sobota, 5 października 2013

5. Gorąco.

Obudziłam się o 6:30. Zobaczyłam, że miejsce obok mnie na łóżku jest wolne. Podniosłam się i zobaczyłam, że wujek leży na podłodze. Zaczęłam chichotać, ale musiałam się opanować, żeby ich nie obudzić. O 7:30 mieliśmy mieć śniadanie w hotelowej restauracji, więc za chwilkę powinni wstawać.
Po cichutku zeszłam z łóżka i wróciłam do mojego pokoju. Poukładałam na łóżku pościel i poszłam wziąć szybki prysznic, żeby tylko opłukać się "ze snu". Dzisiaj miałam być z reprezentacją incognito na widowni. Co prawda na miejscach vip, ale jednak na widowni. Wskoczyłam więc w czarne rurki, koszulę i zwykłe, wysokie, czarne trampki. Nie lubiłam wydawać pieniędzy bez sensu. Wolałam zwykłe trampki niż "wypasione" conversy. Musiałam jeszcze zrobić coś z moimi włosami, bo przez tych wielkoludów nie ułożyły się tak jak miały wyglądać. Postawiłam na tradycyjnego warkocza na bok. Nim się obejrzałam już była 7:10. Pochwyciłam tusz do rzęs, żeby tylko lekko wydłużyć je, a w tym momencie mój telefon dał znać, że ktoś do mnie dzwoni. Nie znałam takiego numeru.
- Halo. - odebrałam.
- Dzień dobry pani ballsgiver. - poznałam, że mówi to Bartosz Kurek.
- Dzień dobry. - odparłam. - Dlaczego pan do mnie dzwoni i skąd pan ma mój numer?
- Wczoraj zdążyłem z twojego telefonu zadzwonić do siebie i stąd go mam. - odrzekł.
- Aha, to wszystko wyjaśnia. - powiedziałam. Oni to nieźli kombinatorzy.
- Śniadanie za 20 minut i proponuje się na obstawę do restauracji. - poczułam, że uśmiecha się przez słuchawkę. Też się uśmiechnęłam.
- Dobrze. To zapraszam do pokoju 209. - powiedziałam i rozłączyłam się zanim usłyszałam odpowiedź. Weszłam do łazienki z tuszem w ręce i zaczęłam się malować, kiedy skończyłam lewe oko ktoś zapukał do drzwi. Otworzyłam i ujrzałam Michała K.
- Cześć. - uśmiechnął się. - Już sucha?
- Cześć. - zostawiłam drzwi otwarte i weszłam do łazienki, aby dokończyć makijaż.
- Ej no o co chodzi? - zapytał pojawiając się w drzwiach łazienki.
- O nic Kubiak, o nic. - powiedziałam kończąc prawe oko.
- Dobra. - chyba odpuścił sobie wyciągnięcie ze mnie o co jestem zła. - Nie wiem co jest, ale proponuje ci obstawę do restauracji. Co ty na to? - uśmiechnął się. O jak miło było go zgasić.
- Niestety czekam już na kogoś. - uśmiechnęłam się i w tym momencie zapukał Kuraś, któremu otworzyłam drzwi.
- Hejo. - powiedział.
- Cześć. - odpowiedziałam. - Kubi mógłbyś wyjść, bo chciałabym zamknąć pokój. - wyszedł, zamknęłam pokój i poszłam z Kurkiem do windy.
- Przygotowany na dzisiejszy mecz? - zapytałam kiedy drzwi się zamknęły.
- No wiesz, przygotowany jak zawsze, ale to Kanarinios. Nieobliczalni. - powiedział i zadzwonił jego telefon. Spojrzał na wyświetlacz i się uśmiechnął. - To Natalia, przepraszam. - powiedział i zaczął nawijać z jego dziewczyną. Na migi dałam mu znak, żeby sobie nie przeszkadzał, a gdy drzwi się otworzyły dałam mu znak, że pójdę sama i niech sobie z nią spokojnie porozmawia. Skierowałam się w stronę holu. Zauważyłam znak z napisem "restauracja" i zaczęłam zmierzać w stronę, którą ów znak pokazywał. Nie zauważyłam jednak, że Kubiak już mnie dogonił.
- Obstawa się wykruszyła? - zapytał z uśmieszkiem. Stwierdziłam, że będę udawała "normalną", bo w mojej głowie już zrodził się plan.
- Do Bartka Natalia zadzwoniła. Nie ma się co dziwić, że chcą porozmawiać. - stwierdziłam.
- No tak. Monia też cały czas dzwoni. - odparł zakochany Dziku. Oj, nie będzie miał takiej błogiej twarzy po śniadaniu. - A ty masz chłopaka? - zapytał.
- Kiedyś tam miałam. Straciłam go przez wyjazd. Próbowaliśmy być ze sobą na odległość, ale to strasznie ciężkie. Po miesiącu oboje doszyliśmy do wniosku, że to nie ma sensu i lepiej, żebyśmy zostali przyjaciółmi. Ale przyjaźń na odległość też jest ciężka. I tak oto tym sposobem mój chłopak zamienił się w zwykłego znajomego. - powiedziałam, a on popatrzył na mnie ze zrozumieniem. Trzeba powiedzieć, że ten koleś potrafił człowieka wysłuchać.
- Gdy zaczynałem "karierę" wszyscy przyjaciele z piaskownicy stali się tylko kolegami, a później znajomymi. Teraz kiedy jestem w Wałczu i ich spotykam nie mamy za bardzo o czym pogadać, bo nasze przyjaźnie skończyły się wraz z rozpoczęciem się siatkówki w moim życiu, ale nie żałuję. Może ty też nie powinnaś? Może ta przeprowadzka da ci coś o czym zawsze marzyłaś? - popatrzył prosto w moje oczy. Były pełne zrozumienia i szczerości. O nie! Za ten wczorajszy numer i tak mu się oberwie. - A przyjaciół możesz mieć wszędzie. Tutaj masz kilkunastu kandydatów. - roześmiał się.
- Masz racje Dziku. Dzięki. - powiedziałam i weszliśmy do restauracji. - Za to, że mnie wysłuchałeś przyniosę nam śniadanko. Co chcesz?
- Jajecznicę. - wyszczerzył się, a ja zmierzałam do 'okienka'. - Tylko dobrze przyprawioną. - powiedział kiedy już ruszyłam. Oj, będzie bardzo dobrze przyprawiona.
- Dzień dobry. - powiedziałam do wysokiej blondynki będącej dzisiaj na dyżurze w 'okienku'. Z racji, że byliśmy gośćmi hotelu mogliśmy sobie zażyczyć co chcieliśmy, bo było w cenie pokojów. - Poproszę bułkę z serem, ogórkiem, pomidorem i sałatą oraz jajecznicę. Tylko mam prośbę. - szepnęłam w jej stronę, a ona przysunęła się trochę bliżej, żeby mnie słyszeć.
- Tak?
- Chciałabym się odegrać na koledze dla którego jest jajecznica. Wkroiłaby pani mu do tej jajecznicy papryczkę chilli? Tylko najmniejszą. - powiedziałam, a ona ze zrozumieniem pokiwała głową. Nie chciałam, żeby go bardzo piekło, więc poprosiłam o najmniejszą. Po chwili odebrałam oba talerze. Blondyna mrugnęła do mnie porozumiewawczo, a ja uśmiechnęłam się z wdzięcznością. Zbliżałam się już do stolika, przy którym siedział Michał, a naprzeciwko niego Zbyszek, kiedy z sąsiedniego stolika zawołał mnie trener Gardini.
- Słucham? - powiedziałam po polsku zapominając głowy, że nie zrozumie, ale on tylko się uśmiechnął.
- Autograf proszę. - powiedział i podsunął mi umowę o pracę na czas nieokreślony. Przy stoliku wszyscy się roześmiali. Prawdopodobnie z mojej miny. Zarumieniłam się. Pochwyciłam długopis i podpisałam oba egzemplarze. Później wzięłam jeden w zęby (co wywołało kolejny wybuch śmiechu) i szybko podeszłam do stolika, który zajął Michał.
- Masz tu Dziku. - powiedziałam niewyraźnie nadal trzymając umowę w zębach i podałam mu talerz. Mój wujek, który siedział obok Kubiaka od razu pochwycił papier i przeczytał. Usiadłam obok Zbyszka.
- No to oficjalnie witamy w naszych szeregach. - powiedział.
- Oddawaj, bo upaćkasz ketchupem. - powiedziałam i wyrwałam libero ważną kartkę. - Smacznego panowie. - powiedziałam z uśmiechem patrząc na Kubiaka. Teraz jak w zwolnionym filmie wszystko obserwowałam, niby próbując bułki. Michał nabrał na widelec trochę potrawy, ugryzł bułkę, jajecznicę włożył do jamy ustnej iii... Nic? Kolejny widelec i kolejna zawartość ze sztućca w jego ustach. Co jest?
- Czemu nie jesz? - zapytał Zibi, bo wciąż trzymałam bułkę tuż przy ustach nie nadgryzioną. Spojrzałam na talerz.
- Bo... - szukałam wymówki, ale przerwał moją wypowiedź krzyk.
- Ała! Pali! Wody! WODY! - darł się Kubiak. Cały zrobił się czerwony, a ja zaczęłam chichotać. Zbyszek szybko podał mu swoją szklankę z wodą. Kubiak upił trochę, ale znowu zaczął ciężko sapać.
- Nic nie pomogło? - zapytał Zbyszek.
- Nie, nadal strasznie pali! - wyspał Misiek. Zibi nachylił się nad jajecznicą i powąchał ją. Libero w tym czasie przyniósł drugą szklankę wody dla Kubiaka, bo pierwszą już opróżnił.
- Nie pij tego idioto! - krzyknął Bartman i wyrwał mu szklankę z rąk. Kubi popatrzył na niego jak na idiotę, a ja już dawno przestałam się śmiać. On się za chwilę zapowietrzy. - Ala idź poproś o szklankę mleka, szybko! - zwrócił się do mnie ZB9. Szybko pognałam do dziewczyny, z którą już dziś rozmawiałam.
- Mleko? - zapytała, a ja tylko pokiwałam głową. Szybko podała mi naczynie z białym płynem, a ja podałam szklankę Zibiemu.
- Nie mi głupku. - roześmiał się. Roześmiać się w takiej chwili? Szacun. - Kubiakowi to daj i już możesz spokojnie jeść śniadanie. - jak powiedział tak zrobiłam. Kubiak wypił cała szklankę dwoma łykami. Przy nas pojawił się trener.
- What's going on Kubiak?- zapytał trener. Zamiast Kubiaka odpowiedział Zbyszek.
- Everything is ok. Kubiak ate chilli, but now is ok. - wyjaśnił Zibi. Trener się uspokoił i z krótkim "Bon Appetit" odszedł do stolika przy, którym siedział wcześniej.
- Czyś ty chłopie zgłupiał? - zapytał mój wujek. Miałam ochotę zapaść się pod ziemię. Zaczęłam w końcu jeść śniadanie. - Zachciało mu się papryczek Chilli. - pokręcił z niedowierzaniem i dalej jadł swoje kanapki z serem i ketchupem. Kubiakowi wracały normalne kolory na twarz i chyba próbował zabić mnie wzrokiem.
- Ala. - powiedział, a ja spojrzałam prosto w jego niebieskie oczy. Zły był troszkę. Zbyszek i Ignaczak popatrzyli na nas.
- Co tu się miedzy wami... - nie dokończył mój wujek.
- Nie chciałam cię otruć. - rzuciłam tekstem do przyjmującego. Zbyszek popatrzył na Michała i na mnie.
- To ty mu dorzuciłaś papryczkę do jajecznicy? - zapytał niedowierzając. Popatrzyłam tym razem w zielone oczy atakującego.
- Tak, to ja kazałam dorzucić mu do jajecznicy papryczkę chilli, ale że nie byłam już taka zła jak wczoraj, to powiedziałam tej blondynce, żeby była to najmniejsza. Żeby najmniej paliło... - W tym momencie Ignaczak i Bartman wybuchnęli śmiechem, a Kubiak nawet się uśmiechnął. - I z czego rżycie? - zdenerwowałam się. Zbyszek objął mnie ramieniem.
- O mała, mała. Najmniejsze papryczki są najostrzejsze. - zaśmiał się ponownie. Zakryłam twarz dłońmi. No zajebiście. Pierwszego dnia pracy na legalu, prawie otrułam jednego z najlepszych przyjmujących w Polsce. No nic tylko się załamać.
- Ale za co? - zapytał Michał.
- Za to, że musiałam spać dzisiaj z metr osiemdziesiąt osiem w jednym łóżku. - rzuciłam w stronę zdziwionego Kubiaka.
- Długo ze mną nie spałaś. - powiedział wujaszek, a Zibiemu i Miśkowi oczy na wierzch wyszły. - Po jakiejś godzinie zepchnęłaś mnie z łóżka i musiałem na podłodze spać. - powiedział i roześmialiśmy się. "Przepraszam" powiedziałam bezgłośnie do libero.
- Czemu z nim spałaś? - odezwał się już nie zburaczały Michael.
- Bo przez CIEBIE drogi Michałku miałam całą mokrą pościel i łóżko. - nałożyłam nacisk na słowo "ciebie".
- Który ci powiedział? Zabije, zakopie, odkopie i wyśle na trening. - powiedział z groźną miną.
- Nawet jakbyś mnie na kolanach prosił, żebym ci powiedziała to słowa nie pisnę. Nie gorąco ci już Michałku? - zapytałam, a on zerwał się z krzesła. Przewidując jego zamiary zaczęłam uciekać. Z tyłu jeszcze usłyszałam tylko "jak dzieci", a później pomknęłam przez hotelowy hol do parku, słyszałam, że mnie ściga. Rany, on miał przecież lepszą kondycje ode mnie. Wpadłam przez parkową bramę, a on dogonił mnie i przerzucił sobie przez ramię i kręcił się w kółko.
-Puść mnie głupku! - zaczęłam się śmiać.
- O nie, musi być kara. - puścił mnie i zaczął łaskotać. Zaczęłam zwijać się ze śmiechu, aż w końcu wylądowałam na trawie, a on na mnie nie przestając mnie łaskotać. Zaczęłam wierzgać nogami i niechcący trafiłam go w bardzo czuł miejsce. - Ał! - krzyknął i przestał mnie łaskotać.
- To co? Rozejm? - zapytałam. Wstał i podał mi rękę, żebym też mogła wstać.
- Rozejm. - powiedział. Wracaliśmy do hotelu normalnie, jak dorośli, w ciszy. Nagle Michał się wyszczerzył, popatrzyłam mną niego pytająco. - Znajduję się na liście kandydatów na przyjaciela na pierwszym miejscu, prawda? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową. Posmutniał.
- Znajdujesz się na liście przyjaciół. - powiedziałam, a on uśmiechnął się po chwili spoważniał i kolejny raz zapytał:
- A na którym miejscu? - walnęłam go w ramie i roześmialiśmy się wchodząc do holu hotelowego.

*
Dziękuję za te komentarze, które pojawiły się pod poprzednim rozdziałem. Nie było ich wiele, ale bardzo Wam Dziękuje. Nie napisze dziś nic od siebie, bo nie mam humoru i chyba nic mi go nie poprawi.
Kolejny rozdział w sobotę (12.10.13r.)
Irish Girl

8 komentarzy:

  1. Rozdział jak zwykle bardzo ciekawy :P
    Czekam na kolejne :D
    Pozdrawiam
    Czoczotka :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział genialny Czekam na następny :P
    Zapraszam do mnie http://mierzwysoko.blogspot.com/
    Pozdrawiam i Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Swietny ! Zapraszam do mnie http://zostales-w-tle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dopiero dziś natrafiłam na Twojego bloga i dopiero dziś go przeczytałam ;) Muszę powiedzieć, że jest booski *o* Igła śpiący na podłodze, papryczka chilli w jajecznicy Kubiaka <3 No uśmiałam się nie ma co ;D A więc od dziś jestem tutaj stałą czytelniczką ;) Czekam na kolejny rozdział i jakbyś miała chwilkę to zapraszam do mnie : http://trudna-milosc-ciezka-przeszlosc.blogspot.com/ :) Pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejku ja pamiętam, jak jeszcze czytałam Kasię, Bartka, Agę i Kubę w twoim wydaniu, a tu coś nowego powstało :*
    Teraz jestem jeszcze całkowicie w lesie z tą historią ale chcę tu być :P
    Pozdrawiam,
    Dzuzeppe :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny blog ! :) już nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału :) zapraszam także do mnie na : http://wierze-ze-bedzie-dobrze.blogspot.com/ :)
    Pozdrawiam ! :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ahahahahahahah ie moge no! Rozdzial powiem ci wyszedl extra! :D Czekam niecierpliwie na nastepny! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bloga znalazłam przez przypadek, ale spodobał mi się :) Dodaje do obserwowanych na swoim blogu i czytam oczywiście ^.^
    Hahahahah :D z papryczką było dobre :D super rozdział :)
    Do następnego!
    Zapraszam do siebie;
    http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń