piątek, 11 lipca 2014

21. By odlecieć... Spodkiem.

Otworzyłam zaspana oczy. Na początku nie wiedziałam co się dzieje, a później skojarzyłam fakty. Wrona przy drzwiach, zatrzymałam go i kazałam mu ze mną zostać z karę, że wybrał taki horror. "Częściej muszę oglądać z Tobą horrory" - powiedział wczoraj. Ta jasne, żebym później znowu pozwoliła mu zostać na noc. Nie ma tak dobrze. Spojrzałam w górę. Jego niebieskie ślepia patrzyły na mnie. Ziewnęłam.
- Nie patrz na mnie jak śpię. - powiedziałam zaspana.
- Słodko tak wyglądasz. - powiedział uśmiechając się. Zaśmiałam się.
- Która godzina kapitanie Wrona? - chciałam się odwrócić, ale jego mocne ramię mnie trzymało.
- Jest za pięć ósma. - powiedział. Westchnęłam. Czas się zbierać na śniadanie. Wstałam i wpadłam do łazienki. Szybka poranna toaleta. Związałam włosy w luźny warkocz, spakowałam rzeczy do kosmetyczki i wyszłam do pokoju, nie spodziewając się zamieszania.
- Gdzie byłeś całą noc? - zapytał Fabian.
- Tutaj? - odparł. Rozgrywający zrobił oczy jak spodki.
- Nie no chyba sobie jaja robisz. - nie dowierzał, aż nagle stał się agresywny. - Jeśli jej coś zrobiłeś to poż...
- Dzień dobry Fabian. - nie dałam mu skończyć. - Co ty tutaj robisz? - zapytałam Fabiana, a później spojrzałam na Andrzeja. - I co ty tutaj jeszcze robisz?
- Przyszedłem szukać Wrony, ale widzę, że niepotrzebnie się martwiłem. - powiedział i wyszedł szybko. Spojrzałam tylko, a gdy zamknęły się drzwi, następnie skierowałam swój wzrok na półnagiego Wronę. Co jak co, ale klatę miał fajną.
- A ty? - zapytałam siatkarza.
- Koszulkę mam w łazience. - szybko wziął brakującą część garderoby i ubrał na siebie. Przelotem musnął mnie w policzek i wyszedł. Ech faceci. Wskoczyłam szybko w krótkie spodenki i bokserkę, na nogi wrzuciłam trampki i wyszłam na śniadanie.

Wchodząc do restauracji zobaczyłam, że miejsce przy wujku na mnie czeka. Szybko skoczyłam po bułki dla mnie i podeszłam do stolika wujka, Łukasza i Fabiana.
- Dzień dobry panowie. Jak tam minęła nocka? - zapytałam.
- To chyba my powinniśmy o to zapytać. Jak tam? - zaśmiał się wujek zajadając kanapkę.
- Wyśmienicie. - odpowiedział Fabian zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć. Zmierzyłam siatkarza wzrokiem.
- Skąd wiesz? - zadziwił się wujek.
- On nic nie... - chciałam powiedzieć, ale młodszy rozgrywający mi przerwał.
- Wrona nie wrócił na noc do pokoju, poszedłem go szukać i znalazłem go u Ali. - powiedział beznamiętnym tonem Fabian. Rzuciłam mrożące spojrzenie. Jak mógł o tym gadać. Niby żadna tajemnica, ale wiedziałam jaka będzie reakcja wujka.
- Andrzej u mojej Ali?! - zdenerwował się.
- Sama kazałam mu zostać. - powiedziałam, żeby nie było żadnej sprzeczki. Fabian razem z wujkiem i z milczącym Łukaszem spojrzeli na mnie ze zdziwieniem.
- Czy wy... - chciał zapytać wujek. Pokręciłam głową.
- Nie jesteśmy razem, nie spaliśmy ze sobą. Kazałam mu zostać, bo się bałam po tym horrorze. Zadowoleni, a teraz jeśli pozwolicie nie mam już ochoty na jedzenie. - wstałam i odstawiłam nietknięte jedzenie. Zabrałam się do pokoju z zamiarem spakowania reszty rzeczy. Kiedy wkurzona składałam resztę ubrań usłyszałam pukanie. To był Fabian.
- Czego chcesz? - zapytałam nie spoglądając na niego.
- Ala ja chciałbym...
- Przeprosić? - zapytałam gwałtownie się odwracając. - Fabian, nie zgrywaj się. Mam dość tego. Nie odgrywaj scen zazdrości. To nie podziała. Nie jestem zainteresowana, nigdy nie byłam, więc daj sobie siana z zalotami. - westchnęłam.
- Wczoraj jak się do mnie tuliłaś to Ci nic nie przeszkadzało. - rzucił z wyrzutem.
- Jesteś moim przyjacielem. To chyba normalne, a jak nie to przepraszam już nie będę. - prychnęłam.
- Andrzeja kochasz. - stwierdził.
- Tak. - potwierdziłam. Usłyszałam, że Fabian zaciąga głęboko powietrze. - Jak brata. - spojrzałam na rozgrywającego. Albo mi się zdawało, albo ujrzałam ulgę na jego twarzy.
- Aha. - usłyszałam tylko.
- Zbiórka za 15 minut. - oznajmiłam. - Idź do siebie. - powiedziałam bezbarwnym głosem.
- Ok... - usłyszałam z bliska. Odwróciłam się. Fabian chwycił mnie w ramiona i szybko musnął moje usta. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć jego już nie było. Usiadłam na łóżku czując, że od tego wszystkiego zaczyna mnie głowa boleć.

W autobusie do Spały usiadłam obok wujka, wkładając słuchawki do uszu. Oparłam się o szybę starając się nie myśleć o niczym i zatracić się w muzyce, która bardzo głośno rozbrzmiewała w moich uszach. Nagle ktoś mnie zaczepił. Przestraszyłam się i spojrzałam spod byka na Zbyszka. Ściągnęłam słuchawki.
- Co jest tak ważne Zbysiu, że musiałeś mi przerwać mój seans muzyczny? - zapytałam z ironią.
- Zagrasz z nami w durnia? - zapytał podnosząc karty do góry. Pokręciłam głową.
- Nie mam humoru. - powiedziałam. Zbyszek odpuścił za to mój wujek tylko przyjrzał mi się uważnie.
- Chcesz o tym pogadać? - zapytał. Pokręciłam przecząco głową i znowu zatopiłam się w świecie muzyki.

***
3 lipca 2013r.
Nasz wesoły autobus mknął ze Spały prosto do Katowic gdzie Reprezentacja miała rozegrać mecz z USA. Cały pobyt w Spale unikałam zarówno Fabiana jak i Andrzeja nie chcąc rozmawiać o niczym. Całe dnie spędzałam w pokoju wujka, rozmawiając z nim o wszystkim. Wyjawiłam mu także dlaczego nie chcę rozmawiać z Fabianem i Andrzejem. Oczywiście Igła nie był zadowolony gdy dowiedział się o rywalizacji kolegów z drużyny, więc poparł mnie w tym, żebym na razie z nimi odpuściła sobie kontakt. Więc oprócz zdawkowych odpowiedzi na proste pytanie nie miałam z nimi kontaktu. 
Tym razem postanowiłam z chłopakami zagrać w tego durnia. Zaczęli tłumaczyć mi zasady.
- Rozdajemy całą talie i ta osoba, która ma w talii 9 kier rozpoczyna następnie każdy zgodnie z ruchem wskazówek zegara dokłada po jednej karcie. Np. na 9 możesz położyć 10, ale na 10 nie możesz położyć 9. - tłumaczył Zbyszek, a ja patrzyłam na niego jak na debila.
- Ale patrz jak masz na przykład w rekach wszystkie cztery damy, to możesz je od razu wszystkie na raz wyłożyć, tylko musisz pamiętać, że możesz je wyłożyć tylko na dupka, dziesiątkę, albo dziewiątkę. - tłumaczył Marcin Możdżonek. Zaczynałam gubić się w zasadach.
- Nie ogarniam. - powiedziałam.
- Pójdzie ci lepiej w praktyce. - stwierdził wujek i siatkarze rozdali również mi karty. Po trzech rozdaniach, w końcu przestałam przegrywać i pojęłam zasady tej prostej gry. Kiedy po raz trzeci z rzędu jako pierwsza skończyłam turę siatkarze zaczęli się przyjaźnie śmiać i uśmiechać. Kilkanaście rozdań i wygrywam z wielkoludami.
Kiedy dojechaliśmy na miejsce słońce chyliło się już ku zachodowi. Wszyscy wysiedliśmy i czekaliśmy na zakwaterowanie. Siatkarze zajęli tym razem pół piętra trzeciego. Spojrzałam na numerek na kluczyku: 316. Zastanawiałam się kogo tym razem będę miała obok siebie. Szybko przekonałam się, że moje szczęście wynosi tylko 50%. Michał i Zbyszek w 315, a w 317 Wrona i Fabian. Westchnęłam. Postanowiłam się rozpakować, bo mieliśmy stąd wyjechać dopiero szóstego lipca aby udać się do Wrocławia.
Byłam przy układaniu spodni, gdy do mojego pokoju bez pukania wpadł Wrona i zamknął nas od środka.
- Andrzej co ty robisz? - zapytałam zdziwiona. - A poza tym mama nie nauczyła cię pukać? - oparłam ręce o biodra.
- Dlaczego się do mnie nie odzywasz? Co zrobiłem źle, no powiedz mi. Nie ogarniam. Odkąd wyjechaliśmy z Gdańska zachowujesz się inaczej, a miało być po staremu. To przez to, że razem spaliśmy? - zapytał z każdym zdaniem przybliżając się do mnie. Teraz stał już tylko pół metra ode mnie.
- Musiałam się od was odseparować. - przyznałam.
- Od nas? Jakich nas?
- Ciebie i Fabiana. - odparłam.
- Ale dlaczego? - dopytywał. Popatrzyłam w niebieskie oczy środkowego.
- Bo mam dość waszej chorej rywalizacji "o mnie". - zrobiłam zajączki z palców. - Nie jestem gotowa na żaden związek szczególnie z osobami, które traktuje jak moich braci. - usiadłam na łóżku.
- Jakiej rywalizacji Ala? - znowu zapytał Wrona.
- Fabian twierdzi, że cie kocham i że z tobą będę... To skomplikowane. - westchnęłam.
- Fabek się w tobie zakochał. - stwierdził Andrzej.
- Nie pocieszasz.
- Aluś, ty jesteś moja kochaną przyjaciółką i chcę cię mieć już zawsze jako przyjaciółkę. Jesteś tak ważna. - uśmiechnął się. Byłam z niego dumna, że zrozumiał i zaakceptował to, że z nim nie będę. Przytuliłam się do niego.
- Dziękuję. - szepnęłam.
- Za co? - zapytał zdziwiony.
- Za to, że jesteś. - odparłam. Zaśmiał się i jeszcze mocniej mnie przytulił.

***
Atmosfera w Spodku zaczynała się robić niesamowita, ludzie zaczęli zajmować swoje miejsca na trybunach czekając na starcie tytanów. Zapowiadał się ciekawy mecz. Chłopaki były w bojowych nastrojach, gotowi, by pokonać przeciwników zza oceanu. Mecz zaczynał się dopiero o 20:25, ale kibice już od 19 okupowali bramki. Polscy siatkarze rozgrzewali się na parkiecie, aby odpowiednio przygotować się do meczu, ja po raz kolejny spoglądałam na statystyki z ostatniego meczu biało-czerwonych oraz na statystyki i strategie z meczu USA z Bułgarią. Pewne było, że nie będą mieli identycznej taktyki jak w meczu z bałkańczykami, ale mogą stosować te same zagrania.
Amerykanie mieli wyjść tą samą szóstką, którą zaczęli mecz z Bułgarią. Ucieszyłam się, że na boisku zobaczę Resoviaka Paula Lotmana.
- Jakie mamy szanse Alicjo? - zapytał Kubiak zachodząc mnie od tyłu, przestraszyłam się.
- Michałku, macie takie szanse ile woli walki w sobie macie, czyli bardzo duże. - zaśmiałam się.
- Dobrze powiedziane, a coś więcej ze statystyk? - podpuszczał mnie.
- Statystykami meczu nie wygrasz. Serduchem wygrasz wszystko. - uśmiechnęłam się.
- Poetka. - skomentował i poszedł się dalej rozgrzewać.
Mecz rozpoczął się punktualnie. Nasi siatkarze w pierwszym secie pokonali Amerykanów bez większych problemów wygrywając do 22. Na boisku nawet pojawił się mój wujek, który grając na pozycji przyjmującego wzmocnił obronę w polskim zespole.
Drugi set przyniósł porażkę. Przegraliśmy do 19. Paul został zmieniony przez Ciarelli'ego, bo widać było, że Lotmanowi dzisiaj gra nie idzie.
Trzeci set był jak gwóźdź do trumny. Przegraliśmy go do 13. Spodek zaczął powoli cichnąć, a załamani siatkarze zaczęli schodzić z płyty boiska, aby przygotować się na czwartą partię meczu. Andrea im coś wyjaśniał, tłumaczył, denerwował się. Postanowiłam wkroczyć do akcji. Przeprosiłam trenera, bo chciałam coś im powiedzieć, udzielił mi głosu.
- Ej! Drużyna! Nie ma co się przejmować ostatnim setem. Fartem im się udało! Pamiętajcie, że SERCEM wygracie mecz, a nie jakimiś pierdolonymi statystykami. Tak więc do boju! I walczcie o każdą piłkę jakby miała być tą ostatnią! - miałam nadzieję, że choć trochę podniosło ich to na duchu. Jak się okazało 4 seta graliśmy na przewagi. Razem z resztą drużyny z kwadratu dla rezerwowych krzyczeliśmy, żeby grali sercem. Wygraliśmy seta 30 do 28! I tak właśnie Polacy pokazali wolę walki!
Czekał nas tylko tie-break, w którym siatkarze obu drużyn walczyli do końca przyprawiając nas o zawał serca, bo kolejny raz grali na przewagi. Słysząc jak cały Spodek po raz kolejny woła "OSTATNI, OSTATNI!" siatkarze spięli się i wygraliśmy!
Gdy tylko piłka dotknęła parkietu Amerykanów cały Spodek zaczął szaleć tworząc tą niezapomnianą, nie do pobicia aurę.
SPODEK ODLECIAŁ, a my razem z nim.

środa, 9 lipca 2014

20. Chcemy by wszystko było jak dawniej.

Biegłam ile sił w nogach. Załapałam Andrzeja przed autokarem. Pociągnęłam go na stronę tak, żeby nikt nas nie widział ani nie słyszał. Zdziwił się kiedy przyparłam go do muru.
- Nic mnie nie łączy z tym dupkiem. Powiedziałam mu, żeby o mnie zapomniał. Nie chcę się z tobą kłócić przez niego, bo jesteś dla mnie bardzo, bardzo ważny. nigdzie nie znajdę już takiego drugiego przyjaciela. Andrzej jesteś jednym z nielicznych, którym ufam w stu procentach. Nie chce tego stracić nigdy, rozumiesz? Chce żeby było jak dawniej. Wspólne wieczory, filmy, wygłupy, śniadania, rozmowy. Niby zachowujemy się tak samo a jednak inaczej. Już nie jest tak jak dawniej, bo... - mówiłam, ale on przerwał mi w pół zdania.
- Wiem Ala, ale już nigdy nic nie będzie takie samo. Ludzie się zmieniają. - powiedział to takim lodowatym tonem. - Ja też się zmieniłem.
- Jak się zmieniłeś? - zapytałam czując że bije mi serce jak oszalałe. Popatrzył prosto w moje oczy, nachylił się. Byłam kłębkiem nerwów czekając na to co powie.
- Bo Ala... Ja jestem... Gejem. - szepnął. Popatrzyłam na niego jak na idiotę, a ten wybuchnął śmiechem i śmiał się w niebogłosy. Oberwał za to w klatkę piersiową.
- Bardzo śmieszne Wrona, bardzo śmieszne. - odwróciłam się od niego udając obrażoną idąc w stronę autokaru. On podbiegł i przerzucił mnie sobie przez ramie śmiejąc się. Zaczęłam się śmiać, a później wierzgać, żeby mnie puścił. On zaczął się kręcić wokół własnej osi, aż mi się zakręciło w głowie.
- Zaraz się porzygam, puść mnie! - krzyknęłam. Postawił mnie na podłożu. Musiałam opanować swój żołądek. Przytulił mnie i szepnął:
- Ty też jesteś dla mnie ważna. Wszystko po staremu Alicjo. - chwycił mnie pod rękę i oboje dołączyliśmy do reszty rozweselonej kompanii. Oczywiście nie obyło się bez gwiazdy wieczoru czyli boomboxa, który wprawiał nas tylko w coraz lepszy nastrój. Chłopaki śpiewali polskie przeboje, nie obyło się również bez hitu "Ona tańczy dla mnie", który przyprawiał mnie o ból głowy.
Zsolidaryzowałam się z tymi głupkami i do hotelu wchodziłam trzymając za ramię Fabiana i Michała Kubiaka śpiewając wakacyjny hit.
Czekała nas ostatnia noc w hotelu, aby następnego ranka wyjechać do Spały, by 3 lipca stawić się w Katowicach. Znając moich przyjaciół spodziewałam się jednak nieprzespanej nocy. Nie pomyliłam się. Tuż przed pierwszą zwalili się do mnie siatkarze. Piotrek, Bartek, Michał, Zbyszek, Fabian, Wrona, Igła, Zatorski i Żygadło.
- Jak Andrea się dowie, że tutaj jesteście to jutro na siłowni dostaniecie wycisk. - pogroziłam im palcem kiedy każdy znalazł sobie jakiś kącik u mnie w pokoju.
- Zawsze mamy wycisk, czym tu się przejmować? - powiedział Pit. No cóż. Musiałam spędzić wieczór z tymi wysokimi chłopcami, którzy już po chwili zaczęli smęcić czy nie mam coli i czegoś słodkiego.
- No ale Ala, my wiemy, że ty zawsze masz zapasy. - nudził Zbyszek zbliżając się niebezpiecznie do mojej torby.
- Wy macie dietę, nie zapominajcie o tym. - powiedziałam.
- Ala no weź, raz sobie możemy pozwolić... - tym razem wujek włączył się do rozmowy.
- No nie wiem. Później tutaj... - poklepałam zbudowany brzuch Bartka. -... zamiast kaloryfera będzie oponka i spadek formy.
- Nic nie będzie Alutka. - powiedział Fabian.
- Wszystko jutro wypocimy. - obiecał Łukasz.
- Kochanie no proszę... - Wrona zrobił oczy kota ze Shreka, a reszta załogi popatrzyła się na nas jakby nas pierwszy raz widzieli. Oczywiście pomyśleli, że jesteśmy parą. Zaczęłam się śmiać z miny wujka.
- No i co ja mam z Wami zrobić? - podniosłam ręce wysoko w geście kapitulacji.
- Daj nam jeść! - krzyknął Paweł na co się roześmiałam. Chłopaki nie mieli pojęcia, że zrobiłam dla nich niezłe zapasy i przygotowałam się na tę okazję. Podeszłam do szafy mając ją już otworzyć, kiedy odwróciłam się do niej plecami, opierając się i zasłaniając drzwiczki.
- A jaki film oglądamy? - zapytałam.
- Już o to się nie martw. - usłyszałam Andrzeja. - Coś specjalnie dla ciebie. - uśmiechnął się chytrze. W duchu jęknęłam. Dobrze wiedziałam, że to horror. Ujrzałam też minę Fabiana, uśmiechnęłam się do chłopaka. Oboje baliśmy się horrorów.
Otworzyłam szafę tak, żeby żaden z wielkoludów nie zobaczył zawartości i wyciągnęłam plastikowe kubeczki rzucając im, żeby się podzielili. Ja w tym czasie wyciągnęłam zapas coca coli, soku pomarańczowego i chipsy, których miałam pięć rodzai. Chłopakom rozszerzyły się źrenice.
- Aluś, nasz skarb. - poderwał się z miejsca Piotrek i mnie wyściskał.
- Kochanie... - to znowu Wronek się odezwał i znowu ujrzałam dziwne spojrzenie wujka w jego stronę. Sam Andrzej wyszczerzył się. - ... wiem, że chowasz tam coś słodkiego. - roześmiałam się i wyciągnęłam resztę z szafy czyli różne rodzaje ciasteczek i 2 duże czekolady.
- Jesteś wielka. - powiedział Paweł kiedy podałam mu do rąk dużą Milkę. Usiadłam obok wujka.
- A nie zapomniałaś o mnie? - szepnął mi na ucho.
- Nie. - odszepnęłam. - Zajrzyj pod poduszkę. - zaśmiałam się cicho. Kiedy usłyszałam, że też się śmieje to znaczyło, że znalazł haribo. Wrona znowu majstrował przy telewizorze, aż w końcu zaczęło się.
Widząc Fabiana usiadłam przy nim i chwyciłam go za rękę.
- Przejdziemy przez to razem. - szepnęłam.
Zobaczyliśmy napis na ekranie: "Klątwa". Oboje jęknęliśmy, a po drugiej stronie pokoju usłyszeliśmy chichot Zbyszka i Kurka.

***
Gdy skończyła się ostatnia scena siedziałam już wtulona w Fabiana drżąc ze strachu. Wiedziałam, że czeka mnie długa nieprzyjemna noc, choć było już po trzeciej. Siatkarze zaczęli się zbierać. Wszystkie przekąski zostały zjedzone. Zostały tylko ciasteczka i sok pomarańczowy.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
- Dobranoc.
Każdy się żegnał. Wujek przytulił mnie do siebie i powiedział:
- Pamiętasz gdzie jestem jakby cie jakieś potwory goniły? - zapytał i roześmiał się.
- Bardzo śmieszne. - naburmuszyłam się. - Na pewno do ciebie nie przyjdę.
- Oj idź już spać. Śniadanie o 8:30. Dobranoc Ala. - szepnął i cmoknął mnie w policzek.
- Dobranoc wujku. - pomachałam mu zamykając drzwi. Byłam pewna, że jestem sama. Przerażająca perspektywa, ale zauważyłam w łazience światło. To mnie jeszcze bardziej przeraziło. Jednak po horrorach nie powinnam zostawać sama. Kiedy z łazienki wyłoniła się głowa Wrony. Odetchnęłam z ulgą.
- Co moje Kochanie się boi? - zapytał. Zaśmiałam się.
- Lepiej się hamuj, bo mój wujek kiedyś cie zabije wzrokiem. - roześmialiśmy się oboje. Postanowiliśmy trochę ogarnąć pokój z resztek papierków i jedzenia, bo oni nie potrafią po sobie sprzątać.
- Ale tobie nie przeszkadza, że mówię do ciebie kochanie. - stwierdził.
- No jasne, że nie mój pysiaczku słodziaczku. - powiedziałam jak do dziecka i zrobiłam mu "puci puci". Roześmialiśmy się. Rozejrzał się po pokoju.
- Skończyliśmy. Będę się zbierał. - przytulił mnie. I zaczął odchodzić do drzwi. Ja wciąż mając sceny z filmu nie zastanawiając się powiedziałam:
- Andrzej, zaczekaj! - odwrócił się. Popatrzył na mnie i zamknął dopiero co otwarte drzwi.

niedziela, 6 lipca 2014

19. Starcie tytanów.

DZIEŃ DRUGIEGO MECZU Z ARGENTYNĄ

Napięcie przedmeczowe było odczuwalne od samego rana, ale teraz nastąpiła kumulacja. Ergo Arena wypełniona po brzegi i obie drużyny na parkiecie przygotowywały się do meczu. Postanowiłam odgonić od siebie nerwy i zapanować nad nimi, więc wzięłam do rąk statystyki. Patrzyłam na taktykę jaką zastosuje nasza drużyna w tym spotkaniu. Nagle ktoś odchrząknął. Podniosłam głowę i ujrzałam atakującego. Odłożyłam papiery na swoje miejsce.
- Hi Ivan.
- Hi. Who will win the match? - zapytał bojowym tonem. Zaśmiałam się.
- Poland! Poland! - krzyknęłam klaszcząc w dłonie.
- Castellani! - usłyszeliśmy głos trenera Argentyny.
- I must go. - szepnął i nachylił się, żeby mnie pocałować w policzek jednak szybko się odsunęłam. Co to byłyby za plotki! Nie miałabym życia.
- Stop! Go to your coach. - powiedziałam. Ociągał się. - Now! - dodałam z naciskiem.
- Ok. See you later. - odparł i posłał mi buziaka w powietrzu. Pokręciłam z dezaprobata głową śmiejąc się z niego. Odwracając się w stronę mojej drużyny spotkałam się wzrokiem z Andrzejem. Odwrócił wzrok sekundę po tym jak nasze spojrzenia się skrzyżowały, jednak dobrze wiedziałam, że obserwował całą sytuacje z Ivanem. Prychnęłam. Nadal chce mnie kontrolować? Niedoczekanie jego.

~*~

Mecz przebiegł po naszej myśli. Wygraliśmy z Argentyną. Ergo Arena została usatysfakcjonowana. Po ostatnim gwizdku podbiegli siatkarze ściskając się ze sztabem. Mnie w objęcia porwał najpierw wujek, który zaczął mi się drzeć do ucha, później Kubi, a później Wrona, którego się nie spodziewałam, jednak euforia złagodziła moją złość na niego. Kręcił mnie wokół siebie, aż zaczęłam piszczeć. Postawił mnie na parkiecie i zaczął mówić:
- Ala, przepraszam. Przepraszam, że zachowywałem się jak totalny dupek. Przepraszam, że chciałem cię kontrolować, ale krew mnie zalewa kiedy widzę cię z tym łamaczem serc. Nie chcę żebyś przez niego cierpiała. Nie będę się już wtrącał w twoje życie. Wybaczysz mi? - popatrzył ślepiami kota ze Shreka. Przytuliłam go, a on zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
- Jesteś moim przyjacielem. Masz prawo się martwić o mnie. Nie jestem już zła. - uśmiechnęłam się promiennie do niego. Chyba kamień spadł mu z serca, bo odetchnął.
- Nie lubię się z tobą kłócić. - powiedział.
- Ja z tobą też. A teraz migiem., nie zaniedbywać fanów. - zaśmiałam się. On też zaczął się śmiać i poszedł do kibiców.
Nie mogłam uwierzyć w to, że Wronek przyznał się do tego, iż popełnił błąd kontrolując mnie. Nie każdy facet zdobyłby się na coś takiego. Nie mogłam już być na niego zła. Był w końcu moim przyjacielem. Spojrzałam w jego stronę. Właśnie robił zdjęcie z jakąś blondynką, która go objęła. Coś mnie ukłuło. Zazdrość? Nie... Takie poczucie, że to ja mogłabym być na jej miejscu.
- Ala, coś ty taka zamyślona? - zapytał Zati, a ja aż podskoczyłam, bo mnie przestraszył.
- A myślę sobie o tym i o tamtym Pawełku, a ty czemu nie rozdajesz już autografów? - zapytałam z ciekawością.
- Bo woła cię tamten koleś. - wskazał głową w prawą stronę. Podążyłam wzrokiem za jego wskazówką. Nie miałam wątpliwości kogo zobaczyłam. Tomasz. Ochroniarz z Warszawy.
- Serio? - zapytałam libero, choć wiedziałam, że to prawda, bo Tomek uśmiechał się do mnie. Westchnęłam.
- Idź do niego, a ja wracam do fanów. - oznajmił Zatorski i oddalił się w stronę przeciwległego sektora. Podążyłam w stronę młodego chłopaka, któremu banan z twarzy nie schodził. Czego ten koleś chce ode mnie? Nie wiedziałam, że ktoś może być tak przyjaźnie nastawiony do osoby, która go zbeształa na pożegnanie ostatnim razem.
- Ala, cześć! - krzyknął mi przez gwar tłumu i przytulił mnie do siebie. Niechętnie się uśmiechnęłam i lekko poklepałam go po plecach. W końcu mnie puścił.
- Cześć Tymek! - z udawaną radością powitałam ochroniarza nie na służbie.
- Tomek - poprawił mnie. - Ale nie ważne. Jak ci się pracuje z reprezentacją? - zapytał jakbyśmy się znali tysiąc lat. Wcale nie miałam ochoty na rozmowę z nim.
- Ej o co ci chodzi koleś?

W tym samym czasie. Andrzej.
Cholera, co się ze mną dzieje? Jestem zazdrosny o każdego faceta w jej towarzystwie oprócz Igły. Nawet trener wzbudza u mnie skrajne emocje kiedy ją widzę jak z nim rozmawia. Czy mogę zakochać się jak nastolatek bez pamięci? Przecież, Ala to moja przyjaciółka. TYLKO przyjaciółka!
Taaa.. Wmawiaj sobie dalej Wrona, wmawiaj sobie dalej. Zazdrosny jestem nawet o tego buca, z którym teraz rozmawia. Najchętniej wygarnąłbym mu.
O czym ja myślę?! Ogarnij się Andrzej i kończ rozciąganie.
Skoro już sam siebie poprawiam musi być źle, ale nie mogę przestać o niej myśleć.
-She will never love you. - usłyszałem z góry. Już miałem zapytać o co chodzi, ale zobaczyłem tylko odchodzącą sylwetkę Castellani'ego.
Wiedziałem, że osoba o której mówił to ta długonoga brunetka, która właśnie zaczęła wymachiwać rękami przed nieznajomym. "Jeszcze się przekonamy Castellani" powiedziałem w myślach i podszedłem do dziewczyny.

Ala.
- No chyba ci się coś pomyliło! - krzyknęłam nie zważając na resztę kibiców pozostałych na trybunach. - Facet poznałam cię tylko dlatego, że byłeś ochroniarzem, a ja musiałam się dostać do wujka. Nie jestem ci niczego winna, więc odwal się. - już miałam odchodzić, kiedy ten chwycił mnie za rękę i znowu odwrócił przodem do siebie.
- Ty tylko drobnostka dla ciebie, a dla mnie całe życie! - prosił.
- Drobnostka?! - krzyknęłam. Nie puścił mnie, ale ktoś mnie uwolnił.
- Zostaw ją! Nie widzisz, że Ala nie chcę z tobą gadać? - krzyknął mój wybawiciel.
- Myślisz, że jak zgrywasz bohatera Wrona, to Ala na ciebie poleci? Nie dla psa kiełbasa. - wypowiedział Tomek. Przeczuwałam co tu się może stać i dlatego szybko chwyciłam w pasie mojego przyjaciela i powiedziałam:
- Nie warto, to jeszcze dzieciak. - twarz Andrzeja powoli się rozluźniała. Rzucił ochroniarzowi tylko pogardliwy uśmiech i odeszliśmy od niego. Jak dobrze, że go nie pobił. A mało brakowało. Usiedliśmy na krzesełkach.
- Czego on od ciebie chciał? - zapytał po chwili. Roześmiałam się.
- Nie uwierzysz. Etatu w reprezentacji. - kiedy to powiedziałam oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Po chwili już cała reprezentacja się zleciała i wszyscy razem mieliśmy niezły ubaw z młodego ochroniarza. Wszyscy się rozeszli, tylko Andrzej strasznie się ociągał. Reprezentacja Argentyny nadal pozostała na boisku.
-Wronek o co chodzi? - zapytałam środkowego podchodząc do niego. Strasznie przybity stał się po tym spotkaniu z Tomaszem.
- Czuje się jak kretyn. - odparł wzruszając ramionami. Popatrzyłam na niego podejrzliwie.
- Dlaczego?
- Wiesz Ala czego potrzebuję? - zapytał. Zaprzeczyłam kręcąc głową. - Żebyś mnie przytuliła. - uśmiechnęłam się do niego, wspięłam się na palce i przytuliłam go bardzo mocno. Sama się w niego wtuliłam. Nie miałam pojęcia o co chodzi, ale jeżeli pomagał mu mój uścisk to nie miałam zamiaru się powstrzymywać przed okazaniem mu uczuć. Podniósł mnie tak, że moje oczy znalazły się na wysokości jego oczu.
- Powiedz mi co się dzieje Andrzej. - poprosiłam. On tylko się uśmiechnął. Nie powiedział nic tylko wtuliła się we mnie, a później zaczął mnie kręcić wokół własnej osi. Zatrzymaliśmy się i śmiejąc się nie wiadomo z czego popatrzyliśmy w stronę drużyny Argentyny. Ivan patrzył na nas, uśmiechnęłam się do niego, ale tego nie odwzajemnił.
- Nie jest ciebie wart. - szepnął mi na ucho Wrona i poszedł do szatni. Ja nadal patrzyłam na Ivana, który odwracał się w druga stronę i myślałam o tych słowach Andrzeja. Kiedy odwróciłam się w stronę wyjścia z hali zobaczyłam jak znika w korytarzu. Zebrałam wszystkie papiery i jak zwykle udałam się aby poczekać na chłopaków. Tym razem nie w korytarzu tylko na dworze.

~*~
Chłopaki bardzo długo nie wychodzili. Zaczynałam się martwić. Kiedy w końcu łaskawie ruszyli dupy zobaczyłam, ze wśród nich brakuje środkowego.
- Gdzie Andrzej? - zapytałam wujka. Popatrzył na mnie mądrym wzrokiem i powiedział, że ma jeszcze jakąś sprawę do załatwienia. Postanowiłam sprawdzić tę sprawę. Weszłam do środka i ukryłam się za winklem. Usłyszałam podniesione głosy.
- She will never love you.
- Shut up, Castellani!
- You're not good enough for her! - poznałam głos Ivana. Wyczuwałam mocne spięcie.
- Ala is not for you, motherfucker. - usłyszałam Andrzeja.
- You're too old. Thats hurts Wrona. Am I right? - wyczułam w głosie Ivana szyderstwo. Wiedziałam, ze muszę wkroczyć do akcji szybko podbiegłam do Andrzeja, ale nie zdążyłam. Uderzył Argentyńczyka, a ten wylądował na ścianie. Szybko chwyciłam rękę Andrzeja zanim wymierzył kolejny cios. Popatrzył na mnie ze zdziwieniem, a Ivan zaczął się śmiać chociaż stróżka krwi pociekła mu z nosa. Szybko podeszłam do Ivana i otarłam mu krew chusteczką higieniczną. On się uśmiechał i patrzył mi w oczy, ale mnie nie było do śmiechu. Co Wrona sobie wyobrażał? Widać było, że Castellani go prowokuje do takiego zachowania. Nie wiedziałam co o tym wszystkim myśleć.
- Thank you Honey. - powiedział Ivan i pocałował mnie w policzek. Szybko się odsunęłam. Odwróciłam się w stronę Andrzeja. Zobaczyłam tylko jego przepełnione bólem oczy. Szybko odwrócił się i poszedł do wyjścia.
- What are you fucking doing?! - krzyknęłam na Ivana. Nie chciałam ranić mojego przyjaciela, a ten debil chciał wszystko zniszczyć. nie pozwolę na to. Ivan jest dla mnie nikim, a Andrzej jest bardzo ważny.
- Shhhh... I'm your prince, you're safe. Wrona isn't good for you. - powiedział z przekąsem. Nawet nie zdążył spostrzec kiedy na jego policzku wylądowała moja dłoń pozostawiając czerwony ślad.
- It's over Castellani. You're an idiot! - wykrzyknęłam i pobiegłam w stronę Andrzeja mając nadzieję, że go dogonię.