piątek, 11 lipca 2014

21. By odlecieć... Spodkiem.

Otworzyłam zaspana oczy. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, a później skojarzyłam fakty. Wrona przy drzwiach, zatrzymałam go i kazałam mu ze mną zostać z karę, że wybrał taki horror. "Częściej muszę oglądać z Tobą horrory" - powiedział wczoraj. Ta jasne, żebym później znowu pozwoliła mu zostać na noc. Nie ma tak dobrze. Spojrzałam w górę. Jego niebieskie ślepia patrzyły na mnie. Ziewnęłam.
- Nie patrz na mnie jak śpię. - powiedziałam zaspana.
- Słodko tak wyglądasz. - powiedział uśmiechając się. Zaśmiałam się.
- Która godzina kapitanie Wrona? - chciałam się odwrócić, ale jego mocne ramię mnie trzymało.
- Jest za pięć ósma. - powiedział. Westchnęłam. Czas się zbierać na śniadanie. Wstałam i wpadłam do łazienki. Szybka poranna toaleta. Związałam włosy w luźny warkocz, spakowałam rzeczy do kosmetyczki i wyszłam do pokoju, nie spodziewając się zamieszania.
- Gdzie byłeś całą noc? - zapytał Fabian.
- Tutaj? - odparł. Rozgrywający zrobił oczy jak spodki.
- Nie no chyba sobie jaja robisz. - nie dowierzał, aż nagle stał się agresywny. - Jeśli jej coś zrobiłeś to poż...
- Dzień dobry Fabian. - nie dałam mu skończyć. - Co ty tutaj robisz? - zapytałam Fabiana, a później spojrzałam na Andrzeja. - I co ty tutaj jeszcze robisz?
- Przyszedłem szukać Wrony, ale widzę, że niepotrzebnie się martwiłem. - powiedział i wyszedł szybko. Spojrzałam tylko, a gdy zamknęły się drzwi, następnie skierowałam swój wzrok na półnagiego Wronę. Co jak co, ale klatę miał fajną.
- A ty? - zapytałam siatkarza.
- Koszulkę mam w łazience. - szybko wziął brakującą część garderoby i ubrał na siebie. Przelotem musnął mnie w policzek i wyszedł. Ech faceci. Wskoczyłam szybko w krótkie spodenki i bokserkę, na nogi wrzuciłam trampki i wyszłam na śniadanie.

Wchodząc do restauracji zobaczyłam, że miejsce przy wujku na mnie czeka. Szybko skoczyłam po bułki dla mnie i podeszłam do stolika wujka, Łukasza i Fabiana.
- Dzień dobry panowie. Jak tam minęła nocka? - zapytałam.
- To chyba my powinniśmy o to zapytać. Jak tam? - zaśmiał się wujek zajadając kanapkę.
- Wyśmienicie. - odpowiedział Fabian zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Zmierzyłam siatkarza wzrokiem.
- Skąd wiesz? - zadziwił się wujek.
- On nic nie... - chciałam powiedzieć, ale młodszy rozgrywający mi przerwał.
- Wrona nie wrócił na noc do pokoju, poszedłem go szukać i znalazłem go u Ali. - powiedział beznamiętnym tonem Fabian. Rzuciłam mrożące spojrzenie. Jak mógł o tym gadać. Niby żadna tajemnica, ale wiedziałam jaka będzie reakcja wujka.
- Andrzej u mojej Ali?! - zdenerwował się.
- Sama kazałam mu zostać. - powiedziałam, żeby nie było żadnej sprzeczki. Fabian razem z wujkiem i z milczącym Łukaszem spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Czy wy... - chciał zapytać wujek. Pokręciłam głową.
- Nie jesteśmy razem, nie spaliśmy ze sobą. Kazałam mu zostać, bo się bałam po tym horrorze. Zadowoleni, a teraz jeśli pozwolicie nie mam już ochoty na jedzenie. - wstałam i odstawiłam nietknięte jedzenie. Zabrałam się do pokoju z zamiarem spakowania reszty rzeczy. Kiedy wkurzona składałam resztę ubrań usłyszałam pukanie. To był Fabian.
- Czego chcesz? - zapytałam nie spoglądając na niego.
- Ala ja chciałbym...
- Przeprosić? - zapytałam gwałtownie się odwracając. - Fabian, nie zgrywaj się. Mam dość tego. Nie odgrywaj scen zazdrości. To nie podziała. Nie jestem zainteresowana, nigdy nie byłam, więc daj sobie siana z zalotami. - westchnęłam.
- Wczoraj jak się do mnie tuliłaś to Ci nic nie przeszkadzało. - rzucił z wyrzutem.
- Jesteś moim przyjacielem. To chyba normalne, a jak nie to przepraszam już nie będę. - prychnęłam.
- Andrzeja kochasz. - stwierdził.
- Tak. - potwierdziłam. Usłyszałam, że Fabian zaciąga głęboko powietrze. - Jak brata. - spojrzałam na rozgrywającego. Albo mi się zdawało, albo ujrzałam ulgę na jego twarzy.
- Aha. - usłyszałam tylko.
- Zbiórka za 15 minut. - oznajmiłam. - Idź do siebie. - powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Ok... - usłyszałam z bliska. Odwróciłam się. Fabian chwycił mnie w ramiona i szybko musnął moje usta. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć jego już nie było. Usiadłam na łóżku czując, że od tego wszystkiego zaczyna mnie głowa boleć.

W autobusie do Spały usiadłam obok wujka, wkładając słuchawki do uszu. Oparłam się o szybę starając się nie myśleć o niczym i zatracić się w muzyce, która bardzo głośno rozbrzmiewała w moich uszach. Nagle ktoś mnie zaczepił. Przestraszyłam się i spojrzałam spod byka na Zbyszka. Ściągnęłam słuchawki.
- Co jest tak ważne Zbysiu, że musiałeś mi przerwać mój seans muzyczny? - zapytałam z ironią.
- Zagrasz z nami w durnia? - zapytał podnosząc karty do góry. Pokręciłam głową.
- Nie mam humoru. - powiedziałam. Zbyszek odpuścił za to mój wujek tylko przyjrzał mi się uważnie.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową i znowu zatopiłam się w świecie muzyki.

***
3 lipca 2013r.
Nasz wesoły autobus mknął ze Spały prosto do Katowic gdzie Reprezentacja miała rozegrać mecz z USA. Cały pobyt w Spale unikałam zarówno Fabiana jak i Andrzeja nie chcąc rozmawiać o niczym. Całe dnie spędzałam w pokoju wujka, rozmawiając z nim o wszystkim. Wyjawiłam mu także dlaczego nie chcę rozmawiać z Fabianem i Andrzejem. Oczywiście Igła nie był zadowolony gdy dowiedział się o rywalizacji kolegów z drużyny, więc poparł mnie w tym, żebym na razie z nimi odpuściła sobie kontakt. Więc oprócz zdawkowych odpowiedzi na proste pytanie nie miałam z nimi kontaktu. 
Tym razem postanowiłam z chłopakami zagrać w tego durnia. Zaczęli tłumaczyć mi zasady.
- Rozdajemy całą talie i ta osoba, która ma w talii 9 kier rozpoczyna następnie każdy zgodnie z ruchem wskazówek zegara dokłada po jednej karcie. Np. na 9 możesz położyć 10, ale na 10 nie możesz położyć 9. - tłumaczył Zbyszek, a ja patrzyłam na niego jak na debila.
- Ale patrz jak masz na przykład w rekach wszystkie cztery damy, to możesz je od razu wszystkie na raz wyłożyć, tylko musisz pamiętać, że możesz je wyłożyć tylko na dupka, dziesiątkę, albo dziewiątkę. - tłumaczył Marcin Możdżonek. Zaczynałam gubić się w zasadach.
- Nie ogarniam. - powiedziałam.
- Pójdzie ci lepiej w praktyce. - stwierdził wujek i siatkarze rozdali również mi karty. Po trzech rozdaniach, w końcu przestałam przegrywać i pojęłam zasady tej prostej gry. Kiedy po raz trzeci z rzędu jako pierwsza skończyłam turę siatkarze zaczęli się przyjaźnie śmiać i uśmiechać. Kilkanaście rozdań i wygrywam z wielkoludami.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce słońce chyliło się już ku zachodowi. Wszyscy wysiedliśmy i czekaliśmy na zakwaterowanie. Siatkarze zajęli tym razem pół piętra trzeciego. Spojrzałam na numerek na kluczyku: 316. Zastanawiałam się kogo tym razem będę miała obok siebie. Szybko przekonałam się, że moje szczęście wynosi tylko 50%. Michał i Zbyszek w 315, a w 317 Wrona i Fabian. Westchnęłam. Postanowiłam się rozpakować, bo mieliśmy stąd wyjechać dopiero szóstego lipca aby udać się do Wrocławia.
Byłam przy układaniu spodni, gdy do mojego pokoju bez pukania wpadł Wrona i zamknął nas od środka.
- Andrzej co ty robisz? - zapytałam zdziwiona. - A poza tym mama nie nauczyła cię pukać? - oparłam ręce o biodra.
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Co zrobiłem źle, no powiedz mi. Nie ogarniam. Odkąd wyjechaliśmy z Gdańska zachowujesz się inaczej, a miało być po staremu. To przez to, że razem spaliśmy? - zapytał z każdym zdaniem przybliżając się do mnie. Teraz stał już tylko pół metra ode mnie.
- Musiałam się od was odseparować. - przyznałam.
- Od nas? Jakich nas?
- Ciebie i Fabiana. - odparłam.
- Ale dlaczego? - dopytywał. Popatrzyłam w niebieskie oczy środkowego.
- Bo mam dość waszej chorej rywalizacji "o mnie". - zrobiłam zajączki z palców. - Nie jestem gotowa na żaden związek szczególnie z osobami, które traktuje jak moich braci. - usiadłam na łóżku.
- Jakiej rywalizacji Ala? - znowu zapytał Wrona.
- Fabian twierdzi, że cie kocham i że z tobą będę... To skomplikowane. - westchnęłam.
- Fabek się w tobie zakochał. - stwierdził Andrzej.
- Nie pocieszasz.
- Aluś, ty jesteś moja kochaną przyjaciółką i chcę cię mieć już zawsze jako przyjaciółkę. Jesteś tak ważna. - uśmiechnął się. Byłam z niego dumna, że zrozumiał i zaakceptował to, że z nim nie będę. Przytuliłam się do niego.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Za to, że jesteś. - odparłam. Zaśmiał się i jeszcze mocniej mnie przytulił.

***
Atmosfera w Spodku zaczynała się robić niesamowita, ludzie zaczęli zajmować swoje miejsca na trybunach czekając na starcie tytanów. Zapowiadał się ciekawy mecz. Chłopaki były w bojowych nastrojach, gotowi, by pokonać przeciwników zza oceanu. Mecz zaczynał się dopiero o 20:25, ale kibice już od 19 okupowali bramki. Polscy siatkarze rozgrzewali się na parkiecie, aby odpowiednio przygotować się do meczu, ja po raz kolejny spoglądałam na statystyki z ostatniego meczu biało-czerwonych oraz na statystyki i strategie z meczu USA z Bułgarią. Pewne było, że nie będą mieli identycznej taktyki jak w meczu z bałkańczykami, ale mogą stosować te same zagrania.
Amerykanie mieli wyjść tą samą szóstką, którą zaczęli mecz z Bułgarią. Ucieszyłam się, że na boisku zobaczę Resoviaka Paula Lotmana.
- Jakie mamy szanse Alicjo? - zapytał Kubiak zachodząc mnie od tyłu, przestraszyłam się.
- Michałku, macie takie szanse ile woli walki w sobie macie, czyli bardzo duże. - zaśmiałam się.
- Dobrze powiedziane, a coś więcej ze statystyk? - podpuszczał mnie.
- Statystykami meczu nie wygrasz. Serduchem wygrasz wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Poetka. - skomentował i poszedł się dalej rozgrzewać.
Mecz rozpoczął się punktualnie. Nasi siatkarze w pierwszym secie pokonali Amerykanów bez większych problemów wygrywając do 22. Na boisku nawet pojawił się mój wujek, który grając na pozycji przyjmującego wzmocnił obronę w polskim zespole.
Drugi set przyniósł porażkę. Przegraliśmy do 19. Paul został zmieniony przez Ciarelli'ego, bo widać było, że Lotmanowi dzisiaj gra nie idzie.
Trzeci set był jak gwóźdź do trumny. Przegraliśmy go do 13. Spodek zaczął powoli cichnąć, a załamani siatkarze zaczęli schodzić z płyty boiska, aby przygotować się na czwartą partię meczu. Andrea im coś wyjaśniał, tłumaczył, denerwował się. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Przeprosiłam trenera, bo chciałam coś im powiedzieć, udzielił mi głosu.
- Ej! Drużyna! Nie ma co się przejmować ostatnim setem. Fartem im się udało! Pamiętajcie, że SERCEM wygracie mecz, a nie jakimiś pierdolonymi statystykami. Tak więc do boju! I walczcie o każdą piłkę jakby miała być tą ostatnią! - miałam nadzieję, że choć trochę podniosło ich to na duchu. Jak się okazało 4 seta graliśmy na przewagi. Razem z resztą drużyny z kwadratu dla rezerwowych krzyczeliśmy, żeby grali sercem. Wygraliśmy seta 30 do 28! I tak właśnie Polacy pokazali wolę walki!
Czekał nas tylko tie-break, w którym siatkarze obu drużyn walczyli do końca przyprawiając nas o zawał serca, bo kolejny raz grali na przewagi. Słysząc jak cały Spodek po raz kolejny woła "OSTATNI, OSTATNI!" siatkarze spięli się i wygraliśmy!
Gdy tylko piłka dotknęła parkietu Amerykanów cały Spodek zaczął szaleć tworząc tą niezapomnianą, nie do pobicia aurę.
SPODEK ODLECIAŁ, a my razem z nim.

środa, 9 lipca 2014

20. Chcemy by wszystko było jak dawniej.

Biegłam ile sił w nogach. Załapałam Andrzeja przed autokarem. Pociągnęłam go na stronę tak, żeby nikt nas nie widział ani nie słyszał. Zdziwił się kiedy przyparłam go do muru.
- Nic mnie nie łączy z tym dupkiem. Powiedziałam mu, żeby o mnie zapomniał. Nie chcę się z tobą kłócić przez niego, bo jesteś dla mnie bardzo, bardzo ważny. nigdzie nie znajdę już takiego drugiego przyjaciela. Andrzej jesteś jednym z nielicznych, którym ufam w stu procentach. Nie chce tego stracić nigdy, rozumiesz? Chce żeby było jak dawniej. Wspólne wieczory, filmy, wygłupy, śniadania, rozmowy. Niby zachowujemy się tak samo a jednak inaczej. Już nie jest tak jak dawniej, bo... - mówiłam, ale on przerwał mi w pół zdania.
- Wiem Ala, ale już nigdy nic nie będzie takie samo. Ludzie się zmieniają. - powiedział to takim lodowatym tonem. - Ja też się zmieniłem.
- Jak się zmieniłeś? - zapytałam czując że bije mi serce jak oszalałe. Popatrzył prosto w moje oczy, nachylił się. Byłam kłębkiem nerwów czekając na to co powie.
- Bo Ala... Ja jestem... Gejem. - szepnął. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, a ten wybuchnął śmiechem i śmiał się w niebogłosy. Oberwał za to w klatkę piersiową.
- Bardzo śmieszne Wrona, bardzo śmieszne. - odwróciłam się od niego udając obrażoną idąc w stronę autokaru. On podbiegł i przerzucił mnie sobie przez ramie śmiejąc się. Zaczęłam się śmiać, a później wierzgać, żeby mnie puścił. On zaczął się kręcić wokół własnej osi, aż mi się zakręciło w głowie.
- Zaraz się porzygam, puść mnie! - krzyknęłam. Postawił mnie na podłożu. Musiałam opanować swój żołądek. Przytulił mnie i szepnął:
- Ty też jesteś dla mnie ważna. Wszystko po staremu Alicjo. - chwycił mnie pod rękę i oboje dołączyliśmy do reszty rozweselonej kompanii. Oczywiście nie obyło się bez gwiazdy wieczoru czyli boomboxa, który wprawiał nas tylko w coraz lepszy nastrój. Chłopaki śpiewali polskie przeboje, nie obyło się również bez hitu "Ona tańczy dla mnie", który przyprawiał mnie o ból głowy.
Zsolidaryzowałam się z tymi głupkami i do hotelu wchodziłam trzymając za ramię Fabiana i Michała Kubiaka śpiewając wakacyjny hit.
Czekała nas ostatnia noc w hotelu, aby następnego ranka wyjechać do Spały, by 3 lipca stawić się w Katowicach. Znając moich przyjaciół spodziewałam się jednak nieprzespanej nocy. Nie pomyliłam się. Tuż przed pierwszą zwalili się do mnie siatkarze. Piotrek, Bartek, Michał, Zbyszek, Fabian, Wrona, Igła, Zatorski i Żygadło.
- Jak Andrea się dowie, że tutaj jesteście to jutro na siłowni dostaniecie wycisk. - pogroziłam im palcem kiedy każdy znalazł sobie jakiś kącik u mnie w pokoju.
- Zawsze mamy wycisk, czym tu się przejmować? - powiedział Pit. No cóż. Musiałam spędzić wieczór z tymi wysokimi chłopcami, którzy już po chwili zaczęli smęcić czy nie mam coli i czegoś słodkiego.
- No ale Ala, my wiemy, że ty zawsze masz zapasy. - nudził Zbyszek zbliżając się niebezpiecznie do mojej torby.
- Wy macie dietę, nie zapominajcie o tym. - powiedziałam.
- Ala no weź, raz sobie możemy pozwolić... - tym razem wujek włączył się do rozmowy.
- No nie wiem. Później tutaj... - poklepałam zbudowany brzuch Bartka. -... zamiast kaloryfera będzie oponka i spadek formy.
- Nic nie będzie Alutka. - powiedział Fabian.
- Wszystko jutro wypocimy. - obiecał Łukasz.
- Kochanie no proszę... - Wrona zrobił oczy kota ze Shreka, a reszta załogi popatrzyła się na nas jakby nas pierwszy raz widzieli. Oczywiście pomyśleli, że jesteśmy parą. Zaczęłam się śmiać z miny wujka.
- No i co ja mam z Wami zrobić? - podniosłam ręce wysoko w geście kapitulacji.
- Daj nam jeść! - krzyknął Paweł na co się roześmiałam. Chłopaki nie mieli pojęcia, że zrobiłam dla nich niezłe zapasy i przygotowałam się na tę okazję. Podeszłam do szafy mając ją już otworzyć, kiedy odwróciłam się do niej plecami, opierając się i zasłaniając drzwiczki.
- A jaki film oglądamy? - zapytałam.
- Już o to się nie martw. - usłyszałam Andrzeja. - Coś specjalnie dla ciebie. - uśmiechnął się chytrze. W duchu jęknęłam. Dobrze wiedziałam, że to horror. Ujrzałam też minę Fabiana, uśmiechnęłam się do chłopaka. Oboje baliśmy się horrorów.
Otworzyłam szafę tak, żeby żaden z wielkoludów nie zobaczył zawartości i wyciągnęłam plastikowe kubeczki rzucając im, żeby się podzielili. Ja w tym czasie wyciągnęłam zapas coca coli, soku pomarańczowego i chipsy, których miałam pięć rodzai. Chłopakom rozszerzyły się źrenice.
- Aluś, nasz skarb. - poderwał się z miejsca Piotrek i mnie wyściskał.
- Kochanie... - to znowu Wronek się odezwał i znowu ujrzałam dziwne spojrzenie wujka w jego stronę. Sam Andrzej wyszczerzył się. - ... wiem, że chowasz tam coś słodkiego. - roześmiałam się i wyciągnęłam resztę z szafy czyli różne rodzaje ciasteczek i 2 duże czekolady.
- Jesteś wielka. - powiedział Paweł kiedy podałam mu do rąk dużą Milkę. Usiadłam obok wujka.
- A nie zapomniałaś o mnie? - szepnął mi na ucho.
- Nie. - odszepnęłam. - Zajrzyj pod poduszkę. - zaśmiałam się cicho. Kiedy usłyszałam, że też się śmieje to znaczyło, że znalazł haribo. Wrona znowu majstrował przy telewizorze, aż w końcu zaczęło się.
Widząc Fabiana usiadłam przy nim i chwyciłam go za rękę.
- Przejdziemy przez to razem. - szepnęłam.
Zobaczyliśmy napis na ekranie: "Klątwa". Oboje jęknęliśmy, a po drugiej stronie pokoju usłyszeliśmy chichot Zbyszka i Kurka.

***
Gdy skończyła się ostatnia scena siedziałam już wtulona w Fabiana drżąc ze strachu. Wiedziałam, że czeka mnie długa nieprzyjemna noc, choć było już po trzeciej. Siatkarze zaczęli się zbierać. Wszystkie przekąski zostały zjedzone. Zostały tylko ciasteczka i sok pomarańczowy.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Każdy się żegnał. Wujek przytulił mnie do siebie i powiedział:
- Pamiętasz gdzie jestem jakby cie jakieś potwory goniły? - zapytał i roześmiał się.
- Bardzo śmieszne. - naburmuszyłam się. - Na pewno do ciebie nie przyjdę.
- Oj idź już spać. Śniadanie o 8:30. Dobranoc Ala. - szepnął i cmoknął mnie w policzek.
- Dobranoc wujku. - pomachałam mu zamykając drzwi. Byłam pewna, że jestem sama. Przerażająca perspektywa, ale zauważyłam w łazience światło. To mnie jeszcze bardziej przeraziło. Jednak po horrorach nie powinnam zostawać sama. Kiedy z łazienki wyłoniła się głowa Wrony. Odetchnęłam z ulgą.
- Co moje Kochanie się boi? - zapytał. Zaśmiałam się.
- Lepiej się hamuj, bo mój wujek kiedyś cie zabije wzrokiem. - roześmialiśmy się oboje. Postanowiliśmy trochę ogarnąć pokój z resztek papierków i jedzenia, bo oni nie potrafią po sobie sprzątać.
- Ale tobie nie przeszkadza, że mówię do ciebie kochanie. - stwierdził.
- No jasne, że nie mój pysiaczku słodziaczku. - powiedziałam jak do dziecka i zrobiłam mu "puci puci". Roześmialiśmy się. Rozejrzał się po pokoju.
- Skończyliśmy. Będę się zbierał. - przytulił mnie. I zaczął odchodzić do drzwi. Ja wciąż mając sceny z filmu nie zastanawiając się powiedziałam:
- Andrzej, zaczekaj! - odwrócił się. Popatrzył na mnie i zamknął dopiero co otwarte drzwi.

niedziela, 6 lipca 2014

19. Starcie tytanów.

DZIEŃ DRUGIEGO MECZU Z ARGENTYNĄ

Napięcie przedmeczowe było odczuwalne od samego rana, ale teraz nastąpiła kumulacja. Ergo Arena wypełniona po brzegi i obie drużyny na parkiecie przygotowywały się do meczu. Postanowiłam odgonić od siebie nerwy i zapanować nad nimi, więc wzięłam do rąk statystyki. Patrzyłam na taktykę jaką zastosuje nasza drużyna w tym spotkaniu. Nagle ktoś odchrząknął. Podniosłam głowę i ujrzałam atakującego. Odłożyłam papiery na swoje miejsce.
- Hi Ivan.
- Hi. Who will win the match? - zapytał bojowym tonem. Zaśmiałam się.
- Poland! Poland! - krzyknęłam klaszcząc w dłonie.
- Castellani! - usłyszeliśmy głos trenera Argentyny.
- I must go. - szepnął i nachylił się, żeby mnie pocałować w policzek jednak szybko się odsunęłam. Co to byłyby za plotki! Nie miałabym życia.
- Stop! Go to your coach. - powiedziałam. Ociągał się. - Now! - dodałam z naciskiem.
- Ok. See you later. - odparł i posłał mi buziaka w powietrzu. Pokręciłam z dezaprobata głową śmiejąc się z niego. Odwracając się w stronę mojej drużyny spotkałam się wzrokiem z Andrzejem. Odwrócił wzrok sekundę po tym jak nasze spojrzenia się skrzyżowały, jednak dobrze wiedziałam, że obserwował całą sytuacje z Ivanem. Prychnęłam. Nadal chce mnie kontrolować? Niedoczekanie jego.

~*~

Mecz przebiegł po naszej myśli. Wygraliśmy z Argentyną. Ergo Arena została usatysfakcjonowana. Po ostatnim gwizdku podbiegli siatkarze ściskając się ze sztabem. Mnie w objęcia porwał najpierw wujek, który zaczął mi się drzeć do ucha, później Kubi, a później Wrona, którego się nie spodziewałam, jednak euforia złagodziła moją złość na niego. Kręcił mnie wokół siebie, aż zaczęłam piszczeć. Postawił mnie na parkiecie i zaczął mówić:
- Ala, przepraszam. Przepraszam, że zachowywałem się jak totalny dupek. Przepraszam, że chciałem cię kontrolować, ale krew mnie zalewa kiedy widzę cię z tym łamaczem serc. Nie chcę żebyś przez niego cierpiała. Nie będę się już wtrącał w twoje życie. Wybaczysz mi? - popatrzył ślepiami kota ze Shreka. Przytuliłam go, a on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Jesteś moim przyjacielem. Masz prawo się martwić o mnie. Nie jestem już zła. - uśmiechnęłam się promiennie do niego. Chyba kamień spadł mu z serca, bo odetchnął.
- Nie lubię się z tobą kłócić. - powiedział.
- Ja z tobą też. A teraz migiem., nie zaniedbywać fanów. - zaśmiałam się. On też zaczął się śmiać i poszedł do kibiców.
Nie mogłam uwierzyć w to, że Wronek przyznał się do tego, iż popełnił błąd kontrolując mnie. Nie każdy facet zdobyłby się na coś takiego. Nie mogłam już być na niego zła. Był w końcu moim przyjacielem. Spojrzałam w jego stronę. Właśnie robił zdjęcie z jakąś blondynką, która go objęła. Coś mnie ukłuło. Zazdrość? Nie... Takie poczucie, że to ja mogłabym być na jej miejscu.
- Ala, coś ty taka zamyślona? - zapytał Zati, a ja aż podskoczyłam, bo mnie przestraszył.
- A myślę sobie o tym i o tamtym Pawełku, a ty czemu nie rozdajesz już autografów? - zapytałam z ciekawością.
- Bo woła cię tamten koleś. - wskazał głową w prawą stronę. Podążyłam wzrokiem za jego wskazówką. Nie miałam wątpliwości kogo zobaczyłam. Tomasz. Ochroniarz z Warszawy.
- Serio? - zapytałam libero, choć wiedziałam, że to prawda, bo Tomek uśmiechał się do mnie. Westchnęłam.
- Idź do niego, a ja wracam do fanów. - oznajmił Zatorski i oddalił się w stronę przeciwległego sektora. Podążyłam w stronę młodego chłopaka, któremu banan z twarzy nie schodził. Czego ten koleś chce ode mnie? Nie wiedziałam, że ktoś może być tak przyjaźnie nastawiony do osoby, która go zbeształa na pożegnanie ostatnim razem.
- Ala, cześć! - krzyknął mi przez gwar tłumu i przytulił mnie do siebie. Niechętnie się uśmiechnęłam i lekko poklepałam go po plecach. W końcu mnie puścił.
- Cześć Tymek! - z udawaną radością powitałam ochroniarza nie na służbie.
- Tomek - poprawił mnie. - Ale nie ważne. Jak ci się pracuje z reprezentacją? - zapytał jakbyśmy się znali tysiąc lat. Wcale nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
- Ej o co ci chodzi koleś?

W tym samym czasie. Andrzej.
Cholera, co się ze mną dzieje? Jestem zazdrosny o każdego faceta w jej towarzystwie oprócz Igły. Nawet trener wzbudza u mnie skrajne emocje kiedy ją widzę jak z nim rozmawia. Czy mogę zakochać się jak nastolatek bez pamięci? Przecież, Ala to moja przyjaciółka. TYLKO przyjaciółka!
Taaa.. Wmawiaj sobie dalej Wrona, wmawiaj sobie dalej. Zazdrosny jestem nawet o tego buca, z którym teraz rozmawia. Najchętniej wygarnąłbym mu.
O czym ja myślę?! Ogarnij się Andrzej i kończ rozciąganie.
Skoro już sam siebie poprawiam musi być źle, ale nie mogę przestać o niej myśleć.
-She will never love you. - usłyszałem z góry. Już miałem zapytać o co chodzi, ale zobaczyłem tylko odchodzącą sylwetkę Castellani'ego.
Wiedziałem, że osoba o której mówił to ta długonoga brunetka, która właśnie zaczęła wymachiwać rękami przed nieznajomym. "Jeszcze się przekonamy Castellani" powiedziałem w myślach i podszedłem do dziewczyny.

Ala.
- No chyba ci się coś pomyliło! - krzyknęłam nie zważając na resztę kibiców pozostałych na trybunach. - Facet poznałam cię tylko dlatego, że byłeś ochroniarzem, a ja musiałam się dostać do wujka. Nie jestem ci niczego winna, więc odwal się. - już miałam odchodzić, kiedy ten chwycił mnie za rękę i znowu odwrócił przodem do siebie.
- Ty tylko drobnostka dla ciebie, a dla mnie całe życie! - prosił.
- Drobnostka?! - krzyknęłam. Nie puścił mnie, ale ktoś mnie uwolnił.
- Zostaw ją! Nie widzisz, że Ala nie chcę z tobą gadać? - krzyknął mój wybawiciel.
- Myślisz, że jak zgrywasz bohatera Wrona, to Ala na ciebie poleci? Nie dla psa kiełbasa. - wypowiedział Tomek. Przeczuwałam co tu się może stać i dlatego szybko chwyciłam w pasie mojego przyjaciela i powiedziałam:
- Nie warto, to jeszcze dzieciak. - twarz Andrzeja powoli się rozluźniała. Rzucił ochroniarzowi tylko pogardliwy uśmiech i odeszliśmy od niego. Jak dobrze, że go nie pobił. A mało brakowało. Usiedliśmy na krzesełkach.
- Czego on od ciebie chciał? - zapytał po chwili. Roześmiałam się.
- Nie uwierzysz. Etatu w reprezentacji. - kiedy to powiedziałam oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili już cała reprezentacja się zleciała i wszyscy razem mieliśmy niezły ubaw z młodego ochroniarza. Wszyscy się rozeszli, tylko Andrzej strasznie się ociągał. Reprezentacja Argentyny nadal pozostała na boisku.
-Wronek o co chodzi? - zapytałam środkowego podchodząc do niego. Strasznie przybity stał się po tym spotkaniu z Tomaszem.
- Czuje się jak kretyn. - odparł wzruszając ramionami. Popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- Dlaczego?
- Wiesz Ala czego potrzebuję? - zapytał. Zaprzeczyłam kręcąc głową. - Żebyś mnie przytuliła. - uśmiechnęłam się do niego, wspięłam się na palce i przytuliłam go bardzo mocno. Sama się w niego wtuliłam. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale jeżeli pomagał mu mój uścisk to nie miałam zamiaru się powstrzymywać przed okazaniem mu uczuć. Podniósł mnie tak, że moje oczy znalazły się na wysokości jego oczu.
- Powiedz mi co się dzieje Andrzej. - poprosiłam. On tylko się uśmiechnął. Nie powiedział nic tylko wtuliła się we mnie, a później zaczął mnie kręcić wokół własnej osi. Zatrzymaliśmy się i śmiejąc się nie wiadomo z czego popatrzyliśmy w stronę drużyny Argentyny. Ivan patrzył na nas, uśmiechnęłam się do niego, ale tego nie odwzajemnił.
- Nie jest ciebie wart. - szepnął mi na ucho Wrona i poszedł do szatni. Ja nadal patrzyłam na Ivana, który odwracał się w druga stronę i myślałam o tych słowach Andrzeja. Kiedy odwróciłam się w stronę wyjścia z hali zobaczyłam jak znika w korytarzu. Zebrałam wszystkie papiery i jak zwykle udałam się aby poczekać na chłopaków. Tym razem nie w korytarzu tylko na dworze.

~*~
Chłopaki bardzo długo nie wychodzili. Zaczynałam się martwić. Kiedy w końcu łaskawie ruszyli dupy zobaczyłam, ze wśród nich brakuje środkowego.
- Gdzie Andrzej? - zapytałam wujka. Popatrzył na mnie mądrym wzrokiem i powiedział, że ma jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. Postanowiłam sprawdzić tę sprawę. Weszłam do środka i ukryłam się za winklem. Usłyszałam podniesione głosy.
- She will never love you.
- Shut up, Castellani!
- You're not good enough for her! - poznałam głos Ivana. Wyczuwałam mocne spięcie.
- Ala is not for you, motherfucker. - usłyszałam Andrzeja.
- You're too old. Thats hurts Wrona. Am I right? - wyczułam w głosie Ivana szyderstwo. Wiedziałam, ze muszę wkroczyć do akcji szybko podbiegłam do Andrzeja, ale nie zdążyłam. Uderzył Argentyńczyka, a ten wylądował na ścianie. Szybko chwyciłam rękę Andrzeja zanim wymierzył kolejny cios. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a Ivan zaczął się śmiać chociaż stróżka krwi pociekła mu z nosa. Szybko podeszłam do Ivana i otarłam mu krew chusteczką higieniczną. On się uśmiechał i patrzył mi w oczy, ale mnie nie było do śmiechu. Co Wrona sobie wyobrażał? Widać było, że Castellani go prowokuje do takiego zachowania. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- Thank you Honey. - powiedział Ivan i pocałował mnie w policzek. Szybko się odsunęłam. Odwróciłam się w stronę Andrzeja. Zobaczyłam tylko jego przepełnione bólem oczy. Szybko odwrócił się i poszedł do wyjścia.
- What are you fucking doing?! - krzyknęłam na Ivana. Nie chciałam ranić mojego przyjaciela, a ten debil chciał wszystko zniszczyć. nie pozwolę na to. Ivan jest dla mnie nikim, a Andrzej jest bardzo ważny.
- Shhhh... I'm your prince, you're safe. Wrona isn't good for you. - powiedział z przekąsem. Nawet nie zdążył spostrzec kiedy na jego policzku wylądowała moja dłoń pozostawiając czerwony ślad.
- It's over Castellani. You're an idiot! - wykrzyknęłam i pobiegłam w stronę Andrzeja mając nadzieję, że go dogonię.

piątek, 7 marca 2014

18. Wścibstwo ludzi.

- Ivan! It's too fast! - krzyknęłam w stronę atakującego. Zdziwił się jeszcze bardziej, jakby nie zrozumiał moich słów.
- Hey, don't be shy. - dotknął mojego policzka. Odsunęłam się, ale czułam, że moje policzki przybierają kolor pomidora. Zaczynał mnie ten koleś wkurzać.
- I CAN'T! I met you yesterday. Do you realy think I'm so fast? We can be friends. - wyrzuciłam z siebie oburzona.
- Just friends? - zapytał zdziwiony.
- Yes. - odparłam.
- Friends like Wrona? - popatrzył na mnie uważnie.
- No. - zaprzeczyłam szybko. - Wrona is a unusual friend. Just one in the World. - zapatrzyłam się w zachodzące Słońce.
- Can we try? I like you more than friend. - kolejny raz się zbliżył. No jemu nie dao się tego normalnie wytłumaczyć? Ma dojść do rękoczynów, żeby chłopak zrozumiał? Ta, a później reprezentacja będzie miała problemy, że sztab szkoleniowy przeciwnej drużyny pobił zawodnika Argentyny. Nie potrzebne mi takie kłopoty, więc muszę mu to po raz kolejny wyjaśnić.
- Castellani, don't you understand? I like you, but I don't love you. Understand? We can stay friends. Just friends. - wymachiwałam przy tym rękami i to dało efekt komizmu tej scenie. Uciszył mnie. Pokiwał głową ze zrozumieniem. Odetchnęłam, bo już miałam mu ochotę przywalić. Pospacerowaliśmy jeszcze wzdłuż brzegu. Było spokojnie i rozmawiałam z Ivanem jakby sytuacja sprzed kilku chwil nie zaistniała. Byłam mu za to wdzięczna. Dotarliśmy do hotelu. Wymieniliśmy się numerami telefonów i już miałam iść kiedy Ivan pociągnął mnie za rękę, delikatnie objął w pasie i pocałował w policzek. Poczułam, że oblewam się szkarłatem.
- Good bye, Alice. - szepnął. W odpowiedzi uśmiechnęłam się i pognałam do pokoju po drodze wpadając na Wronę. Zmroził mnie spojrzeniem i poszedł dalej. Zacisnęłam pięści. Wpadłam do mojego pokoju jak burza. Czemu Andrzej potrafi zrąbać humor nawet kiedy miałam taki dobry wieczór?
Poszłam wziąć szybki prysznic i przebrałam się w spodnie dresowe i bokserkę. Kiedy weszłam z turbanem na głowie do głównej części pokoju prawie dostałam zawału i cicho pisnęłam.
- Nie bój się mnie - zaśmiał się mój nieoczekiwany gość.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam ściągając ręcznik z włosów. Wyglądałam zapewne jak czarownica, ale przecież on widywał mnie już w gorszym stanie.
- Jak to się witasz z wujkiem? - zaśmiał się po raz kolejny, ale zaraz spoważniał.
- Czemu zawdzięczam twoją wizytę? - zapytałam także z poważną miną. Wiedziałam, że coś się szykuje i nawet domyślałam się o kim będzie ta rozmowa.
- Jak się udała randka z Castellanim? - wypalił prosto z mostu.
- Który ci powiedział? - zapytałam, a później ogarnęłam i wstałam zdenerwowana zanim jeszcze zdążył odpowiedzieć. - Wrona! Wiedziałam. Zawsze wtrąca się nie w swoje sprawy! - z frustracji rzuciłam ręcznikiem przez pół pokoju, a ten uderzył w drzwi.
- Powiedziałabyś mi, czy musiałbym się dowiedzieć z gazet? - zapytał. Usiadłam na łóżku. Popatrzył na mnie z góry.
- To było zwykłe spotkanie na kawę. - wyrzuciłam z siebie.
- Wiesz, że Argentyńczycy są zupełnie inni, mają zupełnie inne charaktery niż my. A Ivan jest przystojnym facetem, który przyciąga wiele kobiet i to wykorzystuje. Po prostu jest kobieciarzem! Miej to... - nie zdążył dokończyć, bo pociągnęłam go za rękę w stronę drzwi i wyprosiłam z pokoju krzycząc:
- Odwalcie się wszyscy od niego!
Osunęłam się na podłogę, a kilka łez potoczyło się z moich oczu. Wujek jeszcze kilka razy próbował się dostać do mojego pokoju. Nie dałam się.
Nie jestem małym dzieckiem, czemu wszyscy chcą mnie kontrolować, mówić co mam robić, z kim się zadawać? Dobra mam jeszcze 16 lat, ale chyba mam prawo wyboru jak każdy człowiek?
Ale kto to zapoczątkował? Furia zapłonęła w moim organizmie. Wstałam z podłogi i nie zważając na wszystko wpadłam do pokoju Wrony. Akurat wychodził z łazienki w samych spodenkach i mokrych włosach. Uśmiechnął się kpiąco i powiedział:
- Randka z Castellanim się udała, czy mam Ci pokazać jak zachowuje się prawdziwy facet?
Tego już było dla mnie za wiele. Popchnęłam go w stronę pokoju, zatoczył się do tyłu, ale nie upadł. Zdziwił się moim zachowaniem.
- Ty dupku! Kto ci pozwolił ingerować w moje życie?! Mówiłam żebyś się w nie nie wtrącał, ale ty masz zawsze rację?! Wielki pan Wrona! - popchnęłam go z całej siły tak, że wylądował na łóżku. Nie zastanawiając się długo skoczyłam na niego i przykleszczyłam go do łóżka. Chwyciłam poduszkę i zaczęłam go tłuc pierzem. - Nie pozwolę, żebyś niszczył mi moje prywatne życie! Idioto! - pierze latało już wszędzie. Nagle chwycił mnie za nadgarstki i odwrócił tak, że teraz ja leżałam, a on patrzył na mnie z góry przytrzymując ręce. Spojrzałam mu w oczy. Wcale nie był zły, raczej rozbawiony. Uśmiechał się lustrując moją twarz.
- I czego się cieszysz kretynie?! - warknęłam nie mogąc się ruszyć. Nie odpowiedział tylko niebezpiecznie zbliżył się do mnie. Mój oddech stał się płytki, a serce przyspieszyło. Jego niebieskie oczy pojawiły się tak blisko, że dokładnie widziałam ich głębie. Już prawie nie łapałam powietrza w płuca. Zbliżył się jeszcze bardziej tak, że nasze nosy stykały się. Nagle pożałowałam, że przyszłam tutaj. Puścił moją prawą rękę o pogładził mój policzek cały czas patrząc mi w oczy. Chyba zrobiło mi się gorąco i duszno. Nagle pochylił się nad moim uchem i szepnął:
- Przy Castellanim tego nie czułaś, co? - nawet nie zdążył się zorientować kiedy jego policzek zrobił się cały czerwony i zostały na nim odbite moje palce. Chwycił się w bolące miejsce, a ja się uwolniłam i podbiegłam do drzwi. Gdy już je miałam otwarte zobaczyłam, że stoi przy wejściu do części sypialnej nadal trzymając się za policzek, ale uśmiechając się. Pokazałam mu środkowy palec i wyszłam trzaskając drzwiami.
Wpadłam do mojego pokoju jak burza i rzuciłam się na łóżko. Znowu łzy frustracji popłynęły po policzkach. Usłyszałam dźwięk sms-a. Podniosłam się niechętnie i przeczytałam wiadomość: 
"Good night my beautiful Alice. xo"
Dzięki jednej krótkiej wiadomości zasnęłam z uśmiechem na ustach.

~*~

- Ala! Wstawaj! Mamy do pogadania! - usłyszałam rozkaz Kubiaka, kiedy wpadł do mojego pokoju z samego rana. Miałam ochotę go udusić. Otworzyłam oczy i popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Jak cię kocham, tak ci przywalę za tą pobudkę. - powiedziałam ziewając i siadając na łóżku. Zobaczyłam, że Michał jest wkurzony i trzyma na kolanach laptopa otwartego na jakiejś stronie. Od razu poznałam plotkarską stronę o sportowcach, a pod informacją przy której było około dwadzieścia wykrzykników znajdowało się zdjęcie. Moje i Ivana, kiedy mnie pocałował.
- Wytłumaczysz mi to? - zapytał Kubiak. Popatrzyłam w jego oczy, które chroniły się za warstwa szkła.
- Nie ma powodu, dla którego musiałabym Ci się tłumaczyć. - odparłam wkurzona.
- Bratasz się z wrogiem! - zarzucił mi.
- On nie jest moim wrogiem! - krzyknęłam. - Poza tym między nami nic nie ma. - zapewniłam, a Michał tylko pokazał na zdjęcie widniejące na ekranie komputera. - Ivan sobie za dużo wyobrażał. Spławiłam go, przynajmniej na razie.
- Jak to na razie? - zapytał. Wstałam i kolejnego siatkarza wyrzuciłam z mojego pokoju. Tym razem nie krzycząc. Musiałam policzyć do dziesięciu, żeby się uspokoić. Szybko przebrałam się i skierowałam do hotelowej restauracji na śniadanie.
 Przy czteroosobowym stoliku siedział wujek, Kubiak i Wrona. Jedno miejsce jakby czekało na mnie, jednak ja skierowałam się do stolika, przy którym siedział Fabian. W oddali zobaczyłam, że Ivan się do mnie uśmiecha. Odwzajemniłam to.
- Fabian, o nic nie pytaj. Błagam - powiedziałam do rozgrywającego na powitanie.
- Cześć, nie miałem zamiaru. - odpowiedział i uśmiechnął się promiennie. Odwzajemniłam to. - Smacznego, Alutka. - zaśmiał się, a ja razem z nim.
- Smacznego Fabi! - znowu się zaśmialiśmy i w ciszy skonsumowaliśmy posiłek. Jedyny nie chciał wiedzieć nic na temat Ivana i mnie. Chyba dlatego zdecydowałam się z nim pogadać. Kiedy szliśmy na nasz piętro opowiedziałam mu o tym jak mnie wkurzyli siatkarze swoim wścibstwem. Drzyzga wysłuchał mnie, a później tylko powiedział:
- Nie bądź na nich zła. Oni się tylko o ciebie martwią. Wiem, że to wkurza, ale dasz radę. - uśmiechnął się i poszedł do swojego pokoju.

*
Taka niespodzianka pod koniec tygodnia :) Jak Wam się podoba? Dobry rozdział, zły? Co sądzicie o Ivanie?  Co sądzicie o zachowaniu Wrony? Czekam na Wasze propozycje :)   IG.

PS Dedykacja dla mojej kochanej siostrzyczki ;*

środa, 26 lutego 2014

17. Argentyńska Krew.

Po dzisiejszym treningu szybko pognałam do pokoju pod prysznic. Właśnie wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Lekki makijaż i trzeba znaleźć coś normalnego do ubrania. Nie zbyt elegancko, ale nie sportowo. Stwierdziłam, że czarne rurki, czarne balerinki, biała bokserka i bordowy sweterek będą idealne. Naszyjnik z serduszkiem i jestem gotowa, ale była dopiero 16:30. Nie mogę pojawić się zbyt wcześnie, bo pomyśli, że jestem nadgorliwa. Swoją drogą to ciekawe czy będziemy mieli o czym rozmawiać, czy będę się z nim nudziła. Wygląda na miłego i sympatycznego chłopaka, ale jaki jest naprawdę przekonam się za jakąś godzinkę. A ciekawość już mnie zżera.
- Hej Aluś. - wpadł do pokoju Wrona. Uśmiechnęłam się.
- Cześć Wronek. Co słychać? - zapytałam.
- Wpadłem zapytać czy oglądamy jakiś film, ale widzę, że gdzieś się wybierasz. Dokąd? - zapytał wścibski Andrzej.
- Umówiłam się z kimś. - odpowiedziałam i zaczęłam się bawić komórką. Nie chciałam się przed nikim tłumaczyć z tego co robię. Tym bardziej nie przed Andrzejem.
- Z kim? - dopytywał.
- Aż tak bardzo cię to interesuje? Nie masz swojego życia? Musisz się wtrącać w życie innych? - zapytałam lekko poirytowana.
- Jesteś moją przyjaciółką. Chcę wiedzieć komu mam obić mordę jeśli ten ktoś coś ci zrobi. Więc jak będzie? - odparł, a ja przewróciłam oczami.
- Z Ivanem się widzę. - przyznałam.
- Jakim Ivanem? Chyba nie Castellanim? - nie dowierzał.
- A właśnie, że z nim. Coś ci to przeszkadza? - wstałam. On też wstał. Niestety był dużo wyższy.
- On jest kobieciarzem, rozumiesz? Zabawi się tobą, a później cię rzuci. - podniósł głos.
- Nie powinno cię to interesować! Robisz mi sceny zazdrości? - zapytałam z sarkazmem.
- Nie! Po prostu się o ciebie martwię i nie chcę żebyś cierpiała! - wykrzyczał w moją stronę.
- To, że się z tobą nie umówiłam nie znaczy, że mam szlaban na randki! - krzyknęłam mu prosto w twarz. Jego szczęki się zacisnęły, oczy kipiały złością. W końcu się odezwał:
- A rób sobie co chcesz! - wyrzucił z siebie i trzasnął drzwiami. Usiadłam na łóżku, a dwie zbłąkane łzy frustracji wyrwały się spod powiek. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mnie kontrolować.

~*~

Wkurzona na Andrzeja schodziłam do  recepcji, w której umówiłam się z Ivanem. Przez tego debila z drużyny nie miałam już ochoty na spotkanie z atakującym Argentyny. Nawet nie myślałam o tym. Zraniłam Wronę, ale należało mu się za to, że próbował wtrącać się do mojego życia. To nie jest jego sprawa co ja robię, z kim się umawiam i kiedy. Moje życie. Ech... Nie powinnam teraz o nim myśleć. Jeszcze bardziej sobie pogorszę humor.
- Hi Ala. - usłyszałam od strony otwierającej się windy. Ujrzałam Ivana w ciemnych dżinsach i granatowym t-shircie, który podkreślał jego mięśnie.
- Hi. Are you stay here with your team? - zapytałam zaskoczona. Nie spodziewałam się w tym hotelu drużyny Argentyny.
- Yeah, on the fourth floor. - odpowiedział. - Shall we? - zapytał.
- We shall. - uśmiechnęłam się i wyszliśmy z hotelu.

~*~

- You're kidding - zaśmiałam się z anegdoty, którą mi opowiedział najprostszym angielskim. Kiedyś fanka podeszła do niego i zapytała czy nie mógłby zawołać ojca, bo chciałaby jego autograf.
- No! Seriously. I was so startled. But my dad was very happy. - uśmiechnął się. Właśnie kończyliśmy pić kawę, a wcześniej zjedliśmy ciacho.
- What kinds of films do you like? - zapytałam. Ciekawiło mnie czy mamy podobny gust filmowy do mojego.
- Horror, thrillers, sometimes dramas. - odpowiedział. - And you?
- Dramas, fantasy and romantic comedies. I hate horrors. - przyznałam.
- Por qué? - zapytał. Jak dobrze, że rozumiałam odrobinę hiszpański.
- Because Wrona one time watched horror with me, and since then I hate horror movies. That's whole story. - odpowiedziałam. Po jego twarzy przemknął cień.
- Who's Wrona? - zapytał. Spuściłam wzrok, mieszając resztę kawy łyżeczką.
- My friend - odpowiedziałam w końcu.
- Just a  friend? - uniósł jedną brew. Starałam się nie pokazać żadnych emocji.
- Yes. Wrona is just a friend - uśmiechnęłam się.
- Okay - też się uśmiechnął i dopił kawę do końca. - Do you want to go for a walk? - zaproponował.
- Yes, with pleasure. - odpowiedziałam. Wstaliśmy i udaliśmy się w stronę morza i zachodzącego słońca.

~*~

- There is so beuautiful! - powiedziałam z zapartym tchem kiedy patrzyliśmy na zachodzące słońce.
- Yeah... - szepnął Ivan. 
- Maybe not as beautifil as in Argentina, but I love it. - nadal patrzyłam na słońce, które chowało się za horyzontem.
- Here is perfecto, becouse you're with me. - powiedział.
- Stop kidding. In Argentina must be so much better. - odpowiedziałam i popatrzyłam w jego oczy. On chwycił manie za ramiona patrząc mi w oczy.
- Me gustas. Muy. - powiedział. Nie zrozumiałam zbyt wiele, ale to chyba znaczyło, że mnie lubi. "Muy" - bardzo. Przekonałam się, że moje interpretacja była prawdziwa kiedy mnie pocałował. Jakiś obserwator mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą zakochanych, a nie znajomymi od wczoraj! Szybko się od niego odsunęłam. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, ja - tym, że mnie pocałował, czy on - tym, że nie oddałam pocałunku. Wiadome było tylko to, że oboje wpatrywaliśmy się w siebie z niedowierzaniem. Argentyńska krew, cholera jasna.





*
Ta dam! Jak Wam się podobało? 
Specjalna dedykacja dla Asi!
Irish Girl

sobota, 15 lutego 2014

16. Kawa.

- Ciekawe jak sobie poradzili Argentyńczycy z rozgryzieniem naszej taktyki. - mówił Jakub Jarosz do wujka.
- Nie uda im się to nigdy. - zaśmiał się mój chrzestny. Następnie zwrócił twarz w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. - A moja droga bratanica jak się czuje przed zbliżającym się meczem?
- Bardzo dobrze. Będę patrzyła jak wyciskacie siódme poty na treningu przed meczem. Macie szczęście, że tylko 45 minut. - zaśmiałam się, a siatkarze zrobili ponure miny.
- Jesteśmy bojowo nastawieni! Pokonamy tych Latynosów. - wykrzyknął z pomiędzy tłumu Wrona.
- Przystojnych Latynosów. - dodałam, a Andrzej na mnie krzywo popatrzył. Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi.
Całą paczką poszliśmy na hale gdzie czekał już Andrea. Zrobili szybką rozgrzewkę i doskonalili kolejne elementy: zagrywkę, rozegranie, atak, przyjęcie. Po skończonym, krótkim treningu chłopaki się odświeżyli i znaleźliśmy się w małej i przytulnej sali gdzie był rzutnik. Usiedliśmy i słuchaliśmy Andrei i jego taktyki. Tłumaczył chłopakom, w którą stronę mają atakować, jakie słabe punkty ma rywal, na kogo powinni uważać i w czym są mocniejsi od Argentyńczyków. Teraz na rzutniku trenerzy pokazywali styl grania różnych zawodników. Nagle na ekranie pokazał się atak pewnego Argentyńczyka.
- Kto to jest? - zapytałam Fabiana, wskazując na chłopaka, który jakąś godzinę temu uderzył mnie drzwiami.
- Ivan Castellani. Atakujący Argentyny. - odpowiedział i nadal słuchał wskazówek trenera dotyczących zbliżającego się spotkania. Czyli tak miał na imię ten niezdara. Ivan, syn Daniela Castellani'ego. Nie mam zamiaru się przyznawać się chłopakom, że w jakimś sensie poznałam jednego z groźniejszych zawodników drużyny przeciwnej. Z resztą co może to interesować resztę drużyny. Oni są gotowi na starcie, nie mam zamiaru im przeszkadzać.
- A dlaczego pytasz? - zapytał po chwili rozgrywający. Popatrzyłam na niego, przyglądał mi się uważnie.
- Tak tylko pytam. Nie mogę? - uśmiechnęłam się.
- Podoba ci się - raczej stwierdził niż zapytał. Udawał, że uważnie słucha wskazówek Anastasi'ego.
- Pfff... - prychnęłam. - Nie znam go. Tyle co z rzutnika. - starałam się brzmieć przekonująco i naturalnie.
- Miłość od pierwszego wejrzenia też istnieje. - rzekł. Chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem ręki. Przewróciłam oczami i nadal słuchałam tego co ma do powiedzenia trener.

~*~

Rozpoczęło się spotkanie. Łuczniczkę kibice wypełnili po brzegi. W polskiej szóstce wyszli zawodnicy z numerkami 1, 2, 6, 9, 15, 16 i 18 na koszulkach. Pierwszy set przyniósł wiele emocji, bardzo wyrównane starcie, wygrane na przewagi 26:24. Nie omieszkałam zauważyć, że zawodnik Argentyny z nr. 2 przebywał w kwadracie dla rezerwowych i wszedł na boisko tylko na chwilę. W drugim secie gra naszej drużyny się pogorszyła i przegraliśmy do 19, tak samo trzeci set. W czwartym secie na płytę boiska wszedł Kojot, który zastąpił Zibiego. Nasza gra się polepszyła i wygraliśmy czwartego seta miażdżąc Argentyńczyków do 17. Teraz miał nastać emocjonujący tie-break, ale nasza drużyna wgniotła Argentynę w parkiet, wygrywając 15:8. 
Zobaczyłam, że chłopaki cieszą się okropnie. Następnie podali sobie ręce przez siatkę. Podbiegł do mnie Wrona, chwycił w ramiona i zaczął kręcić wokół własnej osi.
- Masz racje Wrona, noś mnie na rękach. Wariacie! - zaśmiałam się i mnie puścił, ale moja wolność nie potrwała długo. Tym razem w objęcia porwał mnie Kubiak szczerząc się przy tym. Kolejny Fabian chciał mnie zgnieść w swoich ramionach, aż w końcu mogłam przytulić najlepszego libero.
- Gratulacje wujaszku! - zaśmiałam się prosto do ucha Ignaczaka.
- Wygraliśmy to! - ucieszył się. Następnie obie drużyny rozluźniały mięśnie, a następnie powędrowali do czekających kibiców.
W tym czasie dostałam statystyki meczu. Zapakowałam je do teczki i planowałam dostarczyć Andrei. Widziałam, że grupka kibiców okupowała Dzika, Bartka, Zibiego oraz Wronę. Zaśmiałam się z tego co zobaczyłam. Wiem, że siatkarze są ważni dla tych kibiców. To ich autorytety, idole, albo po prostu super zawodnicy. Nie ma wątpliwości, że dzisiejszy mecz dostarczył wielu emocji. Choć jest już przed północą wytrwali kibice czekali na spotkanie z bohaterami meczu.
- Hi Beautiful. - usłyszałam z góry. Ujrzałam Ivana.
- Oh, Hi Ivan. How are you? - zapytałam uśmiechając się. Usiadł obok mnie.
- We lost it. - zrobił smutną minę. Poklepałam go po ramieniu.
- Someone must lose to someone could win. - powiedziałam poetycko. Zaśmiał się.
- True. - przyznał.
- My team is the best. - zaśmiałam się, a on przyjaźnie się uśmiechnął. - My name is Ala. - podałam mu rękę.
- Ivan. Ivan Castellani. - ujął ją w swoją ciepłą dłoń. - I want to know you. Do you want it too?
- Maybe. - odparłam na jego propozycję.
- Coffee and cake? When? Where? - zapytał.
- Tommorow? In Gdańsk? - zaproponowałam.
- Okay, I'll be waiting for you in hotel at 5 p.m. - uśmiechnął się.
- At the reception? - chciałam się upewnić.
- Yes. See you later, Beautiful Ala. - wyszczerzył się i wrócił do drużyny.
- Later. - odparłam sama do siebie. Zauważyłam spojrzenie Michała Winiarskiego, ale tyko puścił mi oczko. W odpowiedzi uśmiechnęłam się.

*
Taki nijaki ten rozdział, ale oddaje go w Wasze ręce :) Kamil i Zbyszek = bohaterowie :)
Całuję: IG ;*

wtorek, 11 lutego 2014

15. Bliższe spotkanie.

Wracać z Francji bez ani jednego zwycięstwa nie jest łatwo. W samolocie każdy miał ubrane słuchawki, albo czytał książkę, tylko ja z Andrzejem graliśmy w Angry Birds śmiejąc się przy tym na  pół samolotu. Gdy w końcu stewardessa zwróciła nam uwagę włączyliśmy film na laptopie Wronka, na którym w połowie zasnęłam. Obudziłam się, gdy wpadliśmy w małe turbulencje, ale ja oczywiście strachu się najadłam ogromnego. Andrzej zaczął się ze mnie śmiać za co dostał z pięści w ramię. Co zauważył Andrea i mnie okrzyczał. Wrona za to się roześmiał jeszcze bardziej. Popatrzyłam na niego znienawidzonym wzrokiem i strzeliłam focha.
- Ej no, Aluś, nie gniewaj się, bo jak znowu wpadniemy w turbulencje to nie będę cię przytulał. - zaszantażował. Wywróciłam oczami.
- Wcale się nie bałam. - zaprzeczyłam. On oczywiście zaczął się śmiać. Całe szczęście zaczęliśmy lądować. Za chwile nie wytrzymam z Panem Żartownisiem i jego poczuciem humoru. Wychodząc z lotniska rozmawiałam z Michałem na temat Moniki. Okazało się, że Dziku spodziewa się potomka. Oczywiście dowiedziałam się jako ostatnia, ponieważ reszta drużyny już zdążyła uczcić (pożarli cała pizzę bez mnie!) nowego siatkarskiego dzieciaka.
- Michał nawet nie wiesz jak się cieszę z waszego szczęścia. - zaczęłam podśpiewywać pod nosem. - Będę ciocią, będę ciocią. - reszta drużyny zaśmiała się na mój entuzjazm. Nikt nie był w humorze do żartów i anegdot. Każdy miał przed oczami dwie przegrane przywiezione z Francji. Wszyscy wiedzieli, że trzeba będzie ostro trenować i 28 walczyć w Łuczniczce z Argentyną. trzeba było wyrzucić z umysłu porażki z Żabojadami i ruszyć się na treningu. Z takimi myślami wracaliśmy do Spały.
- Jak tam? - zagadnął Fabian kiedy już wygodnie siedziałam w autobusie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie nastawiona do rozgrywającego.
- Leci. Przygotowuje się mentalnie na wycisk na waszych treningach, bo czuję, że Andrea mi też nie popuści. - westchnęłam. - Zalazłam naszemu coachowi za skórę.
- A czym tak mogłaś zdenerwować naszego trenera? - przysiadł się zaciekawiony.
- Prawie sprawiłam, że przy nazwisku Wrona można by było wpisać injury. - zaśmiałam się z miny rozgrywającego.
- Chciałaś mu przywalić bejsbolem? - zapytał głupkowato. Zaczęłam się śmiać na cały autobus, a kiedy się uspokoiłam łzy spływały z kącików oczu. Przyglądała mi się cała reprezentacja. Tylko im pomachałam żeby sobie nie zawracali głowy moimi humorami. Gdy otarłam łzy i w miarę się uspokoiłam powiedziałam:
- Fabianku mój kochany, po pierwsze, skąd ja wzięłabym w samolocie kij do baseballa w SAMOLOCIE? Po drugie czy ty uważasz mnie za taką straszną? - zmierzyłam go, już miał zamiar się tłumaczyć, ale powstrzymałam go gestem. - Ja bym nawet muchy nie skrzywdziła. Ale jak mnie jakiś ptak wkurzy to mogę go lekko trzepnąć. I tak oto właśnie oberwał Wrona w ramię. - wyszczerzyłam się, a tym razem to Fabian wybuchnął śmiechem.
- Bo zaczniemy się ciebie bać Alu. - pogroził mi palcem rozgrywający.
- Ty się Fabi nie wymądrzaj. - ponowiłam gest Drzyzgi
- Ja ci dam "Fabi"! - zbulwersował się. - Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to zawsze będę do ciebie mówił Alutka. - zaśmiał się.
- Fascynujące. - powiedziałam rzeczowym tonem i razem się roześmialiśmy.

~*~

Miałam całkowitą rację, że Pan Anastasi da nam wycisk nie pomijając mnie. Trener dbał o moja kondycje i dyspozycje do gry odkąd dowiedział się, że byłam na naborach do DevelopRes-u. Szkolił mnie na mojej pozycji, gdy chłopaki mieli przerwę, a ja nie musiałam podawać piłek i sędziować meczy. Treningi miałam z nimi wspólne i dlatego dostałam karę za uderzenie Wronki. Dziesięć dodatkowych okrążeń. Stwierdziłam, że to niesprawiedliwe. Andrzej zaczął się śmiać, za co też dostał dziesięć dodatkowych kółek. Opanowałam się, żeby się nie zaśmiać, bo dostałabym kolejne kółka, albo znienawidzone przeze mnie pompki. Po 50 okrążeniach obowiązkowych na parkiecie zostałam tylko ja i ww. pan. Pan Wrona. Z nim nie może być normalnie. Nie potrafi się zachowywać jak dorosły tylko zaczął się ze mną ścigać. Ja, jako ambitna dziewczyna i walcząca o wszystko osoba (w końcu z rodu Ignaczaków) nie mogłam przegrać tak "ważnego" wyścigu z byle jakim ptakiem. Jednak i tak się okazało, że przez jego długie patyki (zwane też nogami) przegrałam na ostatnich metrach. Opadłam na parkiet przy reszcie siatkarzy i błagałam o wodę. Ktoś mi ją podał. W niebieskich oczach błyskały łobuzerskie iskierki. Wzięłam napój od środkowego, który się dosiadł do mnie.
- Ze mną nie da się wygrać. - pochwalił się. Spojrzałam na niego spod byka.
- Ty nie bądź taki pewny siebie. Jeszcze kiedyś cię pokonam, tylko się podszkolę. - zapewniłam.
- Czekam na ten rewanż, mała. - odparł wstając z parkietu.
- Mała to jest twoja pała! - krzyknęłam za środkowym. Reprezentacja wybuchnęła śmiechem, a on bez jakiegokolwiek cienia zakłopotania powiedział:
- Nie miałaś okazji się przekonać. - mrugnął w moją stronę. Czy on właśnie mnie zgasił? Dobra 1:0 dla Wrony. Zobaczyłam, że wujek krzywo patrzy na kolegę z drużyny. Podeszłam do Ignaczaka Senior.
- A niech się chłopak cieszy, że mnie zdissował. - powiedziałam. W tej chwili Andrea zarządził mecz i musiałam kolejny raz sędziować mecz.

~*~

Łuczniczka pojawiła się przed nami, ostatni trening przed meczem z Argentyną. Weszli do szatni, oczywiście ja jak zwykle zostałam na korytarzu i czekałam, aż oni z niej łaskawie wyjdą. Przechadzałam się po korytarzu tam i z powrotem. Nerwy zaczynały dawać o sobie znak. Zawsze tak było na kilka godzin przed meczem. Tuż po treningu na hale zaczną się schodzić pierwsi kibice, a wtedy nerwy już wezmą górę i będę musiała się uspokajać wszelkimi sposobami. Właśnie robiłam kolejna rundkę po korytarzu, kiedy niespodziewanie zaliczyłam bliższe spotkanie z drzwiami. Uderzyły mnie drzwi od szatni (a raczej ktoś mnie nimi uderzył!) i wylądowałam na tyłku. Czułam pulsujący ból na czole. No pięknie! Jakiś geniusz nabił mi guza.
- Lo siento. - usłyszałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam jednego z Argentyńczyków. Nie byłoby to dziwne gdyby nie był w samym ręczniku i nie miał mokrych włosów.
- I don't understand. - zwróciłam się do przystojnego chłopaka z poziomu podłogi.
- Oh, I'm sorry. I can't speek english well. Are you okey? - zapytał z troską i podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Yes, I'm fine. Good luck in match. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który zaciągał po hiszpańsku.
- Thank you, Beautiful. See you. - mrugnął i wrócił do szatni. Wzniosłam oczy ku niebu. Przystojny był ten siatkarz, ale go nie kojarzyłam. Musze się dowiedzieć kim o jest.

*
Zapraszam na przeprosinowy rozdział, za to, że mnie tak długo nie było. Kolejny rozdział dopiero w weekend :) Pozdrawiam i komentujcie.
Irish Girl

sobota, 8 lutego 2014

14. Pierwsze starcie.

- No powiedz w końcu coś. - usłyszałam nad głową. Spojrzałam w oczy Andrzeja.
- Odjebało ci. Nigdy nie będziemy razem. Nie wiem co rozumiałeś przez tą przyjaźń, ale ja nie odwzajemniam twoich uczuć. Znaczy... Kocham cię, ale jak brata. Kolejnego brata. Przepraszam. - powiedziałam i pobiegłam za Fabianem. Nie mogłam go nigdzie znaleźć, aż w końcu Bartek powiedział, że poszedł do toalety. Skierowałam się więc w tamtą stronę. Czekałam przy wejściu, przecież nie mógł tam wiecznie siedzieć. Oparłam się o ścianę i czekałam. Widziałam, jak Wrona wraca do reszty grupy trochę przybity. Nie, nigdy nie będę z nim, ani...
- Co ty tu robisz? - zapytał Fabian, który właśnie wyszedł z męskiego.
- Czy mógłbyś zapomnieć o tym, że widziałeś mnie i Andrzeja w nieciekawej sytuacji? - zapytałam rozgrywającego.Popatrzył na mnie zdziwiony.
- To nie pochwalisz się, że masz chłopaka? - zadał mi pytanie. Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Nie mam chłopaka. Nie mam i nie będę mieć. - powiedziałam akcentując "nie mam". - Przynajmniej na razie się na to nie składa. Nie poznałam jeszcze odpowiedniej osoby.
- Masz w okół samych facetów. Żaden nie jest odpowiedni? Każdego z tobą łączą te same pasje. - uświadamiał mnie.
- Tylko wszyscy są dużo starsi. Ja będę miała dopiero 17 lat! -oznajmiłam.
- Wiek to tylko liczba. - wyrecytował stara regułkę.
- Może i tak, ale ja was wszystkich traktuje jak braci, a kazirodztwo mi nie w głowie. Więc zapomnij o tym co widziałeś. - odparłam. Odeszłam w stronę wujka ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Nie skapnął się, że coś jest nie tak ze mną. Czekał mnie nieprzyjemny wyjazd do Francji.

~*~

- Co się stało? - szedł za mną Michał Kubiak gdy mknęłam przez korytarz hotelowy we Francji. Przez całą podróż z nikim nie rozmawiałam, usiadłam nawet w samolocie z wujkiem i wykłócałam się z Łukaszem Żygadło o miejsce, a ten widząc moją zdeterminowaną minę ustąpił. Oczywiście wujek też chciał ode mnie wszystko wyciągnąć, ale nie dałam się. Pomogły mi w tym słuchawki i muzyka Zeusa. Nie to, że mu nie ufałam. Mogłam mu wszystko powiedzieć, ale nie chciałam spięć w zespole. Nie teraz przed meczami z Francuzami. Myślałam nad tym co zrobił Andrzej. Czy mogłam być aż tak ślepa, że nie zauważyłam Wrony czującego do mnie miętę? Czy dałam mu jakieś znaki, aby mógł pomyśleć, że jestem w nim zakochana? Owszem, jest przystojny, inteligentny, zabawny, szczery, potrafi mnie pocieszyć, ale jest dużo starszy. Same zalety, a jednak... Wiek to duża przeszkoda. Może tego nie widać, gdy jesteśmy starsi, ale teraz? Nawet nie jestem pełnoletnia, a on potrzebuje dziewczyny, z którą mógłby się ustatkować. Ala i Andrzej... Bez sensu.
- Mogłabyś mi w końcu powiedzieć o co chodzi? - zapytał wujek kiedy wpatrywałam się w okno. Popatrzyłam na niego.
- Chętnie bym ci powiedziała, naprawdę, ale nie chcę spięć. - wyznałam i westchnęłam patrząc znowu w rozciągający się kilometry pod nami ląd.
- Spięcia między nami czy między mną i zespołem? - zapytał. Trafił w sedno. Nie popatrzyłam na niego. Wiem, że gdybym spojrzała w te mądre i doświadczone oczy, powiedziałabym mu wszystko ze szczegółami.
- Nie chcę mieć przed tobą tajemnic, wujku, ale nie chcę żebyście byli rozkojarzeni czy pokłóceni przeze mnie. - powiedziałam w powietrze. Nie widziałam co robi wujek obok mnie, wiedziałam, że analizuje to co mu przed chwilą powiedziałam i wydarzenia minionych godzin.
- Chodzi o Andrzeja czy Fabiana? - zapytał. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak mógł odgadnąć.
- Skąd...? - nie zdążyłam dokończyć pytania.
- Nie widziałaś, że Andrzeja do ciebie ciągnie? Przez ostatnie tygodnie spędzałaś z nim więcej czasu niż z resztą razem wziętą. Już nie mówiąc o tym, że zaniedbywałaś swojego chrzestnego. - uśmiechnął się pod nosem. Zdziwiłam się przez co jeszcze szerzej się uśmiechnął. Miał rację. W Spale tak dużo czasu spędzałam z Wronkiem, a nie zdawałam sobie z tego sprawy. Codzienne oglądanie filmów: komedii, filmów akcji, horrorów, dramatów, a nawet komedii romantycznych. Rano przed treningami przychodził po mnie, po treningach odprowadzał, a gdy tylko się zregenerował kolejny raz przychodził i wspólnie zawsze coś wymyślaliśmy. Nawet raz zasnął u mnie w pokoju.
- Dlaczego ja tego nie widziałam? - zapytałam zdając sobie sprawę, że praktycznie połowę dnia spędzałam z Andrzejem.
- Zadziwiające jak wiele względów miał ten środkowy u ciebie. Zadaj sobie pytanie kiedy ostatnio rozmawiałaś z Bartkiem, albo Kubiakiem. - poradził wujek. Próbowałam sobie przypomnieć, ale miałam w głowie czarną dziurę. Z Fabianem na lotnisku i dzień przed wylotem, ale z Michałem i Bartkiem chyba wtedy kiedy wróciłam z Rzeszowa.
- Nie pamiętam. - przyznałam ze spuszczoną głową.
- Widzisz. Teraz opowiedz mi co się stało. - poprosił. Zgodziłam się i wszystko mu opowiedziałam.

~*~

21 czerwca 2013r.
Mecz się jeszcze nie zaczął, a ja już byłam napięta jak struna. Chłopaki się rozgrzewali, przygotowywali na starcie. Od czasu przylotu do Francji nie rozmawiałam ani z Andrzejem, ani z Fabianem. Poświęciłam za to czas reszcie. Odwiedziłam Bartka i Pita w pokoju hotelowym, Zibiego i Michała musiałam wypraszać z mojego pokoju w pierwszy wieczór, bo te uparciuchy stwierdziły, że skoro są dwa łóżka to oni skorzystają z drugiego. W końcu na chama musiałam ich wypchnąć.
Drużyny weszły na płytę boiska. Siatka rozwieszona przez środek. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Czas na rozpoczęcie spotkania. Zacisnęłam mocniej kciuki. W podstawowym składzie Polski pojawili się: Nowakowski, Winiarski, Kurek, Bartman, Żygadło, Możdżonek i na libero Ignaczak.
Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas dobrze. Przegraliśmy pierwszego seta dwoma punktami. Na przerwie razem z resztą sztabu szkoleniowego zaczęłam ich motywować. Poskutkowało. Drugi set był nasz! Jak się później okazało trzeci też. Wystarczyło wygrać jeszcze jedna partię. Czasami zerkałam w stronę kwadratu dla rezerwowych i za każdym razem moje spojrzenie krzyżowało się z wzrokiem środkowego z nr. 8. Czwartego seta przegraliśmy do 21. Nadszedł czas na bardzo emocjonujący tie-break. Polacy walczyli o wszystko i przegraliśmy. Emocje opadły. Łzy pojawiły się w moich oczach. Jakie życie potrafi być niesprawiedliwe. Wiem, taki jest sport, a jednak łzy popłynęły. Razem ze sztabem Francji podaliśmy sobie dłonie. Usiadłam zrezygnowana. Ktoś usiadł obok i mnie objął. Wtuliłam się w tego kogoś. Od razu poznałam środkowego. Nie przeszkadzało mi to, że kolejny potok łez popłynął na jego i tak mokrą koszulkę.Ochłonęłam. Włożyli tyle serca w parkiet, a przegrali. Niesprawiedliwe. teraz czeka nas analiza błędów i ich korekta.
- Ala pogadajmy, proszę. - powiedział Andrzej, gdy się odsunęłam. Patrzyłam przed siebie na kibiców jak obie reprezentacje rozdają autografy i robią sobie z nimi zdjęcia.
- Przepraszam, że nie jestem dla ciebie odpowiednia. - wykrztusiłam. Co miałam powiedzieć? Że chcę z nim być? NIE MOGĘ.
- Rozumiem, że wiek to dla ciebie problem i nie mam zamiaru naciskać, ale chociaż się ode mnie nie oddalaj. Bądźmy przyjaciółmi jak wcześniej. - zaproponował. Popatrzyłam w jego ufne oczy.
- Jasne Wronek, przecież nie mogłabym stracić takiego świrusa jak Ty. Z kim oglądałabym horrory? - zaśmiałam się. Zawtórował mi.


*
Wróciłam, nie umiem powiedzieć na jak długo. Nie umiem powiedzieć co jaki czas będę dodawała rozdziały, ale postaram się zostać aż do skończenia tej historii. Enjoy.
Irish Girl