- Co ty jeszcze się wylegujesz? - to Kubiak podszedł i zaczął mnie łaskotać.
- Chyba zawarliśmy rozejm! - wydarłam się. Cisza. Oj, częściej muszę podnosić głos.
- Co się stało? - zapytał wujek. - Zaraz mamy trening. Jak się nie ruszymy. To Andrea powyrywa nam... Dobra nie ważne. Co jest? - zapytał po tym jak popatrzyłam na niego jak na idiotę.
- Nie mogę iść z wami na trening, bo mnie ochrona zatrzyma. Jak ja nie lubię ochrony. - syknęłam, a Bartman z Winiarskim się zaśmiali.
- Ale, że dlaczego miałaby cię zatrzymać? Przecież jesteś z nami. Pracujesz tu. - oświecił mnie Michał W.
- Ale gdzieś posiałam przepustkę. - powiedziałam, a oni popatrzyli na mnie jak na UFO. -Taki mały kartonik na sznurku bądź smyczy. - wytłumaczyłam. Zaczęli rozglądać się po moim pokoju. - Nawet nie próbujcie szukać, przekopałam nawet łazienkę. - Pochwyciłam pilot i włączyłam TV. Nawet nie wiem co tam leciało.
- Ekhem... - "kaszlnął" Bartman.
- Coś ci w gardle siadło Zbysiu? - zapytałam nie patrząc na atakującego.
- Sieroto, jak mogłaś zgubić przepustkę, która wisi u lampy? - pokazał palcem na oświetlenie. Ja pierdolę, ale kompromitacja...
- Eee.. Dobra wypad z mojego pokoju. - oczywiście nie posłuchali i znowu musiałam się kompromitować próbując ściągnąć to małe, ważne coś. Skakałam jak kangur, ale żaden mi nie pomógł. Odwróciłam się w ich stronę. Każdy czekał tylko na imię jednego z nich. - Wujku... Pomożesz? - Wyciągnął rękę i szybko ściągnął moją przepustkę.
- Proszę, a teraz ruszaj się, bo za niedługo nie będziesz miała tej pracy. - powiedział. Zamknęłam za nami drzwi do pokoju, który wpakowałam do kieszeni spodni. Nie przebrałam się, bo to nie miało sensu, do hotelu wracaliśmy tylko praktycznie na posiłek i żeby chłopaki mogły się zregenerować. Dobra mogłam ubrać spodnie od dresu, ale lepiej czułam się w rurkach. Dobra, nie czułam się lepiej, ale lepiej wyglądałam. A my mieliśmy się minąć z Brazylijczykami po treningu. Chłopaki i rozgrzewka. Tylko pięćdziesiąt okrążeń, Ja nie miałam sposobnego stroju do biegania, bo inaczej biegałabym razem z nimi, a później właściwy trening. Podawałam im te piłki, wycierałam boisko, sędziowałam mini meczyk, oceniałam ich zagrywki i przyjęcia, a nawet pozwolili mi kilka razy zaserwować. Trzy razy poszło w siatkę. Zaśmiał się tylko Bartman za co oberwał piłką w bark. Kiedy poszli się odświeżyć i przebrać, ja siedziałam sobie na miejscu trenerskim i robiłam zdjęcie pustemu Torwarowi, aby dodać na fejsa. Nagle większość znajomych przypomniała sobie, ze istnieje. Za sobą usłyszałam chrząknięcie. Ujrzałam Brazylijską drużyne na parkiecie, a za sobą sztab szkoleniowy Brazylii.
- I'm sorry... - wyszeptałam i szybko chciałam wyjść z sali, kiedy zatrzymał mnie jakiś wysoki mężczyzna. Siatkarz. Brazylijski. Z numerem jeden. Bruno Rezende. Uśmiechnęłam się i chciałam go wyminąć. On powiedział coś w niezrozumiałym języku. Prawdopodobnie ojczystym.
- I remember you. -powiedział. - I'm Bruno.
- I'm Alicja. - powiedziałam speszona modląc się żeby sobie o mnie przypomnieli. - I must go.
- Will I meet you, again? - uśmiechnął się do mnie.
- You will see me again. I promise. - powiedziałam. Oczywiście, że się z nim nie umawiałam. Sorry, ale był trochę za stary. Powiedziałam tylko, że jeszcze mnie zobaczy. To nic złego.
- O czym rozmawiałaś z Rezende? - zapytał mnie ktoś. Prawie zawału dostałam.
- Wrona! Nie strasz ludzi. - chwyciłam się za serce. - Zapamiętał mnie wczoraj jak mu piłkę podałam i chyba chciał się ze mną umówić. - Wrona się skrzywił. - Ale nie martw się. On jest dla mnie troszeczkę za stary. - roześmiałam się.
-A ja? Jestem za stary według ciebie? - popatrzył na mnie z miną zbitego psa.
- Tak, dziadku. - uśmiechnęłam się. Andrzej strzelił przysłowiowego focha. - Chodź już. - pociągnęłam go za ramię. Nie wiem czy dałoby się takiego wielkoluda pociągnąć, ale nie opierał się.
Okazało się, że cała reszta zapomniała o mnie. Nawet mój wujek. Później wykręcał się, że wiedział o tym, że Andrzej po mnie poszedł i nie chciał się wtrącać. Kiedy popatrzyłam na niego z miną "WTF" przyznał się, że zapomniał o całym świecie. Tak to jest jak zmęczeni faceci po treningu. Marzą tylko o łóżku i o tym, że nie ma pobudki po godzinie odpoczynku. Teraz siedziałam na widowni w strefie VIP i czekałam na rozpoczęcie meczu. Obok mnie siedział mój wujek. Niestety Bruno chyba wziął sobie moją obietnice do serca, bo kiedy odnalazł mnie wzrokiem zaczął do mnie machać i mrugać. Miałam ochote zapaść się pod ziemię.
- Czy ja o czymś nie wiem? - zapytał w pewnym momencie Krzysztof Ignaczak, prywatnie mój wujek i opiekun.
- Nie ma żadnej ważnej sprawy, o której powinnam cię powiadomić. - odparłam spokojnie i patrzyłam w stronę naszych spoconych i gotowych do walki siatkarzy. Moją uwagę przykuł Fabian, który siedział na ławce i patrzył na swoje buty. Reszta się rozgrzewała. Wygladał na podłamanego.
- O czym tak myślisz? - zagadnął libero. Popatrzyłam w jego niebieskie oczy.
- Nie uważasz, że Fabian dziwnie się zachowuje? Taki troche przybity. - wyraziłam swoją opinię.
- Z tego co wiem to coś z jego dziewczyną, ale nie pytaj o nic więcej. Nie mam pojęcia co jest. - spojrzał na mnie jakbym miała zalać go lawiną pytań. Kolejny raz popatrzyłam na załamanego Fabiana i on popatrzył w moją stronę. Uśmiechnęłam się szczerze i pokazałam mu uniesiony kciuk do góry. Gdy to zobaczył uśmiechnął się i poszedł na rozgrzewkę. O 17:55 nastał pierwszy gwizdek. Dwie godziny i piętnaście minut później ostatni. Po czterech setach schodzimy z boiska jako przegrani. Każda porażka boli. Z Kanarinios boli równie mocno co z Rosją, i równie mocno co z Australią. Nie! Nie powinnam wspominać takich rzeczy. Muszę ich pocieszyć.
Kiedy Torwar w końcu zaczął pustoszeć poszłam do chłopaków którzy kończyli się rozciągać na parkiecie. Pierwszy podszedł Kubiak. Przytuliłam go i nic nie mówiłam, później Zbyszek, a później Wrona. Usiadłam na parkiecie pomiedzy Zatim, który latał po boisku i bronił równie dobrze jak mój wujek, a pomiędzy Winiarskim. Taka dziwna była ta cisza. Wiedzieli, że w niedzielę muszą się odkuć. Kiedy schodzili z parkietu do szatni stwierdziłam, że pójde z nimi i poczekam w korytarzu. Zmęczeni wszyscy. Dzisiaj jeszcze ich czekało długie spotkanie z trenerem. 'Ciebie też' oświecił mnie Zatorski, kiedy po raz dziesiąty wyrażałam opinie, że żal mi ich i tego spotkania z Anastasim. Zejdzie nam pewnie do dziesiątej. Nie narzekać na nową pracę - mówiłam sobie w duchu.
Usiadłam sobie na kafelkach, założyłam słuchawki do uszu i włączyłam "Radioactive". Jakoś podeszła mi ta piosenka. Fajnie żyć ze świadomościa, że słuchałam tej piosenki przed premierą 'Assasin 3', po której stało się to popularne. Zatopiłam sie w muzyce. Wiedziałam, że zejdzie im troche zanim wyjdą z szatni. Nikomu nie chciało się ruszać na kazanie do Andrei. Nawet nie usłyszałam, ze ktoś przyszedł i usiadł obok mnie. Dopiero gdy chwycił moją rękę, którą błyskawicznie wyrwałam i popatrzyłam na intruza.
- Hello. - powiedział i uśmiechnął się. Rezende.
- Hi. What are you doing here? Where is your team? - zapytałam. Mam nadzieje, że niedługo ktoś mnie wybawi.
- My team? In a hotel. - znowu się uśmiechnął. Chyba miałam go dość zanim go poznałam.
- And you?
- I see you alone, so I think we can talk. Can't we? - powiedział. Nie, nie możemy pogadać! Tak bardzo chciałam to wykrzyczeć.
- I'm waiting for MY team. - podkreśliłam 'my', a w tym momencie z szatni wyszedł Wrona. Moja deska ratuknu. - Andrzej! - krzyknęłam i szybko wstałam. Rzuciłam mu się na szyje. Jego zdziwiona mina nie do opisania, ale cóż. Musiał mi pomóc. - On się nie chce odczepić. Pomóż. - szepnęłam.
- Hej Skarbie. - powiedział Wrona i pocałował mnie w policzek, a później oplótł ramieniem. Wczuł się chłopak nie powiem. - Rezende. - powiedział w stronę Brazylijczyka.
- Wrona. - Bruno skaleczył nazwisko środkowego i odszedł. Odetchnęłam i wyplątałam się z objęć Andrzeja.
- Dzięki. Jesteś moim dłużnikiem. - powiedziałam znowu siadając na podłodze.
- To już nie jestem dziadkiem? - zapytał. Roześmialismy się. Co ja bym zrobiła gdyby akurat Wronce nie chciało się wyjść z szatni?
- A tak w ogóle to dlaczego tylko ty wyszedłeś z tej szatni? Gdzie reszta? - spojrzałam w jego przyjazne i wesołe oczy.
- Powiedzieli żebym cię poszukał. Nie pytaj dlaczego ja. Oni twierdzą, że dobrze się dogadujemy. - zrobił niezidentyfikowaną minę.
- A nie dogadujemy się? - zapytałam środkowego.
- Szczególnie jakoś tego nie zauważyłem. Wiesz jesteś fajną dziewczyną. Nie tak jak twoje rówieśniczki. Hot szesnastki. - skrzywił się, a ja się zaśmiałam.
- Nie wszystkie są takie, uwierz mi. Są też fani, prawdziwi. Którzy patrzą na to jak grasz, jak się zachowujesz po wygranej i po przegranej. Liczy się dla nich twój charakter, serce do walki i sama walka. Prawdziwi fani kochają drużynę, której kibicują, ale szanują pozostałe drużyny. Wiadomo... Czasami są zgrzyty między fanami, ale kiedy nadchodzi reprezentacja, oni się jednoczą. Nie traktują siatkarzy jak ciacho do schrupania. - wyszczerzyłam sie, a Andrzej się zaśmiał. - Traktują ich jak rodzinę. Brata, ojca czy wujka. Ja mam to szczęście, że Ignaczak jest moim wujkiem. Wiem też, że bardzo dużo ludzi szanuje mojego wujka. Andrzej ty się dopiero pojawiasz jako gwiazda. - spojrzałam w jego oczy. - Rób tak, żeby postrzegali cię jako siatkarza, a nie gwiazdkę czy ciasteczko. Rób wszystko, żeby cię szanowali i cenili. - skończyłam patrząc w oczy środkowego, a on się uśmiechał. Nagle mnie przytulił.
- Dzięki hot szesnastko. Zapamiętam twoje słowa. - powiedział i poczochrał mi włosy rozwalając przy tym mojego warkocza.
- Wrona! Moje włosy! - wycedziłam przez zęby. Całego warkocza mi rozwalił. Odwiazałam malutką gumkę i rozpuściłam włosy, żeby ponownie ja związać. Zabrał moja gumeczkę i rozerwał ją. - Wrona co ty zrobiłeś?
- W rozpuszczonych ci lepiej. - powiedział. Musiałam mu uwierzyć na słowo, bo nie miałam drugiej gumki. Przeczesałam je palcami.
- Jak będe je miała splątane to nie wiem co ci zrobie. - pogroziłam mu palcem. W tej chwili z szatni zaczęła wychodzić cała drużyna. Jak zobaczyli, że siedzę sobie z Wronką na podłodze mieli takie miny... No po prostu leżeliśmy ze śmiechu. Andrzej pomógł mi wstać.
- Co się tak zasiedzieliście? O czym rozmawialiście? - dopytywał się mój wujek, kiedy szłam obok niego i Kubiaka. Wronka został gdzieś z tyłu.
- Rozmawialiśmy głównie o siatkówce. Całe szczęście, że wyszedł, bo myślałam, że Bruno mnie zje. - roześmiałam się widząc minę wujka. No totalnie się o mnie martwił.
- Bruno? - podniósł jedną brew do góry.
- Bruno? - usłyszałam z drugiej strony. Odwróciłam głowę i zobaczyłam Kubiaka, który również podniósł jedną brew.
- Rezende? Uczepił się chłopak jak rzep psiego ogona. No co ja poradzę. Ale chyba teraz da sobie spokój. - machnęłam ręką.
- Niby czemu? - dopytywał się Michał. Wzniosłam oczy ku niebu.
- Bo chyba myśli, że jestem dziewczyną Wrony. - powiedziałam. Ignaczak zaczerpnął głośno powietrza.
- A ma powody żeby myśleć? - wujek się martwił? Nie miał powodu. Dam sobie jakoś radę, dopóki te wielkoludy mnie otaczają.
- I co cię łączy z Wroną? - Kubiak też się martwił? No tak, zapisałam go do listy przyjaciół.
- No zrobiłam tak, żeby myślał, że jestem z Wronką, ale nie jestem! Jest tylko moim kolegą. - powiedziałam. W tym momencie pojawił się Andrzej, wepchnął się między mnie, a Kubiaka i objął ramieniem.
- Wołałaś mnie kochanie? - zapytał. Popatrzyłam na niego jak na idiotę. Kubiak się zatrzymał, a wujek chyba się zdenerwował.
- "Kochanie"? Mówiłam już, że jesteś za stary. - pokazałam mu język. Ignaczak i Kubiak patrzyli na nas z niedowierzaniem. Pokręciłam głową. - Nie widzicie, że on się z was nabija. - Roześmialiśmy się razem z Wroną. - No wujku. Unieś te kąciki ust do góry. - zrobił o co prosiłam. - To się nazywa uśmiech. - powiedziałam i objęłam libero w pasie.
- Martwię się o ciebie Ala. - powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.
- Wiem. - powiedziałam. - Ty jedyny. - szepnęłam tak, żeby tylko on mógł mnie usłyszeć. Dobry humor się ulotnił. Pojawiło się zmęczenie na twarzach chłopaków, a na mojej smutek. Tylko wujek zauważył, że coś jest ze mną nie tak. Sztucznie się uśmiechnęłam, a on ponownie mnie objął i przytulił. W sali konferencyjnej zajęliśmy miejsca i słuchalismy co Andrea ma do powiedzenia. Fajnie się słuchało jak mówi po angielsku przeplatając włoskimi słowami. Mało co z tego rozumiałam, a moi towarzysze chyba też. Andrea wypuścił nas po 21. Zawinęłam do pokoju żegnając się z reprezentantami. Wskoczyłam pod prysznic, szybko przebrałam się w piżame i zasnęłam w suchym łóżku.
*
Pierwszy długi weekend, a jaki byłby on bez rozdziału. Hahaha :D Dowartościowuje się ;)
Oceńcie ten rozdział według waszych kryteriów i czekam na komentarze pod tym postem.
Przesyłam gorące uściski, Irish Girl
Przesyłam gorące uściski, Irish Girl
Dla mnie rozdział bardzo fajny. Nie mogłam się opanować ze śmiechu jak Wronka podszedł do Ali i powiedział " kochanie" hahhahaah. Naprawdę rozdział zajebisty. Pisz tak dalej :D. Pozdrowienia Dooma :).
OdpowiedzUsuńPIERWSZA :D . Dooma :).
UsuńSuper jak zawsze :) Zapraszam do mnie http://zostales-w-tle.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńBoskie a to kochanie to poprostu jak to przeczytalam to normalnie smiech
OdpowiedzUsuńHahahah ekstra! Rozdział świetny:)
OdpowiedzUsuńCzekam na next:)
Weny:)
dobry :3
OdpowiedzUsuńczekam na następne :>
może jakis w pon. w końcu długi weekend XD
Zmęczona po zdobyciu pierwszego stopnia harcerskiego, odzyskałam siły jak tylko zobaczyłam nowy rozdział :D
OdpowiedzUsuńWedług mnie bardzo dobry czekam do następnego :P
Niesamowity rozdział, jak i cały blog. Jeszcze Wrona <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny i pozdrawiam :)
Zapraszam do mnie to mój pierwszy blog:D Proszę o wyrozumiałość http://siatkowka-stylzycia.blogspot.com/ . A co do twojego opowiadania to czekam na książkę:D.
OdpowiedzUsuńBasia, jesteś moim MISTRZEM ! :)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział. Hahahah xD zapewne na pewno mina Kubiego i Igiełki była bezcenna ;D coś mi się zdaje, że pomiędzy Alą, a Wronką coś się święci ^^ NIe mogę się doczekać następnego :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do siebie:
http://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/
zapraszam do siebie na kolejny rozdział jeśli czytasz oczywiście, jak nie to przepraszam :)
OdpowiedzUsuńhttp://ona--to--on--siatkarska--przygoda.blogspot.com/
Pozdrawiam!