niedziela, 24 listopada 2013

12. W pogoni za marzeniami.

Powoli odzyskiwałam świadomość. Nie wiedziałam co się ze mną stało. Normalnie pomyślałabym, że obudziłam się ze snu, jednak ból głowy podpowiedział mi, że to nie w tym tkwi problem. Chciałam otworzyć oczy, ale było zbyt jasno. Czyli jest już poranek, a może nawet jeszcze później. Teraz dopiero zaczęły do mnie docierać głosy.
- Chyba zaczyna wracać do naszego świata. - nie mogłam sobie przypomnieć do kogo należał ten głos.
- Nie odzywaj się już lepiej, ok? - ten głos był ostrzejszy, wyraźnie podburzony całą sytuacją.
- Ale to nie moja wina! Ona z Fabianem... - chciał coś wyjaśnić pierwszy głos.
- Już to przerabialiśmy dzisiaj. Zamknij się. - powiedział już spokojniej drugi głos i poczułam, że ktoś przykłada mi do czoła zimny okład. Aż tak było ze mną źle?
I właśnie przypomniałam sobie. Wszystkie przebłyski. "Paranormal activity" u Andrzeja, Fabian w moim pokoju i zabawa w duchy. Wronka dostał opieprz od wujka, bo oberwałam od środkowego czymś po głowie. Swoją droga to ciekawe czym oberwałam. Przemogłam się o otworzyłam w końcu oczy. Ujrzałam Wronę, Ignaczaka, Zatorskiego i Drzyzgę nade mną. Przewróciłam oczami i chciałam się podnieść, ale powstrzymał mnie ból. Jęknęłam.
- Aż tak cię boli? - zapytał z troską Wrona.
- Nie widzisz gamoniu?! - krzyknął wujek, ale gdy syknęłam dodał. - Przepraszam Słoneczko. Już ci zmienię okład.
- Wronek, czym ty mnie uderzyłeś? - zapytałam cicho, a środkowy spuścił głowę. Nie chciał mi powiedzieć.
- Uderzył cię pełną butelką wody. Konkretnie "kropli Beskidu". - odpowiedział za niego Zati. Znowu przewróciłam oczami, bo przy każdym innym ruchu przeszywał mnie ból.
- Dajcie mi jakiś przeciwbólowy środek. - poprosiłam. Wrócił wujek.
- Kochanie już ci daję. - powiedział i podał mi typowo apap. Podniosłam się. - Dzisiaj odpoczywasz. - oznajmił. Teraz dopiero zauważyłam, że jestem w pokoju fizjoterapeutów.
- Mogę już iść do siebie? - zapytałam. Dziwnie się tutaj czułam.
- Odprowadzę cię. - zaoferował się Wrona.
- Nie. Nie zostawię cię z nią sam na sam. - ostro zareagował wujek. Zmierzyłam go wzrokiem. - No co? - zapytał i odprowadził mnie. Położył mnie do łóżka, zostawił na stoliku sok pomarańczowy, wodę i ciasteczka.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Masz odpoczywać. Będę zaglądał co jakiś czas. - pocałował mnie w czoło i wyszedł. Nie zdążyłam nic zrobić, bo odpłynęłam w krainę Morfeusza.

~*~

Kilka razy budziłam się, żeby załatwić podstawowe potrzeby, ale zaraz po tym znowu zasypiałam, bo ból mnie nie opuszczał, choć był coraz mniejszy. Na dobre opuściła mnie bolączka po 18:00. Otworzyłam szeroko okno żeby wpuścić powietrze do pokoju i poszłam pod prysznic. Długi, relaksujący. Podśpiewywałam sobie pod nosem. Już nigdy więcej nie będę słuchała pomysłów Fabiana. Wrony z resztą też. ta dwójka źle na mnie wpływa, ale nie wyobrażam sobie bez nich życia. tacy są przyjaciele, prawda? Wpadają na głupie pomysły, a później są tego konsekwencje? No cóż. Ubrałam się w szare spodnie dresowe i czarną bokserkę. Przejrzałam się w lustrze. Nie ma guza, nie jest źle. Włosy zostawiłam, żeby wyschły naturalnym sposobem. Kiedy weszłam do pokoju zobaczyłam jednego osobnika.
- Cześć Fabian. - przywitałam się z rozgrywającym, który siedział na podłodze. - Nie masz gdzie siedzieć? - zapytałam uśmiechając się. On wstał i bez niczego przytulił mnie. Nie zważając na to, że teraz będzie cały mokry od moich włosów ścisnął mnie jeszcze mocniej. - Fabian, udusisz mnie. - poluzował uścisk, ale nadal trzymał mnie w swoich ramionach. W końcu wyszeptał jedno słowo.
- Przepraszam. - powiedział to głosem pełnym żalu. Odsunęłam się od niego.
- Za co ty mnie przepraszasz? - zapytałam. Dobrze wiedział, że nie miał za co, a ten głupek...
- No bo to przez moje głupie pomysły cały dzień dziś spałaś. Byłaś słaba. - spuścił głowę.
- Skąd wiesz, że spałam? Może czytałam książkę albo oglądałam film? - zaśmiałam się.
- Jestem tutaj już chyba siódmy raz. Kiedy byłem ostatnimi razami spałaś. - wyjaśnił. No nie powiem, ciekawe ile jeszcze osób było tutaj kiedy spałam.
- Ale Fabian nie przepraszaj mnie, ani ty, ani Wrona. Bo to był nasz wspólny pomysł. Stało się, a teraz już się dobrze czuję i jutro nie odpuszczę treningu. Będę razem z wami. - ucieszyłam się.
- Nie będziesz. - powiedział.
- Co?! - wykrzyknęłam w stronę rozgrywającego.
- Igła ci wszystko wyjaśni. Pójdę po niego. - odparł i już go nie było.
- Fabian! - krzyknęłam za nim, ale nie zareagował. Zostałam sama.

 ~*~
Gdybym dostrzegł Cie u mego boku wcześniej, wtedy czułbym, że nie jestem sam.
Siedzę w pociągu i słucham LemOn. Ruszam w pogoń za marzeniami. Do Rzeszowa. Wujek przyszedł wczoraj wieczorem i powiedział mi o "castingu" do drużyny siatkówki w Rzeszowie, o której już mi kiedyś wspominał. Załatwił u Andrei przepustkę. Odwiózł mnie na dworzec do Łodzi. Jadę na trening do DevelopRes. Jutro muszę dać z siebie wszystko, żeby dostać się do drużyny. Jeżeli mnie przyjmą to będę musiała zerwać kontrakt z reprezentacją po lidze światowej. Zaczną się wtedy treningi. Na razie muszę zatrzymać się u cioci Iwony i przygotować choć trochę do wysiłku. Jutro przesłuchania i mogę wracać do Spały. Odezwą się czy jestem dobra do ich drużyny. To, że teraz tyłek strasznie mnie boli, bo cała drużyną razem ze sztabem i trenerami skopali mi dupę na szczęście to nic. Łza pociekła po policzku. Oni we mnie wierzyli, że dostanę się do drużyny i będą mogli przychodzić na moje mecze. Za dwie godziny będę w Rzeszowie. Więc LET'S DO IT.

Potrafimy kochać i marzyć, dlatego wszyscy jesteśmy ZWYCIĘZCAMI.

*
Nie wiem czy Wam się podoba czy nie. Jeżeli liczyliście tylko i wyłącznie na siatkarzy to mówię, że to będzie zupełnie inny blog. czekam na Wasze opinie.
UWAGA! W przyszłym tygodniu nie pojawi się rozdział bo w sobotę (30.11) jadę na koncert, a w niedziele będę nadrabiać zadanie itd., więc widzimy się za dwa tygodnie 6 GRUDNIA w piątek :)
Całuję, Irish Girl

niedziela, 17 listopada 2013

11. Paranormal activity.

- Dobra, to włącz to "Paranormal activity". - powiedziałam, kiedy usadowiłam się na łóżku Andrzeja, przykryta kocem z miska popcornu na kolanach i szklanką soku pomarańczowego na stoliku obok. Niezdrowe jedzenie, oj niezdrowe. Andrea nie byłby zadowolony. Z pokoju ulotnił się wcześniej Zatorski i poszedł na karty.
- Nie niecierpliw się tak jeszcze zdążysz się trząść ze strachu. - zaśmiał się i majstrował z pendrivem przy telewizorze.
- Żebyś to ty nie musiał się chować pod kołdrą. - zaszydziłam z środkowego. Szczerze, nienawidziłam horrorów, to okropny gatunek filmowy. Zawsze jak jakiś obejrzałam później nie mogłam zasnąć przez kilka nocy, bo wydawało mi się, że coś na mnie patrzy albo się rusza i dobrze wiedziałam, że dzisiaj w nocy będę miała podobne schizy jeśli obejrzę choć fragment.
- No nareszcie. - powiedział kiedy w końcu udało mu się podłączyć do odpowiedniego wejścia. "O Jezu" pomyślałam. Przyjdzie mi się zmierzyć ze strachem, ale nie mogę okazać mojej słabości. Nie mogę pokazać Wronce, że się boję, bo mnie wyśmieje. Usiadł obok mnie i zaczął wyjadać popcorn. Odsunęłam miskę. Popatrzył na mnie z miną zbitego psa.
- Brzuch ci urośnie jak będziesz jadł tyle kalorii. - zaśmiałam się. On tylko wyciągnął rękę i sam zabrał miskę z uśmiechem.
- Przecież to tylko kukurydza, a tego nam nie zabraniają jeść. - zaśmiał się i zaczęło się. Film jak film. Horror.

~*~

- Kurwa! - krzyknęłam po raz kolejny tego wieczoru kiedy znowu coś śmignęło na ekranie z niewyjaśnionych przyczyn. Pomińmy fakt, że to dopiero trzydziesta minuta filmu, a ja znowu chowam się pod kocem. Wronek próbował mnie już kilka razy objąć ramieniem, ale za każdym razem mówiłam, że nie trzeba. Tym razem jednak nie popuścił i objął mnie a ja się w niego wtuliłam. NIGDY WIĘCEJ Z NIM HORRORÓW! Pomijam także fakt, że cały popcorn wraz z miską wylądował na podłodze gdy oglądaliśmy pierwsza scenę. Teraz do pokoju Andrzeja wpadł współlokator PeZet i mój wujek oczywiście. Wyjaśnij teraz jednemu i drugiemu, że ze sobą "nie kręcimy".
- Co tutaj się dzieje? - zapytał Paweł z uniesiona brwią.
- Ten idiota wymyślił horrory! - pokazałam palcem na Wronę, który już mnie nie obejmował. Niestety reakcja nie była taka jaką bym sobie życzyła. Po prostu oni zaczęli się ze mnie śmiać!
- Boisz się horrorów? - zapytał Paweł nadal dławiąc się śmiechem. Mój wujek zamiast mnie bronić sam prawie płakał ze śmiechu. Czułam się nieswojo, a nie jak ze swoją drużyną. Zabrałam koc i wyszłam obrażona z pokoju wracając do mojej ciemnej jedynki. Zamknęłam się na klucz i oświetliłam cały pokój. Od razu krzyknęłam. Zjechałam po drzwiach i usiadłam na podłodze uspokajając serce.
- Co się stało? - zapytał Fabian kucając obok mnie. Ledwo opanowałam łzy przerażenia. Prawie dostałam przez niego zawału, a on się pyta co się stało!
- Już nie żyjesz Drzyzga. - powiedziałam szeptem. Nadal nie mogłam uwierzyć w to, że ten facet potrafi mnie tak przerazić, ale nie ma co się dziwić. Co byście zrobili gdybyście zobaczyli osobę, której się nie spodziewacie w pustym pokoju, jeszcze po obejrzeniu połowy horroru. Automatycznie do moich drzwi zaczęli dobijać się siatkarze, których przed chwilą zostawiłam w pokoju Zatiego i Wronka.
- Ala co się dzieje? - zapytał mój wujek zmartwionym głosem.
- Nic, prawie zeszłam na zawał, ale już dobrze. Możecie iść! - odkrzyknęłam w stronę drzwi.
- Aluś, ale ja nie wiedziałem, że nie lubisz horrorów. - powiedział Andrzej.
- Wrona ja z tobą nawet komedii już nie będę oglądała. - odpowiedziałam środkowemu.
- Alaaa... - skomlał pod tymi drzwiami jak pies.
- Idź już! - zdenerwowałam się i aż wstałam, ale siatkarz nie miał zamiaru się już dobijać. Odetchnęłam i usiadłam na łóżku, zaprosiłam tez Fabiana i wyciągnęłam z torby puszkę coca coli. Musiałam uzupełnić cukier.
- Co się właściwie stało? Dlaczego się tak przestraszyłaś? - zapytał.
- Pomijając fakt, że jest 21:30 i ty już dawno powinieneś być w łóżku grzecznie śpiąc to tylko to, że Wrona namówił mnie na horror, a ja głupia się zgodziłam. - odparłam.
- Boisz się horrorów? - zapytał niedowierzając.
- Tak, boję się! Ty też się ze mnie pośmiej. - powiedziałam i włączyłam ESKA TV. Akurat leciała piosenka Enej "Tak smakuje życie". Lubię ten zespół. Fajnie byłoby się przejść na ich koncert.
- Ale ja nie mam zamiaru się z ciebie śmiać, bo ja tez się boję. - powiedział. Zadziwiło mnie to. - To znaczy nie samego horroru tylko nocy kiedy go obejrzę. Cały czas wydaje mi się że mnie ktoś obserwuje.
- No to witaj w klubie. - podsumowałam. Popatrzył na mnie podejrzliwie.
- Skoro masz tak jak ja to będzie dla ciebie ciężka ta noc, nieprawdaż? - zapytał. Czytał ze mnie jak z książki. Bałam się gasić światła i patrzeć w okno.
- No jakoś przeżyje. Najwyżej zobaczycie mnie martwą rano, a wtedy chcę mieć na nagrobku napis: "umarła ze strachu przez głupią Wronę". - zaśmiałam się, a Fabian razem ze mną. Czułam, że młody rozgrywający coś kombinuje i nie myliłam się.
- Mam pomysł. - usłyszałam z jego ust i zobaczyłam, że na jego twarzy pojawił się cwaniacki uśmiech.

~*~

- A to nie będzie zbyt chamskie? - zapytałam. Fabian tylko wzruszył ramionami. - On może naprawdę dostać zawału i jeszcze Zati ucierpi.
- Nic im nie będzie. Trochę strachu im nie zaszkodzi. - przekonał mnie. - No jazda. Ubieraj to prześcieradło. - pospieszał mnie. Naszym planem było urządzenie prawdziwego paranormal activity. No może trochę przebieranego.
- Jesteś pewny, że już śpią? - wyraziłam swoją wątpliwość zanim wyszliśmy z pokoju.
- Tak. Wrona śpi kiedy tylko może, a noc to jego ulubiona pora dnia. - zapewnił. - Pamiętasz plan? Ja pierwszy. - pokiwałam głową, że pamiętam i ruszyliśmy na podbój krzyku środkowego.
Wyszliśmy na korytarz po cichu zmierzając tylko parę metrów w stronę pokoju Andrzeja i Pawła. Ubrałam prześcieradło, przez które ledwo cokolwiek widziałam. Fabian wszedł pierwszy i rozpoznał teren. Później wrócił po mnie. Weszliśmy oboje do ich pokoju. Usłyszałam że Drzyzga włączył trzymająca w napięciu muzykę. Miał położyć telefon tuż przy głowie naszego środkowego. Gdy tylko odbył się gwałtowniejszy dźwięk Fabian porwał kołdrę z ciała Wrony i sam padł na ziemię. Usłyszałam, że Andrzej się obudził wciągając gwałtownie powietrze. Fabiana nie mógł zauważyć, bo przylgnął do podłogi. Teraz chyba usłyszał dziwne dźwięki dochodzące z podłogi. To muzyka robiła swoje. Teraz czas było kolejny punkt. Fabian wziął pilot z mojego telewizora i włączył go. Wrona pisnął. Chwycił pilot, który leżał obok niego i czym prędzej wyłączył telewizję. Zatorski nawet się nie obudził. Teraz czekał go szok. Wiedziałam, że przerażony prawie nie może się ruszyć. Pod prześcieradłem włączyłam latarkę i oświetliłam swoja twarz od spodu. Wyszłam zza wnęki. Usłyszałam tylko krzyk. Najpierw jeden, później drugi. A później oberwałam czymś w głowę. Upadłam na ziemię. Ktoś zaświecił światło, a później Andrzej odsłonił prześcieradło. Widząc, że to ja chciał mnie przepraszać, ale ja mu przerwałam.
- Masz za swoje. - powiedziałam cicho i zemdlałam.

*
Nie wierzę... Odzyskałam wenę! jak Wam się podoba rozdział, w którym troszeczkę zachowałam się nie fair wobec Wrony? Nie miejcie do mnie pretensji :) Czekam na komentarze i widzimy się za tydzień (prawdopodobnie w sobotę). Naprawdę ciekawią mnie Wasze opinie i każdy komentarz czytam. Bardzo mnie motywują. 
Gorąco pozdrawiam, Irish Girl

sobota, 9 listopada 2013

10. Spała, Spała wioska nie mała...

Nie mam pojęcia co się stało ze mną
Coś zamieniło światło w ciemność - Negatyw
Ostatni rok, dwa, miałem ciężko.

Słuchałam sobie Zeusa. Ten kawałek wiecznie żywy. Dziewczyna i rap, dziwne nie? Wcale nie! U nas w drużynie prawie każda słuchała rapu, hip-hopu, r'n'b. Znowu to samo. Wspominki. Każdy mecz był wyjątkowy. Wygrany, przegrany. Byłyśmy najlepsze w województwie. Zanim wyjechałam przygotowywałyśmy się do starcia z najlepszą szkolną drużyną z Podkarpacia. Wyjechałam z dnia na dzień, porzucając przyjaciół i treningi...
- Cześć! - ktoś obok mnie usiadł. Znowu się wystraszyłam. Otworzyłam oczy i ściągnęłam słuchawki. Mogłam się domyślić.
- Drzyzga. - westchnęłam. - Czy ty potrafisz się normalnie zachowywać?
- Tak, ale musiałem się podrażnić z tobą. No już taki mam charakter. Cóż. Wybaczysz? - zapytał szczerząc się.
- No dobra. - podałam mu rękę.
- To co? Buzi na zgodę?
- Drzyzga! - pisnęłam, a on się zaczął śmiać, po chwili oboje się zwijaliśmy ze śmiechu.
- Za chwilę będziemy w Spale, szykuj się. To jest dom dzikusów. Serio. - powiedział i sobie poszedł. Rzeczywiście, po chwili zobaczyłam zielony znak z napisem "Spała". Lasy, wszędzie lasy. Podjechaliśmy pod hotel CHAMPION. Przy mnie pojawił się Ignaczak.
- Najbliżej stąd na halę. - wyjaśnił. Wysiedliśmy. Ukazał mi się nowoczesny budynek. Szklane okna robiły wrażenie, ale jeszcze większe robił posąg człowieka ze zniczem olimpijskim. Nowoczesny budynek.
- No zapraszam. - powiedział Wronek chwytając mnie pod ramię, kiedy już wzięliśmy bagaże. Weszliśmy po chodach do przestronnego pomieszczenia. Ukazała nam się recepcja utrzymana w ciepłych barwach. Na środku była zielona wysepka na której można było usiąść. Na prawdę wyglądała jak wyspa, bo w środku kanapy, która była okręgiem znajdowała się palma. Ogółem to byłam pod wrażeniem.
- Ful wypas, nie? - powiedział Zati siadając na wysepce, której się przyglądałam. - Siadaj, bo zanim nam wydadzą klucze od pokoi to trochę minie. - poklepał miejsce obok siebie. Ściągnęłam plecak i torbę, usiadłam obok młodego libero.
- Co tam słychać Pawełku? - zapytałam. Uśmiechnął się.
- Humor mi wrócił. - pochwalił się. - Między innymi dzięki tobie. - dodał.
- A co ja takiego zrobiłam? - wzruszyłam ramionami. - To tylko muzyka. - Uśmiechnęłam się przyjaźnie. Obok mnie zaraz pojawili się inni siatkarze. Kurek zajął miejsce obok mnie, a obok niego Pit, Jarosz, Bartman, a Kubiak zaczął się ryć. Zostałabym zgnieciona wolałam się usunąć. Pokręciłam z niedowierzaniem głową, a Dziku mógł się w końcu rozsiąść. Podeszłam do wujka.
- Jak tam mała? Dobrze spisują się ci moi koledzy? Nie spouchwalają się? - zapytał śmiejąc się. Nie odpowiedziałam. Spoważniał. - Czyli się spouchwalają. Który, co ci zrobił i kiedy? - tym razem to ja się roześmiałam i przytuliłam wujka.
- Nic się nie stało. Nikt mi nie zrobił nic złego. - popatrzyłam w jego niebieskie oczy, takie same jak moje.
- Jak dostaniemy pokoje, umawiam się z tobą na sesje, a wtedy chcę się wszystkiego dowiedzieć. - puścił mi oczko i uśmiechnął się.
- Ok, będę czekać. - puściłam mu oczko i cierpliwie czekałam.
Kiedy w końcu doczekaliśmy się kluczy do pokoi wszyscy udaliśmy się na drugie piętro, korytarz B. Zajęliśmy wszystkie pokoje w korytarzu. Moja kochana jedynka. Kolejny raz się rozgościłam. Tym razem na półtora tygodnia. Już po chwili usłyszałam gwar na korytarzu. Wystawiłam łepek przez drzwi. Piotrek z Bartkiem wybiegli z korytarza a za nimi siatkarze klaskali i gwizdali. Ktoś wepchnął mnie do mojego własnego pokoju. Mogłam się domyślić, że to któryś z nich.
- Co ty tutaj robisz? - zapytałam Wronka. On się tylko uśmiechnął i rozłożył się na moim łóżku.
- Obiecałaś mi sesje. - kolejny raz się wyszczerzył. Przewróciłam oczami. Zajął całe moje łóżko. - Chodź się połóż koło mnie. - powiedział i przesunął się robiąc troszkę więcej miejsca. Popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Czy ty widziałeś żeby terapeuta leżał z pacjentem? - zapytałam. Poddał się i znowu rozwalił się na łóżku. - Co znaczyły te gwizdy na korytarzu? - zapytałam siadając obok łóżka i opierając się o nie plecami. Andrzej usiadł na łóżku i po chwili już leżałam obok niego. Uśmiechnął się tylko, a ja znowu przewróciłam oczami.
- Bartek i Piotrek dostali łóżko małżeńskie i śmiali się z nich, że są parą. - wytłumaczył. Dziwnie tak było koło niego leżeć. Ale cóż.
- Czemu porwałeś swoją panią psycholog na kozetkę? - zapytałam śmiejąc się.
- Moją panią psycholog? - charakterystycznie poruszył brwiami.
- Źle się wyraziłam. Waszą panią psycholog. - uśmiechnęłam się.
- Bo byś wilka dostała siedząc na podłodze. - zaśmiał się, a ja wstałam z łóżka.
- Jesteś nienormalny, szalony, nieprzewidywalny, stuknięty... - wyliczałam z zamkniętymi oczami, a on podsunął sugestię.
- Przystojny?
- Też. - powiedziałam zanim ugryzłam się w język. Otworzyłam oczy, a on siedział na łóżku i uśmiechał się. - Znaczy...
- Nie wykręcaj się. - uśmiechnął się. - Jestem przystojnym dziadkiem, wiem. - roześmiał się.
-Oj Wronek, Wronek. Jesteś inny. - pokazałam mu język, a on mi został mi dłużny.
- Dobra zawijam do Olka, bo czuję, że moja noga musi być sprawna. - powiedział. Pomachał mi i wyszedł. Długo nie zostałam sama, bo przyszedł mój wujek i też rozwalił się na łóżku. Ci siatkarze. Westchnęłam.
- O czym ty chcesz w ogóle ze mną porozmawiać wujaszku?- zapytałam libero, który poprawiał poduszkę pod głową.
-Chciałbym się tylko dowiedzieć, który z tych moich kolegów myśli, że ma u ciebie szanse. - zaśmiał się. - A tak na serio to chcę wiedzieć co się dzieję, bo chyba mnie dużo ominęło. - powiedział poważnie. Usiadłam na stołeczku i opowiedziałam mu historie z Fabianem. Niestety mój wujek przyjął to nie tak jak chciałam.
- No chyba mu po prostu szczękę wybije. - aż usiadł na łóżku ze złości.
- Uspokój się. To było dziwne, ale z Fabianem wszystko sobie wyjaśniliśmy i rzekłam mu, że to jest niewykonalne. Rozumiesz? - Uśmiechnęłam się. Chyba odetchnął, bo oparł się o ścianę.
- A co z Andrzejem? - zapytał. No nie powiem wścibski był, jednak jest moim wujkiem, jedynym człowiekiem, któremu mogłam powiedzieć wszystko.
- A co by z nim miało być? Niezły jajcarz z niego, fajnie się z nim gada i tyle. A ty co myślałeś? - zapytałam podejrzliwie. Ten się tylko lekko zarumienił.
- Myślałem, że z nim kręcisz. - odpowiedział. Najpierw byłam spokojna, zaskoczona, a później wybuchnęłam śmiechem. Śmiałam się tak długo, że łzy zaczęły mi płynąć z oczu. kiedy w końcu się uspokoiłam zostałam zbesztana przez chrzestnego.
- Bardzo śmieszne, a ja się o ciebie martwię! - strzelił focha. Usiadłam obok niego i przytuliłam się.
- Oni są wszyscy dużo starsi ode mnie. Czy ty uważasz, że mogłabym tym wszystkim hotkom zabrać takie ciasteczka? - kolejny raz zaśmiałam się, tym razem wujek mi zawtórował. Rozładował napięcie i pozostawił uśmiech na twarzy. Co ja z tymi siatkarzami mam...
Jednak gdyby nie oni nadal byłabym przybita, przejmowałabym się wszystkim, a teraz? Chyba odzyskuje siły. Odzyskuję wiarę w siebie i w ludzi. Zyskałam tyle życzliwych ludzi po tym jak uciekłam z domu. Opłacało się.

~*~

Jak ja za tym tęskniłam. Padłam zmęczona na parkiet, prawie jak nieżywa. Przebiegłam z nimi całe 50 okrążeń boiska. Koszulka i dres mokre od potu, ale ta satysfakcja. Jutro zapewne będą niemiłosierne zakwasy, ale kocham to co robię. Podniosłam się z parkietu i poszłam do "wodopoju", przy którym już byli siatkarze.
- Kondycji brakuje naszej Ali. - powiedział Fabian. Pokazałam mu język.
- Fabian, ty tak nie galopuj. Jedynym, który może powiedzieć, że Ala jest jego jestem ja. Jako wujek. - oburzył się Ignaczak, a ja i tak wiedziałam, że chodzi o naszą ostatnią rozmowę. Był to dzisiejszy pierwszy i ostatni trening. W końcu pierwszy dzień w Spale. Wszyscy wyszliśmy z hali i udaliśmy się do pokoi. Wzięłam długi relaksujący prysznic. Kiedy już grzecznie układałam się w łóżku, żeby obejrzeć film albo poczytać książkę wpadł Wrona.
- Ala, chodź oglądamy horror. - powiedział rozentuzjazmowany.
- Jaki? - zapytałam. Nienawidziłam tego gatunku filmów, później zawsze strasznie się bałam w nocy spać.
- Paranormal Activity 4. Chodź, będzie fajnie. - chyba nie miałam wyjścia, bo wiedziałam, że i tak zaciągnie mnie siłą. Zawinęłam koc i poszłam za nim. Nie przypuszczałam, że tak to się skończy, ale mogłam się tego po nim spodziewać.

*
Proszę, moja próba napisania rozdziału zakończyła się tak. Sami oceńcie czy mi się udało czy nie :)
Całusy, Irish Girl

sobota, 2 listopada 2013

9. Historia "jedenastki".

Obudziłam się, bo czułam, że ktoś mnie obserwuje. Podniosłam się i rozejrzałam w półmroku. Odskoczyłam gwałtownie. Z ciemności wynurzyła się postać. O mało zawału nie dostałam, kiedy jednak zaświecił światło odetchnęłam z ulgą.
- Fabian! Prawie na zawał zeszłam. - oddychałam ciężko. Czemu on tu był i patrzył jak śpię?
- Nie chciałem cię przestraszyć. - powiedział szczerze i usiadł obok mnie na łóżku. Westchnęłam. Popatrzyłam na godzinę. 2:30, no pięknie.
- Długo tu siedzisz? - zapytałam.
- Słodko wyglądasz jak mówisz przez sen. - powiedział, oblałam się rumieńcem. - Jak się rumienisz wyglądasz jeszcze bardziej słodko.
- Fabian. - powiedziałam i popatrzyłam na rozgrywającego.
- Przepraszam. Przyszedłem... - zaciął się. - Sam nie wiem po co... Nie wiem co ci mam powiedzieć. Przecież nie będę cię zanudzał. - popatrzył mi w oczy.
- Nie musisz nic mówić jeśli nie chcesz. Możemy po prostu posiedzieć. - rzekłam. Pokiwał głową. Siedzieliśmy w ciszy patrząc się przed siebie. Nie wiedziałam o co chodzi i kto go zranił, ale bardzo szkoda było mi tego chłopaka. Na prawdę był miły, uprzejmy i uroczy. Jak można ranić taką osobę? Trzeba nie mieć serca.
- Wiesz... - szepnął. Popatrzyłam na niego, a on nadal wpatrywał się w okno i uśpione miasto za nim. Nie poganiałam go. - Miała na imię Daria. Poznałem ją jeszcze w Częstochowie. Często widziałem ją na meczach. Pewnego razu odważyła się podejść i nieśmiało poprosiła o autograf. Zapytałem o jej imię i strzeliłem z dedykacją. Na kolejnych meczach także podchodziła po autograf, gratulowała wygranych, pocieszała po przegranych. Nie zachowywała się jak hotka. Ona tylko szukała powodu żeby porozmawiać. Z biegiem czasu zaczęła mi się podobać. Jej uśmiech, oczy. Pewnego razu napisałem zamiast autografu dwa słowa. "Umówimy się?" Nawet wtedy na niego nie spojrzała. Podsunąłem jej myśl. "Prosto napisałem? Jak nie to poprawie" powiedziałem i dopisałem. "Kawa, jutro, 14:00, Magnolia". Rzuciłem tylko "Do zobaczenia". Następnego dnia czekałem w 'Magnolii'. Przyszła. Ucieszyłem się. Wtedy poznawałem ją bliżej. Spotykaliśmy się miesiąc i zaczęliśmy ze sobą chodzić. Kiedy przeniosłem się do Warszawy to ona razem ze mną. Dobrze nam się układało. Tak przynajmniej myślałem. - ukrył twarz w dłoniach. Nie chciałam mu przerywać. - Któregoś dnia wróciłem wcześniej z treningu. Nakryłem ją. Zdradzała mnie od miesiąca. - popatrzył mi w oczy i dodał. - Z moim najlepszym przyjacielem. - Widziałam łzy w jego oczach. Chwyciłam go za rękę. Uśmiechnął się lekko. - To wtedy zdecydowałem, ze kolejny sezon spędzę w Rzeszowie. Minęły już ponad dwa miesiące, a ja nadal widzę ją i Kajtka w naszym łóżku. I to jej : "To nie tak jak myślisz, kochanie". Załamałem się. Chciałem się upić, ale zamiast tego postanowiłem się wyżyć na treningach. Ostatnich treningach. Teraz nie za bardzo mogę się skupić poza treningami i meczami. Cały czas o niej myślę i o tym co ja jej takiego zrobiłem, że mnie zdradziła. Z Przyjacielem z podwórka. I dlaczego on mi to zrobił? Wiedział jak bardzo ją kochałem. - skończył. Przytuliłam go jak przyjaciółka. Nie wierzyłam w to co usłyszałam. Został zraniony, podwójnie. Stracić dziewczynę i przyjaciela jednocześnie. Okropne uczucie.
- Nie była ciebie warta Fabian. - powiedziałam wciąż przytulając go. - Nie zasługiwała na takiego faceta jak ty. - poczułam, że po policzku spływa mi łza. Jego historia nie przypominała w prawie niczym mojej, ale oboje straciliśmy przyjaciół. Usiadłam na dawnym miejscu. Przyglądał mi się.
- Ciebie też coś gryzie. - stwierdził. - Opowiedz, będzie lżej. - przekonał mnie. Opowiedziałam mu całą sytuację. O moim tacie, matce i jej kochankach, o przyjaciołach i chłopaku którego zostawiłam w Krakowie. O mojej samotności i o bezradności w sprawie siatkówki. Wysłuchał mnie. Nie przerywał. Był dobrym słuchaczem.
- Ty nadal robisz to co kochasz, a ja? Nie mogę. - powiedziałam, a kolejna łza wyrwała się spod mojej powieki.
- Płacz. To pomoże. - przytulił mnie do siebie. Niby już dawno się z tym pogodziłam, ale nadal mnie to raniło. Nadal bolało w środku, że nie mogę zaserwować, zaatakować, przyjąć, zablokować. Bolało, cholernie bolało. Kiedy już brakło łez Fabian się odezwał.
- Dziękuje, że mnie wysłuchałaś. Zrzuciłem ten bagaż. Może łatwiej będzie mi zapomnieć. - szepnął w moje włosy. Popatrzyłam w jego oczy, nadal wtulona.
- Ja też dziękuję. - powiedziałam. Przez dłuższą chwilę patrzyliśmy sobie w oczy. To stało się tak nagle. Poczułam jego ciepłe wargi na moich. To był krótki, ale pełen czułości pocałunek.
- Fabian... - szepnęłam.
- Przepraszam. - powiedział i wypuścił mnie z objęć. - Będę się już zbierał. - powiedział i już wychodził. Spojrzałam na łóżko.
- Fabian! - zawołałam. Wrócił i popatrzył na mnie wyczekująco. - Zostawiłeś telefon. - szepnęłam, speszona całą sytuacją. Odebrał swój sprzęt.
- Dzięki. Dobranoc. - pożegnał się i szybko wyszedł.
Co to miało być? Położyłam się na plecach gapiąc się w sufit. Czy dałam mu jakieś cholerne znaki, że coś do niego czuję? Nic do niego nie czuje prócz tego, że go lubię. Będę musiała to z nim wyjaśnić. Nie mogę tego tak zostawić. Biłam się z myślami. Nie mogłam z nim być, nie chciałam. Szukałam przyjaciela, nie chłopaka. Spojrzałam na komórkę. 3:50! Cholera, a o siódmej pobudka. Nie dam rady zasnąć dopóki z nim nie pogadam. Wyskoczyłam z pokoju i zapukałam do drzwi Fabiana i Wrony. Otworzył mi ten, którego szukałam. Czyżby też nie mógł spać?
- Ala? - zapytał zdziwiony.
- Chodź na chwilkę. Nie budźmy Wronka. - powiedziałam i pociągnęłam go na korytarz.
- Wiem Ala, przepraszam. Nie wiem co mnie podkusiło... - zaczął mówi, ale mu przerwałam.
- Fabian, nie chcę ci robić wyrzutów. - uśmiechnęłam się. Miałam nadzieję, że dostrzegł to w półmroku.
- To o co chodzi? - zapytał.
- Chciałabym, żebyśmy o tym zapomnieli. - powiedziałam.
- Nie wiem czy chcę. - szepnął. Serce zaczęło mi bić szybciej. Że co?!
- Nie żartuj. - żachnęłam się. - To tylko zmęczenie i tak dalej, prawda? - zapytałam z nadzieją.
- Jesteś ekstra laską nie tylko mi się podobasz. - powiedział, a mnie zamurowało. Stałam pod ścianą patrząc na niego ze zdziwieniem. - Nie miej takiej miny i zamknij buzię. - uśmiechnął się i podniósł mój podbródek do góry.
- Fabian, to nie miałoby najmniejszego sensu. - powiedziałam. Miałam sucho w gardle.
- Zapomnę o tym, nie martw się. Nikt się nie dowie. - powiedział i przybliżył się do mnie tak, że przyparł mnie do ściany. - Ale pamiętaj, że jestem jako jeden z nielicznych wolny. - roześmiał mi się prosto do ucha. Odetchnęłam i sama się uśmiechnęłam.
- Jesteś nieobliczalny. - traciłam go w ramię i weszłam do pokoju.
- Ał! - usłyszałam na korytarzu. Położyłam się z zamiarem zapadnięcia w krainę Morfeusza. Zanim jednak to uczyniłam jedno pytanie zostało mi w głowie. Serio jestem super laską?

~*~

- Wstawaj księżniczko. - usłyszałam w uchu.
- Jeszcze chwila, mamo. - wybełkotałam do poduszki. Usłyszałam śmiechy.
- Widzisz Wrona, jesteś tak stary, że bierze cię za swoją mamę. - usłyszałam głos Fabiana. Otworzyłam oczy. Wrona stał nade mną, a Fabian obok niego. Kiedy zobaczył, że na niego patrzę puścił mi oko. Usiadłam na łóżku.
- Co wy tu robicie? - zapytałam zaspana.
- Śniadanie za pięć minut. Ogarnij się. Czekamy przy windzie. - oznajmił Wrona i wyszedł. Szybko poranna toaleta (bez makijażu), włosy związane w niedbałego kucyka, ubrana w dresowe spodnie, koszulkę z napisem "I <3 volleyball" i adidasy poszłam na śniadanie z wielkoludami. Usiedliśmy przy czteroosobowym stoliku. Długo nie musieliśmy czekać, aż ktoś się przysiądzie. Tym razem padło na Piotrka.
- Siemano, jak tam? Nadal mam w głowie tą piosenkę "To my Polacy". - powiedział kładąc talerz z górą jedzenia.
- Spoko. - powiedzieli chłopcy.
- Spodobała ci się pioseneczka. Alusia wie co wybrać, żeby się kolegom podobało. - uśmiechnęłam się.
- Oj wiesz, wiesz. - powiedział Drzyzga. popatrzyłam mu w oczy i zarumieniłam się, a ten się jeszcze bardziej wyszczerzył. Co on sobie myśli?
- Mam więcej piosenek... - powiedziałam z głową zwróconą w stronę naleśników znajdujących się na moim talerzu.
- Co tu się dzieje? - zapytał Wronek i popatrzył to na mnie to na Fabiana.
- Ala jest niezwykłą panią psycholog. - wyjaśnił Fabian. Odetchnęłam.
- Ej! To ja miałem mieć pierwszą sesję z tobą. - wypomniał Andrzej. Wzruszyłam ramionami.
- Wy się tu umawiacie. Wszystko powiem Andrei, bo do Pita to już nic nie dotrze. - zabuczał się. - Od kiedy jesteś panią psycholog? - zapytał mnie.
- Od wczoraj. Przecież trener wam mówił. - wytłumaczyłam. A on zamyślił się.
- No mi nie powiedział i Kurek też nie, ja mu dam. To, że nie było mnie na końcówce treningu to nie moja wina. - powiedział.
- Oj Pit, nic nie przegapiłeś. - poklepałam go po ramieniu, a pod stolikiem poczułam nogi kogoś. - Sorki. - powiedziałam. Uśmiechnął się.
- Nie szkodzi. - odparł Fabian i jeszcze bardziej się wyszczerzył widząc mój rumieniec. Przecież nigdy się nie peszyłam! Cholera jasna nie wytrzymam z nim.
- Dobra ja już skończyłam. Zawijam do pokoju pakować się. - powiedziałam i poszłam do pokoju. Dzisiaj zmierzamy do Spały przygotować się, a 19 czerwca rano mamy wylot do Francji. Nie mam pojęcia jak wytrzymam z tym rozgrywającym. Jeśli nadal będzie się tak zachowywał to siatkarze zaczną coś podejrzewać. Miał zapomnieć. Nigdy nie wierzyć rozgrywającym - zakodowane. Wrzucałam moje rzeczy do torby i plecaka. Ostatnia wylądowała tam kosmetyczka. Wyjazd o 8:30, więc do Spały powinniśmy dotrzeć około 10:00. Daleko nie było. Kiedy wszyscy się zebrali w autokarze usiadłam sobie na przodzie autokaru, bez żadnego giganta. Przed wyjazdem fizjoterapeuta Bielecki dał mi cały zestaw dresów dla mnie i musiałam upchnąć jeszcze bardziej w walizce, ale od razu ubrałam bluzę reprezentacyjną. Musze powiedzieć, że była troszeczkę za duża, ale to dobrze. Będzie się fajnie biegało w niej. Założyłam słuchawki na uszy i zamknęłam oczy zatapiając się w myślach.

*
 UWAGA! PROSZĘ, PRZECZYTAJCIE!
Cześć. Kolejny rozdział. Dziewiąty. Przyrzekłam sobie, że będę dodawała rozdziały raz na tydzień. Było mi łatwo. Bo miałam je napisane od lipca. Musze się Wam do czegoś przyznać...
Kiedy zaczęłam publikować rozdziały miałam napisany prolog + 9 rozdziałów i 10 zaczęty. Wszystko to co jest opublikowane na tym blogu napisałam w ok. 2 tygodnie... w LIPCU.
Niestety, przez sprawy rodzinne moja wena została zablokowana i od 30 lipca nie napisałam dużo, najwyżej kilka zdań.
Kiedy zakładałam tego bloga miałam na względzie Was, liczyłam też na to, że odblokuje się twórczo, ale nadszedł ten dzień kiedy skończyły się moje "zapasy" skończonych rozdziałów, czyli dziś.
Już nie mam kolejnych przygód Ali skończonych, nie mam weny...
Przepraszam Was. Postaram się napisać coś na 9.11, ale nic nie obiecuję, bo nigdy nic nie wiadomo.
Jeżeli nic nie napisze do przyszłej soboty to zawieszę bloga.
Pozdrawiam, Irish Girl.