- Ej no, Aluś, nie gniewaj się, bo jak znowu wpadniemy w turbulencje to nie będę cię przytulał. - zaszantażował. Wywróciłam oczami.
- Wcale się nie bałam. - zaprzeczyłam. On oczywiście zaczął się śmiać. Całe szczęście zaczęliśmy lądować. Za chwile nie wytrzymam z Panem Żartownisiem i jego poczuciem humoru. Wychodząc z lotniska rozmawiałam z Michałem na temat Moniki. Okazało się, że Dziku spodziewa się potomka. Oczywiście dowiedziałam się jako ostatnia, ponieważ reszta drużyny już zdążyła uczcić (pożarli cała pizzę bez mnie!) nowego siatkarskiego dzieciaka.
- Michał nawet nie wiesz jak się cieszę z waszego szczęścia. - zaczęłam podśpiewywać pod nosem. - Będę ciocią, będę ciocią. - reszta drużyny zaśmiała się na mój entuzjazm. Nikt nie był w humorze do żartów i anegdot. Każdy miał przed oczami dwie przegrane przywiezione z Francji. Wszyscy wiedzieli, że trzeba będzie ostro trenować i 28 walczyć w Łuczniczce z Argentyną. trzeba było wyrzucić z umysłu porażki z Żabojadami i ruszyć się na treningu. Z takimi myślami wracaliśmy do Spały.
- Jak tam? - zagadnął Fabian kiedy już wygodnie siedziałam w autobusie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie nastawiona do rozgrywającego.
- Leci. Przygotowuje się mentalnie na wycisk na waszych treningach, bo czuję, że Andrea mi też nie popuści. - westchnęłam. - Zalazłam naszemu coachowi za skórę.
- A czym tak mogłaś zdenerwować naszego trenera? - przysiadł się zaciekawiony.
- Prawie sprawiłam, że przy nazwisku Wrona można by było wpisać injury. - zaśmiałam się z miny rozgrywającego.
- Chciałaś mu przywalić bejsbolem? - zapytał głupkowato. Zaczęłam się śmiać na cały autobus, a kiedy się uspokoiłam łzy spływały z kącików oczu. Przyglądała mi się cała reprezentacja. Tylko im pomachałam żeby sobie nie zawracali głowy moimi humorami. Gdy otarłam łzy i w miarę się uspokoiłam powiedziałam:
- Fabianku mój kochany, po pierwsze, skąd ja wzięłabym w samolocie kij do baseballa w SAMOLOCIE? Po drugie czy ty uważasz mnie za taką straszną? - zmierzyłam go, już miał zamiar się tłumaczyć, ale powstrzymałam go gestem. - Ja bym nawet muchy nie skrzywdziła. Ale jak mnie jakiś ptak wkurzy to mogę go lekko trzepnąć. I tak oto właśnie oberwał Wrona w ramię. - wyszczerzyłam się, a tym razem to Fabian wybuchnął śmiechem.
- Bo zaczniemy się ciebie bać Alu. - pogroził mi palcem rozgrywający.
- Ty się Fabi nie wymądrzaj. - ponowiłam gest Drzyzgi
- Ja ci dam "Fabi"! - zbulwersował się. - Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to zawsze będę do ciebie mówił Alutka. - zaśmiał się.
- Fascynujące. - powiedziałam rzeczowym tonem i razem się roześmialiśmy.
~*~
Miałam całkowitą rację, że Pan Anastasi da nam wycisk nie pomijając mnie. Trener dbał o moja kondycje i dyspozycje do gry odkąd dowiedział się, że byłam na naborach do DevelopRes-u. Szkolił mnie na mojej pozycji, gdy chłopaki mieli przerwę, a ja nie musiałam podawać piłek i sędziować meczy. Treningi miałam z nimi wspólne i dlatego dostałam karę za uderzenie Wronki. Dziesięć dodatkowych okrążeń. Stwierdziłam, że to niesprawiedliwe. Andrzej zaczął się śmiać, za co też dostał dziesięć dodatkowych kółek. Opanowałam się, żeby się nie zaśmiać, bo dostałabym kolejne kółka, albo znienawidzone przeze mnie pompki. Po 50 okrążeniach obowiązkowych na parkiecie zostałam tylko ja i ww. pan. Pan Wrona. Z nim nie może być normalnie. Nie potrafi się zachowywać jak dorosły tylko zaczął się ze mną ścigać. Ja, jako ambitna dziewczyna i walcząca o wszystko osoba (w końcu z rodu Ignaczaków) nie mogłam przegrać tak "ważnego" wyścigu z byle jakim ptakiem. Jednak i tak się okazało, że przez jego długie patyki (zwane też nogami) przegrałam na ostatnich metrach. Opadłam na parkiet przy reszcie siatkarzy i błagałam o wodę. Ktoś mi ją podał. W niebieskich oczach błyskały łobuzerskie iskierki. Wzięłam napój od środkowego, który się dosiadł do mnie.
- Ze mną nie da się wygrać. - pochwalił się. Spojrzałam na niego spod byka.
- Ty nie bądź taki pewny siebie. Jeszcze kiedyś cię pokonam, tylko się podszkolę. - zapewniłam.
- Czekam na ten rewanż, mała. - odparł wstając z parkietu.
- Mała to jest twoja pała! - krzyknęłam za środkowym. Reprezentacja wybuchnęła śmiechem, a on bez jakiegokolwiek cienia zakłopotania powiedział:
- Nie miałaś okazji się przekonać. - mrugnął w moją stronę. Czy on właśnie mnie zgasił? Dobra 1:0 dla Wrony. Zobaczyłam, że wujek krzywo patrzy na kolegę z drużyny. Podeszłam do Ignaczaka Senior.
- A niech się chłopak cieszy, że mnie zdissował. - powiedziałam. W tej chwili Andrea zarządził mecz i musiałam kolejny raz sędziować mecz.
~*~
Łuczniczka pojawiła się przed nami, ostatni trening przed meczem z Argentyną. Weszli do szatni, oczywiście ja jak zwykle zostałam na korytarzu i czekałam, aż oni z niej łaskawie wyjdą. Przechadzałam się po korytarzu tam i z powrotem. Nerwy zaczynały dawać o sobie znak. Zawsze tak było na kilka godzin przed meczem. Tuż po treningu na hale zaczną się schodzić pierwsi kibice, a wtedy nerwy już wezmą górę i będę musiała się uspokajać wszelkimi sposobami. Właśnie robiłam kolejna rundkę po korytarzu, kiedy niespodziewanie zaliczyłam bliższe spotkanie z drzwiami. Uderzyły mnie drzwi od szatni (a raczej ktoś mnie nimi uderzył!) i wylądowałam na tyłku. Czułam pulsujący ból na czole. No pięknie! Jakiś geniusz nabił mi guza.
- Lo siento. - usłyszałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam jednego z Argentyńczyków. Nie byłoby to dziwne gdyby nie był w samym ręczniku i nie miał mokrych włosów.
- I don't understand. - zwróciłam się do przystojnego chłopaka z poziomu podłogi.
- Oh, I'm sorry. I can't speek english well. Are you okey? - zapytał z troską i podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Yes, I'm fine. Good luck in match. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który zaciągał po hiszpańsku.
- Thank you, Beautiful. See you. - mrugnął i wrócił do szatni. Wzniosłam oczy ku niebu. Przystojny był ten siatkarz, ale go nie kojarzyłam. Musze się dowiedzieć kim o jest.
*
Zapraszam na przeprosinowy rozdział, za to, że mnie tak długo nie było. Kolejny rozdział dopiero w weekend :) Pozdrawiam i komentujcie.
Irish Girl
Uśmiałam się z Wronki;) No niestety wszyscy wiemy jak skończy się ta liga światowa;/
OdpowiedzUsuńPozdrawiam;>
Świetny jest! Mm ciekawe, który to Argentyńczyk :* do następnego : ) pozdrawiam <3
OdpowiedzUsuńheh Wrona... :D
OdpowiedzUsuńej no czemu takim momencie? jestem bardzo ciekawa kto to...:)
może Uriarte?? :D zobaczymy :D
Pozdrawiam :*
Ale fajny dłuuuuuugi :)
OdpowiedzUsuńOj ten Andrzej, Andrzej.. Temu tylko głupoty w głowie :D Ciekawe, który to z Argentyńczyków sprowadził Alę do parteru ;p Nie mogę doczekać się następnego! Pozdrawiam serdecznie, Asia :*
OdpowiedzUsuńjest jest :D cieszę się że wróciłaś :))
OdpowiedzUsuńrozdział mega czekam na kolejne ;)
buziaki ;*
fajnei, ze relacje Ala - Wrona są już w normie. Czuję, ze jednak zostaną parę prędzej, czy później ;) uwielbiam ich przekomarzanie się. A ten pocisk na końcu: miazga!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam ;*
Przyjaźń Ali z Wroną wróciła na dobre tory, całe szczęście. Ale swoją drogą pasowaliby do siebie. ;
OdpowiedzUsuńTajemniczy Argentyńczyk? ;>. No, nie spodziewałam się tego! ;D. Teraz mnie zżera ciekawość kto to taki! Mam nadzieję, że dowiemy się jak najszybciej! ;)
Pozdrawiam serdecznie. ;*
Świetny :3
OdpowiedzUsuńTak, Tak <3 Wróciłaś :P Ja też niedawno do kompa się dostałam :P Czekam na kolejne niecierpliwie :*
OdpowiedzUsuń