czwartek, 19 lutego 2015

Epilog.

Piłka wpadła w boisko przeciwnika. Mój pierwszy mecz w barwach Developresu. Piłka meczowa przy stanie 23:24. Moja zagrywka. Słyszałam doping publiczności i głos komentatora niewyraźnie. Za to serce chyba biło w mojej głowie. Stanęłam w miejscu na zagrywkę i spojrzałam na publikę po lewej stronie. Siedzieli oni. Moi, najukochańsi. Może nie wszyscy w komplecie ale moi.
Mój Wujek. Tyle razy mnie wspierał, ćwiczył ze mną grę, przytulał, ocierał łzy, bawił się ze mną, drażnił. Jest moim największym autorytetem do dziś. I patrzył na mnie z miłością.
Kubi. Pomyśleć, że była afera ze zdjęciami, kiedy tylko dobrze się bawiliśmy, ale dzięki temu poznałam jego przemiłą narzeczoną Monikę. była teraz razem z nim. Oboje patrzyli na mnie, z dumą.
Fabian. Mimo tych wszystkich zakrętów wyszliśmy na prostą. Jesteśmy teraz przyjaciółmi. Zrozumiał wszystko. Bardzo wyrozumiały. I poznał dziewczynę, z którą teraz oglądał mój pierwszy mecz. I patrzył z wyczekiwaniem.
Andrea. Tak! Sam trener Anastasi zaszczycił mnie swoją obecnością. Ile ja zawdzięczam temu człowiekowi to głowa mała. Patrzył w moją stronę z kamiennym skupieniem, wiarą i lekkim, zachęcającym uśmiechem.
Kurek, Nowakowski, Bartman, Żygadło, Jarosz. Wszyscy patrzyli, aż zaserwuje.

Wrona. No tak, ta osoba patrzyła na mnie jednocześnie z miłością, dumą, wyczekiwaniem, wiarą i niezaburzonym spokojem. Wiedział, że mi się uda. Co ja bym bez niego zrobiła. Takie wsparcie, prawie jak mój wujek. Stał się jeszcze ważniejszy. Myślę, że moglibyśmy spróbować więcej. Zaproponuje to niedługo. Wiem, że czeka na moją odpowiedź, a teraz czeka na moją zagrywkę wraz z innymi.

Jakimś cudem usłyszałam gwizdek, który przebił się przez moje myśli. Odwróciłam wzrok od najważniejszych osób.
Podrzut.
Wyskok.
Uderzenie.
- AS SERWISOWY ALICJI IGNACZAK NASZEGO NOWEGO NABYTKU! I WYGRYWAMY MECZ 3:0! - usłyszałam krzyk spikara. W jednym momencie podbiegły do mnie wszystkie dziewczyny, wszystko działo się tak szybko. Podbiegłam do siatkarzy, którzy już stali przy bandach. Wrona przeskoczył je i wtargnął na boisko biorąc mnie w objęcia i kręcąc wokół własnej osi.
Byłam szczęśliwa.
BO PRZECIEŻ SZCZĘŚCIE SPOTYKA KAŻDEGO!

Koniec.



*
Ta dam. To koniec przygód Alicji Ignaczak.
Na samym początku chciałabym przeprosić Was wszystkich. Za to, że ta historia tak długo się ciągnęła. Miałam wzloty i upadki. Nie wiem ilu z Was wytrzymało z tą historią i nie zapomniało o niej, ale chciałabym przeprosić wszystkich, że kazałam Wam czekać tak długo na rozdziały.
Postanowiłam zakończyć to opowiadanie troszeczkę inaczej niż zaplanowałam.
Ala miała się nigdy nie zakochać, ale życie pisze różne scenariusze. Historia zakończyła się jednak tak jak to planowałam od samego początku. Taki epilog miałam w głowie od pierwszych rozdziałów.
Chciałabym podziękować za każdy komentarz i za każde odwiedzenie tego bloga.
Dziękuję za to wsparcie, że postanowiliście znowu czytać moje wypociny.

Żegnam się teraz z Wami. Nie wiem czy na zawsze czy jeszcze się tutaj pojawię. Może kiedyś zobaczycie jeszcze moje historie. Wątpię jednak, że będę je pisała o siatkarzach. Chyba z tego wyrosłam. Jednak dziękuję Wam bardzo za poświęcony czas.

Do zobaczenia! Irish Girl <3

23. Smak porażek i smak zwycięstwa.

- Mam numerek 54, kto jest tym szczęśliwcem, który obok mnie siedzi? - zapytałam podnosząc bilet w poczekalni na Okęciu. Właśnie wszyscy spotkaliśmy się po dwóch dniach przerwy od treningów i turnieju. W domu Ignaczaków czuję, że żyję. Dominika i Sebastian sprawiają, że dom cały czas jest pełny i nie można się tam nudzić. Iwona i Krzysiek kochają się tak bardzo, że widać to w ich oczach i miło się na nich patrzy. Mogłabym zamieszkać tam na zawsze. Jednak trzeba wrócić do rzeczywistości, bo okazało się, co za szczęśliwiec obok mnie siedzi.
- Jaaaaaaaaaaaaaaa! Ja mam szczęśliwy bilet i siedzę obok ciebie, cieszysz się? - Wrona aż podskakiwał.
- Cieszę się, nawet bardzo! - uśmiechnęłam się do niego, a później zwróciłam się do reszty szeptem. - Nie chce się ktoś z nim zamienić? - wszyscy wybuchnęli śmiechem, a Andrzej się naburmuszył troszeczkę. Pogłaskałam go i ostatecznie leciałam z nim. Zasnęłam zaraz na początku lotu i przespałam cały, więc Wronek nie miał ze mnie zbyt wiele pożytku. Po podróży byłam taka przymulona, że rozruszałam się dopiero na treningu, kiedy latałam za piłkami. Panowie postanowili, że dzisiaj z nimi też troszeczkę pogram oprócz sędziowania, więc rozgrzałam sobie mięśnie i zaczęłam a nimi grać. Wyobijali mnie, bardzo. Będę miała siniaki na całym ciele.
- Wypadasz z formy. - syknął mi w ucho Wronek.
- Odezwał się ten który miał dzisiaj skuteczność 10%. - odpyskowałam mu, bo jakaś wkurzona chodziłam cały dzień. Wyżyłam się na piłce, ale jakoś nie miałam ochoty na rozmowę z nikim. W hotelowym pokoju zamknęłam się na klucz i nie odpowiadałam na sms-y siatkarzy, a wszystkie połączenia od nich odrzucałam. W końcu postanowili całą pielgrzymką przyjść pod drzwi mojego pokoju. Pukanie nie pozwalało mi spać. Wstałam z łóżka. Boso, w szarych spodniach od dresu, czarnej koszulce w rozwalonym koku i z rozmytym makijażem otworzyłam im drzwi.
- Czego? - warknęłam. Ujrzałam kilka par oczu.
- Mamy coś dla ciebie. - oznajmił Michał Kubiak.
- Nie zawracajcie mi dupy, ok? - powiedziałam niemiło.
- Lody czekoladowe, milka i chipsy cebulowe też nie są miło widziane? - zapytał Wrona i razem z Fabianem pokazali ukryte za plecami słodycze.
- No dobraaa... Wejdźcie. - stwierdziłam. Mój pokój zaludnili: Kubiak, Wrona, Drzyzga, Nowakowski, Kurek i Ignaczak. Wyciągnęli wszystko na stolik i rozsiedli się w kółeczku.
- Czemu zawdzięczam waszą wizytę? - zapytałam otwierając paczkę chipsów i siadając między Andrzejem i Fabianem.
- Booo..
- Chodzisz zła jak osa. - dokończył za Nowakowskiego Kurek.
- I co w związku z tym? Każdy może mieć gorszy dzień. - odparłam.
- Kobiety nawet raz na miesiąc regularnie. - powiedział Wrona zanim zdążył ugryźć się w język.
- Śmieszy cie to Wrona? - zapytałam coraz bardziej wkurzona.
- On nie miał nic złego na myśli. - powiedział Cichy.
- Ty go bronisz? No to proszę. - wstałam otworzyłam drzwi i dodałam. - Dziękuję wam za przemiłą wizytę, ale jednak musicie się wyspać. - popatrzyłam na nich wyczekująco.
- Jest dziewiętnasta kobieto. - szepnął Michał. Zaczynałam się robić purpurowa ze złości.
- Panowie. - powiedział Igła ostrzegawczym tonem, a do mnie zwrócił się spokojnie. - Aluś, usiądź z nami i spędźmy razem trochę czasu. - poprosił.
- Nie chcecie wyjść to spoko, sama stąd pójdę. - rzekłam i wyszłam z pokoju. Udałam się do Bartmana. Zapukałam do pokoju, ale nikt nie odpowiadał. Weszłam więc.
- Zbysiu, mogę? - krzyknęłam w stronę pokoju. Odpowiedziała mi cisza. Nie było go na łóżku, więc zamknęłam drzwi i ułożyłam się w łóżku któregoś z chłopaków. Załączyłam TV i nie wiedząc kiedy zasnęłam.

Obudził mnie budzik. Chciałam go wyłączyć, ale nie mogłam znaleźć mojego telefonu. Podniosłam się na łóżku. Po prawej stronie było łóżko i ktoś na nim spał. Nie byłam w swoim pokoju. Jeśli nie w moim to w czyim? Twarz wielkoluda odwróciła się w moją stronę.
- Dzień dobry. - usłyszałam od Bartmana.
- Heeej? - ziewnęłam. - Co ja tutaj robię i gdzie jest Kubi? - zapytałam.
- Wyszedłem wczoraj wieczorem z łazienki z myślą, że dołączę do imprezy chłopaków w twoim pokoju, ale zastałem cie w łóżku Michała. Nikt nie miał serca cię budzić iii... Chyba się troszkę bali, ale nie wiem czego, no i tak wyszło, że ty spałaś tutaj, a Michał u ciebie. Koniec historii. - Opowiadał zaspany atakujący.
- No to teraz wstajemy i na trening. - powiedziałam i szybko powędrowałam do siebie do pokoju. Wpadłam przez drzwi i ujrzałam smacznie śpiącego Kubiaka. - Wstawaj! - krzyknęłam. Biedaczysko tak sie przestraszył, że spadł z łóżka.
- Co? Kto? Gdzie? - pytał wstając i rozglądając się na boki.
- Ty. Teraz. Wstajesz i idziesz do siebie się ubrać. - powiedziałam, widząc, że siatkarz był w samych bokserkach.
- Bożeeeee, kobieto jesteś nieznośna. - powiedział idąc do drzwi z koszulką i spodenkami w ręce. Rzuciłam w niego poduszką. - Ała!
- Nikt nie kazał wam wczoraj do mnie przychodzić.
- Martwimy się...
- Spadaj! - przerwałam mu. Nie mam pojęcia dlaczego mnie tak wszystko denerwowało. Planowałam wyżyć się na treningu. Wskoczyłam więc w czysty dres i pobiegłam na śniadanie. Dosiadłam się do wujka. Nikt nie raczył mnie zaczepić.
- O której trening? - zapytałam.
- Za godzinę. - uzyskałam odpowiedź od Fabiana. Postanowiłam iść biegać. Pół godzinki wystarczyło by mnie rozluźnić. Idealnie zdążyłam na trening zrobiłam z nimi rozgrzewkę i poszłam na siatkę sędziować. To wtedy zdałam sobie sprawę, dlaczego jestem na nich taka zła. Przerwa od treningów nie wzmocniła ich tak jak myśleliśmy. Spadła im forma. Zaczęłam po nich krzyczeć, żeby dali z siebie wszystko na treningu. Nie byłam jednak zadowolona z wyników...
- Czemu się nas tak uczepiłaś dzisiaj? Przecież dajemy z siebie wszystko. - zapytał Wrona obejmując mnie ramieniem kiedy szliśmy do szatni.
- Bo widzę spadek formy. To, że pokonaliście Amerykanów nie znaczy, że z Bułgarami tez wam pójdzie jak z płatka, szczególnie że grają u siebie i mają doping publiczności. - powiedziałam spokojnie, ale odtrąciłam jego ramię i przyspieszyłam kroku.
- Spokojnie Ala, damy radę. - powiedział kiedy już byłam parę kroków przed nim. Nie odwróciłam się, tylko pomyślałam: "mam nadzieję".

***
13 lipca 2013r.
Właśnie zabrzmiał ostatni gwizdek meczu Polska - Bułgaria. Przegraliśmy. Drugi raz na bułgarskiej ziemi. Odpadamy z Ligi Światowej. Gorycz porażek czuję na języku. Wrona przyszedł się przytulić. Pogłaskałam go po plecach. Fabian także, a później cała drużyna. Wyglądali jakby uszło z nich powietrze.
Już po pierwszej porażce wyglądali jakby ktoś ich zmielił w bułgarskiej maszynce do mięsa. Teraz wyglądają milion razy gorzej. Szkoda mi ich. Przez ostatnie dni bardzo pracowali wiedząc, że miałam rację z ich podejściem. Nie udało się. Przetrawimy tę porażkę i do kolejnego turnieju staniemy z głowami wysoko podniesionymi w górę. Ja będę ich wspierać i towarzyszyć. Kocham moją rodzinę.
Po krótkiej odprawie w szatni wszyscy udaliśmy się do hotelu. Nikt nie rozmawiał. Nikt się nie śmiał. W autokarze była przerażająca cisza. Na hotelowym korytarzu nie mijał mnie rozchichotany Bartek, zakręcony Dzik czy bardzo głośny Zbyszek. Wszyscy siedzieli u siebie w pokojach. Sami. Ze swoimi myślami.
Postanowiłam im dzisiaj nie przeszkadzać. Położyłam się do łóżka lecz nie mogłam zasnąć. Ktoś zapukał. Wstałam otworzyć drzwi. Zobaczyłam Andrzeja. W samych spodenkach, boso. Odsunęłam się od drzwi nic nie mówiąc i wpuszczając go do środka. Spojrzałam na zegarek. 3 nad ranem. Super, jutro będziemy zombie.
- Przepraszam, że ci przeszkadzam. - szepnął. - Nie chciałem cię budzić.
- Nie spałam. - odparłam. - Siadaj. - wskazałam na łóżko i sama usiadłam po turecku patrząc na niego. Taki bezbronny Wrona, że bałam się go dotknąć, bo myślałam, że rozpadnie się pod moimi rękami. Rozkruszy się.
- Kłamałem Ala. - szepnął. Wmurowało mnie.
- Andrzej, ale...
- Daj mi powiedzieć, proszę. - przerwał mi. - Kłamałem, kiedy mówiłem, że wszystko po staremu i że jesteś tylko moją przyjaciółką. Ja nie wiem co mnie do ciebie ciągnie, staram się odegnać to uczucie i traktować cię jak siostrę, ale nie potrafię. - westchnął. - Wiem, że ty nie czujesz do mnie tego co ja do ciebie. Staram się nie okazywać ci nic więcej niż tylko przyjaźni, ale gdy widzę cię jak cierpisz, jesteś smutna, wesoła to wtedy... Mam ochotę chwycić cię w moje ramiona i nie puszczać. - popatrzył w moje oczy. Patrzyłam na niego osłupiała. - Jesteś bardzo ważną osobą w moim życiu i nie chcę cie stracić. Dlatego postanowiłem więcej ciebie i siebie nie okłamywać, bo tak robią przyjaciele. Mówią sobie wszystko. Wiem, że nie mogę liczyć na więcej. Po prostu cię kocham, Ala. - szepnął i musnął opuszkami palców mój policzek. Odsunęłam się gwałtownie, zbyt gwałtownie. Zobaczyłam jego zbolałą minę. Czemu poczułam motyle w brzuchu?!
- Andrzej. - przybliżyłam się do niego i dotknęłam jego ramienia. - Nie wiem dlaczego tak mam, że odpycham facetów na granicę przyjaźni. Też chciałabym więcej i wiem, że jesteś jednym z tych wyjątkowych facetów. Nic nie obiecuję, ale też cię kocham. Może nie tak silnie jak ty mnie, ale kocham cię i nie pozwolę cię skrzywdzić. - wyrzuciłam z siebie jakieś moje nieokiełznane myśli.
- Ala, czy ty właśnie..
- Nie będziemy razem na razie, ale chcę cię zauważyć jako kogoś więcej niż tylko przyjaciela. - westchnęłam. Wziął mnie w objęcia. Pocałował w czoło. Poczułam się bezpiecznie. Łzy nie wiem skąd same popłynęły po policzkach.
- Marzyłem o tym, żeby wziąć cię w ramiona i wyżalić się od momentu ostatniego gwizdka. - szepnął mi we włosy. Uśmiechnęłam się słabo.
- Chodźmy spać. - powiedziałam. Zaczął się zbierać. - Wolisz Fabiana? - zapytałam kiedy był przy drzwiach. Uśmiechnął się promiennie.


Następnego ranka wstaliśmy i poszliśmy na ostatnie śniadanie w Bułgarii. Zachowując się jak idealni przyjaciele w wyśmienitych humorach starający się zachować pozory jednak z magicznym przyciąganiem. Usiedliśmy z Igłą i Fabianem. Im również udzielił się dobry humor. Zadzwonił jednak mój telefon.
- Przepraszam was na chwilę. - powiedziałam do chłopaków i poszłam odebrać. - Tak, słucham?
- Alicja Ignaczak? - zapytał damski głos.
- Tak, przy telefonie.
- Wiem, że mieliśmy informować dopiero w sierpniu, ale co do pani nie mamy żadnych wątpliwości. - usłyszałam.
- Przepraszam, ale nie rozumiem.
- Och przepraszam, zapomniałam się przedstawić. - kobieta się zmieszała. - Tutaj Agnieszka Nowak, Sekretarka zarządu klubu DevelopRes. Została pani naszą nową przyjmującą. Gratulujemy! - wmurowało mnie. - Prosimy się stawić do hali Podpromie w Rzeszowie 1 sierpnia o godzinie 15 na pierwsze zebranie. - słyszałam że się kobieta uśmiecha. Zakończyłam rozmowę odwróciłam się w stronę chłopaków promiennie.
- Jestem nową przyjmującą K.S. Developres Rzeszów! - powiedziałam. Automatycznie wszystkim poprawiłam humor. Rzucili się na mnie z uściskami. Tonęłam w morzu rąk z świadomością, że wygrałam. W ciągu kilku dni dwie porażki i jedno, wielkie zwycięstwo!

środa, 18 lutego 2015

22. Ale klatę mam fajną?

Po tak emocjonującej, ale również wyczerpującej wygranej, jak na skrzydłach pojechaliśmy do Wrocławia na kolejne starcie z Amerykanami. Naszym celem była kolejna wygrana. Wszyscy wierzyliśmy w to, że nam się uda i nie było co do tego najmniejszych wątpliwości. Chłopaki ostro trenowali, aby pokonać przeciwników zza oceanu.
Na hali zaczęli się pojawiać ludzie, obie drużyny się rozgrzewały i przygotowywały do meczu. Wśród tłumów czuło się tą niesamowitą atmosferę, a widząc na trybunach same biało -czerwono ubrane osoby serduszko rosło w klatce piersiowej z dumy.
- Trzymaj kciuki. -szepnął mi ktoś prosto do ucha. Podskoczyłam i odwróciłam się w stronę intruza. Wrona uśmiechał się do mnie pokazując wszystkie zęby.
- Jak kiedyś przez ciebie zawału dostane to nie będę wam kibicować. - powiedziałam z wyrzutem na co zaśmiał się. - Leć orzełku walczyć. - dodałam i poklepałam go po ramieniu.
- Jestem wroną i orłem w jednym. - zaśmiał się.
- No to powodzenia ptaszku. - zaśmialiśmy się.
Punktualnie o 20:25 rozpoczęła się walka. Po trochę ponad dwóch godzinach pokonaliśmy drugi raz Amerykanów. Usatysfakcjonowana publika świętowała i czekała na to kiedy siatkarze podejdą do najlepszych kibiców. Razem z resztą sztabu poprzybijałam piątki wszystkim zawodnikom. Celowo unikając wzroku Fabiana, który intensywnie się na mnie patrzył. Tak, po ostatniej rozmowie nie miałam ochoty na pogawędki z nim.
- Gratuluję. - szepnęłam starając się nie patrzeć mu w oczy.
- Możemy porozmawiać później? - zapytał. Musiałam na niego spojrzeć. Niebieskie oczy prześwidrowały mnie.
- Dobrze. - spuściłam wzrok. Przeszedł obok i poszedł w stronę widowni. Odetchnęłam głęboko. Spojrzałam za nim. Czeka mnie ciężka rozmowa. Usiadłam na ławeczce próbując się skupić na statystykach trzymanych na kolanach.
- Coś się dzieje? - podskoczyłam wyrwana z myśli. Spojrzałam w lewo, ale wiedziałam, że ujrzę znajome niebieskie oczy. Westchnęłam.
- Nie wiem jak mam poprowadzić pewną rozmowę. - przyznałam się. Patrzyłam na przeciwległą cześć boiska gdzie Wrona otoczony wianuszkiem fanek rozdawał autografy. Uśmiechnęłam się sama do siebie.
- Z Fabianem? - zapytał wujek. Popatrzyłam na niego zdziwiona. Skąd on u licha wiedział?
- Jak się domyśliłeś?
- Tylko z nim nie rozmawiasz. Cały pobyt w Spale z nim miałaś kryzys. Unikasz go... - wyliczał.
- Tak, ale... On się we mnie zakochał, a ja nie chcę go ranić, bo ja nie chcę mieć chłopaka i nie kocham go. Znaczy kocham, ale tak samo jak was wszystkich. Nie wiem jak mam mu to przekazać żeby mnie zrozumiał. - westchnęłam i oparłam łokcie o kolana, a dłonie o czoło. Poczułam jego dłoń na moim ramieniu. Nie podniosłam wzroku na niego tylko wpatrywałam się w parkiet.
- Aluś, jesteś dzielną dziewczynką, a Fabian nie jest głupi i na pewno spróbuje cie zrozumieć. - pogłaskał mnie czule po głowie. Podniosłam się i uśmiechnęłam słabo. - Pamiętaj, że zawsze możesz do mnie przyjść jak z nim porozmawiasz.
- Pamiętam. - powiedziałam i przytuliłam się do jego boku. - Kiedy wylatujemy do Bułgarii?
- Dziewiątego, a teraz wracamy prosto do domu, a później Okęcie i lecimy. - powiedział. Zauważyłam, że bardzo cieszy się, iż wróci na nieco ponad dwa dni do domu rodzinnego w Rzeszowie.
- Mogę jechać z Tobą? - zapytałam niepewnie, przecież mój dom jest w Warszawie, a prawdziwy dom to reprezentacja. Wujek popatrzył na mnie z dziwną miną.
- Aluś, dlaczego ty zadajesz takie głupie pytania? Oczywiście! Mój dom jest Twoim domem. - uśmiechnęłam się szeroko. Czyli wracamy dzisiaj do domu? Kiedy ja z nim pogadam?
- O której wyjeżdżamy? Dzisiaj?
- Chciałbym. Jutro z samego rana. - powiedział. Uśmiechnęłam się. Czyli czeka nas i tak noc w hotelu. Będzie czas porozmawiać z Fabianem. Fani domagali się, aby jeden z najlepszych libero na świecie zrobił sobie parę fotek z nimi, więc wujek całując mnie w czoło poszedł w ich stronę. Ja stwierdziłam, że przebiorę się z moich "służbowych" dresów. Poszłam do szatni i wskoczyłam w zwykłe czarne rurki, czarna bokserkę i narzuciłam koszulę. Związałam włosy w wysokiego koka. Wyszłam na przejście między szatniami i zderzyłam się z kimś.
- Czy ja zawsze muszę na ciebie wpadać? - zadałam pytanie tej wielkiej istocie.
- To przeznaczenie, kochanie. - odpowiedział.
- Już ci coś mówiłam o tym twoim "kochaniu". - odparłam.
- Igła jeszcze mnie nie zabił, więc jest dobrze. - zaśmiał się.
- Dobra Wronek, idź już się umyć i przebrać.
- Nie podobam ci się w tym stroju? - zrobił zdziwioną minę.
- Nie o to chodzi, ale... - pokazałam mu palcem żeby się zniżył. - Cuchniesz Wrona. - zaczęłam się śmiać,a ten strzelił udawanego focha i zniknął za drzwiami szatni. Tradycyjnie już usiadłam na kafelkach i czekałam na tę bandę zwycięzców. Po jakimś czasie zaczęli wychodzić tłumnie próbując mnie zaciągnąć do autokaru, jednak ja czekałam na jedną osobę. Tylko wujek kiwnął mi ze zrozumieniem głową i dyskretnie pokazał kciukiem na szatnię. Jednak po kilku minutach nadal nikt z niej nie wychodził. Stwierdziłam, że sama tam wejdę. Zobaczyłam go w spodniach od dresu i z koszulką w ręce. Rozmawiał przez telefon.
- ... nie mam ochoty. Mówiłem ci, że nie chcę się z tobą widzieć. - spojrzał w moją stronę. - Muszę kończyć. Cześć.
- Przepraszam, nie chciałam ci przerwać. - wyrzuciłam z siebie starając się nie patrzeć na niego. - Czekałam na korytarzu na ciebie, ale..
- Czekałaś na mnie? - przerwał mi. Chyba go troszkę zdziwiłam.
- Taaak, no ale chyba pójdę. - odwracałam się do drzwi jednak Fabian zareagował błyskawicznie i chwycił mnie za rękę, pociągając do siebie. Wpadłam na jego nagą klatkę piersiową i popatrzyłam prosto w jego oczy.
- Mieliśmy porozmawiać. - szepnął. Wyrwałam się z jego ramion. Odwróciłam się do niego plecami.
- Racja. Ja nie wiem Fabian co do mnie czujesz, ale ja nie czuję nic do ciebie więcej niż głęboka przyjaźń. Zrobiłabym dla ciebie wszystko i zabiłabym każdego kto by cię skrzywdził, ale... - odwróciłam się do niego twarzą. - Zrobiłabym tak dla każdego z chłopaków. Traktuje was jak braci, rodzinę. - zbliżył się. - Po prostu spróbuj mnie zrozumieć. Nie umiem tego wytłumaczyć. Inne dziewczyny w moim wieku uganiają się za facetami, są żadne pocałunków, miłości, a mi? Mi wystarcza wasza przyjaźń, nasze wspólne przygody. Zależy mi na karierze. Chciałabym kiedyś reprezentować Polskę na różnych turniejach. - zaszkliły mi się oczy. Bardzo możliwe, że w tym momencie łamię mu serce. - Ja cię nie chcę skrzywdzić, ale też nie chcę udawać, że cię kocham. Nie chcę udawać, że chcę i czuję coś więcej.
- Ala. Dziękuję za szczerość. - przytulił mnie do siebie. Łzy popłynęły po policzkach. - Nie płacz, przecież ja cię kocham. Rozumiem i doceniam, że jesteś szczera. Jesteś cudowna i w ogóle fajna, piękna, inteligentna, z poczuciem humoru i cholernie się cieszę, że mogę cię teraz przytulać. Przyjaciółko. - spojrzałam na niego spod mokrych rzęs. Uśmiechał się. Pocałował mnie w czoło. - Ale klatę mam fajną, co? - zaśmialiśmy się.
- Hmm.. Dwa na dziesięć. - zaczęłam się śmiać i uciekać do drzwi. Oberwałam koszulka w głowę.
- Ja ci dam dwa na dziesięć.
- Lepiej się ubierz! Jedziemy do doooomu! - powiedziałam i wyszłam na korytarz, żeby poczekać na Fabiana i iść spokojnie do autokaru.