Znowu wylądowałam w pokoju Kubiaka. Zakwaterowaliśmy się niedaleko Atlas Areny. nie było już żadnych wygłupów tylko grobowa cisza. Cisza przerywana tylko dźwiękami telewizora z pokoju Gumy. Wytłumaczyliśmy wszystko szczegółowo Zibiemu co się stało. Sama nie mogłam w to uwierzyć. Monika zerwała z Michałem przez telefon. Przeze mnie. Wytknęła mu, że kwiaty jej wysyła z tym "zasranym" kocham cię, a w Warszawie ma inną laskę, z którą jest jak na zdjęciach widać szczęśliwy. Tłumaczył jej, że jestem tylko przyjaciółką. Nie uwierzyła mu. Teraz siedzieliśmy we trójkę główkując. Po piętnastu minutach wpadł mój wujek ze świetnym dowcipem, kiedy zorientował się, że żadne z nas się nie śmieje poszedł do siebie marudząc, że trening za pół godziny. Nie mogłam już tego wytrzymać.
- Nie musicie się przygotować do treningu? - zapytałam. Zibi zaprzeczył, a Kubiak zerwał się do łazienki ze słowem "prysznic". Siedzieliśmy tak w ciszy patrząc na siebie. Każde zapewne biło się z myślami. Zerknęłam na szafkę nocną Michała. Zegarek wskazywał 15.00. Nie godzina przykuła moją uwagę, ale telefon. Po cichu podeszłam i zabrałam jego sprzęt.
- Co ty... - Bartman chciał pokrzyżować moje plany. Uciszyłam go gestem. Przepisałam numer Moniki na swój telefon, a komórkę Kubiaka odstawiłam na miejsce. Podeszłam do Zbyszka i szepnęłam mu na ucho. - Ciii... To dla jego dobra. - i wyszłam na korytarz. Szybko wykręciłam numer wybranki naszego przyjmującego.
- Halo. -usłyszałam po dwóch sygnałach.
- Monika?
- Tak, to ja. O co chodzi? I z kim rozmawiam? - zapytała. Przecież nie powiem jej, że jestem domniemaną kochanką jej chłopaka.
- Przyjdź dzisiaj do Atlas Areny o 15:30. To bardzo ważne. Będe na ciebie czekać przy wejściu. - powiedziałam i rozłączyłam się.
~*~
Kubiaka nie powiadomiłam o moim planie. Poprosiłam tylko Zbyszka, żeby na trening koniecznie zabrał torebeczkę od jubilera. Jakoś wywinęłam się z rozgrzewki chłopaków mówiąc, że mam coś pilnego. Oni już się rozciągali i zaraz mieli zacząć biegać, a ja czekałam pod wejściem. 15:35. Monika się spóźnia, a może w ogóle nie przyjdzie. Po chwili zobaczyłam postać zbliżającą się w stronę hali. Troche niższa ode mnie brunetka właśnie rozmawiała z ochroniarzem, który nie chciał jej wpuścić. Wkroczyłam do akcji.
- Proszę ją wpuścić. Ta pani jest ze mną. - powiedziałam do ochroniarza i pokazałam u plakietkę. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się na sale bez słowa. Przyglądała mi się. Miałam nadzieję, że mnie nie pozna, bo miałam włosy spięte w wysokiego koka. Po chwili ona stanęła.
- To ty! - krzyknęła oskarżycielsko.
- Proszę, nie osądzaj mnie. - powiedziałam, a jej twarz pałała gniewem.
- Ty puszczalska dziwko! Zaciągnęłaś mojego faceta do łóżka, umawiałaś się z nim, a teraz miałaś czelność zaprosić mnie do hali? Jesteś bezczelna i jeszcze bardzo młoda! Nie wiem jak można tak zrobić. - chciała już wybiec. Widziałam jej łzy w oczach. Sama je miałam, bo tak mnie zraniła słowami, ale musiałam pomóc Michałowi.
- Monika! - krzyknęłam i chwyciłam jej rękę. Popatrzyła mi w oczy. - Daj sobie wyjaśnić. - powiedziałam spokojnie. Stanęła przede mną. Nadal trzymałam jej rękę, bałam się, że mi ucieknie.
- Dlaczego to zrobiliście? Dlaczego tak mnie zraniliście? - zapytała patrząc w moje oczy. Kiedy widziałam, że łza spływa jej po policzku.
- Właśnie teraz ty ranisz Michała i siebie. Proszę, porozmawiajmy. - zaczęła kręcić głową i próbowała mi się wyrwać. - Myślisz, że dzwoniłabym do ciebie, żeby patrzeć na twoje łzy? - popatrzyła mi w oczy. - Nie jestem sadystką. - uspokoiła się.
- Czego chcesz? - zapytała oschle.
- Chce, żebyś najpierw mnie wysłuchała, a później Michała. - powiedziałam, a po sekundzie dodałam. - Proszę. - Patrzyła mi w oczy, ale widziałam, że biła się z myślami.
- Dobrze. - rzekła. Usiadłyśmy na ławce i opowiedziałam jej wszystko, ze szczegółami. A później o tym artykule w internecie, a także o tym jak Michał chciał, żebym mu pomogła w pogodzeniu się po kłótni. O tym, że bał się o ich związek.
- Jestem tylko jego przyjaciółką, nikim więcej. - powiedziałam w jej oczy. Kolejne łzy spływały o jej policzkach, na moich też można było dostrzec ich ślad.
- Wierze ci. - powiedziała co bardzo mnie zaskoczyło. Chwyciłam jej rękę i znowu się popłakałyśmy, a później Monika się zaśmiała.
- Co jest? - zapytałam.
- Dziwnie to musi wyglądać, jak dwie baby siedzą i beczą. - i ponownie obie się roześmiałyśmy. Po chwili znowu byłyśmy poważne.
- Chodź, ktoś musi cię zobaczyć. - pociągnęłam ją za rękę.
Kiedy zbliżałyśmy się do drzwi usłyszałam, że chłopaki odbijają piłkę. Świetnie, jeszcze dzisiaj wyleją mnie z roboty, ale czego się nie robi dla przyjaciół. Podbiegł do mnie mój wujek.
- Gdzieś ty była? Co ty sobie wyobrażasz? Jest już pół godziny treningu! Andrea strasznie się wkurzył! Co ty sobie myślałaś znikając? - i wtedy zauważył Monikę. Lekki zdziwko wkradło się na jego twarz. - Cześć Monika. Co ty tu robisz? - nie zdążyła odpowiedzieć na jego pytanie, bo z parkietu rozległ się krzyk Kubiaka:
- Monia! - szybko do nas podbiegł. Ona się nie odezwała tylko z miną poker face patrzyła na niego. - Monia to wszystko nie tak, ja ci to wyjaśnię. - przyłożyła mu palec do ust. Była cisza.
- Idź powiedz, żeby nie przerywali treningu, że Michał zaraz wróci. - powiedziałam do Ignaczaka, on podbiegł do trenera, a ja do Zbyszka.
- O co chodzi? - zapytał widząc mnie.
- Gdzie masz torebeczkę od jubilera? - zapytałam.
- W szatni.
- To leć szybko, ja zagadam Andreę. - powiedziałam, a jego już nie było. Wytłumaczyłam trenerowi moją nieobecność i sytuacje Kubiaka, powiedział, że później porozmawiamy. No tak, koniec mojej kariery. W tym czasie Zbyszek wrócił z małą torebką. - Dzięki. - szepnęłam i podeszłam do pary, która sobie właśnie całą sytuacje wyjaśniała. Nietakt przerywać, ale...
- Nie dziwie się, że jest twoją przyjaciółką, też ją polubiłam... - usłyszałam głos Moni, kiedy byłam blisko. Michał usłyszał moje kroki i odwrócił się z nikłym uśmiechem.
- Poznajcie się oficjalnie. Monia, Ala. Ala, Monia. - podałyśmy sobie ręce.
- Michał, zapomniałeś. - powiedziałam i podałam mu torebeczkę. - Już się zmywam. - i odeszłam. Przed oczami miałam tylko moją rozmowę z Andreą. Czułam, że nie mam już pracy, ani dachu nad głową...
~*~
Trening skończył się. Za niedługo moja chwila prawdy. Ale najważniejsze, że Michał i Monia się pogodzili. Już nie liczy się czy wylecę czy nie. Potrafię poświęcić moje dobro za przyjaciół. Nigdy nie przypuszczałam, że przeżyję taką historię, że poznam kolegów mojego wujka, a jednocześnie moich idoli. Teraz tylko podeszłam do Anastasi'ego.
-
Coach. I know it was wrong, but friends are the most important in my life. I'm sorry, Coach. - opuściłam głowe po moim wytłumaczeniu. Trener zaczął mówić coś po włosku. Nic nie rozumiałam, a mówił bardzo szybko.
- Ja przetłumaczę. - powiedział mój wujek pojawiając się ni z tego ni z owego. - On mówi, że dla niego liczy się lojalność wobec osób, z którymi się współpracuje. - wyjaśnił słowa trenera. Zaczęłam się czerwienić ze wstydu i z bezradności, a moja głowa jeszcze niżej się znalazła. Trener nadal coś mówił. - Mówi, że zaimponowałaś mu swoim charakterem, że postanowiłaś tyle zrobić dla przyjaciół. Mogłaś stracić nawet tak dobrą pracę jak ta. - kontynuował.
-
Look at me. - zwrócił się do mnie Andrea. -
I think you're the best friend ever and I'm glad you're help Kubiak and his girlfriend. You can be ballsgiver and team psychologist. I'll be happy. - To co usłyszałam zdziwiło mnie bardzo. Tylko jak ja bym miała być psychologiem. Nie mam kwalifikacji.
-
But I'm not a psychologist. - zaparłam się. Trener uśmiechnął się.
-
I'm not thinking about "real psychologist". Can you talking with them when they have problems? - zapytał. Pokiwałam głową bez zastanowienia. Jak mogłabym nie pomóc swoim idolom?
-
Yes, I can. - powiedziałam, a Andrea się uśmiechnął. -
Coach, I'm sorry. - kolejny raz przeprosiłam, a on machnął ręką i oddalił się do reszty drużyny. Zostałam z wujkiem, który stał tak samo zdziwiony jak ja. - Nie wierzę. - powiedziałam do niego, a on uściskał mnie.
- Wiesz Ala, już myślałem, że cie wyleje. - powiedział szczerze.
- Ja też. - odetchnęłam z ulgą. Po sekundzie rozległo się wołanie i wybuch radości. - Ocho. - zdążyłam powiedzieć, bo ktoś mnie wziął na ręce i zaczął kręcić.
- Nasza pani psycholog! - krzyczał. Poznałam ten wesoły głos. Roześmiałam się.
- Wrona, puść mnie, bo nabawisz się kontuzji! - krzyknęłam. Grzecznie położył mnie na parkiecie.
- Ale mam pierwszy sesje u ciebie. - puścił mi oczko.
- Jesteś niemożliwy. - zaśmiałam się, a teraz zwróciłam do reszty. - Coś was trapi, coś was męczy i dręczy zapraszam do mnie. Chyba odróżnicie mnie od reszty. Żebyście do odpowiedniego Ignaczaka przyszli. - pojedyncze osoby się zaśmiały, a reszta się uśmiechnęła. - Nie będę nic wyciagać na siłę. Jak potrzebujecie ramienia do wypłakania, czy tylko posiedzenia w ciszy to chyba moja nowa funkcja. - uśmiechnęłam się i odwróciłam do wyjścia.
- Zamawiam ciebie jako pierwszy. - pojawił się obok mnie Fabian. Zaskoczona spojrzałam na jego przesiloną bólem twarz. Kiwnęłam na zgodę głową. - Dziękuję.
- Idźcie do szatni, zaczekam w autokarze. - powiedziałam. Zajęłam miejsce na tyle autokaru. Po chwili pojawili się siatkarze. W spokoju i bez zgrzytów dojechaliśmy do hotelu. Tym razem zajęliśmy czwarte piętro. Pokój numer 401 należał do mnie. Jedynka, kolejny raz. Miałam tym razem tylko z jednej strony sąsiadów. Wronke i Fabiana. Chłopaki odsapnęli po treningu i trzeba było się zebrać na mecz. Postanowiłam poszukać mojego wujka, bo on w końcu miał zająć miejscówke obok mnie. Wpadłam do pokoju 404.
- Czeeeść psycholożko. - przywitał się Bartman, który paradował bez koszulki w samych spodenkach reprezentacyjnych.
- Eee... sorry. - zasłoniłam teatralnie oczy. Już po sekndzie poczułam jego dłoń odsłaniającą widok na świat.
- Zachowujmy sie jak dorośli. - błysnął zębami. - Popatrz na najlepszą klate w reprezentacji.
- Pff! Bartman - Narcyz. - podsumowałam i już miałam wychodzić, kiedy się odwróciłam. - Gdzie mieszka mój kochany wujek? - zapytałam atakującego.
- A co będę miał za informację?
- Kopa w dupe na szczęście. - pokazałam mu język. - To gdzie go znajdę?
- Pokój 409. - odparł ubierając koszulke z numerkiem 9. Wyszłam już na korytarz, a ten mnie dogonił. - Kopa proszę. - odwrócił się tyłem. Podniosłam wysoko nogę i lekko kopnęłam.
- Powodzenia Batman! - krzyknęłam w jego stronę gdy już sie oddalałam i usłyszałam tylko ciche "Małpa".
~*~
Spojrzałam w stronę Kubiaka, którego przytulała Monika. No cóż jak się ma miłość swojego życia u boku może łatwiej znosi się porażki? Tak, kolejny raz przegraliśmy z Brazylią. Widziałam jak siedzą teraz na tym parkiecie, a Atlas Arena pustoszeje. Nie miałam serca tak na nich patrzeć. Podeszłam do "stołeczków" dla sztabu. Kolejny raz byłam w strefie VIP razem z Jaroszem i wujkiem. Na krzesełkach siedział Wrona i Mozdżonek. Usiadłam obok niższego środkowego. Ciszę przerwał Andrzej.
- Moge mieć do ciebie prośbę? - popatrzył smutnymi oczami. Kiwnęłam głową. - Przytulisz mnie? - Co miałam zrobić? Przytuliłam, bo wiedziałam, że są załamani. Nie tak wyobrażali sobie początek Ligi Światowej 2013. Dwie przegrane z Brazylią nie są łatwe do przetrawienia. Wtulił się we mnie jakbym to ja była wyższa od niego. Nie był dzisiaj na boisku, ale to jednak drużyna. Każdy to przeżywa. W końcu się oderwał. - Dzięki. - szepnął.
- Nie ma za co Wronek. - uśmiechnął się na to zdrobnienie. Podeszłam do reszty drużyny na parkiecie i zaczęłam się z nimi rozciągać (tym razem miałam dres). Powitali mnie z niemrawym uśmiechem. Że w ogóle wiedzieli po tym spotkaniu jak unieść kąciki ust do góry. Byłam z nich dumna. Cisza w autokarze po meczu tylko pogarszała ich stan. Zatopieni w myślach. Nie dałam tak rady. Miałam ich podnosić na duchu? No to dawaj.
- Wujek, masz bomboxa? - zapytałam.
- Nikt nie będzie chciał niczego słuchać. - powiedział.
- Już moja w tym głowa. - odparłam i uśmiechnęłam się. Podał mi sprzęt. Rozłożyłam się na tyłach. Nie mam pojęcia co mnie podkusiło żeby wziąć akurat tę płytę. Było na niej coś odpowiedniego. Chwila i z głośników poleciała muzyka.
Głos kraju mataczy - to my Polacy
Głos kraju bez pracy - to my Polacy
Tu żyjąc walczysz - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy
Bez wódki grymasy - to my Polacy
Stale bez kasy - to my Polacy
Wieczne cwaniaki - to my Polacy
Wiesz co to znaczy - to my Polacy
Chodziłam po całym autokarze i ściągałam słuchawki z uszu siatkarzy. Słyszałam przekleństwa od niektórych, ale miałam swój plan.
- TO MY POLACY! - krzyknęłam. Chyba się ożywili, bo później niektórzy zaczęli ze mną śpiewać.
Teraz powtarzajcie dzieci to dla Was nowy wierszyk
Żaden madafaka nie podskoczy do Polaka !
Atmosfera się polepszyła się diametralnie i po całym autokarze rozniosła się piosenka 52 Dębiec. Choćby nie znali słów wszyscy krzyczeli "To my Polacy"! Nawet Pit się dołączył. Dobra zaczęłam wierzyć, że nie jest cichy.
Czas na zmianę repertuaru. Dobrze, że miałam tu tylko żywiołowe kawałki. Po sekundzie już cały autokar śpiewał. Byłam z siebie dumna, że poprawiłam choć trochę ich humory. Wchodząc do holu hotelowego Kubiak z Bartmanem nadal śpiewali po nosem.
Boli mnie głowa i nie mogę spać...
Uśmiechnęłam się na ten widok. Ujrzałam też smutnego Fabiana. Podeszłam do niego. Próbował się uśmiechnąć kiedy mnie zobaczył, ale mu to nie wyszło.
- Jak chcesz to przyjdź, ale pewnie jesteś zmęczony. - Było już grubo po północy.
- Będę ci tylko przeszkadzał. - szepnął. Zrobiło mi się go szkoda.
- Przecież dobrze wiesz, że nie. - powiedziałam - 401, wbijaj kiedy chcesz. - poszłam do swojego pokoju, a on do swojego. Szybki prysznic, a później wrzuciłam na siebie hawajki i białą bokserkę. Czekając, aż się pojawi. Zasnęłam.
*
Dobra wiadomość? Jest rozdział. Zła wiadomość? Zaczynam odczuwać braki weny i motywacji do pisania...
Irish Girl