- Nie musicie się przygotować do treningu? - zapytałam. Zibi zaprzeczył, a Kubiak zerwał się do łazienki ze słowem "prysznic". Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na siebie. Każde zapewne biło się z myślami. Zerknęłam na szafkę nocną Michała. Zegarek wskazywał 15.00. Nie godzina przykuła moją uwagę, ale telefon. Po cichu podeszłam i zabrałam jego sprzęt.
- Co ty... - Bartman chciał pokrzyżować moje plany. Uciszyłam go gestem. Przepisałam numer Moniki na swój telefon, a komórkę Kubiaka odstawiłam na miejsce. Podeszłam do Zbyszka i szepnęłam mu na ucho. - Ciii... To dla jego dobra. - i wyszłam na korytarz. Szybko wykręciłam numer wybranki naszego przyjmującego.
- Halo. -usłyszałam po dwóch sygnałach.
- Monika?
- Tak, to ja. O co chodzi? I z kim rozmawiam? - zapytała. Przecież nie powiem jej, że jestem domniemaną kochanką jej chłopaka.
- Przyjdź dzisiaj do Atlas Areny o 15:30. To bardzo ważne. Będe na ciebie czekać przy wejściu. - powiedziałam i rozłączyłam się.
~*~
- Proszę ją wpuścić. Ta pani jest ze mną. - powiedziałam do ochroniarza i pokazałam u plakietkę. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na sale bez słowa. Przyglądała mi się. Miałam nadzieję, że mnie nie pozna, bo miałam włosy spięte w wysokiego koka. Po chwili ona stanęła.
- To ty! - krzyknęła oskarżycielsko.
- Proszę, nie osądzaj mnie. - powiedziałam, a jej twarz pałała gniewem.
- Ty puszczalska dziwko! Zaciągnęłaś mojego faceta do łóżka, umawiałaś się z nim, a teraz miałaś czelność zaprosić mnie do hali? Jesteś bezczelna i jeszcze bardzo młoda! Nie wiem jak można tak zrobić. - chciała już wybiec. Widziałam jej łzy w oczach. Sama je miałam, bo tak mnie zraniła słowami, ale musiałam pomóc Michałowi.
- Monika! - krzyknęłam i chwyciłam jej rękę. Popatrzyła mi w oczy. - Daj sobie wyjaśnić. - powiedziałam spokojnie. Stanęła przede mną. Nadal trzymałam jej rękę, bałam się, że mi ucieknie.
- Dlaczego to zrobiliście? Dlaczego tak mnie zraniliście? - zapytała patrząc w moje oczy. Kiedy widziałam, że łza spływa jej po policzku.
- Właśnie teraz ty ranisz Michała i siebie. Proszę, porozmawiajmy. - zaczęła kręcić głową i próbowała mi się wyrwać. - Myślisz, że dzwoniłabym do ciebie, żeby patrzeć na twoje łzy? - popatrzyła mi w oczy. - Nie jestem sadystką. - uspokoiła się.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Chce, żebyś najpierw mnie wysłuchała, a później Michała. - powiedziałam, a po sekundzie dodałam. - Proszę. - Patrzyła mi w oczy, ale widziałam, że biła się z myślami.
- Dobrze. - rzekła. Usiadłyśmy na ławce i opowiedziałam jej wszystko, ze szczegółami. A później o tym artykule w internecie, a także o tym jak Michał chciał, żebym mu pomogła w pogodzeniu się po kłótni. O tym, że bał się o ich związek.
- Jestem tylko jego przyjaciółką, nikim więcej. - powiedziałam w jej oczy. Kolejne łzy spływały o jej policzkach, na moich też można było dostrzec ich ślad.
- Wierze ci. - powiedziała co bardzo mnie zaskoczyło. Chwyciłam jej rękę i znowu się popłakałyśmy, a później Monika się zaśmiała.
- Co jest? - zapytałam.
- Dziwnie to musi wyglądać, jak dwie baby siedzą i beczą. - i ponownie obie się roześmiałyśmy. Po chwili znowu byłyśmy poważne.
- Chodź, ktoś musi cię zobaczyć. - pociągnęłam ją za rękę.
Kiedy zbliżałyśmy się do drzwi usłyszałam, że chłopaki odbijają piłkę. Świetnie, jeszcze dzisiaj wyleją mnie z roboty, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Podbiegł do mnie mój wujek.
- Gdzieś ty była? Co ty sobie wyobrażasz? Jest już pół godziny treningu! Andrea strasznie się wkurzył! Co ty sobie myślałaś znikając? - i wtedy zauważył Monikę. Lekki zdziwko wkradło się na jego twarz. - Cześć Monika. Co ty tu robisz? - nie zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie, bo z parkietu rozległ się krzyk Kubiaka:
- Monia! - szybko do nas podbiegł. Ona się nie odezwała tylko z miną poker face patrzyła na niego. - Monia to wszystko nie tak, ja ci to wyjaśnię. - przyłożyła mu palec do ust. Była cisza.
- Idź powiedz, żeby nie przerywali treningu, że Michał zaraz wróci. - powiedziałam do Ignaczaka, on podbiegł do trenera, a ja do Zbyszka.
- O co chodzi? - zapytał widząc mnie.
- Gdzie masz torebeczkę od jubilera? - zapytałam.
- W szatni.
- To leć szybko, ja zagadam Andreę. - powiedziałam, a jego już nie było. Wytłumaczyłam trenerowi moją nieobecność i sytuacje Kubiaka, powiedział, że później porozmawiamy. No tak, koniec mojej kariery. W tym czasie Zbyszek wrócił z małą torebką. - Dzięki. - szepnęłam i podeszłam do pary, która sobie właśnie całą sytuacje wyjaśniała. Nietakt przerywać, ale...
- Nie dziwie się, że jest twoją przyjaciółką, też ją polubiłam... - usłyszałam głos Moni, kiedy byłam blisko. Michał usłyszał moje kroki i odwrócił się z nikłym uśmiechem.
- Poznajcie się oficjalnie. Monia, Ala. Ala, Monia. - podałyśmy sobie ręce.
- Michał, zapomniałeś. - powiedziałam i podałam mu torebeczkę. - Już się zmywam. - i odeszłam. Przed oczami miałam tylko moją rozmowę z Andreą. Czułam, że nie mam już pracy, ani dachu nad głową...
~*~
- Coach. I know it was wrong, but friends are the most important in my life. I'm sorry, Coach. - opuściłam głowe po moim wytłumaczeniu. Trener zaczął mówić coś po włosku. Nic nie rozumiałam, a mówił bardzo szybko.
- Ja przetłumaczę. - powiedział mój wujek pojawiając się ni z tego ni z owego. - On mówi, że dla niego liczy się lojalność wobec osób, z którymi się współpracuje. - wyjaśnił słowa trenera. Zaczęłam się czerwienić ze wstydu i z bezradności, a moja głowa jeszcze niżej się znalazła. Trener nadal coś mówił. - Mówi, że zaimponowałaś mu swoim charakterem, że postanowiłaś tyle zrobić dla przyjaciół. Mogłaś stracić nawet tak dobrą pracę jak ta. - kontynuował.
- Look at me. - zwrócił się do mnie Andrea. - I think you're the best friend ever and I'm glad you're help Kubiak and his girlfriend. You can be ballsgiver and team psychologist. I'll be happy. - To co usłyszałam zdziwiło mnie bardzo. Tylko jak ja bym miała być psychologiem. Nie mam kwalifikacji.
- But I'm not a psychologist. - zaparłam się. Trener uśmiechnął się.
- I'm not thinking about "real psychologist". Can you talking with them when they have problems? - zapytał. Pokiwałam głową bez zastanowienia. Jak mogłabym nie pomóc swoim idolom?
- Yes, I can. - powiedziałam, a Andrea się uśmiechnął. - Coach, I'm sorry. - kolejny raz przeprosiłam, a on machnął ręką i oddalił się do reszty drużyny. Zostałam z wujkiem, który stał tak samo zdziwiony jak ja. - Nie wierzę. - powiedziałam do niego, a on uściskał mnie.
- Wiesz Ala, już myślałem, że cie wyleje. - powiedział szczerze.
- Ja też. - odetchnęłam z ulgą. Po sekundzie rozległo się wołanie i wybuch radości. - Ocho. - zdążyłam powiedzieć, bo ktoś mnie wziął na ręce i zaczął kręcić.
- Nasza pani psycholog! - krzyczał. Poznałam ten wesoły głos. Roześmiałam się.
- Wrona, puść mnie, bo nabawisz się kontuzji! - krzyknęłam. Grzecznie położył mnie na parkiecie.
- Ale mam pierwszy sesje u ciebie. - puścił mi oczko.
- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się, a teraz zwróciłam do reszty. - Coś was trapi, coś was męczy i dręczy zapraszam do mnie. Chyba odróżnicie mnie od reszty. Żebyście do odpowiedniego Ignaczaka przyszli. - pojedyncze osoby się zaśmiały, a reszta się uśmiechnęła. - Nie będę nic wyciagać na siłę. Jak potrzebujecie ramienia do wypłakania, czy tylko posiedzenia w ciszy to chyba moja nowa funkcja. - uśmiechnęłam się i odwróciłam do wyjścia.
- Zamawiam ciebie jako pierwszy. - pojawił się obok mnie Fabian. Zaskoczona spojrzałam na jego przesiloną bólem twarz. Kiwnęłam na zgodę głową. - Dziękuję.
- Idźcie do szatni, zaczekam w autokarze. - powiedziałam. Zajęłam miejsce na tyle autokaru. Po chwili pojawili się siatkarze. W spokoju i bez zgrzytów dojechaliśmy do hotelu. Tym razem zajęliśmy czwarte piętro. Pokój numer 401 należał do mnie. Jedynka, kolejny raz. Miałam tym razem tylko z jednej strony sąsiadów. Wronke i Fabiana. Chłopaki odsapnęli po treningu i trzeba było się zebrać na mecz. Postanowiłam poszukać mojego wujka, bo on w końcu miał zająć miejscówke obok mnie. Wpadłam do pokoju 404.
- Czeeeść psycholożko. - przywitał się Bartman, który paradował bez koszulki w samych spodenkach reprezentacyjnych.
- Eee... sorry. - zasłoniłam teatralnie oczy. Już po sekndzie poczułam jego dłoń odsłaniającą widok na świat.
- Zachowujmy sie jak dorośli. - błysnął zębami. - Popatrz na najlepszą klate w reprezentacji.
- Pff! Bartman - Narcyz. - podsumowałam i już miałam wychodzić, kiedy się odwróciłam. - Gdzie mieszka mój kochany wujek? - zapytałam atakującego.
- A co będę miał za informację?
- Kopa w dupe na szczęście. - pokazałam mu język. - To gdzie go znajdę?
- Pokój 409. - odparł ubierając koszulke z numerkiem 9. Wyszłam już na korytarz, a ten mnie dogonił. - Kopa proszę. - odwrócił się tyłem. Podniosłam wysoko nogę i lekko kopnęłam.
- Powodzenia Batman! - krzyknęłam w jego stronę gdy już sie oddalałam i usłyszałam tylko ciche "Małpa".
~*~
Spojrzałam w stronę Kubiaka, którego przytulała Monika. No cóż jak się ma miłość swojego życia u boku może łatwiej znosi się porażki? Tak, kolejny raz przegraliśmy z Brazylią. Widziałam jak siedzą teraz na tym parkiecie, a Atlas Arena pustoszeje. Nie miałam serca tak na nich patrzeć. Podeszłam do "stołeczków" dla sztabu. Kolejny raz byłam w strefie VIP razem z Jaroszem i wujkiem. Na krzesełkach siedział Wrona i Mozdżonek. Usiadłam obok niższego środkowego. Ciszę przerwał Andrzej.
- Moge mieć do ciebie prośbę? - popatrzył smutnymi oczami. Kiwnęłam głową. - Przytulisz mnie? - Co miałam zrobić? Przytuliłam, bo wiedziałam, że są załamani. Nie tak wyobrażali sobie początek Ligi Światowej 2013. Dwie przegrane z Brazylią nie są łatwe do przetrawienia. Wtulił się we mnie jakbym to ja była wyższa od niego. Nie był dzisiaj na boisku, ale to jednak drużyna. Każdy to przeżywa. W końcu się oderwał. - Dzięki. - szepnął.
- Nie ma za co Wronek. - uśmiechnął się na to zdrobnienie. Podeszłam do reszty drużyny na parkiecie i zaczęłam się z nimi rozciągać (tym razem miałam dres). Powitali mnie z niemrawym uśmiechem. Że w ogóle wiedzieli po tym spotkaniu jak unieść kąciki ust do góry. Byłam z nich dumna. Cisza w autokarze po meczu tylko pogarszała ich stan. Zatopieni w myślach. Nie dałam tak rady. Miałam ich podnosić na duchu? No to dawaj.
- Wujek, masz bomboxa? - zapytałam.
- Nikt nie będzie chciał niczego słuchać. - powiedział.
- Już moja w tym głowa. - odparłam i uśmiechnęłam się. Podał mi sprzęt. Rozłożyłam się na tyłach. Nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby wziąć akurat tę płytę. Było na niej coś odpowiedniego. Chwila i z głośników poleciała muzyka.
Głos kraju mataczy - to my Polacy
Głos kraju bez pracy - to my Polacy
Tu żyjąc walczysz - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy
Bez wódki grymasy - to my Polacy
Stale bez kasy - to my Polacy
Wieczne cwaniaki - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy
- TO MY POLACY! - krzyknęłam. Chyba się ożywili, bo później niektórzy zaczęli ze mną śpiewać.
Teraz powtarzajcie dzieci to dla Was nowy wierszyk
Żaden madafaka nie podskoczy do Polaka !
Czas na zmianę repertuaru. Dobrze, że miałam tu tylko żywiołowe kawałki. Po sekundzie już cały autokar śpiewał. Byłam z siebie dumna, że poprawiłam choć trochę ich humory. Wchodząc do holu hotelowego Kubiak z Bartmanem nadal śpiewali po nosem.
Boli mnie głowa i nie mogę spać...
Uśmiechnęłam się na ten widok. Ujrzałam też smutnego Fabiana. Podeszłam do niego. Próbował się uśmiechnąć kiedy mnie zobaczył, ale mu to nie wyszło.
- Jak chcesz to przyjdź, ale pewnie jesteś zmęczony. - Było już grubo po północy.
- Będę ci tylko przeszkadzał. - szepnął. Zrobiło mi się go szkoda.
- Przecież dobrze wiesz, że nie. - powiedziałam - 401, wbijaj kiedy chcesz. - poszłam do swojego pokoju, a on do swojego. Szybki prysznic, a później wrzuciłam na siebie hawajki i białą bokserkę. Czekając, aż się pojawi. Zasnęłam.
*
Dobra wiadomość? Jest rozdział. Zła wiadomość? Zaczynam odczuwać braki weny i motywacji do pisania...
Irish Girl