środa, 26 lutego 2014

17. Argentyńska Krew.

Po dzisiejszym treningu szybko pognałam do pokoju pod prysznic. Właśnie wysuszyłam włosy i zostawiłam rozpuszczone. Lekki makijaż i trzeba znaleźć coś normalnego do ubrania. Nie zbyt elegancko, ale nie sportowo. Stwierdziłam, że czarne rurki, czarne balerinki, biała bokserka i bordowy sweterek będą idealne. Naszyjnik z serduszkiem i jestem gotowa, ale była dopiero 16:30. Nie mogę pojawić się zbyt wcześnie, bo pomyśli, że jestem nadgorliwa. Swoją drogą to ciekawe czy będziemy mieli o czym rozmawiać, czy będę się z nim nudziła. Wygląda na miłego i sympatycznego chłopaka, ale jaki jest naprawdę przekonam się za jakąś godzinkę. A ciekawość już mnie zżera.
- Hej Aluś. - wpadł do pokoju Wrona. Uśmiechnęłam się.
- Cześć Wronek. Co słychać? - zapytałam.
- Wpadłem zapytać czy oglądamy jakiś film, ale widzę, że gdzieś się wybierasz. Dokąd? - zapytał wścibski Andrzej.
- Umówiłam się z kimś. - odpowiedziałam i zaczęłam się bawić komórką. Nie chciałam się przed nikim tłumaczyć z tego co robię. Tym bardziej nie przed Andrzejem.
- Z kim? - dopytywał.
- Aż tak bardzo cię to interesuje? Nie masz swojego życia? Musisz się wtrącać w życie innych? - zapytałam lekko poirytowana.
- Jesteś moją przyjaciółką. Chcę wiedzieć komu mam obić mordę jeśli ten ktoś coś ci zrobi. Więc jak będzie? - odparł, a ja przewróciłam oczami.
- Z Ivanem się widzę. - przyznałam.
- Jakim Ivanem? Chyba nie Castellanim? - nie dowierzał.
- A właśnie, że z nim. Coś ci to przeszkadza? - wstałam. On też wstał. Niestety był dużo wyższy.
- On jest kobieciarzem, rozumiesz? Zabawi się tobą, a później cię rzuci. - podniósł głos.
- Nie powinno cię to interesować! Robisz mi sceny zazdrości? - zapytałam z sarkazmem.
- Nie! Po prostu się o ciebie martwię i nie chcę żebyś cierpiała! - wykrzyczał w moją stronę.
- To, że się z tobą nie umówiłam nie znaczy, że mam szlaban na randki! - krzyknęłam mu prosto w twarz. Jego szczęki się zacisnęły, oczy kipiały złością. W końcu się odezwał:
- A rób sobie co chcesz! - wyrzucił z siebie i trzasnął drzwiami. Usiadłam na łóżku, a dwie zbłąkane łzy frustracji wyrwały się spod powiek. Nienawidzę, gdy ktoś próbuje mnie kontrolować.

~*~

Wkurzona na Andrzeja schodziłam do  recepcji, w której umówiłam się z Ivanem. Przez tego debila z drużyny nie miałam już ochoty na spotkanie z atakującym Argentyny. Nawet nie myślałam o tym. Zraniłam Wronę, ale należało mu się za to, że próbował wtrącać się do mojego życia. To nie jest jego sprawa co ja robię, z kim się umawiam i kiedy. Moje życie. Ech... Nie powinnam teraz o nim myśleć. Jeszcze bardziej sobie pogorszę humor.
- Hi Ala. - usłyszałam od strony otwierającej się windy. Ujrzałam Ivana w ciemnych dżinsach i granatowym t-shircie, który podkreślał jego mięśnie.
- Hi. Are you stay here with your team? - zapytałam zaskoczona. Nie spodziewałam się w tym hotelu drużyny Argentyny.
- Yeah, on the fourth floor. - odpowiedział. - Shall we? - zapytał.
- We shall. - uśmiechnęłam się i wyszliśmy z hotelu.

~*~

- You're kidding - zaśmiałam się z anegdoty, którą mi opowiedział najprostszym angielskim. Kiedyś fanka podeszła do niego i zapytała czy nie mógłby zawołać ojca, bo chciałaby jego autograf.
- No! Seriously. I was so startled. But my dad was very happy. - uśmiechnął się. Właśnie kończyliśmy pić kawę, a wcześniej zjedliśmy ciacho.
- What kinds of films do you like? - zapytałam. Ciekawiło mnie czy mamy podobny gust filmowy do mojego.
- Horror, thrillers, sometimes dramas. - odpowiedział. - And you?
- Dramas, fantasy and romantic comedies. I hate horrors. - przyznałam.
- Por qué? - zapytał. Jak dobrze, że rozumiałam odrobinę hiszpański.
- Because Wrona one time watched horror with me, and since then I hate horror movies. That's whole story. - odpowiedziałam. Po jego twarzy przemknął cień.
- Who's Wrona? - zapytał. Spuściłam wzrok, mieszając resztę kawy łyżeczką.
- My friend - odpowiedziałam w końcu.
- Just a  friend? - uniósł jedną brew. Starałam się nie pokazać żadnych emocji.
- Yes. Wrona is just a friend - uśmiechnęłam się.
- Okay - też się uśmiechnął i dopił kawę do końca. - Do you want to go for a walk? - zaproponował.
- Yes, with pleasure. - odpowiedziałam. Wstaliśmy i udaliśmy się w stronę morza i zachodzącego słońca.

~*~

- There is so beuautiful! - powiedziałam z zapartym tchem kiedy patrzyliśmy na zachodzące słońce.
- Yeah... - szepnął Ivan. 
- Maybe not as beautifil as in Argentina, but I love it. - nadal patrzyłam na słońce, które chowało się za horyzontem.
- Here is perfecto, becouse you're with me. - powiedział.
- Stop kidding. In Argentina must be so much better. - odpowiedziałam i popatrzyłam w jego oczy. On chwycił manie za ramiona patrząc mi w oczy.
- Me gustas. Muy. - powiedział. Nie zrozumiałam zbyt wiele, ale to chyba znaczyło, że mnie lubi. "Muy" - bardzo. Przekonałam się, że moje interpretacja była prawdziwa kiedy mnie pocałował. Jakiś obserwator mógłby pomyśleć, że jesteśmy parą zakochanych, a nie znajomymi od wczoraj! Szybko się od niego odsunęłam. Nie wiem kto był bardziej zdziwiony, ja - tym, że mnie pocałował, czy on - tym, że nie oddałam pocałunku. Wiadome było tylko to, że oboje wpatrywaliśmy się w siebie z niedowierzaniem. Argentyńska krew, cholera jasna.





*
Ta dam! Jak Wam się podobało? 
Specjalna dedykacja dla Asi!
Irish Girl

sobota, 15 lutego 2014

16. Kawa.

- Ciekawe jak sobie poradzili Argentyńczycy z rozgryzieniem naszej taktyki. - mówił Jakub Jarosz do wujka.
- Nie uda im się to nigdy. - zaśmiał się mój chrzestny. Następnie zwrócił twarz w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. - A moja droga bratanica jak się czuje przed zbliżającym się meczem?
- Bardzo dobrze. Będę patrzyła jak wyciskacie siódme poty na treningu przed meczem. Macie szczęście, że tylko 45 minut. - zaśmiałam się, a siatkarze zrobili ponure miny.
- Jesteśmy bojowo nastawieni! Pokonamy tych Latynosów. - wykrzyknął z pomiędzy tłumu Wrona.
- Przystojnych Latynosów. - dodałam, a Andrzej na mnie krzywo popatrzył. Uśmiechnęłam się szeroko w odpowiedzi.
Całą paczką poszliśmy na hale gdzie czekał już Andrea. Zrobili szybką rozgrzewkę i doskonalili kolejne elementy: zagrywkę, rozegranie, atak, przyjęcie. Po skończonym, krótkim treningu chłopaki się odświeżyli i znaleźliśmy się w małej i przytulnej sali gdzie był rzutnik. Usiedliśmy i słuchaliśmy Andrei i jego taktyki. Tłumaczył chłopakom, w którą stronę mają atakować, jakie słabe punkty ma rywal, na kogo powinni uważać i w czym są mocniejsi od Argentyńczyków. Teraz na rzutniku trenerzy pokazywali styl grania różnych zawodników. Nagle na ekranie pokazał się atak pewnego Argentyńczyka.
- Kto to jest? - zapytałam Fabiana, wskazując na chłopaka, który jakąś godzinę temu uderzył mnie drzwiami.
- Ivan Castellani. Atakujący Argentyny. - odpowiedział i nadal słuchał wskazówek trenera dotyczących zbliżającego się spotkania. Czyli tak miał na imię ten niezdara. Ivan, syn Daniela Castellani'ego. Nie mam zamiaru się przyznawać się chłopakom, że w jakimś sensie poznałam jednego z groźniejszych zawodników drużyny przeciwnej. Z resztą co może to interesować resztę drużyny. Oni są gotowi na starcie, nie mam zamiaru im przeszkadzać.
- A dlaczego pytasz? - zapytał po chwili rozgrywający. Popatrzyłam na niego, przyglądał mi się uważnie.
- Tak tylko pytam. Nie mogę? - uśmiechnęłam się.
- Podoba ci się - raczej stwierdził niż zapytał. Udawał, że uważnie słucha wskazówek Anastasi'ego.
- Pfff... - prychnęłam. - Nie znam go. Tyle co z rzutnika. - starałam się brzmieć przekonująco i naturalnie.
- Miłość od pierwszego wejrzenia też istnieje. - rzekł. Chciałam coś powiedzieć, ale uciszył mnie gestem ręki. Przewróciłam oczami i nadal słuchałam tego co ma do powiedzenia trener.

~*~

Rozpoczęło się spotkanie. Łuczniczkę kibice wypełnili po brzegi. W polskiej szóstce wyszli zawodnicy z numerkami 1, 2, 6, 9, 15, 16 i 18 na koszulkach. Pierwszy set przyniósł wiele emocji, bardzo wyrównane starcie, wygrane na przewagi 26:24. Nie omieszkałam zauważyć, że zawodnik Argentyny z nr. 2 przebywał w kwadracie dla rezerwowych i wszedł na boisko tylko na chwilę. W drugim secie gra naszej drużyny się pogorszyła i przegraliśmy do 19, tak samo trzeci set. W czwartym secie na płytę boiska wszedł Kojot, który zastąpił Zibiego. Nasza gra się polepszyła i wygraliśmy czwartego seta miażdżąc Argentyńczyków do 17. Teraz miał nastać emocjonujący tie-break, ale nasza drużyna wgniotła Argentynę w parkiet, wygrywając 15:8. 
Zobaczyłam, że chłopaki cieszą się okropnie. Następnie podali sobie ręce przez siatkę. Podbiegł do mnie Wrona, chwycił w ramiona i zaczął kręcić wokół własnej osi.
- Masz racje Wrona, noś mnie na rękach. Wariacie! - zaśmiałam się i mnie puścił, ale moja wolność nie potrwała długo. Tym razem w objęcia porwał mnie Kubiak szczerząc się przy tym. Kolejny Fabian chciał mnie zgnieść w swoich ramionach, aż w końcu mogłam przytulić najlepszego libero.
- Gratulacje wujaszku! - zaśmiałam się prosto do ucha Ignaczaka.
- Wygraliśmy to! - ucieszył się. Następnie obie drużyny rozluźniały mięśnie, a następnie powędrowali do czekających kibiców.
W tym czasie dostałam statystyki meczu. Zapakowałam je do teczki i planowałam dostarczyć Andrei. Widziałam, że grupka kibiców okupowała Dzika, Bartka, Zibiego oraz Wronę. Zaśmiałam się z tego co zobaczyłam. Wiem, że siatkarze są ważni dla tych kibiców. To ich autorytety, idole, albo po prostu super zawodnicy. Nie ma wątpliwości, że dzisiejszy mecz dostarczył wielu emocji. Choć jest już przed północą wytrwali kibice czekali na spotkanie z bohaterami meczu.
- Hi Beautiful. - usłyszałam z góry. Ujrzałam Ivana.
- Oh, Hi Ivan. How are you? - zapytałam uśmiechając się. Usiadł obok mnie.
- We lost it. - zrobił smutną minę. Poklepałam go po ramieniu.
- Someone must lose to someone could win. - powiedziałam poetycko. Zaśmiał się.
- True. - przyznał.
- My team is the best. - zaśmiałam się, a on przyjaźnie się uśmiechnął. - My name is Ala. - podałam mu rękę.
- Ivan. Ivan Castellani. - ujął ją w swoją ciepłą dłoń. - I want to know you. Do you want it too?
- Maybe. - odparłam na jego propozycję.
- Coffee and cake? When? Where? - zapytał.
- Tommorow? In Gdańsk? - zaproponowałam.
- Okay, I'll be waiting for you in hotel at 5 p.m. - uśmiechnął się.
- At the reception? - chciałam się upewnić.
- Yes. See you later, Beautiful Ala. - wyszczerzył się i wrócił do drużyny.
- Later. - odparłam sama do siebie. Zauważyłam spojrzenie Michała Winiarskiego, ale tyko puścił mi oczko. W odpowiedzi uśmiechnęłam się.

*
Taki nijaki ten rozdział, ale oddaje go w Wasze ręce :) Kamil i Zbyszek = bohaterowie :)
Całuję: IG ;*

wtorek, 11 lutego 2014

15. Bliższe spotkanie.

Wracać z Francji bez ani jednego zwycięstwa nie jest łatwo. W samolocie każdy miał ubrane słuchawki, albo czytał książkę, tylko ja z Andrzejem graliśmy w Angry Birds śmiejąc się przy tym na  pół samolotu. Gdy w końcu stewardessa zwróciła nam uwagę włączyliśmy film na laptopie Wronka, na którym w połowie zasnęłam. Obudziłam się, gdy wpadliśmy w małe turbulencje, ale ja oczywiście strachu się najadłam ogromnego. Andrzej zaczął się ze mnie śmiać za co dostał z pięści w ramię. Co zauważył Andrea i mnie okrzyczał. Wrona za to się roześmiał jeszcze bardziej. Popatrzyłam na niego znienawidzonym wzrokiem i strzeliłam focha.
- Ej no, Aluś, nie gniewaj się, bo jak znowu wpadniemy w turbulencje to nie będę cię przytulał. - zaszantażował. Wywróciłam oczami.
- Wcale się nie bałam. - zaprzeczyłam. On oczywiście zaczął się śmiać. Całe szczęście zaczęliśmy lądować. Za chwile nie wytrzymam z Panem Żartownisiem i jego poczuciem humoru. Wychodząc z lotniska rozmawiałam z Michałem na temat Moniki. Okazało się, że Dziku spodziewa się potomka. Oczywiście dowiedziałam się jako ostatnia, ponieważ reszta drużyny już zdążyła uczcić (pożarli cała pizzę bez mnie!) nowego siatkarskiego dzieciaka.
- Michał nawet nie wiesz jak się cieszę z waszego szczęścia. - zaczęłam podśpiewywać pod nosem. - Będę ciocią, będę ciocią. - reszta drużyny zaśmiała się na mój entuzjazm. Nikt nie był w humorze do żartów i anegdot. Każdy miał przed oczami dwie przegrane przywiezione z Francji. Wszyscy wiedzieli, że trzeba będzie ostro trenować i 28 walczyć w Łuczniczce z Argentyną. trzeba było wyrzucić z umysłu porażki z Żabojadami i ruszyć się na treningu. Z takimi myślami wracaliśmy do Spały.
- Jak tam? - zagadnął Fabian kiedy już wygodnie siedziałam w autobusie. Uśmiechnęłam się przyjaźnie nastawiona do rozgrywającego.
- Leci. Przygotowuje się mentalnie na wycisk na waszych treningach, bo czuję, że Andrea mi też nie popuści. - westchnęłam. - Zalazłam naszemu coachowi za skórę.
- A czym tak mogłaś zdenerwować naszego trenera? - przysiadł się zaciekawiony.
- Prawie sprawiłam, że przy nazwisku Wrona można by było wpisać injury. - zaśmiałam się z miny rozgrywającego.
- Chciałaś mu przywalić bejsbolem? - zapytał głupkowato. Zaczęłam się śmiać na cały autobus, a kiedy się uspokoiłam łzy spływały z kącików oczu. Przyglądała mi się cała reprezentacja. Tylko im pomachałam żeby sobie nie zawracali głowy moimi humorami. Gdy otarłam łzy i w miarę się uspokoiłam powiedziałam:
- Fabianku mój kochany, po pierwsze, skąd ja wzięłabym w samolocie kij do baseballa w SAMOLOCIE? Po drugie czy ty uważasz mnie za taką straszną? - zmierzyłam go, już miał zamiar się tłumaczyć, ale powstrzymałam go gestem. - Ja bym nawet muchy nie skrzywdziła. Ale jak mnie jakiś ptak wkurzy to mogę go lekko trzepnąć. I tak oto właśnie oberwał Wrona w ramię. - wyszczerzyłam się, a tym razem to Fabian wybuchnął śmiechem.
- Bo zaczniemy się ciebie bać Alu. - pogroził mi palcem rozgrywający.
- Ty się Fabi nie wymądrzaj. - ponowiłam gest Drzyzgi
- Ja ci dam "Fabi"! - zbulwersował się. - Jeszcze raz mnie tak nazwiesz, to zawsze będę do ciebie mówił Alutka. - zaśmiał się.
- Fascynujące. - powiedziałam rzeczowym tonem i razem się roześmialiśmy.

~*~

Miałam całkowitą rację, że Pan Anastasi da nam wycisk nie pomijając mnie. Trener dbał o moja kondycje i dyspozycje do gry odkąd dowiedział się, że byłam na naborach do DevelopRes-u. Szkolił mnie na mojej pozycji, gdy chłopaki mieli przerwę, a ja nie musiałam podawać piłek i sędziować meczy. Treningi miałam z nimi wspólne i dlatego dostałam karę za uderzenie Wronki. Dziesięć dodatkowych okrążeń. Stwierdziłam, że to niesprawiedliwe. Andrzej zaczął się śmiać, za co też dostał dziesięć dodatkowych kółek. Opanowałam się, żeby się nie zaśmiać, bo dostałabym kolejne kółka, albo znienawidzone przeze mnie pompki. Po 50 okrążeniach obowiązkowych na parkiecie zostałam tylko ja i ww. pan. Pan Wrona. Z nim nie może być normalnie. Nie potrafi się zachowywać jak dorosły tylko zaczął się ze mną ścigać. Ja, jako ambitna dziewczyna i walcząca o wszystko osoba (w końcu z rodu Ignaczaków) nie mogłam przegrać tak "ważnego" wyścigu z byle jakim ptakiem. Jednak i tak się okazało, że przez jego długie patyki (zwane też nogami) przegrałam na ostatnich metrach. Opadłam na parkiet przy reszcie siatkarzy i błagałam o wodę. Ktoś mi ją podał. W niebieskich oczach błyskały łobuzerskie iskierki. Wzięłam napój od środkowego, który się dosiadł do mnie.
- Ze mną nie da się wygrać. - pochwalił się. Spojrzałam na niego spod byka.
- Ty nie bądź taki pewny siebie. Jeszcze kiedyś cię pokonam, tylko się podszkolę. - zapewniłam.
- Czekam na ten rewanż, mała. - odparł wstając z parkietu.
- Mała to jest twoja pała! - krzyknęłam za środkowym. Reprezentacja wybuchnęła śmiechem, a on bez jakiegokolwiek cienia zakłopotania powiedział:
- Nie miałaś okazji się przekonać. - mrugnął w moją stronę. Czy on właśnie mnie zgasił? Dobra 1:0 dla Wrony. Zobaczyłam, że wujek krzywo patrzy na kolegę z drużyny. Podeszłam do Ignaczaka Senior.
- A niech się chłopak cieszy, że mnie zdissował. - powiedziałam. W tej chwili Andrea zarządził mecz i musiałam kolejny raz sędziować mecz.

~*~

Łuczniczka pojawiła się przed nami, ostatni trening przed meczem z Argentyną. Weszli do szatni, oczywiście ja jak zwykle zostałam na korytarzu i czekałam, aż oni z niej łaskawie wyjdą. Przechadzałam się po korytarzu tam i z powrotem. Nerwy zaczynały dawać o sobie znak. Zawsze tak było na kilka godzin przed meczem. Tuż po treningu na hale zaczną się schodzić pierwsi kibice, a wtedy nerwy już wezmą górę i będę musiała się uspokajać wszelkimi sposobami. Właśnie robiłam kolejna rundkę po korytarzu, kiedy niespodziewanie zaliczyłam bliższe spotkanie z drzwiami. Uderzyły mnie drzwi od szatni (a raczej ktoś mnie nimi uderzył!) i wylądowałam na tyłku. Czułam pulsujący ból na czole. No pięknie! Jakiś geniusz nabił mi guza.
- Lo siento. - usłyszałam. Spojrzałam w górę i ujrzałam jednego z Argentyńczyków. Nie byłoby to dziwne gdyby nie był w samym ręczniku i nie miał mokrych włosów.
- I don't understand. - zwróciłam się do przystojnego chłopaka z poziomu podłogi.
- Oh, I'm sorry. I can't speek english well. Are you okey? - zapytał z troską i podał mi rękę, by pomóc mi wstać.
- Yes, I'm fine. Good luck in match. - uśmiechnęłam się do chłopaka, który zaciągał po hiszpańsku.
- Thank you, Beautiful. See you. - mrugnął i wrócił do szatni. Wzniosłam oczy ku niebu. Przystojny był ten siatkarz, ale go nie kojarzyłam. Musze się dowiedzieć kim o jest.

*
Zapraszam na przeprosinowy rozdział, za to, że mnie tak długo nie było. Kolejny rozdział dopiero w weekend :) Pozdrawiam i komentujcie.
Irish Girl

sobota, 8 lutego 2014

14. Pierwsze starcie.

- No powiedz w końcu coś. - usłyszałam nad głową. Spojrzałam w oczy Andrzeja.
- Odjebało ci. Nigdy nie będziemy razem. Nie wiem co rozumiałeś przez tą przyjaźń, ale ja nie odwzajemniam twoich uczuć. Znaczy... Kocham cię, ale jak brata. Kolejnego brata. Przepraszam. - powiedziałam i pobiegłam za Fabianem. Nie mogłam go nigdzie znaleźć, aż w końcu Bartek powiedział, że poszedł do toalety. Skierowałam się więc w tamtą stronę. Czekałam przy wejściu, przecież nie mógł tam wiecznie siedzieć. Oparłam się o ścianę i czekałam. Widziałam, jak Wrona wraca do reszty grupy trochę przybity. Nie, nigdy nie będę z nim, ani...
- Co ty tu robisz? - zapytał Fabian, który właśnie wyszedł z męskiego.
- Czy mógłbyś zapomnieć o tym, że widziałeś mnie i Andrzeja w nieciekawej sytuacji? - zapytałam rozgrywającego.Popatrzył na mnie zdziwiony.
- To nie pochwalisz się, że masz chłopaka? - zadał mi pytanie. Wypuściłam głośno powietrze z płuc.
- Nie mam chłopaka. Nie mam i nie będę mieć. - powiedziałam akcentując "nie mam". - Przynajmniej na razie się na to nie składa. Nie poznałam jeszcze odpowiedniej osoby.
- Masz w okół samych facetów. Żaden nie jest odpowiedni? Każdego z tobą łączą te same pasje. - uświadamiał mnie.
- Tylko wszyscy są dużo starsi. Ja będę miała dopiero 17 lat! -oznajmiłam.
- Wiek to tylko liczba. - wyrecytował stara regułkę.
- Może i tak, ale ja was wszystkich traktuje jak braci, a kazirodztwo mi nie w głowie. Więc zapomnij o tym co widziałeś. - odparłam. Odeszłam w stronę wujka ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Nie skapnął się, że coś jest nie tak ze mną. Czekał mnie nieprzyjemny wyjazd do Francji.

~*~

- Co się stało? - szedł za mną Michał Kubiak gdy mknęłam przez korytarz hotelowy we Francji. Przez całą podróż z nikim nie rozmawiałam, usiadłam nawet w samolocie z wujkiem i wykłócałam się z Łukaszem Żygadło o miejsce, a ten widząc moją zdeterminowaną minę ustąpił. Oczywiście wujek też chciał ode mnie wszystko wyciągnąć, ale nie dałam się. Pomogły mi w tym słuchawki i muzyka Zeusa. Nie to, że mu nie ufałam. Mogłam mu wszystko powiedzieć, ale nie chciałam spięć w zespole. Nie teraz przed meczami z Francuzami. Myślałam nad tym co zrobił Andrzej. Czy mogłam być aż tak ślepa, że nie zauważyłam Wrony czującego do mnie miętę? Czy dałam mu jakieś znaki, aby mógł pomyśleć, że jestem w nim zakochana? Owszem, jest przystojny, inteligentny, zabawny, szczery, potrafi mnie pocieszyć, ale jest dużo starszy. Same zalety, a jednak... Wiek to duża przeszkoda. Może tego nie widać, gdy jesteśmy starsi, ale teraz? Nawet nie jestem pełnoletnia, a on potrzebuje dziewczyny, z którą mógłby się ustatkować. Ala i Andrzej... Bez sensu.
- Mogłabyś mi w końcu powiedzieć o co chodzi? - zapytał wujek kiedy wpatrywałam się w okno. Popatrzyłam na niego.
- Chętnie bym ci powiedziała, naprawdę, ale nie chcę spięć. - wyznałam i westchnęłam patrząc znowu w rozciągający się kilometry pod nami ląd.
- Spięcia między nami czy między mną i zespołem? - zapytał. Trafił w sedno. Nie popatrzyłam na niego. Wiem, że gdybym spojrzała w te mądre i doświadczone oczy, powiedziałabym mu wszystko ze szczegółami.
- Nie chcę mieć przed tobą tajemnic, wujku, ale nie chcę żebyście byli rozkojarzeni czy pokłóceni przeze mnie. - powiedziałam w powietrze. Nie widziałam co robi wujek obok mnie, wiedziałam, że analizuje to co mu przed chwilą powiedziałam i wydarzenia minionych godzin.
- Chodzi o Andrzeja czy Fabiana? - zapytał. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem. Jak mógł odgadnąć.
- Skąd...? - nie zdążyłam dokończyć pytania.
- Nie widziałaś, że Andrzeja do ciebie ciągnie? Przez ostatnie tygodnie spędzałaś z nim więcej czasu niż z resztą razem wziętą. Już nie mówiąc o tym, że zaniedbywałaś swojego chrzestnego. - uśmiechnął się pod nosem. Zdziwiłam się przez co jeszcze szerzej się uśmiechnął. Miał rację. W Spale tak dużo czasu spędzałam z Wronkiem, a nie zdawałam sobie z tego sprawy. Codzienne oglądanie filmów: komedii, filmów akcji, horrorów, dramatów, a nawet komedii romantycznych. Rano przed treningami przychodził po mnie, po treningach odprowadzał, a gdy tylko się zregenerował kolejny raz przychodził i wspólnie zawsze coś wymyślaliśmy. Nawet raz zasnął u mnie w pokoju.
- Dlaczego ja tego nie widziałam? - zapytałam zdając sobie sprawę, że praktycznie połowę dnia spędzałam z Andrzejem.
- Zadziwiające jak wiele względów miał ten środkowy u ciebie. Zadaj sobie pytanie kiedy ostatnio rozmawiałaś z Bartkiem, albo Kubiakiem. - poradził wujek. Próbowałam sobie przypomnieć, ale miałam w głowie czarną dziurę. Z Fabianem na lotnisku i dzień przed wylotem, ale z Michałem i Bartkiem chyba wtedy kiedy wróciłam z Rzeszowa.
- Nie pamiętam. - przyznałam ze spuszczoną głową.
- Widzisz. Teraz opowiedz mi co się stało. - poprosił. Zgodziłam się i wszystko mu opowiedziałam.

~*~

21 czerwca 2013r.
Mecz się jeszcze nie zaczął, a ja już byłam napięta jak struna. Chłopaki się rozgrzewali, przygotowywali na starcie. Od czasu przylotu do Francji nie rozmawiałam ani z Andrzejem, ani z Fabianem. Poświęciłam za to czas reszcie. Odwiedziłam Bartka i Pita w pokoju hotelowym, Zibiego i Michała musiałam wypraszać z mojego pokoju w pierwszy wieczór, bo te uparciuchy stwierdziły, że skoro są dwa łóżka to oni skorzystają z drugiego. W końcu na chama musiałam ich wypchnąć.
Drużyny weszły na płytę boiska. Siatka rozwieszona przez środek. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Czas na rozpoczęcie spotkania. Zacisnęłam mocniej kciuki. W podstawowym składzie Polski pojawili się: Nowakowski, Winiarski, Kurek, Bartman, Żygadło, Możdżonek i na libero Ignaczak.
Spotkanie nie rozpoczęło się dla nas dobrze. Przegraliśmy pierwszego seta dwoma punktami. Na przerwie razem z resztą sztabu szkoleniowego zaczęłam ich motywować. Poskutkowało. Drugi set był nasz! Jak się później okazało trzeci też. Wystarczyło wygrać jeszcze jedna partię. Czasami zerkałam w stronę kwadratu dla rezerwowych i za każdym razem moje spojrzenie krzyżowało się z wzrokiem środkowego z nr. 8. Czwartego seta przegraliśmy do 21. Nadszedł czas na bardzo emocjonujący tie-break. Polacy walczyli o wszystko i przegraliśmy. Emocje opadły. Łzy pojawiły się w moich oczach. Jakie życie potrafi być niesprawiedliwe. Wiem, taki jest sport, a jednak łzy popłynęły. Razem ze sztabem Francji podaliśmy sobie dłonie. Usiadłam zrezygnowana. Ktoś usiadł obok i mnie objął. Wtuliłam się w tego kogoś. Od razu poznałam środkowego. Nie przeszkadzało mi to, że kolejny potok łez popłynął na jego i tak mokrą koszulkę.Ochłonęłam. Włożyli tyle serca w parkiet, a przegrali. Niesprawiedliwe. teraz czeka nas analiza błędów i ich korekta.
- Ala pogadajmy, proszę. - powiedział Andrzej, gdy się odsunęłam. Patrzyłam przed siebie na kibiców jak obie reprezentacje rozdają autografy i robią sobie z nimi zdjęcia.
- Przepraszam, że nie jestem dla ciebie odpowiednia. - wykrztusiłam. Co miałam powiedzieć? Że chcę z nim być? NIE MOGĘ.
- Rozumiem, że wiek to dla ciebie problem i nie mam zamiaru naciskać, ale chociaż się ode mnie nie oddalaj. Bądźmy przyjaciółmi jak wcześniej. - zaproponował. Popatrzyłam w jego ufne oczy.
- Jasne Wronek, przecież nie mogłabym stracić takiego świrusa jak Ty. Z kim oglądałabym horrory? - zaśmiałam się. Zawtórował mi.


*
Wróciłam, nie umiem powiedzieć na jak długo. Nie umiem powiedzieć co jaki czas będę dodawała rozdziały, ale postaram się zostać aż do skończenia tej historii. Enjoy.
Irish Girl