lipca nie napisałam dużo, najwyżej kilka zdań.
Kiedy zakładałam tego bloga miałam na względzie Was, liczyłam też na to, że odblokuje się twórczo, ale nadszedł ten dzień kiedy skończyły się moje "zapasy" skończonych rozdziałów, czyli dziś.
Już nie mam kolejnych przygód Ali skończonych, nie mam weny...
Przepraszam Was. Postaram się napisać coś na 9.11, ale nic nie obiecuję, bo nigdy nic nie wiadomo.
Jeżeli nic nie napisze do przyszłej soboty to zawieszę bloga.
Pozdrawiam, Irish Girl.

sobota, 26 października 2013

8. Łódź.

Znowu wylądowałam w pokoju Kubiaka. Zakwaterowaliśmy się niedaleko Atlas Areny. nie było już żadnych wygłupów tylko grobowa cisza. Cisza przerywana tylko dźwiękami telewizora z pokoju Gumy. Wytłumaczyliśmy wszystko szczegółowo Zibiemu co się stało. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Monika zerwała z Michałem przez telefon. Przeze mnie. Wytknęła mu, że kwiaty jej wysyła z tym "zasranym" kocham cię, a w Warszawie ma inną laskę, z którą jest jak na zdjęciach widać szczęśliwy. Tłumaczył jej, że jestem tylko przyjaciółką. Nie uwierzyła mu. Teraz siedzieliśmy we trójkę główkując. Po piętnastu minutach wpadł mój wujek ze świetnym dowcipem, kiedy zorientował się, że żadne z nas się nie śmieje poszedł do siebie marudząc, że trening za pół godziny. Nie mogłam już tego wytrzymać.
- Nie musicie się przygotować do treningu? - zapytałam. Zibi zaprzeczył, a Kubiak zerwał się do łazienki ze słowem "prysznic". Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na siebie. Każde zapewne biło się z myślami. Zerknęłam na szafkę nocną Michała. Zegarek wskazywał 15.00. Nie godzina przykuła moją uwagę, ale telefon. Po cichu podeszłam i zabrałam jego sprzęt.
- Co ty... - Bartman chciał pokrzyżować moje plany. Uciszyłam go gestem. Przepisałam numer Moniki na swój telefon, a komórkę Kubiaka odstawiłam na miejsce. Podeszłam do Zbyszka i szepnęłam mu na ucho. - Ciii... To dla jego dobra. - i wyszłam na korytarz. Szybko wykręciłam numer wybranki naszego przyjmującego.
- Halo. -usłyszałam po dwóch sygnałach.
- Monika?
- Tak, to ja. O co chodzi? I z kim rozmawiam? - zapytała. Przecież nie powiem jej, że jestem domniemaną kochanką jej chłopaka.
- Przyjdź dzisiaj do Atlas Areny o 15:30. To bardzo ważne. Będe na ciebie czekać przy wejściu. - powiedziałam i rozłączyłam się.

~*~

Kubiaka nie powiadomiłam o moim planie. Poprosiłam tylko Zbyszka, żeby na trening koniecznie zabrał torebeczkę od jubilera. Jakoś wywinęłam się z rozgrzewki chłopaków mówiąc, że mam coś pilnego. Oni już się rozciągali i zaraz mieli zacząć biegać, a ja czekałam pod wejściem. 15:35. Monika się spóźnia, a może w ogóle nie przyjdzie. Po chwili zobaczyłam postać zbliżającą się w stronę hali. Troche niższa ode mnie brunetka właśnie rozmawiała z ochroniarzem, który nie chciał jej wpuścić. Wkroczyłam do akcji.
- Proszę ją wpuścić. Ta pani jest ze mną. - powiedziałam do ochroniarza i pokazałam u plakietkę. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na sale bez słowa. Przyglądała mi się. Miałam nadzieję, że mnie nie pozna, bo miałam włosy spięte w wysokiego koka. Po chwili ona stanęła.
- To ty! - krzyknęła oskarżycielsko.
- Proszę, nie osądzaj mnie. - powiedziałam, a jej twarz pałała gniewem.
- Ty puszczalska dziwko! Zaciągnęłaś mojego faceta do łóżka, umawiałaś się z nim, a teraz miałaś czelność zaprosić mnie do hali? Jesteś bezczelna i jeszcze bardzo młoda! Nie wiem jak można tak zrobić. - chciała już wybiec. Widziałam jej łzy w oczach. Sama je miałam, bo tak mnie zraniła słowami, ale musiałam pomóc Michałowi.
- Monika! - krzyknęłam i chwyciłam jej rękę. Popatrzyła mi w oczy. - Daj sobie wyjaśnić. - powiedziałam spokojnie. Stanęła przede mną. Nadal trzymałam jej rękę, bałam się, że mi ucieknie.
- Dlaczego to zrobiliście? Dlaczego tak mnie zraniliście? - zapytała patrząc w moje oczy. Kiedy widziałam, że łza spływa jej po policzku.
- Właśnie teraz ty ranisz Michała i siebie. Proszę, porozmawiajmy. - zaczęła kręcić głową i próbowała mi się wyrwać. - Myślisz, że dzwoniłabym do ciebie, żeby patrzeć na twoje łzy? - popatrzyła mi w oczy. - Nie jestem sadystką. - uspokoiła się.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Chce, żebyś najpierw mnie wysłuchała, a później Michała. - powiedziałam, a po sekundzie dodałam. - Proszę. - Patrzyła mi w oczy, ale widziałam, że biła się z myślami.
- Dobrze. - rzekła. Usiadłyśmy na ławce i opowiedziałam jej wszystko, ze szczegółami. A później o tym artykule w internecie, a także o tym jak Michał chciał, żebym mu pomogła w pogodzeniu się po kłótni. O tym, że bał się o ich związek.
- Jestem tylko jego przyjaciółką, nikim więcej. - powiedziałam w jej oczy. Kolejne łzy spływały o jej policzkach, na moich też można było dostrzec ich ślad.
- Wierze ci. - powiedziała co bardzo mnie zaskoczyło. Chwyciłam jej rękę i znowu się popłakałyśmy, a później Monika się zaśmiała.
- Co jest? - zapytałam.
- Dziwnie to musi wyglądać, jak dwie baby siedzą i beczą. - i ponownie obie się roześmiałyśmy. Po chwili znowu byłyśmy poważne.
- Chodź, ktoś musi cię zobaczyć. - pociągnęłam ją za rękę.
Kiedy zbliżałyśmy się do drzwi usłyszałam, że chłopaki odbijają piłkę. Świetnie, jeszcze dzisiaj wyleją mnie z roboty, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Podbiegł do mnie mój wujek.
- Gdzieś ty była? Co ty sobie wyobrażasz? Jest już pół godziny treningu! Andrea strasznie się wkurzył! Co ty sobie myślałaś znikając? - i wtedy zauważył Monikę. Lekki zdziwko wkradło się na jego twarz. - Cześć Monika. Co ty tu robisz? - nie zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie, bo z parkietu rozległ się krzyk Kubiaka:
- Monia! - szybko do nas podbiegł. Ona się nie odezwała tylko z miną poker face patrzyła na niego. - Monia to wszystko nie tak, ja ci to wyjaśnię. - przyłożyła mu palec do ust. Była cisza.
- Idź powiedz, żeby nie przerywali treningu, że Michał zaraz wróci. - powiedziałam do Ignaczaka, on podbiegł do trenera, a ja do Zbyszka.
- O co chodzi? - zapytał widząc mnie.
- Gdzie masz torebeczkę od jubilera? - zapytałam.
- W szatni.
- To leć szybko, ja zagadam Andreę. - powiedziałam, a jego już nie było. Wytłumaczyłam trenerowi moją nieobecność i sytuacje Kubiaka, powiedział, że później porozmawiamy. No tak, koniec mojej kariery. W tym czasie Zbyszek wrócił z małą torebką. - Dzięki. - szepnęłam i podeszłam do pary, która sobie właśnie całą sytuacje wyjaśniała. Nietakt przerywać, ale...
- Nie dziwie się, że jest twoją przyjaciółką, też ją polubiłam... - usłyszałam głos Moni, kiedy byłam blisko. Michał usłyszał moje kroki i odwrócił się z nikłym uśmiechem.
- Poznajcie się oficjalnie. Monia, Ala. Ala, Monia. - podałyśmy sobie ręce.
- Michał, zapomniałeś. - powiedziałam i podałam mu torebeczkę. - Już się zmywam. - i odeszłam. Przed oczami miałam tylko moją rozmowę z Andreą. Czułam, że nie mam już pracy, ani dachu nad głową...

~*~

Trening skończył się. Za niedługo moja chwila prawdy. Ale najważniejsze, że Michał i Monia się pogodzili. Już nie liczy się czy wylecę czy nie. Potrafię poświęcić moje dobro za przyjaciół. Nigdy nie przypuszczałam, że przeżyję taką historię, że poznam kolegów mojego wujka, a jednocześnie moich idoli. Teraz tylko podeszłam do Anastasi'ego.
- Coach. I know it was wrong, but friends are the most important in my life. I'm sorry, Coach. - opuściłam głowe po moim wytłumaczeniu. Trener zaczął mówić coś po włosku. Nic nie rozumiałam, a mówił bardzo szybko.
- Ja przetłumaczę. - powiedział mój wujek pojawiając się ni z tego ni z owego. - On mówi, że dla niego liczy się lojalność wobec osób, z którymi się współpracuje. - wyjaśnił słowa trenera. Zaczęłam się czerwienić ze wstydu i z bezradności, a moja głowa jeszcze niżej się znalazła. Trener nadal coś mówił. - Mówi, że zaimponowałaś mu swoim charakterem, że postanowiłaś tyle zrobić dla przyjaciół. Mogłaś stracić nawet tak dobrą pracę jak ta. - kontynuował.
- Look at me. - zwrócił się do mnie Andrea. - I think you're the best friend ever and I'm glad you're help Kubiak and his girlfriend. You can be ballsgiver and team psychologist. I'll be happy. - To co usłyszałam zdziwiło mnie bardzo. Tylko jak ja bym miała być psychologiem. Nie mam kwalifikacji.
- But I'm not a psychologist. - zaparłam się. Trener uśmiechnął się.
- I'm not thinking about "real psychologist". Can you talking with them when they have problems? - zapytał. Pokiwałam głową bez zastanowienia. Jak mogłabym nie pomóc swoim idolom?
- Yes, I can. - powiedziałam, a Andrea się uśmiechnął. - Coach, I'm sorry. - kolejny raz przeprosiłam, a on machnął ręką i oddalił się do reszty drużyny. Zostałam z wujkiem, który stał tak samo zdziwiony jak ja. - Nie wierzę. - powiedziałam do niego, a on uściskał mnie.
- Wiesz Ala, już myślałem, że cie wyleje. - powiedział szczerze.
- Ja też. - odetchnęłam z ulgą. Po sekundzie rozległo się wołanie i wybuch radości. - Ocho. - zdążyłam powiedzieć, bo ktoś mnie wziął na ręce i zaczął kręcić.
- Nasza pani psycholog! - krzyczał. Poznałam ten wesoły głos. Roześmiałam się.
- Wrona, puść mnie, bo nabawisz się kontuzji! - krzyknęłam. Grzecznie położył mnie na parkiecie.
- Ale mam pierwszy sesje u ciebie. - puścił mi oczko.
- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się, a teraz zwróciłam do reszty. - Coś was trapi, coś was męczy i dręczy zapraszam do mnie. Chyba odróżnicie mnie od reszty. Żebyście do odpowiedniego Ignaczaka przyszli. - pojedyncze osoby się zaśmiały, a reszta się uśmiechnęła. - Nie będę nic wyciagać na siłę. Jak potrzebujecie ramienia do wypłakania, czy tylko posiedzenia w ciszy to chyba moja nowa funkcja. - uśmiechnęłam się i odwróciłam do wyjścia.
- Zamawiam ciebie jako pierwszy. - pojawił się obok mnie Fabian. Zaskoczona spojrzałam na jego przesiloną bólem twarz. Kiwnęłam na zgodę głową. - Dziękuję.
- Idźcie do szatni, zaczekam w autokarze. - powiedziałam. Zajęłam miejsce na tyle autokaru. Po chwili pojawili się siatkarze. W spokoju i bez zgrzytów dojechaliśmy do hotelu. Tym razem zajęliśmy czwarte piętro. Pokój numer 401 należał do mnie. Jedynka, kolejny raz. Miałam tym razem tylko z jednej strony sąsiadów. Wronke i Fabiana. Chłopaki odsapnęli po treningu i trzeba było się zebrać na mecz. Postanowiłam poszukać mojego wujka, bo on w końcu miał zająć miejscówke obok mnie. Wpadłam do pokoju 404.
- Czeeeść psycholożko. - przywitał się Bartman, który paradował bez koszulki w samych spodenkach reprezentacyjnych.
- Eee... sorry. - zasłoniłam teatralnie oczy. Już po sekndzie poczułam jego dłoń odsłaniającą widok na świat.
- Zachowujmy sie jak dorośli. - błysnął zębami. - Popatrz na najlepszą klate w reprezentacji.
- Pff! Bartman - Narcyz. - podsumowałam i już miałam wychodzić, kiedy się odwróciłam. - Gdzie mieszka mój kochany wujek? - zapytałam atakującego.
- A co będę miał za informację?
- Kopa w dupe na szczęście. - pokazałam mu język. - To gdzie go znajdę?
- Pokój 409. - odparł ubierając koszulke z numerkiem 9. Wyszłam już na korytarz, a ten mnie dogonił. - Kopa proszę. - odwrócił się tyłem. Podniosłam wysoko nogę i lekko kopnęłam.
- Powodzenia Batman! - krzyknęłam w jego stronę gdy już sie oddalałam i usłyszałam tylko ciche "Małpa".

~*~

Spojrzałam w stronę Kubiaka, którego przytulała Monika. No cóż jak się ma miłość swojego życia u boku może łatwiej znosi się porażki? Tak, kolejny raz przegraliśmy z Brazylią. Widziałam jak siedzą teraz na tym parkiecie, a Atlas Arena pustoszeje. Nie miałam serca tak na nich patrzeć. Podeszłam do "stołeczków" dla sztabu. Kolejny raz byłam w strefie VIP razem z Jaroszem i wujkiem. Na krzesełkach siedział Wrona i Mozdżonek. Usiadłam obok niższego środkowego. Ciszę przerwał Andrzej.
- Moge mieć do ciebie prośbę? - popatrzył smutnymi oczami. Kiwnęłam głową. - Przytulisz mnie? - Co miałam zrobić? Przytuliłam, bo wiedziałam, że są załamani. Nie tak wyobrażali sobie początek Ligi Światowej 2013. Dwie przegrane z Brazylią nie są łatwe do przetrawienia. Wtulił się we mnie jakbym to ja była wyższa od niego. Nie był dzisiaj na boisku, ale to jednak drużyna. Każdy to przeżywa. W końcu się oderwał. - Dzięki. - szepnął.
- Nie ma za co Wronek. - uśmiechnął się na to zdrobnienie. Podeszłam do reszty drużyny na parkiecie i zaczęłam się z nimi rozciągać (tym razem miałam dres). Powitali mnie z niemrawym uśmiechem. Że w ogóle wiedzieli po tym spotkaniu jak unieść kąciki ust do góry. Byłam z nich dumna. Cisza w autokarze po meczu tylko pogarszała ich stan. Zatopieni w myślach. Nie dałam tak rady. Miałam ich podnosić na duchu? No to dawaj.
- Wujek, masz bomboxa? - zapytałam.
- Nikt nie będzie chciał niczego słuchać. - powiedział.
- Już moja w tym głowa. - odparłam i uśmiechnęłam się. Podał mi sprzęt. Rozłożyłam się na tyłach. Nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby wziąć akurat tę płytę. Było na niej coś odpowiedniego. Chwila i z głośników poleciała muzyka.

Głos kraju mataczy - to my Polacy
Głos kraju bez pracy - to my Polacy
Tu żyjąc walczysz - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy
Bez wódki grymasy - to my Polacy
Stale bez kasy - to my Polacy
Wieczne cwaniaki - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy 

Chodziłam po całym autokarze i ściągałam słuchawki z uszu siatkarzy. Słyszałam przekleństwa od niektórych, ale miałam swój plan.
- TO MY POLACY! - krzyknęłam. Chyba się ożywili, bo później niektórzy zaczęli ze mną śpiewać.

Teraz powtarzajcie dzieci to dla Was nowy wierszyk
Żaden madafaka nie podskoczy do Polaka !

Atmosfera się polepszyła się diametralnie i po całym autokarze rozniosła się piosenka 52 Dębiec. Choćby nie znali słów wszyscy krzyczeli "To my Polacy"! Nawet Pit się dołączył. Dobra zaczęłam wierzyć, że nie jest cichy.
Czas na zmianę repertuaru. Dobrze, że miałam tu tylko żywiołowe kawałki. Po sekundzie już cały autokar śpiewał. Byłam z siebie dumna, że poprawiłam choć trochę ich humory. Wchodząc do holu hotelowego Kubiak z Bartmanem nadal śpiewali po nosem.
Boli mnie głowa i nie mogę spać...
Uśmiechnęłam się na ten widok. Ujrzałam też smutnego Fabiana. Podeszłam do niego. Próbował się uśmiechnąć kiedy mnie zobaczył, ale mu to nie wyszło.
- Jak chcesz to przyjdź, ale pewnie jesteś zmęczony. - Było już grubo po północy.
- Będę ci tylko przeszkadzał. - szepnął. Zrobiło mi się go szkoda.
- Przecież dobrze wiesz, że nie. - powiedziałam - 401, wbijaj kiedy chcesz. - poszłam do swojego pokoju, a on do swojego. Szybki prysznic, a później wrzuciłam na siebie hawajki i białą bokserkę. Czekając, aż się pojawi. Zasnęłam.


*
Dobra wiadomość? Jest rozdział. Zła wiadomość? Zaczynam odczuwać braki weny i motywacji do pisania...
Irish Girl

sobota, 19 października 2013

7. Doradca.

Usłyszałam budzik. Miałam ochotę rzucić nim w ścianę, ale powstrzymałam się wiedząc, że to mój telefon. Podniosłam się. Świadomość, że jest dopiero szósta przygnębia. Poszłam do łazienki i po szybkiej porannej toalecie wróciłam na łóżko. Spojrzałam na mój plecak. Mało w nim rzeczy. Postawiłam na wczorajsze rurki, bokserkę i bluzę zapinaną na zamek. Włosów nie wiązałam, bo "w rozpuszczonych mi lepiej". Pomalowałam rzęsy. Stwierdziłam, że trzeba się spakować. Gdy już wszystko wrzuciłam do plecaka, zapięłam go porządnie, aby nic nie wypadło. Na nogi założyłam trampki. Wypadałoby wpaść do domu po jakieś rzeczy. I zrobić pranie. Śniadanie od 6:30, o 7:30 chłopaki mają rozruch w parku do 8:30, a o 9:30 wyjeżdżamy spod hotelu w stronę Łodzi. Może zdążę obskoczyć mieszkanie po jakiś większy zapas ciuchów. No nie tak, żebym od razu brała walizkę, ale torba sportowa leży pod łóżkiem. Wyskoczyłam z pokoju i poszłam do restauracji. Tak jak się spodziewałam trenerzy już siedzieli przy stoliku. Podeszłam i zapytałam czy mogłabym się urwać z rozruchu, bo potrzebuję większej ilości ubrań. Oboje przyjęli moją propozycje pozytywnie. Więc mam niecałe dwie godziny na obrócenie tam i z powrotem. Wystarczy mi godzina. Matki nie powinno być. Nie będę miała nieprzyjemności. W soboty o tej porze robi zakupy. Poprosiłam w okienku o jajecznicę bez ostrych dodatków i usiadłam przy stoliku, tym samym co wczoraj. Siedziałam samotnie dopóki nie dosiadł się do mnie Fabian.
- Cześć. - uśmiechnęłam się do niego. - Nie możesz spać?
- Jakoś tak nie bardzo mogłem tej nocy spać. - powiedział i próbował się uśmiechnąć, ale wyszedł z tego tylko jakiś grymas. Widziałam, że go coś gryzie. Nie chciałam go wypytywać. Wiedziałam, że wtedy ludzie jeszcze bardziej się zamykają w sobie.
- Odegracie się jutro na tych Brazylijczykach. - próbowałam odciągnąć go od złych myśli i chyba się udało, bo się uśmiechnął.
- To prawda, że kręcisz z Rezende? - zapytał, a mnie zatkało. Nie no szczyt bezczelności. Ciekawe który takie plotki opowiadał na mój temat.
- Nie! - gwałtownie zaprzeczyłam. - Kto ci nagadał takich głupot? - syknęłam wściekła.
- Sam zainteresowany rozpowiada, że jesteś super, hot laską, co się zgadza. - zarumieniłam się. - Ale mówi też, że się z nim umawiasz i jesteście na dobrej drodze do bycia parą. - widząc moją mine Drzyzga się roześmiał.
- Siemanko. - To Zbyszek z Michałem pojawili się przy naszym stoliku i się dosiedli.
- O czym gadacie? - zapytał Kubiak.
- O Ali i Rezende. - Powiedział Fabian. - Taka szczęśliwa para.
- Zajebie skurwiela. - syknęłam, a panowie się oburzyli, że przeklinam. No trochę niestosowne, ale we mnie aż się gotowało.
- A tak à propos to w sieci jest sporo waszych zdjęć. Co prawda tylko dwa ujęcia, ale obiegły już chyba cały siatkarski świat. - powiedział ZB9 kolejny raz gryząc bułkę.
- Zostałaś okrzyknięta nową, cytuję, "królową brazylijskiego rozgrywającego". - powiadomił mnie Kubiak.
- Zabiję, zakopie, odkopie, wykastruje, jeszcze raz zabije i zakopie. - powiedziałam wściekle i włożyłam widelec do jajecznicy. Nie będę już tego jadła. Odstawiłam do okienka.
- Gdzie idziesz? - zapytał Fabian.
- Ochłonąć. - odparłam. - Aaa... I nie będzie mnie na rozruchu. Później wam wytłumaczę. -Wskoczyłam do pokoju po klucze do mieszkania i telefon i wyszłam z hotelu kierując się w stronę mojego byłego domu.
~*~
Obyło się bez zgrzytów. Tak jak sądziłam matki nie było w domu. Szybko spakowałam się i wyszłam zostawiając opustoszałe i znajome mieszkanie. Nie mogłam uwierzyć, że dokładnie przedwczoraj stąd uciekałam i tak ucieczka się udała. Byłabym w hotelu dużo wcześniej, ale potrzeba zakupów zaciągnęła mnie do pobliskiego centrum handlowego. Kupiłam sobie kolejną bluzę i sweterek. Kiedy wróciłam do hotelu była dokładnie 8:45, więc chłopcy prawdopodobnie byli na drugim śniadaniu, albo w swoich pokojach. Wrzuciłam torbę z ciuchami i ponownie zamknęłam pokój kierując się do sąsiadów obok. Zapukałam i usłyszałam "proszę" zza drzwi. Trzeba powiedzieć, że pokoje 'dwójki' były zdecydowanie większe. Kiedy przeszłam przez korytarzyk weszłam do części głównej. Dwa duże łóżka, dwie szafki nocne, telewizor, stolik, dwa krzesła i mnóstwo przestrzeni między nimi. Cały wygląd pokoju byłby wręcz idealny gdyby nie małe mankamenty. Wszędzie były ciuchy lub buty Zbyszka i Michała. Na jednym z łóżek leżał rozwalony Dzik.
- O cześć. Nie spodziewałem się ciebie tutaj. - powiedział i wyłączył swoją MP4. Chyba przerwałam mu w seansie muzycznym.
- Tak jakoś wpadłam. - wzruszyłam ramionami i usiadłam na łóżku pod ścianą. Należącym jak szło się domyślić do atakującego.
- Gdzie cię wywiało po śniadaniu? Mam nadzieję, że nie obiłaś mordki Rezende? Jak on by się pokazał na meczu w Łodzi. - zachichotał.
- Niby jak miałabym mu obić mordę? Gdzie miałabym go spotkać? - nie miałam pojęcia o co chodzi przyjmującemu.
- Mogłaś go spotkać: na korytarzu hotelowym, w holu hotelowym, w restauracji, na parkingu hotelowym, przed hotelem, a najprędzej na piętrze wyżej. - wyliczył. Oczy miałam jak pięciozłotówki ze zdziwienia.
- Oni są w tym samym hotelu? Żartujesz. - stwierdziłam, a on pokręcił przecząco głową.
- Całe trzecie piętro zajmują. Kanarinios. - wzruszył ramionami. - A wracając. Gdzie byłaś?
- W domu po jakieś ciuchy. W końcu jedziemy do Łodzi, a ubrania "reprezentacyjne" jeszcze nie dotarły. Zahaczyłam jeszcze o centrum handlowe. - powiedziałam, a ten się roześmiał.
- Jak to baby. Każdy pretekst dobry na zakupy. - zaczął się naśmiewać.
- Kubiak! - krzyknęłam i w tym momencie oberwał poduszką Zbyszka. Niestety nie skończyło się na jednym rzucie. Po chwili prałam się z Kubiakiem poduszkami, śmiejąc się wniebogłosy. Niefortunnie oceniłam odległość łóżek od siebie i wylądowałam na podłodze.
- Ala, nic ci nie jest? - nade mną pojawił się Kubiak z zatroskaną miną. Na co ja podkosiłam mu nogi uderzając je poduszką, a on wylądował obok mnie. Roześmialiśmy się oboje.
- Nie za wesoło wam tutaj? - to Zbyszek pojawił się w pokoju. Zamiast przybrać poważną minę znowu się roześmialiśmy. - Jakbyście chcieli wiedzieć to wszędzie jest puch i pióra. - oznajmił Zbigniew. Rzeczywiście, wokół nas były wszędzie białe pióra z poduszek. Poczułam, że coś ciągnie mnie za włosy. Odwróciłam się w stronę Dzika. Wyciągał mi pióra z włosów, a później popatrzył mi w oczy i uśmiechnął się.
- Dobra ja się zwijam. - powiedziałam i zostawiłam ich samych z tym całym bałaganem. Kiedy otwierałam drzwi do mojego pokoju usłyszałam krzyk z pokoju przyjaciół. Głos należał do Bartmana, a krzyczał on nazwisko przyjaciela, który po chwili pojawił się obok mnie. - Zapomniałeś czegoś? - zapytałam Kubiaka, a on tylko patrzył w moje oczy.
- Muszę ci coś pokazać i  musisz mi pomóc. - powiedział z powagą w głosie. Zaprosiłam go do środka, a on wyciągnął telefon i zawzięcie czegoś szukał.
- To w czym mam ci pomóc? - zapytałam siadając obok niego na łóżku.
- Bo posłuchaj, zanim przyjechałem do Warszawy pokłóciłem się z Monią. Mamy tak zwane "ciche dni". Wczoraj mówiłem ci, że cały czas dzwoni. Cały czas dzwoni kiedy nie jesteśmy skłóceni, a teraz pisze mi tylko "Cześć" rano, a wieczorem "Dobranoc". Fajna konwersacja, nie? - zapytał patrząc na mnie. Nie bardzo wiedziałam co ma na myśli, a sytuacja była nieciekawa. - Mam nadzieję, że jeszcze nie widziała zdjęć. - powiedział z załamana miną.
- Jakich zdjęć? - zapytałam, a on milczał. - Kubiak! Jakich zdjęć?! - już piszczałam.
- Naszych. - popatrzył mi w oczy.
- Naszych? - zapiszczałam po raz kolejny. - Ale nie ma być o co zazdrosna. - stwierdziłam i wtedy on pokazał mi te zdjęcia z ciach. Byłam tam ja i Michał w parku, leżący na ziemi i śmiejący się. - O Boże. - wymsknęło mi się.
- To jest i tak lepsze. - pokazał mi kolejne, kiedy trzymał mnie na ramieniu i śmialiśmy się oboje.
- Nie powiesz mi... - nie dokończyłam, bo przerwał mi.
- Czyżby coś więcej łączyło Kubiaka z tą młodą dziewczyną? Zdjęcia wskazują, że bardzo dobrze się dogadują i bardzo dobrze czują się w swoim towarzystwie. Tylko co o tym sądzi obecna partnerka Michała Kubiaka - Monika?Co najciekawsze ta dziewczyna działa na dwa fronty. Nie zapominajmy o Bruno. Czy będzie bitwa między siatkarzami na boisku o tą dziewczynę? Czujemy, że dużo namiesza.  - przeczytał na głos fragment artykułu. Jak mogliśmy być tacy głupi. Te fora potrafią zniszczyć wszystko. Miłość, przyjaźń, dobre relacje i jeszcze zdołować człowieka.
- Michał, przepraszam. - powiedziałam do markotnego Kubiaka.
- Nie przepraszaj tylko pomóż mi wybrać prezent dla Moniki. Chcę ją przeprosić. Pokłóciliśmy się o głupotę, a te zdjęcia mogą zniszczyć wszystko. - powiedział.
- Wyślij jej kwiaty. Napisz na bileciku jak bardzo ją kochasz i przepraszasz. Szybko, przez internet. - pognałam z nim do jego pokoju. Wpadliśmy jak burza. Zbyszek jak nas zobaczył chyba chciał nas zaciągnąć do sprzątania, ale kiedy zobaczył nasze miny i uciszanie go od samego progu to tylko wzniósł oczy ku niebu. Po dwóch minutach zostały wysłane na podany przez Kubiaka adres.
- I co teraz? - zapytał Michał. Zaczęłam główkować. Mamy jeszcze dokładnie 35 minut do wyjazdu. Do najbliższego jubilera jest piętnaście minut drogi w jedną stronę.
- Dobra Zbyszek. Posprzątaj rzeczy Michała i zabierz je do holu na 9:30. Mój pokój jest otwarty i z łaski swojej zabierz też moje rzeczy. Błagam. - popatrzyłam na niego. Przytaknął. Zwróciłam się do Kubiaka. - Masz kartę kredytową? - pokiwał głową. - To teraz biegiem.
- Gdzie wy idziecie? - krzyknął za nami Zbyszek.
- Będziemy w holu o równej 9:30. - krzyknęłam w jego stronę. - Biegnij za mną Michał. - powiedziałam do podążającego przy mnie przyjmującego. Biegliśmy całą drogę, a po dziesięciu minutach byliśmy przed witryną sklepu. Opanowaliśmy oddech i weszliśmy. Obsługiwała nas miła pani ekspedientka, która oczywiście wzięła nas za parę... Kubiak miał do wyboru dwie bransoletki. Jedną srebrną z trzema serduszkami i dwoma motylkami, a drugą srebrną do wyboru z charmsami. Zawsze można było doczepić jakieś nowe. Kubiak nie mógł się zdecydować.
- Kubi tą z charmsami. Jeden z sercem, drugi z literką "M" jak Michał, a trzeci z literką "K" jak Kubiak. Tylko "M" i "K" muszą być obok siebie. - poinstruowałam ekspedientkę. Podziękowaliśmy i wypadliśmy ze sklepu. Mieliśmy pięć minut na dotarcie do hotelu. I jeszcze potykaliśmy się o przechodniów. Wpadliśmy do holu dwie minuty po czasie.
- Są! - krzyknął Zbyszek. - Mówiłem.
- Gratuluje Kubiak. - powiedziałam i poklepałam go po ramieniu sapiąc. Wszyscy udaliśmy się do autokaru, którym po przeliczeniu ruszyliśmy w stronę Łodzi.
Usiadłam z Bartmanem i zatopiłam się w muzyce, z resztą jak prawie wszyscy. Zasypiałam. Po jakichś piętnastu minutach ktoś mnie obudził, a ja niechętnie podniosłam się z ramienia Zbyszka. Ujrzałam twarz Michała Kubiaka nade mną.
- Co się stało? - wyjęłam słuchawki z uszu i zmartwiłam się. Miał zdenerwowaną i zmieszaną minę.
- Mamy problem.
*
Witam, dodaje rozdział jak co tydzień :) Nie musicie mi o nich przypominać, bo nigdy o Was nie zapomniałam. Moim priorytetem w sobotę jesteście Wy. Nawet nauka, która powinnam się zająć, schodzi na drugi plan. Czasami nawet zaniedbuje przyjaciół...
Mam nadzieję, że rozdział się spodobał?
Niestety dla tych, którzy nie zaglądają na mojego ask'a może być rozczarowanie, bo Ala nie będzie z Andrzejem Wroną. Nie obraźcie się i nie wywierajcie na mnie presji odnośnie tego, bo i tak nie zmienię zdania :)
Czekam na Wasze komentarze i opinie dotyczące rozdziału i do zobaczenia w sobotę (26.10.13r.) :)
Całuje, Irish Girl

sobota, 12 października 2013

6. Wkurzający Kanarinios.

Nie ma jej. Nigdzie jej nie ma, ale przecież kiedy wracałam z całą obstawą z restauracji miałam ją. Przekopywałam cały pokój hotelowy szukając chyba najważniejszej na dzisiaj rzeczy. Z rozpaczy nawet zaczęłam przekopywać całą łazienkę. Niestety. Nie znalazłam, zrezygnowana padłam na łóżko i gapiłam się w sufit. Długo tak jednak nie trwałam. Do mojego pokoju wpadło dwóch... Nie trzech. Sorry... Czterech wysokich panów.
- Co ty jeszcze się wylegujesz? - to Kubiak podszedł i zaczął mnie łaskotać.
- Chyba zawarliśmy rozejm! - wydarłam się. Cisza. Oj, częściej muszę podnosić głos.
- Co się stało? - zapytał wujek. - Zaraz mamy trening. Jak się nie ruszymy. To Andrea powyrywa nam... Dobra nie ważne. Co jest? - zapytał po tym jak popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie mogę iść z wami na trening, bo mnie ochrona zatrzyma. Jak ja nie lubię ochrony. - syknęłam, a Bartman z Winiarskim się zaśmiali.
- Ale, że dlaczego miałaby cię zatrzymać? Przecież jesteś z nami. Pracujesz tu. - oświecił mnie Michał W.
- Ale gdzieś posiałam przepustkę. - powiedziałam, a oni popatrzyli na mnie jak na UFO. -Taki mały kartonik na sznurku bądź smyczy. - wytłumaczyłam. Zaczęli rozglądać się po moim pokoju. - Nawet nie próbujcie szukać, przekopałam nawet łazienkę. - Pochwyciłam pilot i włączyłam TV. Nawet nie wiem co tam leciało.
- Ekhem... - "kaszlnął" Bartman.
- Coś ci w gardle siadło Zbysiu? - zapytałam nie patrząc na atakującego.
- Sieroto, jak mogłaś zgubić przepustkę, która wisi u lampy? - pokazał palcem na oświetlenie. Ja pierdolę, ale kompromitacja...
- Eee.. Dobra wypad z mojego pokoju. - oczywiście nie posłuchali i znowu musiałam się kompromitować próbując ściągnąć to małe, ważne coś. Skakałam jak kangur, ale żaden mi nie pomógł. Odwróciłam się w ich stronę. Każdy czekał tylko na imię jednego z nich. - Wujku... Pomożesz? - Wyciągnął rękę i szybko ściągnął moją przepustkę.
- Proszę, a teraz ruszaj się, bo za niedługo nie będziesz miała tej pracy. - powiedział. Zamknęłam za nami drzwi do pokoju, który wpakowałam do kieszeni spodni. Nie przebrałam się, bo to nie miało sensu, do hotelu wracaliśmy tylko praktycznie na posiłek i żeby chłopaki mogły się zregenerować. Dobra mogłam ubrać spodnie od dresu, ale lepiej czułam się w rurkach. Dobra, nie czułam się lepiej, ale lepiej wyglądałam. A my mieliśmy się minąć z Brazylijczykami po treningu. Chłopaki i rozgrzewka. Tylko pięćdziesiąt okrążeń, Ja nie miałam sposobnego stroju do biegania, bo inaczej biegałabym razem z nimi, a później właściwy trening. Podawałam im te piłki, wycierałam boisko, sędziowałam mini meczyk, oceniałam ich zagrywki i przyjęcia, a nawet pozwolili mi kilka razy zaserwować. Trzy razy poszło w siatkę. Zaśmiał się tylko Bartman za co oberwał piłką w bark. Kiedy poszli się odświeżyć i przebrać, ja siedziałam sobie na miejscu trenerskim i robiłam zdjęcie pustemu Torwarowi, aby dodać na fejsa. Nagle większość znajomych przypomniała sobie, ze istnieje. Za sobą usłyszałam chrząknięcie. Ujrzałam Brazylijską drużyne na parkiecie, a za sobą sztab szkoleniowy Brazylii.
- I'm sorry... - wyszeptałam i szybko chciałam wyjść z sali, kiedy zatrzymał mnie jakiś wysoki mężczyzna. Siatkarz. Brazylijski. Z numerem jeden. Bruno Rezende. Uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć. On powiedział coś w niezrozumiałym języku. Prawdopodobnie ojczystym.
- I remember you. -powiedział. - I'm Bruno.
- I'm Alicja. - powiedziałam speszona modląc się żeby sobie o mnie przypomnieli. - I must go.
- Will I meet you, again? - uśmiechnął się do mnie.
- You will see me again. I promise. - powiedziałam. Oczywiście, że się z nim nie umawiałam. Sorry, ale był trochę za stary. Powiedziałam tylko, że jeszcze mnie zobaczy. To nic złego.
- O czym rozmawiałaś z Rezende? - zapytał mnie ktoś. Prawie zawału dostałam.
- Wrona! Nie strasz ludzi. - chwyciłam się za serce. - Zapamiętał mnie wczoraj jak mu piłkę podałam i chyba chciał się ze mną umówić. - Wrona się skrzywił. - Ale nie martw się. On jest dla mnie troszeczkę za stary. - roześmiałam się.
-A ja? Jestem za stary według ciebie? - popatrzył na mnie z miną zbitego psa.
- Tak, dziadku. - uśmiechnęłam się. Andrzej strzelił przysłowiowego focha. - Chodź już. - pociągnęłam go za ramię. Nie wiem czy dałoby się takiego wielkoluda pociągnąć, ale nie opierał się.
Okazało się, że cała reszta zapomniała o mnie. Nawet mój wujek. Później wykręcał się, że wiedział o tym, że Andrzej po mnie poszedł i nie chciał się wtrącać. Kiedy popatrzyłam na niego z miną "WTF" przyznał się, że zapomniał o całym świecie. Tak to jest jak zmęczeni faceci po treningu. Marzą tylko o łóżku i o tym, że nie ma pobudki po godzinie odpoczynku. Teraz siedziałam na widowni w strefie VIP i czekałam na rozpoczęcie meczu. Obok mnie siedział mój wujek. Niestety Bruno chyba wziął sobie moją obietnice do serca, bo kiedy odnalazł mnie wzrokiem zaczął do mnie machać i mrugać. Miałam ochote zapaść się pod ziemię.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał w pewnym momencie Krzysztof Ignaczak, prywatnie mój wujek i opiekun.
- Nie ma żadnej ważnej sprawy, o której powinnam cię powiadomić. - odparłam spokojnie i patrzyłam w stronę naszych spoconych i gotowych do walki siatkarzy. Moją uwagę przykuł Fabian, który siedział na ławce i patrzył na swoje buty. Reszta się rozgrzewała. Wygladał na podłamanego.
- O czym tak myślisz? - zagadnął libero. Popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
- Nie uważasz, że Fabian dziwnie się zachowuje? Taki troche przybity. - wyraziłam swoją opinię.
- Z tego co wiem to coś z jego dziewczyną, ale nie pytaj o nic więcej. Nie mam pojęcia co jest. - spojrzał na mnie jakbym miała zalać go lawiną pytań. Kolejny raz popatrzyłam na załamanego Fabiana i on popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się szczerze i pokazałam mu uniesiony kciuk do góry. Gdy to zobaczył uśmiechnął się i poszedł na rozgrzewkę. O 17:55 nastał pierwszy gwizdek. Dwie godziny i piętnaście minut później ostatni. Po czterech setach schodzimy z boiska jako przegrani. Każda porażka boli. Z Kanarinios boli równie mocno co z Rosją, i równie mocno co z Australią. Nie! Nie powinnam wspominać takich rzeczy. Muszę ich pocieszyć.
Kiedy Torwar w końcu zaczął pustoszeć poszłam do chłopaków którzy kończyli się rozciągać na parkiecie. Pierwszy podszedł Kubiak. Przytuliłam go i nic nie mówiłam, później Zbyszek, a później Wrona. Usiadłam na parkiecie pomiedzy Zatim, który latał po boisku i bronił równie dobrze jak mój wujek, a pomiędzy Winiarskim. Taka dziwna była ta cisza. Wiedzieli, że w niedzielę muszą się odkuć. Kiedy schodzili z parkietu do szatni stwierdziłam, że pójde z nimi i poczekam w korytarzu. Zmęczeni wszyscy. Dzisiaj jeszcze ich czekało długie spotkanie z trenerem. 'Ciebie też' oświecił mnie Zatorski, kiedy po raz dziesiąty wyrażałam opinie, że żal mi ich i tego spotkania z Anastasim. Zejdzie nam pewnie do dziesiątej. Nie narzekać na nową pracę - mówiłam sobie w duchu.
Usiadłam sobie na kafelkach, założyłam słuchawki do uszu i włączyłam "Radioactive". Jakoś podeszła mi ta piosenka. Fajnie żyć ze świadomościa, że słuchałam tej piosenki przed premierą 'Assasin 3', po której stało się to popularne. Zatopiłam sie w muzyce. Wiedziałam, że zejdzie im troche zanim wyjdą z szatni. Nikomu nie chciało się ruszać na kazanie do Andrei. Nawet nie usłyszałam, ze ktoś przyszedł i usiadł obok mnie. Dopiero gdy chwycił moją rękę, którą błyskawicznie wyrwałam i popatrzyłam na intruza.
- Hello. - powiedział i uśmiechnął się. Rezende.
- Hi. What are you doing here? Where is your team? - zapytałam. Mam nadzieje, że niedługo ktoś mnie wybawi.
- My team? In a hotel. - znowu się uśmiechnął. Chyba miałam go dość zanim go poznałam.
- And you?
- I see you alone, so I think we can talk. Can't we? - powiedział. Nie, nie możemy pogadać! Tak bardzo chciałam to wykrzyczeć.
- I'm waiting for MY team. - podkreśliłam 'my', a w tym momencie z szatni wyszedł Wrona. Moja deska ratuknu. - Andrzej! - krzyknęłam i szybko wstałam. Rzuciłam mu się na szyje. Jego zdziwiona mina nie do opisania, ale cóż. Musiał mi pomóc. - On się nie chce odczepić. Pomóż. - szepnęłam.
- Hej Skarbie. - powiedział Wrona i pocałował mnie w policzek, a później oplótł ramieniem. Wczuł się chłopak nie powiem. - Rezende. - powiedział w stronę Brazylijczyka.
- Wrona. - Bruno skaleczył nazwisko środkowego i odszedł. Odetchnęłam i wyplątałam się z objęć Andrzeja.
- Dzięki. Jesteś moim dłużnikiem. - powiedziałam znowu siadając na podłodze.
- To już nie jestem dziadkiem? - zapytał. Roześmialismy się. Co ja bym zrobiła gdyby akurat Wronce nie chciało się wyjść z szatni?
- A tak w ogóle to dlaczego tylko ty wyszedłeś z tej szatni? Gdzie reszta? - spojrzałam w jego przyjazne i wesołe oczy.
- Powiedzieli żebym cię poszukał. Nie pytaj dlaczego ja. Oni twierdzą, że dobrze się dogadujemy. - zrobił niezidentyfikowaną minę.
- A nie dogadujemy się? - zapytałam środkowego.
- Szczególnie jakoś tego nie zauważyłem. Wiesz jesteś fajną dziewczyną. Nie tak jak twoje rówieśniczki. Hot szesnastki. - skrzywił się, a ja się zaśmiałam.
- Nie wszystkie są takie, uwierz mi. Są też fani, prawdziwi. Którzy patrzą na to jak grasz, jak się zachowujesz po wygranej i po przegranej. Liczy się dla nich twój charakter, serce do walki i sama walka. Prawdziwi fani kochają drużynę, której kibicują, ale szanują pozostałe drużyny. Wiadomo... Czasami są zgrzyty między fanami, ale kiedy nadchodzi reprezentacja, oni się jednoczą. Nie traktują siatkarzy jak ciacho do schrupania. - wyszczerzyłam sie, a Andrzej się zaśmiał. - Traktują ich jak rodzinę. Brata, ojca czy wujka. Ja mam to szczęście, że Ignaczak jest moim wujkiem. Wiem też, że bardzo dużo ludzi szanuje mojego wujka. Andrzej ty się dopiero pojawiasz jako gwiazda. - spojrzałam w jego oczy. - Rób tak, żeby postrzegali cię jako siatkarza, a nie gwiazdkę czy ciasteczko. Rób wszystko, żeby cię szanowali i cenili. - skończyłam patrząc w oczy środkowego, a on się uśmiechał. Nagle mnie przytulił.
- Dzięki hot szesnastko. Zapamiętam twoje słowa. - powiedział i poczochrał mi włosy rozwalając przy tym mojego warkocza.
- Wrona! Moje włosy! - wycedziłam przez zęby. Całego warkocza mi rozwalił. Odwiazałam malutką gumkę i rozpuściłam włosy, żeby ponownie ja związać. Zabrał moja gumeczkę i rozerwał ją. - Wrona co ty zrobiłeś?
- W rozpuszczonych ci lepiej. - powiedział. Musiałam mu uwierzyć na słowo, bo nie miałam drugiej gumki. Przeczesałam je palcami.
- Jak będe je miała splątane to nie wiem co ci zrobie. - pogroziłam mu palcem. W tej chwili z szatni zaczęła wychodzić cała drużyna. Jak zobaczyli, że siedzę sobie z Wronką na podłodze mieli takie miny... No po prostu leżeliśmy ze śmiechu. Andrzej pomógł mi wstać.
- Co się tak zasiedzieliście? O czym rozmawialiście? - dopytywał się mój wujek, kiedy szłam obok niego i Kubiaka. Wronka został gdzieś z tyłu.
- Rozmawialiśmy głównie o siatkówce. Całe szczęście, że wyszedł, bo myślałam, że Bruno mnie zje. - roześmiałam się widząc minę wujka. No totalnie się o mnie martwił.
- Bruno? - podniósł jedną brew do góry.
- Bruno? - usłyszałam z drugiej strony. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kubiaka, który również podniósł jedną brew.
- Rezende? Uczepił się chłopak jak rzep psiego ogona. No co ja poradzę. Ale chyba teraz da sobie spokój. - machnęłam ręką.
- Niby czemu? - dopytywał się Michał. Wzniosłam oczy ku niebu.
- Bo chyba myśli, że jestem dziewczyną Wrony. - powiedziałam. Ignaczak zaczerpnął głośno powietrza.
- A ma powody żeby myśleć? - wujek się martwił? Nie miał powodu. Dam sobie jakoś radę, dopóki te wielkoludy mnie otaczają.
- I co cię łączy z Wroną? - Kubiak też się martwił? No tak, zapisałam go do listy przyjaciół.
- No zrobiłam tak, żeby myślał, że jestem z Wronką, ale nie jestem! Jest tylko moim kolegą. - powiedziałam. W tym momencie pojawił się Andrzej, wepchnął się między mnie, a Kubiaka i objął ramieniem.
- Wołałaś mnie kochanie? - zapytał. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Kubiak się zatrzymał, a wujek chyba się zdenerwował.
- "Kochanie"? Mówiłam już, że jesteś za stary. - pokazałam mu język. Ignaczak i Kubiak patrzyli na nas z niedowierzaniem. Pokręciłam głową. - Nie widzicie, że on się z was nabija. - Roześmialiśmy się razem z Wroną. - No wujku. Unieś te kąciki ust do góry. - zrobił o co prosiłam. - To się nazywa uśmiech. - powiedziałam i objęłam libero w pasie.
- Martwię się o ciebie Ala. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Wiem. - powiedziałam. - Ty jedyny. - szepnęłam tak, żeby tylko on mógł mnie usłyszeć. Dobry humor się ulotnił. Pojawiło się zmęczenie na twarzach chłopaków, a na mojej smutek. Tylko wujek zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Sztucznie się uśmiechnęłam, a on ponownie mnie objął i przytulił. W sali konferencyjnej zajęliśmy miejsca i słuchalismy co Andrea ma do powiedzenia. Fajnie się słuchało jak mówi po angielsku przeplatając włoskimi słowami. Mało co z tego rozumiałam, a moi towarzysze chyba też. Andrea wypuścił nas po 21. Zawinęłam do pokoju żegnając się z reprezentantami. Wskoczyłam pod prysznic, szybko przebrałam się w piżame i zasnęłam w suchym łóżku.

 *
Pierwszy długi weekend, a jaki byłby on bez rozdziału. Hahaha :D Dowartościowuje się ;)
Oceńcie ten rozdział według waszych kryteriów i czekam na komentarze pod tym postem.
Przesyłam gorące uściski, Irish Girl 

sobota, 5 października 2013

5. Gorąco.

Obudziłam się o 6:30. Zobaczyłam, że miejsce obok mnie na łóżku jest wolne. Podniosłam się i zobaczyłam, że wujek leży na podłodze. Zaczęłam chichotać, ale musiałam się opanować, żeby ich nie obudzić. O 7:30 mieliśmy mieć śniadanie w hotelowej restauracji, więc za chwilkę powinni wstawać.
Po cichutku zeszłam z łóżka i wróciłam do mojego pokoju. Poukładałam na łóżku pościel i poszłam wziąć szybki prysznic, żeby tylko opłukać się "ze snu". Dzisiaj miałam być z reprezentacją incognito na widowni. Co prawda na miejscach vip, ale jednak na widowni. Wskoczyłam więc w czarne rurki, koszulę i zwykłe, wysokie, czarne trampki. Nie lubiłam wydawać pieniędzy bez sensu. Wolałam zwykłe trampki niż "wypasione" conversy. Musiałam jeszcze zrobić coś z moimi włosami, bo przez tych wielkoludów nie ułożyły się tak jak miały wyglądać. Postawiłam na tradycyjnego warkocza na bok. Nim się obejrzałam już była 7:10. Pochwyciłam tusz do rzęs, żeby tylko lekko wydłużyć je, a w tym momencie mój telefon dał znać, że ktoś do mnie dzwoni. Nie znałam takiego numeru.
- Halo. - odebrałam.
- Dzień dobry pani ballsgiver. - poznałam, że mówi to Bartosz Kurek.
- Dzień dobry. - odparłam. - Dlaczego pan do mnie dzwoni i skąd pan ma mój numer?
- Wczoraj zdążyłem z twojego telefonu zadzwonić do siebie i stąd go mam. - odrzekł.
- Aha, to wszystko wyjaśnia. - powiedziałam. Oni to nieźli kombinatorzy.
- Śniadanie za 20 minut i proponuje się na obstawę do restauracji. - poczułam, że uśmiecha się przez słuchawkę. Też się uśmiechnęłam.
- Dobrze. To zapraszam do pokoju 209. - powiedziałam i rozłączyłam się zanim usłyszałam odpowiedź. Weszłam do łazienki z tuszem w ręce i zaczęłam się malować, kiedy skończyłam lewe oko ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Michała K.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Już sucha?
- Cześć. - zostawiłam drzwi otwarte i weszłam do łazienki, aby dokończyć makijaż.
- Ej no o co chodzi? - zapytał pojawiając się w drzwiach łazienki.
- O nic Kubiak, o nic. - powiedziałam kończąc prawe oko.
- Dobra. - chyba odpuścił sobie wyciągnięcie ze mnie o co jestem zła. - Nie wiem co jest, ale proponuje ci obstawę do restauracji. Co ty na to? - uśmiechnął się. O jak miło było go zgasić.
- Niestety czekam już na kogoś. - uśmiechnęłam się i w tym momencie zapukał Kuraś, któremu otworzyłam drzwi.
- Hejo. - powiedział.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Kubi mógłbyś wyjść, bo chciałabym zamknąć pokój. - wyszedł, zamknęłam pokój i poszłam z Kurkiem do windy.
- Przygotowany na dzisiejszy mecz? - zapytałam kiedy drzwi się zamknęły.
- No wiesz, przygotowany jak zawsze, ale to Kanarinios. Nieobliczalni. - powiedział i zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i się uśmiechnął. - To Natalia, przepraszam. - powiedział i zaczął nawijać z jego dziewczyną. Na migi dałam mu znak, żeby sobie nie przeszkadzał, a gdy drzwi się otworzyły dałam mu znak, że pójdę sama i niech sobie z nią spokojnie porozmawia. Skierowałam się w stronę holu. Zauważyłam znak z napisem "restauracja" i zaczęłam zmierzać w stronę, którą ów znak pokazywał. Nie zauważyłam jednak, że Kubiak już mnie dogonił.
- Obstawa się wykruszyła? - zapytał z uśmieszkiem. Stwierdziłam, że będę udawała "normalną", bo w mojej głowie już zrodził się plan.
- Do Bartka Natalia zadzwoniła. Nie ma się co dziwić, że chcą porozmawiać. - stwierdziłam.
- No tak. Monia też cały czas dzwoni. - odparł zakochany Dziku. Oj, nie będzie miał takiej błogiej twarzy po śniadaniu. - A ty masz chłopaka? - zapytał.
- Kiedyś tam miałam. Straciłam go przez wyjazd. Próbowaliśmy być ze sobą na odległość, ale to strasznie ciężkie. Po miesiącu oboje doszyliśmy do wniosku, że to nie ma sensu i lepiej, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Ale przyjaźń na odległość też jest ciężka. I tak oto tym sposobem mój chłopak zamienił się w zwykłego znajomego. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zrozumieniem. Trzeba powiedzieć, że ten koleś potrafił człowieka wysłuchać.
- Gdy zaczynałem "karierę" wszyscy przyjaciele z piaskownicy stali się tylko kolegami, a później znajomymi. Teraz kiedy jestem w Wałczu i ich spotykam nie mamy za bardzo o czym pogadać, bo nasze przyjaźnie skończyły się wraz z rozpoczęciem się siatkówki w moim życiu, ale nie żałuję. Może ty też nie powinnaś? Może ta przeprowadzka da ci coś o czym zawsze marzyłaś? - popatrzył prosto w moje oczy. Były pełne zrozumienia i szczerości. O nie! Za ten wczorajszy numer i tak mu się oberwie. - A przyjaciół możesz mieć wszędzie. Tutaj masz kilkunastu kandydatów. - roześmiał się.
- Masz racje Dziku. Dzięki. - powiedziałam i weszliśmy do restauracji. - Za to, że mnie wysłuchałeś przyniosę nam śniadanko. Co chcesz?
- Jajecznicę. - wyszczerzył się, a ja zmierzałam do 'okienka'. - Tylko dobrze przyprawioną. - powiedział kiedy już ruszyłam. Oj, będzie bardzo dobrze przyprawiona.
- Dzień dobry. - powiedziałam do wysokiej blondynki będącej dzisiaj na dyżurze w 'okienku'. Z racji, że byliśmy gośćmi hotelu mogliśmy sobie zażyczyć co chcieliśmy, bo było w cenie pokojów. - Poproszę bułkę z serem, ogórkiem, pomidorem i sałatą oraz jajecznicę. Tylko mam prośbę. - szepnęłam w jej stronę, a ona przysunęła się trochę bliżej, żeby mnie słyszeć.
- Tak?
- Chciałabym się odegrać na koledze dla którego jest jajecznica. Wkroiłaby pani mu do tej jajecznicy papryczkę chilli? Tylko najmniejszą. - powiedziałam, a ona ze zrozumieniem pokiwała głową. Nie chciałam, żeby go bardzo piekło, więc poprosiłam o najmniejszą. Po chwili odebrałam oba talerze. Blondyna mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Zbliżałam się już do stolika, przy którym siedział Michał, a naprzeciwko niego Zbyszek, kiedy z sąsiedniego stolika zawołał mnie trener Gardini.
- Słucham? - powiedziałam po polsku zapominając głowy, że nie zrozumie, ale on tylko się uśmiechnął.
- Autograf proszę. - powiedział i podsunął mi umowę o pracę na czas nieokreślony. Przy stoliku wszyscy się roześmiali. Prawdopodobnie z mojej miny. Zarumieniłam się. Pochwyciłam długopis i podpisałam oba egzemplarze. Później wzięłam jeden w zęby (co wywołało kolejny wybuch śmiechu) i szybko podeszłam do stolika, który zajął Michał.
- Masz tu Dziku. - powiedziałam niewyraźnie nadal trzymając umowę w zębach i podałam mu talerz. Mój wujek, który siedział obok Kubiaka od razu pochwycił papier i przeczytał. Usiadłam obok Zbyszka.
- No to oficjalnie witamy w naszych szeregach. - powiedział.
- Oddawaj, bo upaćkasz ketchupem. - powiedziałam i wyrwałam libero ważną kartkę. - Smacznego panowie. - powiedziałam z uśmiechem patrząc na Kubiaka. Teraz jak w zwolnionym filmie wszystko obserwowałam, niby próbując bułki. Michał nabrał na widelec trochę potrawy, ugryzł bułkę, jajecznicę włożył do jamy ustnej iii... Nic? Kolejny widelec i kolejna zawartość ze sztućca w jego ustach. Co jest?
- Czemu nie jesz? - zapytał Zibi, bo wciąż trzymałam bułkę tuż przy ustach nie nadgryzioną. Spojrzałam na talerz.
- Bo... - szukałam wymówki, ale przerwał moją wypowiedź krzyk.
- Ała! Pali! Wody! WODY! - darł się Kubiak. Cały zrobił się czerwony, a ja zaczęłam chichotać. Zbyszek szybko podał mu swoją szklankę z wodą. Kubiak upił trochę, ale znowu zaczął ciężko sapać.
- Nic nie pomogło? - zapytał Zbyszek.
- Nie, nadal strasznie pali! - wyspał Misiek. Zibi nachylił się nad jajecznicą i powąchał ją. Libero w tym czasie przyniósł drugą szklankę wody dla Kubiaka, bo pierwszą już opróżnił.
- Nie pij tego idioto! - krzyknął Bartman i wyrwał mu szklankę z rąk. Kubi popatrzył na niego jak na idiotę, a ja już dawno przestałam się śmiać. On się za chwilę zapowietrzy. - Ala idź poproś o szklankę mleka, szybko! - zwrócił się do mnie ZB9. Szybko pognałam do dziewczyny, z którą już dziś rozmawiałam.
- Mleko? - zapytała, a ja tylko pokiwałam głową. Szybko podała mi naczynie z białym płynem, a ja podałam szklankę Zibiemu.
- Nie mi głupku. - roześmiał się. Roześmiać się w takiej chwili? Szacun. - Kubiakowi to daj i już możesz spokojnie jeść śniadanie. - jak powiedział tak zrobiłam. Kubiak wypił cała szklankę dwoma łykami. Przy nas pojawił się trener.
- What's going on Kubiak?- zapytał trener. Zamiast Kubiaka odpowiedział Zbyszek.
- Everything is ok. Kubiak ate chilli, but now is ok. - wyjaśnił Zibi. Trener się uspokoił i z krótkim "Bon Appetit" odszedł do stolika przy, którym siedział wcześniej.
- Czyś ty chłopie zgłupiał? - zapytał mój wujek. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zaczęłam w końcu jeść śniadanie. - Zachciało mu się papryczek Chilli. - pokręcił z niedowierzaniem i dalej jadł swoje kanapki z serem i ketchupem. Kubiakowi wracały normalne kolory na twarz i chyba próbował zabić mnie wzrokiem.
- Ala. - powiedział, a ja spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Zły był troszkę. Zbyszek i Ignaczak popatrzyli na nas.
- Co tu się miedzy wami... - nie dokończył mój wujek.
- Nie chciałam cię otruć. - rzuciłam tekstem do przyjmującego. Zbyszek popatrzył na Michała i na mnie.
- To ty mu dorzuciłaś papryczkę do jajecznicy? - zapytał niedowierzając. Popatrzyłam tym razem w zielone oczy atakującego.
- Tak, to ja kazałam dorzucić mu do jajecznicy papryczkę chilli, ale że nie byłam już taka zła jak wczoraj, to powiedziałam tej blondynce, żeby była to najmniejsza. Żeby najmniej paliło... - W tym momencie Ignaczak i Bartman wybuchnęli śmiechem, a Kubiak nawet się uśmiechnął. - I z czego rżycie? - zdenerwowałam się. Zbyszek objął mnie ramieniem.
- O mała, mała. Najmniejsze papryczki są najostrzejsze. - zaśmiał się ponownie. Zakryłam twarz dłońmi. No zajebiście. Pierwszego dnia pracy na legalu, prawie otrułam jednego z najlepszych przyjmujących w Polsce. No nic tylko się załamać.
- Ale za co? - zapytał Michał.
- Za to, że musiałam spać dzisiaj z metr osiemdziesiąt osiem w jednym łóżku. - rzuciłam w stronę zdziwionego Kubiaka.
- Długo ze mną nie spałaś. - powiedział wujaszek, a Zibiemu i Miśkowi oczy na wierzch wyszły. - Po jakiejś godzinie zepchnęłaś mnie z łóżka i musiałem na podłodze spać. - powiedział i roześmialiśmy się. "Przepraszam" powiedziałam bezgłośnie do libero.
- Czemu z nim spałaś? - odezwał się już nie zburaczały Michael.
- Bo przez CIEBIE drogi Michałku miałam całą mokrą pościel i łóżko. - nałożyłam nacisk na słowo "ciebie".
- Który ci powiedział? Zabije, zakopie, odkopie i wyśle na trening. - powiedział z groźną miną.
- Nawet jakbyś mnie na kolanach prosił, żebym ci powiedziała to słowa nie pisnę. Nie gorąco ci już Michałku? - zapytałam, a on zerwał się z krzesła. Przewidując jego zamiary zaczęłam uciekać. Z tyłu jeszcze usłyszałam tylko "jak dzieci", a później pomknęłam przez hotelowy hol do parku, słyszałam, że mnie ściga. Rany, on miał przecież lepszą kondycje ode mnie. Wpadłam przez parkową bramę, a on dogonił mnie i przerzucił sobie przez ramię i kręcił się w kółko.
-Puść mnie głupku! - zaczęłam się śmiać.
- O nie, musi być kara. - puścił mnie i zaczął łaskotać. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu, aż w końcu wylądowałam na trawie, a on na mnie nie przestając mnie łaskotać. Zaczęłam wierzgać nogami i niechcący trafiłam go w bardzo czuł miejsce. - Ał! - krzyknął i przestał mnie łaskotać.
- To co? Rozejm? - zapytałam. Wstał i podał mi rękę, żebym też mogła wstać.
- Rozejm. - powiedział. Wracaliśmy do hotelu normalnie, jak dorośli, w ciszy. Nagle Michał się wyszczerzył, popatrzyłam mną niego pytająco. - Znajduję się na liście kandydatów na przyjaciela na pierwszym miejscu, prawda? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. Posmutniał.
- Znajdujesz się na liście przyjaciół. - powiedziałam, a on uśmiechnął się po chwili spoważniał i kolejny raz zapytał:
- A na którym miejscu? - walnęłam go w ramie i roześmialiśmy się wchodząc do holu hotelowego.

*
Dziękuję za te komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Nie było ich wiele, ale bardzo Wam Dziękuje. Nie napisze dziś nic od siebie, bo nie mam humoru i chyba nic mi go nie poprawi.
Kolejny rozdział w sobotę (12.10.13r.)
Irish Girl

piątek, 27 września 2013

4. Chrzest bojowy.

Wróciłam do hotelu i dopiero kiedy usiadłam na łóżku sprawdziłam która godzina. Pół do ósmej. Troszeczkę ten trening trwał. Za godzinę mieli się pojawić siatkarze, ale znając życie spóźnią się. Odprawa na mecz to nie byle co, a po treningu muszą się jeszcze zregenerować. Odłożyłam telefon i poszłam się umyć. Krótki prysznic dobrze zrobił na moje zmęczone mięśnie. Włosy rozczesałam i zostawiłam do wyschnięcia, a na siebie ubrałam prowizoryczną piżamę, czyli hawajki i koszulkę z podobizną Spongebob'a. Usiadłam na łóżku i zaczęłam przeglądać fejsa w telefonie. Jak to w hotelu było Wi-Fi. Nagle mój telefon się rozdzwonił. Nie były to żadne koleżanki z nowej klasy, których się spodziewałam, tylko moja matka.
- Halo. - odebrałam.
- Ala gdzie ty jesteś? Kiedy wrócisz do domu? Jutro masz szkołę. - była zdenerwowana.
- Nie wrócę do domu, ani do szkoły. Mam pracę, dach nad głową i wsparcie, którego brakowało mi od ciebie! - wykrzyczałam do słuchawki.
- Co ty mówisz dziewczyno? Nie ma w tym mieście nikogo kto dałby ci wsparcie. - powiedziała. Czyli wiedziała, że nie mam przyjaciół, a jednak miała w dupie moje uczucia.
- Jest! I on jest ważniejszy niż ty kiedykolwiek byłaś! - poczułam, że łzy gromadzą mi się pod powiekami. Nie będę płakać!
- Tak? Ciekawe kto to. Bo jedyna osoba, która na myśl mi przychodzi to Krzysiek, ale on mieszka w Rzeszowie. - zapadła cisza. Czułam tą satysfakcję. Wiedziała, że on jest dla mnie ważny i mnie wspiera. Że jest jak drugi ojciec.
- Zaczął się sezon reprezentacyjny. Nie dzwoń do mnie, nie szukaj mnie. Nie chcę mieć z tobą nic wspólnego! Odebrałaś mi wszystko co było dla mnie ważne! Teraz jestem z wujkiem i z nim zostanę! Nienawidzę cię! - wykrzyczałam, rozłączyłam się i wyłączyłam telefon. Nie dałam rady. Wszystkie złe emocje zamieniły się w łzy, które teraz wylewały się z moich oczu hektolitrami. Założyłam na siebie bluzę zapinaną na zamek, położyłam się i płakałam. Łzy zmoczyły całą poduszkę, a ja nadal nie przestawałam ryczeć. Całkowicie zapomniałam o tym, że siatkarze mają do mnie wbić. Przypomniało mi o tym pukanie do drzwi. Wstałam i otworzyłam je. Nie zdziwiłam się, że go zobaczyłam. Wyglądałam jak upiór, ale cóż. On tylko mnie przytulił. Zapewne matka już do niego dzwoniła. Wpuściłam go do środka. Znowu zaczęłam histerycznie płakać.
- Dlaczego... Ona... Mi... To... Robi? - wyszlochałam w rękaw libero. - Najpierw nie interesuje się mną w ogóle i chce się mnie pozbyć, a jak znikam z jej życia... To... - znowu zaczęłam płakać.
- Ciiii... Ja cię nie oddam. Jutro podpisujesz umowę z PZPS i na to lato jesteś zajęta. Do września. PZPS załatwi wszystko z twoją szkołą, a od następnego roku szkolnego przeprowadzasz się do Rzeszowa, do nas. - wyszeptał w moje włosy.
- Ale matka, ona może cię podać na policje. - powiedziałam patrząc w oczy wujka.
- Rozmawiałem z nią. Powiedziała, że skoro tak bardzo chcesz i będziesz pod moją opieką to zgadza się. Kiedy do mnie dzwoniła płakała. Nie wiem co jej powiedziałaś, ale pozostawiło to w niej ślad. - pogłaskał mnie po mokrych jeszcze włosach.
- Nie wiem jak ty to zrobiłeś. - powiedziałam i przytuliłam go. Niesamowite. Ten dzień jest niesamowity, aż trudno uwierzyć, że to dzieje się na prawdę.
- I mam jeszcze jedno dla ciebie. - powiedział, a ja popatrzyłam z zaciekawieniem ocierając łzy. - W Rzeszowie jest klub siatkarski. KS DevelopRes Rzeszów jest od tego sezonu w pierwszej lidze. Może spróbowałabyś iść na przesłuchanie czy przyjmą cię do drużyny, a jeśli nie to mają sekcję juniorską.
- Naprawdę? - zapytałam jakbym nie wierzyła w to co słyszałam. Miałabym znowu zacząć grać w siatkówkę! - Wiesz, że jesteś najlepszym wujkiem na świecie? - pocałowałam go w policzek.
- Dobra, dobra. Ja zawinę po chłopaków i wpadniemy do ciebie na godzinkę. - puścił mi oczko i wyszedł. Postanowiłam trochę ogarnąć to co miałam na głowie. Przeczesałam moje brązowe włosy i wróciłam na miejsce. Włączyłam telewizor na ESKA TV. Akurat leciała piosenka Enej'a "Lili". Przełączyłam na jakiś film na Polsacie. Był taki nudny, że zasnęłam tak jak siedziałam.
~*~
-I uwaga! Proszę państwa wszyscy wstają i krzyczą ile sił w gardłach: OSTATNI! Na zagrywce nasz nowy nabytek Alicja Ignaczak, która już pokazała charakterek. OSTATNI, OSTATNI... - mówił komentator meczu. Właśnie grałyśmy o mistrzostwo I ligi żeńskiej. Walczymy też o wejście do Orlenligi. Właśnie jest tie-break przy stanie 14:13 i przy mojej zagrywce. Wiele od niej zależy. Nie czuje stresu, sam luz. Jestem skupiona. Mam w ręce piłkę, która tak dobrze znam. Tysiące razy ćwiczyłam zagrywkę taką jak ta. Zobaczyłam, że arbiter daje znak, żebym zagrywała. Nie usłyszałam gwizdka, bo kibice skandowali "ostatni" bardzo głośno. Podrzuciłam piłkę wzięłam rozbieg, podskok i nie zauważyłam mikasy. Nade mną pojawił się strumień wody.
-Aaaa! - zapiszczałam. Moją głowę zalano wodą. Otworzyłam oczy i zobaczyłam twarz Kurka, który pochylał się nade mną. W ręku trzymał butelkę po wodzie. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. W ułamku sekundy zobaczyłam, że nie tylko on miał butelkę. Zalała mnie kolejna fala i kolejna i kolejna. Już byłam cała morka. Rzuciłam się na tego, który właśnie lał na mnie wodę. Zaczęłam wyrywać mu w połowie pełną butelkę. Udało mi się. Odwróciłam się o 360 stopni. Butelka zrobiła to co zamierzałam. W zasięgu strumienia wody znalazł się: Drzyzga, Kurek, Wrona, Winiarski i Nowakowski. W następnej sekundzie zobaczyłam, że kolejny chce mnie atakować wodą. Szybko kucnęłam i takim oto sposobem Zibi oblał Pita, a nie mnie. Podkurczona szybko dostałam się do łazienki, w której zamknęłam się od środka. To chyba nie był dobry wybór, bo znalazłam w niej Kubiaka. Wepchnął mnie pod prysznic, otworzył drzwi, które przed chwilą zamknęłam i oblał mnie całą zimną woda. Nie było ucieczki. Zaczęłam piszczeć jeszcze bardziej.
- Dobra, dość panowie. - powiedział tak dobrze znany mi pan. Strumień wody przestał się lać, a ja spojrzałam na niego z wyrzutem. Spoko. Mój wujek nie dość, że stał bezczynnie kiedy oni mnie moczyli to jeszcze nagrywał wszystko swoją kamerą.
- WYPAD Z MOJEJ ŁAZIENKI! - zapiszczałam. Wszyscy potulnie wyszli, a ja zaczęłam się wycierać. No super, włosy już prawie mi wyschnęły, a oni je od nowa zmoczyli. Szybko wskoczyłam w szlafrok, który wisiał przy wejściu, bo oczywiście nie miałam nic na przebranie. Miałam taką cichą nadzieje, że ich nie będzie w głównej części pokoju. Przeliczyłam się. Kiedy otworzyłam drzwi łazienki w moją stronę zwróciło się dziesięć par oczu: Piotrka, który przerzucał bezsensownie kanały, Zbyszka, który złożył się pod oknem i siedział tam skulony, Kubiak tak samo jak Zibi, Winiarski rozłożył się na moim łóżku razem z moim wujkiem, Wrona siedział pod drzwiami łazienki, Kurek szukał czegoś w moim telefonie... Szukał czegoś w moim telefonie?!
- Kurek zostaw ten telefon! - powiedziałam i wyrwałam mu z ręki delikatny sprzęt. Oprócz nich był jeszcze grzeczny Fabian siedzący pod telewizorem, Zati obok niego i Łukasz Żygadło znajdujący się przy moim łóżku. Chyba nie bardzo miałam już miejsce gdzie usiąść.
- W końcu wyszłaś. - skomentował Ignaczak.
- Co wy tutaj jeszcze robicie? Zlaliście mnie całą to chyba cel osiągnięty, co? Wyjazd! - zaczęłam ich po kolei wyganiać z pokoju, a zaczęłam od mojego wujka.
- Ale ty nic nie rozumiesz. - powiedział.
- Rozumiem, że nagrałeś bardzo ciekawy materiał do "Igłą szyte", a teraz proszę opuścić ten lokal. - powiedziałam spokojnie, ale on był nieugięty i nie bardzo dało się go przepchnąć.
- Ale to nie miało być tak. Ale skoro spałaś to musieliśmy coś zrobić żeby cię obudzić. - tłumaczył się głupio tym razem Kubiak, który wstał.
- Wystarczyłoby "Ala, wstawaj już jesteśmy". - wywróciłam oczami, a Michał się wyszczerzył.
- Potraktuj to jako chrzest bojowy. - powiedział Zbyszek.
- Ok, traktuje, a teraz sio mi stąd. - popatrzyłam na resztę, a w oczy rzuciła mi się godzina. 22:30! - Już mi do łóżek, wy jutro macie mecz! - zaczęłam po kolei wyprowadzać każdego z kulturalnym "dobranoc".
- Ja mogę zostać? - zapytał Andrzej robiąc oczy kota ze Shreka.
- No chyba sobie żartujesz! Do spania! - powiedziałam dosłownie wypychając go z mojego pokoju.
- Dobrze, mamo. - pokazał wszystkie zęby w uśmiechu.
- Jeszcze zobaczysz Wrona! - krzyknęłam za nim. Zobaczyłam, że został mi tylko wujek. Podeszłam do niego i chwyciłam pod ramię.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Powiedz mi, który z nich to wymyślił. - uśmiechnęłam się cwaniacko.
- Ale nie zabijesz go? - chciał się upewnić. Pokręciłam przecząco głową. - Michał.
- Który? - dopytywałam się.
- Ale nie zabijesz?
- Nie!
- No Kubi na to wpadł. - westchnął. Pewnie ciężko było zdradzać przyjaciół, ale ja byłam jego rodziną.
- Dziękuję mój informatorze, a teraz do spania. - wygoniłam go z pokoju. Zabić go, nie zabiję. Najwyżej troszeczkę poturbuje. Uśmiechnęłam się. Chciałam iść spać, ale całą pościel, prześcieradło i poduszkę miałam mokrą. Wystawiłam ją przez okno, żeby chociaż troszeczkę przeschła. Łóżko oczywiście też było mokre, a ja nie zamierzałam na takim spać. Na podłodze też nie. Ubrałam spodnie od dresu (bo piżame też miałam mokrą) bokserkę i bluzę z Nike. Zamknęłam pokój i poczłapałam do pokoju po prawej stronie. Otworzyłam drzwi. Oczywiście oni nie zamykają pokoi. Usłyszałam ciche chrapanie. To Łukasz już spał. Mój wujek oczywiście też. Wpakowałam mu się do łóżka budząc go.
- Co ty tutaj robisz? - zapytał nieprzytomnie.
- Nie mam gdzie spać, bo mam całe łóżko mokre, a na podłodze spać nie zamierzam. Powinnam iść do Kubiaka, bo on to wymyślił, ale nie chciałabym, żeby wziął to za jakąś propozycje matrymonialną czy coś. - wytłumaczyłam się.
- Ale ja się muszę wyspać. - powiedział.
- Nie grasz jutro meczu ty tylko Zati, a ja się nie rozpycham. - uśmiechnęłam się, ale wątpię żeby to zauważył.
- No dobra. - powiedział i odwrócił się do mnie plecami. Szturchnęłam go w ramię. - Co znowu?
- Mogę spać od ściany? - zapytałam ze ślepiami kota ze Shreka, których pewnie też nie zauważył.
- No. - mruknął i zrobiliśmy przemeblowanie. Kiedy już się ułożyłam powiedziałam:
- Dobranoc. - odpowiedziało mi tylko mruknięcie. I szybko zasnęłam.
*
Witam w kolejny weekend. W końcu, po tym wyczerpującym tygodniu początek weekendu :)
Dodaję dzisiaj, ponieważ jutro nie będę miała ani troszeczkę czasu. czekam jak zawsze na Wasze komentarze, jestem ciekawa Waszych opinii jak zawszę. Proszę nie piszcie, że krótki rozdział itd., bo właśnie taki miał być :)
Bardzo gorąco pozdrawiam. Dziękuję za dodanie do obserwacji mojego bloga :)
Całusy, Irish Girl.