- Jak zwykle. - szepnęłam.
- Co mówiłaś? - zapytał Tomek. Uśmiechnęłam się.
- On zawsze z tą kamerką chodzi. Nawet jak jest w domu. Chce mieć uwiecznione niezwykłe chwile. - oparłam się o barierki.
- Wiesz, od razu wiedziałem, że nie ściemniasz. Było to widać w twoich oczach. - uśmiechnął się. - Uwielbiam im kibicować. - powiedział.
- Kibicujesz? - byłam zdumiona. Nie wiedziałam, że ktoś kto zostaje ochroniarzem lubuje się w jakiejś drużynie. Gdybym miała ochraniać na meczu reprezentacji to niewielki byłby ze mnie pożytek.
- Tak, a twój wujek jest moim autorytetem razem z Piotrem Gruszką. - roześmiał się. - A teraz rozmawiam z jego siostrzenicą.
- Bratanicą. - poprawiłam go. - Jeśli chcesz to poznam cię z nim. - zaproponowałam. Uwielbiam uszczęśliwiać ludzi, a promienny uśmiech Tomka był najlepszą nagrodą.
- Mogłabyś? - zapytał chyba mi niedowierzając.
- Oczywiście, ale poczekajmy, aż rozegrają ten sparring. - powiedziałam, a on skinął głową i zapatrzył się kolejny raz w tor lotu mikasy.
Siedziałam za barierkami i patrzyłam jak siatkarze rozgrywają mini mecz. Tak bardzo chciałabym być z nimi na boisku. Raz zaserwować, raz zaatakować. Tęskniłam za morderczymi treningami wyciskającymi pot. Jak można za tym tęsknić? Tęsknię, bo dawało mi to wielką satysfakcje. Robiłam to co kochałam. A dziś muszę się tylko przyglądać. Zauważyłam, że siatkarze podają sobie ręce. Więc spotkanie skończone. Wstałam, ale to nie koniec. Chłopaki ubrali tylko bluzy, bo na środek wyszła pani Mucha i próbowała kilka razy odbić piłkę. Po jakiejś pół godzinie siatkarze zaczęli się zbierać. Ja zauważyłam dopiero wtedy kiedy zaczynali wychodzić.
- Muszę go zawołać. - powiedziałam. - Wujku! - wydarłam się. Oczywiście nikt nie zareagował, a wśród nich był gwar. - Krzysiek! Igła! -krzyczałam w stronę wujka, ale ten jak głuchy. - Już zebrali manatki i zbliżają się do wyjścia.
- Co teraz? - zapytał głupio Tomek.
- Jesteś ochroniarzem czy nie? Pozawalasz mi do niego iść czy nie? - zapytałam chwytając plecak i zakładając go.
- A co jeśli jesteś hotką? - zapytał. Myślałam, że mi ufa.
- Jesteś idiotą! - powiedziałam i przeskoczyłam barierkę. Biegiem rzuciłam się za siatkarzami krzycząc "IGŁA". Popchnęłam niechcący Winiarskiego, który wychodził ostatni trochę oddalony od reszty grupy.
- Ej! - zdążył powiedzieć. Rzuciłam tylko szczere "przepraszam" i pobiegłam jeszcze szybciej, bo zobaczyłam ochronę próbującą mnie dogonić. Wpadłam miedzy Bartmana i Możdżonka znowu przepraszając, że ich potrąciłam. Ostatkiem sił dorwałam kamerzystę. Odwróciłam go w swoją stronę, żeby mnie zobaczył, a sama próbowałam złapać powietrze.
- Już dobrze panowie. - usłyszałam po sekundzie i poczułam szarpnięcie za ramię. - Złapaliśmy tą psychofankę. - ujrzałam goryla. - Wiedziałem, że nie można ci ufać. - powiedział. Popatrzyłam prosto w jego oczy. Kątem oka zobaczyłam, że obok stoi Tomek i patrzy w ziemię.
- Proszę ją zostawić! - usłyszałam znajomy głos. Odwróciłam się w stronę libero.
- Ale już wszystko w porządku panie Ignaczak. - odezwał sie goryl.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam i wyrwałam się z jego uścisku i popatrzyłam na niego mściwym wzrokiem. Wzrokiem zwycięzcy.
- What's going on? - to Andrea się pojawił i cała drużyna wokół.
- Nothing coach, my niece is here, and this bodyguard think she is fan. - wyjaśnił mój wujek.
- Okey, talk with her and go to bus. - powiedział trener i poszedł w stronę autokaru.
- Thanks coach! - krzyknął jeszcze za Andreą, a ten machnął ręką. Teraz Ignaczak popatrzył na mnie. Uśmiechnęłam się i przytuliłam go z całych sił. Wujek odwzajemnił uścisk. Kiedy zwolniliśmy uściski zobaczyłam, że goryle nadal stoją, a reprezentacja wpatruję się w nas.
- Cześć Wujku. - powiedziałam w stronę libero, a ten uśmiechnął się jeszcze szerzej.
- Ala, co ty tutaj robisz? - nadal trzymał mnie jednym ramieniem. Spojrzałam w stronę goryli.
- Właśnie uciekłam przed ochroną. Sądzili, że jestem fałszywą bratanicą. Nie chcieli mi wierzyć. - popatrzyłam z wyrzutem i z wyższością w stronę goryla.
- Przepraszamy za zamieszanie. - powiedział ochroniarz. - Chodź Tomasz. Zobaczymy jak będziesz się tłumaczył przed szefem. - zwrócił się do młodego goryla. Nie mogłam przepuścić takiej okazji. Jestem mściwa, więc...
- Tomek! - krzyknęłam, a stojący obok mnie Zatorski, aż zatkał ucho. Uśmiechnęłam się przepraszająco do młodego libero. W tym czasie Tomasz odwrócił się w moją stronę, a ja bez skrupułów powiedziałam. - Gdybyś mi zaufał spełniło by się twoje marzenie, a teraz pamiętaj, że zbłaźniłeś się przed TWOIMI idolami! - powiedziałam spokojnie, ale dość głośno, żeby każdy siatkarz słyszał moje słowa.
- Alicja! - usłyszałam z mojej lewej strony, po której stał mój chrzestny.
- Ty tego nie zrozumiesz wujku. - powiedziałam patrząc za młodym chłopakiem, który załamany odchodził z gorylem. - W Warszawie nie możesz nikomu ufać.
- Nie powinnaś się tak do niego zwracać. - skarcił mnie.
- On mnie nazwał hotką! - wypomniałam na co drużyna siatkarzy zaśmiała się. Popatrzyłam z zaciekawieniem na nich.
- Jak tak biegłaś w naszą stronę to naprawdę wyglądałaś jak hotka. - powiedział atakujący. - Zbyszek jestem.
- Ala. Zawsze wiedziałam, że jest coś we mnie z hotki, w końcu to nie możliwe, żebym tak szalała za Krzysztofem Ignaczakiem. - mrugnęłam do niego i cała drużyna znowu buchła śmiechem.
- Dobra, słuchajcie. To jest moja bratanica Alicja Ignaczak, Ala to są ci ludzie, z którymi muszę współpracować. Nie będę ci ich z imienia i nazwiska przedstawiać, bo wiesz to pewnie lepiej od nich samych. - uśmiechnął się, na co ja odwzajemniłam uśmiech. - Ale powiedz dlaczego tak biegłaś do mnie, przecież mogłaś zadzwonić.
- Na pewno masz teraz przy sobie komórkę. - zaśmiałam się myśląc, że na treningi i mecze jej nie zabiera.
- Mam, nie mogłaś przez telefon? - zapytał.
- To nie jest rozmowa na telefon. - cały czas przysłuchiwała nam się reszta drużyny. - To jest rozmowa na osobności. - powiedziałam wymownie, a siatkarze pokapowali i z uśmiechem poszli do autokaru. Zostałam ja z wujkiem. Tak naprawdę nie wiedziałam o co prosić, ale nie miałam nikogo innego tutaj, tak blisko mnie z rodziny. Nie miałam nikogo oprócz wujka. Może on coś wymyśli. Zawsze mi pomagał, więc teraz też powinien. Usiedliśmy na jakimś murku.
- O co chodzi, Ala? - zapytał patrząc na mnie tymi przenikliwymi oczami. Przed nimi się nic nie ukryje. Spojrzałam na moje dłonie.
- Uciekłam z domu. - przyznałam mu się. Im szybciej tym lepiej.
- Jak to uciekłaś z domu? Dlaczego? - nie mógł uwierzyć w to co słyszy.
- Ja już tam nie wytrzymuje. Mama w ogóle nie poświęca mi czasu. Wychodzi rano wraca w nocy, a rano w kuchni zastaje tego jej nowego chłopaka w samych majtkach. Ja nie daję rady. Nie interesuje jej nic, nic z mojego życia, a poza tym nie czuje się dobrze w Warszawie. Nie mam przyjaciół, przestałam trenować, bo nie chcę się integrować z tym miastem. Tęsknię z Krakowem, ale najbardziej boli to, że nie moge grać. Nie wiedziałam co robić to przyszłam. Mając nadzieję, że mi jakoś pomożesz. - opowiedziałam mu wszystko. Przez dłuższą chwilę tkwiliśmy w ciszy. Nie wiedziałam o czym on teraz myśli. W głowie miałam pustkę. W końcu się odezwał.
- Zadzwonię do twojej mamy. - powiedział i zaczął wyjmować komórkę z torby.
- Nie! - krzyknęłam wstając. - Ty nic nie rozumiesz! Ja nie chcę tam wracać już nigdy! Nie czuje się tam potrzebna! Gdziekolwiek tylko nie tam! - krzyczałam czując, że pod powiekami zbierają się łzy.
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Twoja matka będzie odchodzić od zmysłów! - próbował panować nad emocjami, ale ja już nie panowałam.
- Ona pewnie nawet nie zauważy, że mnie nie ma! Wróci w nocy i bedzie zajęta swoim chłopakiem. Rano wyjdzie wcześniej myśląc, że śpię! Lepiej żeby mnie tam nie było niż żebym męczyła się z nią jeszcze rok! - krzyczałam, a z bezsilności pociekła mi łza po policzku. Szybko ją starłam rękawem bluzy. Nie lubiłam okazywać słabości.
- Czy ty wiesz co mówisz?! To jest twoja matka! - chwycił mnie za ramiona, też już był zdenerwowany. - Ona cię kocha!
- Gówno prawda! - powiedziałam patrząc w jego oczy. - Od czterech lat nie pamięta o moich urodzinach. - powiedziałam spokojnie. Oczy miałam pełne łez, ale to nie koniec kazania. - Czuje się jak sierota, a mam oboje żywych rodziców. Przypominam ci, że ojciec zostawił nas 5 lat temu i do tej pory się nie odezwał, a moja matka... Zachowuje się gorzej niż nastolatka. Mam dość tego domu! - krzyknęłam. Wujek przytulił mnie do siebie, a ja dałam upust emocjom. Zaczęłam łkać wtulona w jego tors. To on był mi najbliższy z nich wszystkich. Nie ojciec, nie matka, nie mój brat. Mój chrzestny. Płakałam długo przemieniając wszystkie moje żale w łzy. Kiedy w końcu się opanowałam. Usiedliśmy, ale nadal wujek tulił mnie do siebie. Tyle miłości ile on mi dał, nie dali mi matka i ojciec razem wzięci.
- Coś wymyślimy. - szepnął. Wiedziałam, że teraz bije się z myślami co ze mną zrobić. Czułam się jeszcze gorzej niż przedtem. Nie chciałam czegoś od niego wyciągać. Przyszłam tu z bezsilności, bo wiedziałam, że on mnie zrozumie. Mój wujek jest na prawdę wyjątkowym człowiekiem. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy. Pojedyncze łzy nadal płynęły po moich policzkach. Zobaczyłam, że w naszą stronę zmierzają Andrea First i Andrea Second oraz "doktor Sowa". Wujek dostanie burę... Przeze mnie.
- Daj mi z nimi pogadać. - powiedział. Odeszli we czwórkę na bok. Zapewne tłumaczył im sytuacje jaka zaistniała, bo co chwilę widziałam ukradkowe spojrzenia obu trenerów i doktora. Nie miałam pojęcia o czym rozmawiają. Chyba zaczęłam żałować, że tutaj przyszłam. Mogłam poszukać kogoś kto potrzebuje współlokatora i zamieszkać. Poszukać jakiejś pracy i odciąć się od matki, ale ja nie. Musiałam pójść do znanego siatkarza i prosić o pomoc. Inteligentne... Po chwili pojawił się przy mnie Andrea Anastasi.
- Hello! I'm Andrea and you're Alicja, right? - zapytał mnie. Jak dobrze, że angielski mam na dobrym poziomie.
- Hello, yes I am. - odpowiedziałam na zadane pytanie.
- Do you want to work with us? - zapytał mnie po raz kolejny, ale tym razem szczena mi opadła. Prawie. Ja miałabym pracować z reprezentacją? - Igła told me about your situation with your mother. I think you can work with us. If you want. - uśmiechnął się. Nie wierzyłam w to co słyszałam. - Do you want?
- Yes! Oh, thank you. It's the best day in my life! - powiedziałam i przytuliłam trenera. Może trochę się spouchwalam, ale cóż. Byłam taka szczęśliwa.
- Igła will tell you everything about your job. - uśmiechnął się po raz kolejny, a ja kolejny raz rzuciłam "thank you!". Później już tylko wylądowałam w uściskach wujka dziękując mu za wszystko.
*
Hej, witam, cześć!
Jak obiecałam dodaje rozdział drugi. Ciekawa jestem jak Wam się podoba zaistniała sytuacja, bohaterka, jakie emocje na Was wywarła historia. Napiszcie w komentarzach co Wam się podoba, a co wkurza lub wyszło źle. Każdą opinię, komentarz czytam!
Pozdrawiam gorąco! Irish Girl
PS Pojawia się tutaj troszkę angielskiego, ale myślę, że podstawy każdy zna. Jeśli nie to Google Tłumacz nie gryzie :)
Oooojoj ! Świetne :) Czekam na więcej !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Super rozdział. Czekam na kolejny.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie
http://ignasiawresovii.blogspot.com/2013/09/rozdzia-25.html
Długi i ciekawy. I ten motywujący do działania tytuł. Tak go odbieram.
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, pozostaw po sobie komentarz.
kiedywszystkoinnetracisens.blogspot.com
Świetne, już to kocham <3
OdpowiedzUsuńCzekam na następny :)
Zaciekawiłaś mnie ;) Na pewno będę tu zaglądać :)
OdpowiedzUsuńRozdział genialny nie mogę się doczekać następnego fajnie ze piszesz o Krzysku :) Podoba mi się główna bohaterka Będę zaglądać Czekam na następny
OdpowiedzUsuńZapraszam na mój http://mierzwysoko.blogspot.com/
Pozdrawiam i Całuję :*
Genialny blog :) zapraszam do mnie : http://wierze-ze-bedzie-dobrze.blogspot.com/ Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDrugi blog nowa historia i już moja mordka się cieszy opowiadanie zaczyna się bardzo ciekawie. Czekam aby zobaczyć jaką prace dostanie bohaterka :)
OdpowiedzUsuńPs. Chciałam podiękowac bo to przzez twoje opowiadania zaczełam kochać siatkówke :P
Jestem dumna z tego, że ktoś dzięki mojej twórczości pokochał ten piękny sport. Siatkówkę.
UsuńTakie komentarze pokazują, że to co robię ma sens.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie <3